Miecz króla Artura objawił się w Toskanii
W środku małej kaplicy, w malowniczej toskańskiej dolinie Val di Merse, leży wielki głaz, a w nim tkwi wbity po rękojeść miecz - z ponadmetrowego ostrza wystaje tylko kilka centymetrów. Miejscowa legenda głosi, że wbił go w XII wieku pustelnik - święty Galgano (1148-1181). Powszechnie uważano, że jest to fałszerstwo, dopiero najnowsze badania prowadzone pod kierunkiem Luigiego Garlaschellego, jednego z najbardziej znanych we Włoszech naukowców, wykazały, że miecz jest autentyczny!
We Włoszech uważa się, że jeśli Garlaschelli nie zdoła zdemaskować jakiejś manipulacji, to z pewnością nie mamy do czynienia ze zjawiskiem opartym na racjonalnych przesłankach. W 1995 r. mała figura Madonny w kościele w Civitavecchia koło Rzymu na oczach tłumu wiernych zapłakała krwawymi łzami. Garlaschelli bez trudu udowodnił, że ceramiczna figurka pokryta szkliwem wchłania płyn, którym jest wypełniona. Wystarczyło zrobić dwa mikroskopijne zadrapania w okolicy oczu, a płyn - mieszanka krwi i łez - zaczął wyciekać. Badacz podważył też rzekomy cud w neapolitańskiej katedrze, gdzie co roku w rocznicę śmierci św. Januarego zaschnięta w relikwiarzu krew męczennika zmienia się w jaskrawoczerwony płyn. Garlaschelli zidentyfikował tę substancję - była to mieszanka popularnych barwników, dostępnych artystom w XVI wieku. To oczywiście tylko hipoteza, choć potwierdzona eksperymentalnie (Kościół nie zezwolił na chemiczne badania tej substancji).
Laboratorium w kaplicy
Najnowsze badania Garlaschelli rozpoczął za zgodą arcybiskupa Sieny od próby określenia wieku miecza i jego składu chemicznego. Nie było to proste, bo nie można było odłamać nawet kawałka metalu, by go zbadać w laboratorium. Laboratorium trzeba było przenieść do kaplicy. Miecz naświetlono promieniami Roentgena, co pozwoliło ustalić skład chemiczny metalu.
Aby potwierdzić wyniki, zastosowano też inną metodę, do której potrzebna jest próbka ważąca około 10 mg, czyli niewiele większa niż główka szpilki. Sproszkowany metal bombardowany jest w laboratorium strumieniem neutronów, co pozwala ustalić, jakie substancje dodano do żelaza. Żadną z tych metod nie da się bezpośrednio określić wieku miecza, można było jednak dowieść, że jego skład chemiczny jest typowy dla broni używanej w XII wieku.
Królestwo za miecz
Miecz Galgano jest znany jako toskański Excalibur. Trudno się oprzeć wrażeniu, że pochodzi wprost z legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Według podań, Artur został królem Brytów, ponieważ tylko on był w stanie wyciągnąć złoty miecz wbity we wtopione w kamień kowadło, ustawione przed katedrą w Londynie.
Miecz, który zapewnił Arturowi królestwo, nie miał nazwy. Wiele lat po wydarzeniu w Londynie został złamany w walce i wtedy Artur otrzymał drugi miecz od czarodziejki zwanej Panią Jeziora. Excalibur, znany początkowo jako Caliburn, nie miał więc z kamieniem nic wspólnego. Czy to właśnie miecz Galgano zainspirował powstanie tego fragmentu arturiańskiej legendy? Mario Moiraghi, autor książki "Tajemnica San Galgano", uważa, że najsłynniejsze wersje legendy, napisane przez Chrétiena de Troyes i Wolframa von Eschenbacha, czerpały z życia Galgano. Niewykluczone, że najsłynniejszy angielski bohater wywodził się z Italii.
Galgano, zanim został świętym, był rycerzem rozbójnikiem, znanym jako Galgano Guidotti z Chiusdino. Łupił zarówno bogatych, jak i biednych. Pustelnikiem został dopiero po tym, jak w drodze do narzeczonej doznał wizji po upadku z konia. Święty Michał kazał mu porzucić dobra doczesne, co dla rycerza miało być równie trudne jak wbicie miecza w skałę. Dobył broni, a miecz wszedł w kamień jak w masło. Według legendy, Galgano natychmiast zrezygnował z rycerskiego stanu i zamieszkał w pustelni na skale Monte Siepi, gdzie dziś stoi kaplica. W pobliżu zbudowanej wokół skały z mieczem kaplicy cystersi wznieśli w 1185 r. opactwo. Dzisiaj to tylko malownicza ruina, w której Andriej Tarkowski kręcił sceny do filmu "Nostalgia".
Madonna z czterema rękami
Mała kaplica w Monte Siepi kryje jeszcze inne tajemnice. Na ścianie widnieje fresk przedstawiający Madonnę z czterema rękami. Obok, w szklanym relikwiarzu, znajduje się para zmumifikowanych dłoni. Według legendy, to jedyne, co pozostało po człowieku, który wysłany przez diabła próbował zabić Galgano. Rozszarpały go mieszkające z pustelnikiem wilki. Jak wykazała to analiza metodą C-14, ręce, podobnie jak miecz, pochodzą z XII wieku.
Badania posadzki kaplicy, wykonane za pomocą georadaru, odkryły pustą przestrzeń bezpośrednio pod kamieniem. Garlaschelli przypuszcza, że może to być grób Galgano. Hipotezę mają potwierdzić badania wykopaliskowe, planowane na lato tego roku. Sceptycy, dla których miecz to mistyfikacja, uważają, że historia została wymyślona przez pobożnych mnichów z opactwa po 1220 r., kiedy zaczęto szerzyć kult Galgano. Mimo wyników nowoczesnych badań nadal nie wiadomo, jak udało się wbić żelazną klingę w litą skałę. Chyba że był to... cud. Cud świętego rozbójnika.
We Włoszech uważa się, że jeśli Garlaschelli nie zdoła zdemaskować jakiejś manipulacji, to z pewnością nie mamy do czynienia ze zjawiskiem opartym na racjonalnych przesłankach. W 1995 r. mała figura Madonny w kościele w Civitavecchia koło Rzymu na oczach tłumu wiernych zapłakała krwawymi łzami. Garlaschelli bez trudu udowodnił, że ceramiczna figurka pokryta szkliwem wchłania płyn, którym jest wypełniona. Wystarczyło zrobić dwa mikroskopijne zadrapania w okolicy oczu, a płyn - mieszanka krwi i łez - zaczął wyciekać. Badacz podważył też rzekomy cud w neapolitańskiej katedrze, gdzie co roku w rocznicę śmierci św. Januarego zaschnięta w relikwiarzu krew męczennika zmienia się w jaskrawoczerwony płyn. Garlaschelli zidentyfikował tę substancję - była to mieszanka popularnych barwników, dostępnych artystom w XVI wieku. To oczywiście tylko hipoteza, choć potwierdzona eksperymentalnie (Kościół nie zezwolił na chemiczne badania tej substancji).
Laboratorium w kaplicy
Najnowsze badania Garlaschelli rozpoczął za zgodą arcybiskupa Sieny od próby określenia wieku miecza i jego składu chemicznego. Nie było to proste, bo nie można było odłamać nawet kawałka metalu, by go zbadać w laboratorium. Laboratorium trzeba było przenieść do kaplicy. Miecz naświetlono promieniami Roentgena, co pozwoliło ustalić skład chemiczny metalu.
Aby potwierdzić wyniki, zastosowano też inną metodę, do której potrzebna jest próbka ważąca około 10 mg, czyli niewiele większa niż główka szpilki. Sproszkowany metal bombardowany jest w laboratorium strumieniem neutronów, co pozwala ustalić, jakie substancje dodano do żelaza. Żadną z tych metod nie da się bezpośrednio określić wieku miecza, można było jednak dowieść, że jego skład chemiczny jest typowy dla broni używanej w XII wieku.
Królestwo za miecz
Miecz Galgano jest znany jako toskański Excalibur. Trudno się oprzeć wrażeniu, że pochodzi wprost z legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Według podań, Artur został królem Brytów, ponieważ tylko on był w stanie wyciągnąć złoty miecz wbity we wtopione w kamień kowadło, ustawione przed katedrą w Londynie.
Miecz, który zapewnił Arturowi królestwo, nie miał nazwy. Wiele lat po wydarzeniu w Londynie został złamany w walce i wtedy Artur otrzymał drugi miecz od czarodziejki zwanej Panią Jeziora. Excalibur, znany początkowo jako Caliburn, nie miał więc z kamieniem nic wspólnego. Czy to właśnie miecz Galgano zainspirował powstanie tego fragmentu arturiańskiej legendy? Mario Moiraghi, autor książki "Tajemnica San Galgano", uważa, że najsłynniejsze wersje legendy, napisane przez Chrétiena de Troyes i Wolframa von Eschenbacha, czerpały z życia Galgano. Niewykluczone, że najsłynniejszy angielski bohater wywodził się z Italii.
Galgano, zanim został świętym, był rycerzem rozbójnikiem, znanym jako Galgano Guidotti z Chiusdino. Łupił zarówno bogatych, jak i biednych. Pustelnikiem został dopiero po tym, jak w drodze do narzeczonej doznał wizji po upadku z konia. Święty Michał kazał mu porzucić dobra doczesne, co dla rycerza miało być równie trudne jak wbicie miecza w skałę. Dobył broni, a miecz wszedł w kamień jak w masło. Według legendy, Galgano natychmiast zrezygnował z rycerskiego stanu i zamieszkał w pustelni na skale Monte Siepi, gdzie dziś stoi kaplica. W pobliżu zbudowanej wokół skały z mieczem kaplicy cystersi wznieśli w 1185 r. opactwo. Dzisiaj to tylko malownicza ruina, w której Andriej Tarkowski kręcił sceny do filmu "Nostalgia".
Madonna z czterema rękami
Mała kaplica w Monte Siepi kryje jeszcze inne tajemnice. Na ścianie widnieje fresk przedstawiający Madonnę z czterema rękami. Obok, w szklanym relikwiarzu, znajduje się para zmumifikowanych dłoni. Według legendy, to jedyne, co pozostało po człowieku, który wysłany przez diabła próbował zabić Galgano. Rozszarpały go mieszkające z pustelnikiem wilki. Jak wykazała to analiza metodą C-14, ręce, podobnie jak miecz, pochodzą z XII wieku.
Badania posadzki kaplicy, wykonane za pomocą georadaru, odkryły pustą przestrzeń bezpośrednio pod kamieniem. Garlaschelli przypuszcza, że może to być grób Galgano. Hipotezę mają potwierdzić badania wykopaliskowe, planowane na lato tego roku. Sceptycy, dla których miecz to mistyfikacja, uważają, że historia została wymyślona przez pobożnych mnichów z opactwa po 1220 r., kiedy zaczęto szerzyć kult Galgano. Mimo wyników nowoczesnych badań nadal nie wiadomo, jak udało się wbić żelazną klingę w litą skałę. Chyba że był to... cud. Cud świętego rozbójnika.
Król Brytów |
---|
Król Artur i rycerze Okrągłego Stołu są bohaterami tak wielu podań i legend, że trudno dziś stwierdzić, czy istnieli naprawdę. Imię Artur pojawiło się w anonimowej "Historii Brittonum", powstałej być może jeszcze przed 802 r. Jako król Brytów Artur pojawia się pierwszy raz w dziele "Miracula Sanctae Mariae Laudunensis", które stworzył Herman z Tournai około 1135 r. Autorem najpełniejszej wersji historii o królu Arturze był pod koniec XII wieku Chrétien de Troyes, który wprowadził motyw poszukiwań św. Graala, kielicha, z którego pił Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy. Wszystkie wątki legendy zebrał w XVI wieku Thomas Malory. Od tego czasu imiona Artura, jego żony, królowej Ginewry, rycerzy Parsifala i Lancelota oraz czarowników Morgany i Merlina pojawiają się w wielu dziełach kultury europejskiej. Popularność Artura i jego rycerzy wzrosła w okresie romantyzmu, kiedy powstały utwory Alfreda Tennysona czy opera "Parsifal" Ryszarda Wagnera. |
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.