Zaczęło się przypadkiem, w niedzielę po południu - relacjonuje "Wprost" Allison Gill z Human Rights Watch w Taszkiencie. - Około godziny 15.00 Nemat Razzokow, przygotowujący w swojej willi, w wiosce Kachramon pod Bucharą, bomby, niechcący jedną odpalił. Ten wypadek jednak niczego nie zmienił. Kobiety zamachowcy już jechały do Taszkientu i Buchary. W obu miastach wybuchło co najmniej dwanaście bomb. Zamachy były wymierzone w milicjantów. Następnego dnia na ulicach Taszkientu rozegrała się wojna między milicją a zamachowcami. Przy tamie Czarawak znaleziono furgonetkę wypełnioną trotylem. Gdyby wybuchła, woda zalałaby miasto - opowiada Gill.
Tamerlan-Kaida
Ile osób zginęło? Oficjalnie około 50, ale ofiar może być dwa razy więcej. Informacja w policyjnym państwie, jakim jest Uzbekistan, jest reglamentowana. Przez dwa dni po atakach nic się nie działo: rynek Czarsu w Taszkiencie zamknięto z powodu "inspekcji sanitarnej", strzały i wybuchy tłumaczono "rutynowymi ćwiczeniami milicji". W telewizji nie było żadnych niepokojących informacji. Dopiero w poniedziałek wieczorem przemówił prezydent: "Siły zła uderzyły w Uzbekistan. Nasz kraj, sojusznik w walce z terroryzmem, został zaatakowany przez Al-Kaidę. Wczoraj były Nowy Jork, Bali, Casablanka i Madryt, dziś jest Taszkient" - mówił Islam Karimow. - On chciałby, aby to była Al-Kaida - mówi Aleksiej Małaszenko z moskiewskiego Carnegie Center. - To pozwoliłoby mu rozprawić się z opozycją. Teraz wystarczy rzucić oskarżenie o przynależność do islamskiej organizacji Hizb ut-Tahrir, by móc w świetle prawa zakatować człowieka. Kłopot w tym, że zamachy miały pokazać Karimowi, że on tu nie rządzi.
Prezydent zarządził polowanie. Na muszce znalazła się założona jeszcze w latach 50. Hizb ut-Tahrir (Partia Wolności). W ciągu 48 godzin za kraty trafiło kilkaset osób, głównie muzułmanów. Na uzbeckich forach internetowych pojawiły się jednak informacje, że władze były przygotowane do zamachów i dzień wcześniej minister bezpieczeństwa narodowego nakazał mobilizację milicji.
- Karimow mógł wiedzieć, że przygotowywany jest zamach, ale nie musiał mu zapobiegać. Miałby okazję, by kontynuować czystki - tłumaczy William O. Beeman, dyrektor Studiów Bliskowschodnich na Brown University.
Islam Karimow nie ukrywa, że jest zachwycony Tamerlanem, XIV-wiecznym przywódcą turecko-mongolskim, który rozgromił Złotą Ordę. Dziś pod hasłem pogromu terrorystów współczesny Tamerlan tępi opozycję.
Ile osób zginęło? Oficjalnie około 50, ale ofiar może być dwa razy więcej. Informacja w policyjnym państwie, jakim jest Uzbekistan, jest reglamentowana. Przez dwa dni po atakach nic się nie działo: rynek Czarsu w Taszkiencie zamknięto z powodu "inspekcji sanitarnej", strzały i wybuchy tłumaczono "rutynowymi ćwiczeniami milicji". W telewizji nie było żadnych niepokojących informacji. Dopiero w poniedziałek wieczorem przemówił prezydent: "Siły zła uderzyły w Uzbekistan. Nasz kraj, sojusznik w walce z terroryzmem, został zaatakowany przez Al-Kaidę. Wczoraj były Nowy Jork, Bali, Casablanka i Madryt, dziś jest Taszkient" - mówił Islam Karimow. - On chciałby, aby to była Al-Kaida - mówi Aleksiej Małaszenko z moskiewskiego Carnegie Center. - To pozwoliłoby mu rozprawić się z opozycją. Teraz wystarczy rzucić oskarżenie o przynależność do islamskiej organizacji Hizb ut-Tahrir, by móc w świetle prawa zakatować człowieka. Kłopot w tym, że zamachy miały pokazać Karimowi, że on tu nie rządzi.
Prezydent zarządził polowanie. Na muszce znalazła się założona jeszcze w latach 50. Hizb ut-Tahrir (Partia Wolności). W ciągu 48 godzin za kraty trafiło kilkaset osób, głównie muzułmanów. Na uzbeckich forach internetowych pojawiły się jednak informacje, że władze były przygotowane do zamachów i dzień wcześniej minister bezpieczeństwa narodowego nakazał mobilizację milicji.
- Karimow mógł wiedzieć, że przygotowywany jest zamach, ale nie musiał mu zapobiegać. Miałby okazję, by kontynuować czystki - tłumaczy William O. Beeman, dyrektor Studiów Bliskowschodnich na Brown University.
Islam Karimow nie ukrywa, że jest zachwycony Tamerlanem, XIV-wiecznym przywódcą turecko-mongolskim, który rozgromił Złotą Ordę. Dziś pod hasłem pogromu terrorystów współczesny Tamerlan tępi opozycję.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.