- Koniec lidera
Największa legenda Sejmu odchodzi do lamusa! Z parlamentu zniknie woda marki Lider. Przetarg na dostarczanie wody mineralnej do Sejmu, który odbył się pod koniec marca, wygrała inna firma. Słynna szklana butelka z czerwonym sercem królowała w Sejmie od ponad 10 lat, wygrywając wszystkie przetargi i deklasując rywali. Ogólnopolską popularność lider zawdzięcza głównie transmisjom z obrad sejmowej komisji śledczej, gdzie woda była przez cały czas przed oczami widzów. To nią raczyli się i Rokita, i Rywin. Co ciekawe, mimo takiej darmowej reklamy lidera ze świecą szukać poza Sejmem - tej wody nie można kupić ani w supermarkecie, ani w osiedlowym warzywniaku. Woda sejmowa wydobywana z odwiertu jurajskiego w Opocznie znana jest głównie w okolicy tego mazowieckiego miasteczka. - Wożenie na dalsze odległości wody butelkowej jest nieopłacalne - mówi Zbigniew Rosiek, prezes firmy Sanare, producenta lidera. Z końcem legendy zadziwiająco łatwo pogodzili się konsumenci. - W smaku jest ogólnie nijaka, przyda się jakaś odmiana - grymasi Bronisław Komorowski, polityk Platformy Obywatelskiej. Tomasz Nałęcz otwarcie przyznaje, że nie smakuje mu woda sejmowa. Andrzej Lepper z Samoobrony nabrał wody w usta. - Ja w ogóle mało piję - wyjaśnia. - Mi smakuje, ale nie można wszystkim dogodzić - narzeka prezes Rosiek. I zapowiada, że powalczy o powrót lidera do parlamentu. - TRZY SZYBKIE
Faceci sĄ brzydcy
Rozmowa z MARCINEM MELLEREM, redaktorem naczelnym "Playboya"
- Paulina Holtz rozebrała się w "Playboyu" dla pieniędzy. Ja też potrzebuję kasy. Ile mi zapłacicie?
- Nic nie zapłacimy. U nas mężczyzna może co najwyżej pokazać klatę jako towarzysz roznegliżowanej modelki. Resztę radzę zademonstrować w pismach gejowskich.
- Nie, dzięki. Pachnie mi to dyskryminacją. Dlaczego tak traktujecie mężczyzn?
- Nie z powodów ideowych, lecz estetycznych. Facet z siusiakiem na wierzchu wygląda po prostu brzydko. Czym tu się ekscytować? Oglądanie gołych facetów jest po prostu... błe!
- Ale ja naprawdę mam piękne ciało!
- Nie wątpię, ale w "Playboyu" nie masz szans. Jeśli nie chcesz iść do pism gejowskich, spróbuj w jakimś odważnym magazynie kobiecym. Gdybyś wystąpił wspólnie z Mazurkiem, wasza sesja mogłaby się okazać przebojem.
Rozmawiał Igor Zalewski - Matematyka hazardu
1,3 mln funtów (9 mln zł) w dwie noce zarobiło troje gości kasyna londyńskiego hotelu Ritz dzięki technologii pozwalającej przewidzieć, na którym polu rulety zatrzyma się kulka. Główne elementy planu to blond piękność odciągająca uwagę krupierów oraz skaner umieszczony w telefonie komórkowym, mierzący prędkość koła rulety i poruszającej się w przeciwną stronę kulki. Dane ze skanera przesyłano do komputera, który w ułamku sekundy dokonywał koniecznych symulacji i wyznaczał cztery pola, na których najprawdopodobniej zatrzyma się kulka. Przed kilkunastoma dniami cała trójka - Węgierka i dwóch Serbów - została przesłuchana przez Scotland Yard. Po przesłuchaniu grzecznie wypuszczono ich na wolność, bo brytyjskie prawo regulujące działalność kasyn powstało w 1845 r., kiedy o skanerach mało kto słyszał, więc to, czego dopuścili się gracze, w świetle przepisów nie jest przestępstwem.
(PG) - Wiśniewski na łyso
Jeśli jest się gwiazdą, to w razie braku nowych pomysłów zawsze można zmienić fryzurę. Czerwonej czupryny postanowił się pozbyć Michał Wiśniewski, autor programu "Jestem, jaki jestem". Wokalista Ich Troje zbojkotuje jednak salony fryzjerskie i po wakacjach sam sobie ogoli czaszkę. No, może nie sam, bo w obecności milionów telewidzów. Na żywo. Radykalne zmiany fryzur to częsty chwyt mający odświeżyć kult gwiazd. Spadająca z topu Britney Spears ostatnio stała się brunetką, wywołując sensację w pismach bulwarowych. Nie zawsze takie zabiegi przynoszą efekt. W latach 80. tysiące nastolatków strzygło się na Limahla (zresztą byłego fryzjera). Kiedy jego kariera zamarła i wokalista zmienił uczesanie, by wykreować nową modę, natychmiast zniknął z list przebojów. Inaczej sprawa ma się z Davidem Beckhamem.
Gdy najdroższy piłkarz brytyjski zmienia fryzurę, miliony fanów z kopyta ruszają do salonów fryzjerskich. Kiedyś właściciel słynnej prawej nogi miał włosy długie, potem obciął się na jeża, dziś znowu szczyci się kucykiem. W każdej lidze świata jest przynajmniej kilku jego naśladowców, a poza boiskami jest ich jeszcze więcej. Najwięcej w Japonii. Madonna z kolei zmienia kolor i długość włosów tak często, że z utrwalaniem tego nie nadążają nawet paparazzi. Nie kreuje więc mody na konkretną fryzurę, lecz na częste zmiany uczesania. Sądząc po naszych koleżankach, jest bardzo skuteczna.
(ŁR) - Cybersłużące
Na informatyce muszą się przede wszystkim znać opiekunki do dzieci oraz pokojówki w Hongkongu, Singapurze i USA. Służące nie tylko sprzątają biurka i łazienki, ale również czyszczą twarde dyski, naprawiają zawieszone komputery i instalują nowe oprogramowanie. Opiekunki do dzieci zamiast czytać podopiecznym bajki, uczą ich obsługiwania komputera. W Hongkongu powstało kilkanaście ośrodków szkolących służące, głównie pochodzenia filipińskiego. W USA pracodawcy zapewniają kursy informatyczne gosposiom swoich pracowników, by ci bez problemu mogli pracować przy komputerze w domu. Korporacje dbają o to, by ich pracownicy mogli harować także poza biurem. Koszmar!
(PK) - Bycza empatia
Chińczycy już nie trzymają się mocno. Właśnie ugięli się przed żądaniami obrońców praw zwierząt. Członkowie rady miejskiej Pekinu zaprotestowali przeciwko planom zorganizowania w tym mieście walki byków - na nowej arenie mieszczącej się w największym w całej Azji zoo. Miała się tam odbyć korrida wzorowana na hiszpańskiej i zakończona uśmierceniem byka. Wrażliwość na cierpienie zwierząt odwraca uwagę Chińczyków od Chińczyków. Komunistyczne państwo nadal nie tylko masowo torturuje ludzi, ale także stosuje karę śmierci - wykonywaną publicznie na stadionach.
Na ten temat radni Pekinu milczą. Widocznie uznali, że okrucieństwa popełniane na ludziach nie zaszkodzą tak bardzo wizerunkowi miasta i państwa jak dręczenie zwierząt.
(juluŚ) - W rytmie manieczek
Kiedyś mieszkał tam Józef Wybicki, autor narodowego hymnu, później był najlepszy ponoć PGR. Mimo to gdyby nie Ekwador, nikt nie usłyszałby o Manieczkach, leżących koło Śremu w Wielkopolsce. A tak stały się najbardziej znaną polską wsią, detronizując Lipce Reymonowskie. Bo Ekwador to największa w kraju dyskoteka, i to do niej co weekend zjeżdża kilkanaście tysięcy osób z całego kraju. Manieczki to clubbing w wersji dla prowincji. Bywalcy, którymi dyryguje didżej wykrzykujący co jakiś czas "Jazda!", zakładają białe rękawiczki i używają gwizdków - jak na paradach techno. Zresztą muzyka, która jest tam grana, najbardziej przypomina ten gatunek. Przez wielbicieli nazywana jest jednak po prostu manieczkami. Przeciwnicy twierdzą, że to disco polo po ewolucji, którego słuchają dresiarze.
(MC) - BOHATER TYGODNIA
Alfred Owoc
Wstępując do klubu parlamentarnego UP, poseł Owoc uratował go przed degradacją do rangi koła. To już druga grzeczność wyświadczona Markowi Polowi w ciągu roku. Pierwszy raz Owoc pomógł wicepremierowi, głosując przeciwko jego odwołaniu. Ówczesny poseł SLD głosował, chociaż tak naprawdę w owym czasie balował w Meksyku, więc kartę do głosowania zostawił koledze Stanisławowi Jarmolińskiemu. Kiedy sprawa się wydała, obaj (i jeszcze jedna, równie udana para) zostali wyrzuceni z SLD.
Nie dzięki temu jednak o Owocu świat usłyszał. O pośle (w Sejmie od 1997 r.) stało się głośno, kiedy trzy lata temu staranował w centrum Warszawy swoim volvo inny samochód. Policjanci opowiadali, że Owoc bełkotał i zataczał się, ale że machnął im przed nosami immunitetem, więc nie kazali mu dmuchać w balonik. Poseł kary uniknął, a dziennikarzom tłumaczył, że był trzeźwy jak noworodek, a to, co od niego czuli policjanci, to spryskiwacz do szyb.
Widać Owoc zakosztował w tym ekstrawaganckim trunku, bo rok później, kiedy wracał samolotem ze Szczecina, rozbił sobie poselską głowę i zniszczył fotel. Jak twierdziła załoga samolotu, był wtedy zdecydowanie pod wpływem.
Jego zamiłowanie do napojów niegazowanych nie przeszkodziło mu w zdobyciu zaufania sławetnego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego, który uczynił Owoca, profesora medycyny, swoim konsultantem. Niestety, poseł do konsultacji głowy nie miał i zwolniono go za bezowocność pracy.
49-letni Alfred Owoc nie należy do najbiedniejszych posłów, nawet jak na standardy lewicy. Według własnych deklaracji, rok temu miał równowartość około 700 tys. zł w gotówce, a dodatkowe 300 tys. zł w papierach wartościowych. Miał też wart co najmniej pół miliona złotych dom, małe mieszkanie i trzy działki - razem kolejne 400 tys. zł. O dziwo, nie miał samochodu. Widać po skasowaniu volvo nie dorobił się nowego.
(RMA) - Przyjaciel Polaków
Jest taki mały cmentarz w Belgii, na którego grobach widnieją znajome nazwiska Radziwiłłów, Czetwertyńskich, Druckich-Lubeckich, Sapiehów... Jaki los sprawił, że wszyscy oni znaleźli wieczny spokój na tym oddalonym od Polski cmentarzu? Otóż przodek hrabiego Johna Corneta d'Elzus de Liedekerke uczestniczył w wyprawie Napoleona na Moskwę. Ciężko ranny, ocalał dzięki jednej z arystokratycznych polskich rodzin. Jej nazwisko zapomniano, ale przez dziesiątki lat przetrwała wdzięczność. Czas spłaty długu nadszedł po drugiej wojnie światowej, kiedy tysiące Polaków z dywizji generała Maczka, nie mogąc wracać do Polski, pozostało w Belgii bez środków do życia. Wtedy hrabia John zaopiekował się polskimi arystokratami - dał im dach nad głową i wsparł finansowo. Ofiarował także skrawek ziemi na rodowym cmentarzu. Stąd tak wiele tam polskich grobów.
(OB) - Krucjata dziecięca
Boliwia stawia na młodzież: 2,7 mln boliwijskich uczniów napisało list do Kofiego Annana, sekretarza generalnego ONZ. Proszą go o pomoc w przywróceniu ich krajowi dostępu do morza. W 130-kilometrowej epistole (rekord świata w długości listu!) uczniowie apelują, aby Annan wpłynął na Chile, które po wojnie o Pacyfik zakończonej w 1884 r. odcięło Boliwię od dostępu do Oceanu Spokojnego. Kolejny raz boliwijska młodzież rozwiązuje problemy, z którymi nie radzą sobie politycy. Gdy przed kilkoma laty drużyna futbolowa Boliwii zaczęła ogrywać najlepsze jedenastki na świecie na własnym boisku położonym 3600 m n.p.m., FIFA zamierzała zakazać tego typu praktyk. Wzruszający list boliwijskich uczniów sprawił, że Międzynarodowa Federacja Piłkarska odstąpiła od tego pomysłu.
(WAK) - Eurarabia
Siłę rozumu", najnowszą książkę Oriany Fallaci, inspirował madrycki 11 marca. Dwa lata temu esej "Duma i wściekłość" inspirował nowojorski 11 września. "Iluzja, że istnieje islam dobry i islam zły, jest sprzeczna z rozsądkiem - pisze Fallaci. - Europa staje się coraz bardziej prowincją islamu, kolonią islamu". Zdaniem ostrej polemistki, winę za przekształcenie Europy w Eurarabię ponosi trójprzymierze: pacyfiści, liberałowie i Kościół katolicki. Pacyfiści - "obłudnicy, którzy swoich tęczowych flag nigdy nie rozwijają na potępienie tych, co wojują bombami jak kamikadze lub bombami odpalanymi na odleg-łość przez terrorystów. Pyskacze, którzy w złej lub dobrej wierze wojnę zrzucają na Amerykanów i basta, na Żydów i basta". Liberałowie przygotowują porozumienie ze "wspólnotami islamskimi, które chcą nam narzucić małżeństwo islamskie, ubiór islamski, żywność islamską, święta islamskie, szkoły islamskie". Największą winę ponosi jednak Kościół katolicki, który "stał się pierwszym odpowiedzialnym za katastrofę, jaką przeżywamy".
Zdaniem Fallaci, pierwszą bronią islamu jest okradanie chrześcijaństwa i judaizmu ze wszystkiego, co w nich dobre i silne. Judaizm się przed tym broni, a chrześcijaństwo nawet nie protestuje przeciwko traktowaniu Chrystusa jako podrzędnego proroka, który - wedle Koranu - "zmarł na katar i teraz używa sobie w dżanie (raju) z uri' (półaniołami, półhurysami)".
Jacek Pałasiński - Jaś niemodny
Edyta Górniak swojego pierworodnego, którego urodziła w szpitalu w Łomży, chce ochrzcić Allan. Allan Krupa z Łomży brzmi nieźle. Ale młody Krupa nie będzie samotny. Potomstwo polskiego show-biznesu odróżnia się od byle dzieciaka już samym imieniem. Oto dowody:
Koko - dziecko Katarzyny Figury. Imię podobno ma indiański, a nie drobiowy rodowód.
Xavier - tak zwie się syn Michała Wiśniewskiego. Równie oryginalnie wokalista ochrzcił córkę - Fabienne.
Vesna - to oczywiście córka Roberta Leszczyńskiego, dziennikarza muzycznego i jurora "Idola". Leszczyński nazwał tak swą potomkinię z miłości do Bałkanów. Tam nie dość, że Vesna jest popularnym imieniem dziewczynek, to jeszcze oznacza wiosnę.
Nikon - z tym imieniem będzie szedł przez życie syn Doroty Gawryluk, dziennikarki Polsatu. Mama musi być zapaloną fotograficzką.
Minolta - jeszcze nie ma jej na świecie, ale gdy tylko Dorota Gawryluk urodzi córkę, tak ją właśnie ochrzci. Taki jest przynajmniej plan. Czy to aby nie krypto-reklama?
Roch - synek Kayah. Na tle dzieci innych polskich gwiazd Roch prezentuje się banalnie, mało kosmopolitycznie, wręcz zaściankowo. Wstyd, pani Kasiu!
Większość wymienionych dzieciaków musi wyciskać co się da ze swoich urodzin. Z imieninami mogą mieć kłopot.
(AS) - Polityczny idol
Przyszłych członków Izby Gmin powinni wybierać telewidzowie - chce brytyjska telewizja ITV. Ten najpopularniejszy na wyspach kanał komercyjny planuje uruchomić wzorowany na "Idolu" program, w którym Brytyjczycy będą decydować, kto byłby najlepszym parlamentarzystą. Program ma roboczy tytuł "Zagłosuj na mnie". Finał pierwszej edycji odbędzie się na przełomie tego i przyszłego roku (w 2005 r. w Wielkiej Brytanii najprawdopodobniej odbędą się wybory parlamentarne). - Zwycięzca takiego politycznego "Idola" miałby ogromne szanse na wejście do parlamentu - mówi "Wprost" Sebastian Florek, poseł SLD i uczestnik pierwszej edycji "Big Brother". - Choć popularność, jaką daje telewizja, to nie wszystko. Ja zostałem posłem, bo mam wykształcenie, byłem radnym w mojej gminie oraz uczestniczyłem w spotkaniach z wyborcami - pyszni się Florek. Do zdobycia mandatu poselskiego to wystarczyło, do zwycięstwa w "Big Brother" - nie.
(WAK) - SZUM MEDIALNY
Naga prawda- "Fakt" jest rozdarty. Ale to nie jego wina, rozdarta bowiem jest Marysia Sadowska, nowa gwiazdeczka muzyki klubowej. Marysia raz przyznaje, że jej pobyt w Ameryce był koszmarem, głodzono ją i kazano mieszkać w jakimś na poły zrujnowanym domu, a to pewnie dlatego, że była "obciachowym pulpetem". Następnego dnia ta sama Marysia ogłasza, że odniosła sukces, podbiła USA i Japonię, Hongkongu nie licząc, a z narzeczonym jeździła po pustyni srebrnym kabrioletem. Podróżowali nago.
W dziedzinie newsów nagiej Marysi przyszło konkurować z męskimi pośladkami. A to dlatego, że "żałosny Kuba Wojewódzki" pokazał w telewizji swój "chudy, blady, nieapetyczny tyłek". Czyli tyłek gruby i opalony byłby dla redaktorów "Faktu" apetyczny. Smacznego. - Z tym obnażaniem to jakaś plaga. "Polityka" na ten przykład obnaża biust Leszka Millera i polski katolicyzm. I od razu wiadomo, że redakcja bardziej gustuje w zarośniętych biustach niż w katolicyzmie. Cóż, polski Kościół będzie musiał się nauczyć z tym żyć.
- W emitowanym w telewizyjnej Dwójce serialu "M jak miłość" nowy bohater, gej, nie obnaża się na szczęście, ale niszczy zacne młode małżeństwo. Homofobia szaleje, a tu tylko "Przekrój" protestuje. A minister od równości gejów Jaruga-Nowacka co robi? "Przekrój" zresztą z homofobią chwilowo nie walczy. Na razie wysyła Polaków na emigrację na Cypr i oburza się, że Rokita popsuł opinię "Gazecie Wyborczej".
- Za to w Jedynce żadne tam seriale - tam króluje kultura wysoka. I tak na główną gwiazdę Festiwalu Beethovenowskiego wykreowano Sławomira Zielińskiego, z zawodu dyrektora Jedynki. Pokazywano go obficie podczas transmisji z koncertu. Swą obecnością na koncercie ostatecznie uciął pogłoski, że gustuje tylko w młodym Iglesiasie.
- Skoro już o kulturze mowa, to pieśniarka Agnieszka Chylińska zwierzała się "Trybunie": "Najbardziej wkurza mnie zakłamanie i to, że tyle się mówi o tzw. demokracji, wolności słowa, że nie ma już cenzury - gówno prawda. Jestem żywym przykładem na to, jak się zamyka gęby artystom niepokornym". Biorąc pod uwagę, że w zeszłym tygodniu była wszędzie i chyba tylko "Nasz Dziennik" jeszcze z nią nie rozmawiał, to niezbyt dokładnie sznuruje się jej usta. Swoją drogą, to ktoś mógł nas wcześniej uprzedzić, że Chylińska to artystka, i to niepokorna.
- Niepokorny jest także poseł Platformy Obywatelskiej Jan Rzymełka, o czym informuje "Super Express". Do tego stopnia jest ten poseł niepokorny, że za nic w świecie nie założy krawata - tylko bolo i bolo. A bolo to nie imię jakiegoś karateki, lecz kamień na rzemyku, i Rzymełka nosi toto od 30 lat. Bolo wymyślili Indianie, choć zupełnie nie wiadomo po co.
Poza tym Marek Belka formował rząd, o czym też donosił ten i ów.
Robert Mazurek - "Fakt" jest rozdarty. Ale to nie jego wina, rozdarta bowiem jest Marysia Sadowska, nowa gwiazdeczka muzyki klubowej. Marysia raz przyznaje, że jej pobyt w Ameryce był koszmarem, głodzono ją i kazano mieszkać w jakimś na poły zrujnowanym domu, a to pewnie dlatego, że była "obciachowym pulpetem". Następnego dnia ta sama Marysia ogłasza, że odniosła sukces, podbiła USA i Japonię, Hongkongu nie licząc, a z narzeczonym jeździła po pustyni srebrnym kabrioletem. Podróżowali nago.
Więcej możesz przeczytać w 15/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.