Jak z profesora zrobić milionera Profesor krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej zarabiający milion złotych rocznie? Janusz Filipiak już na początku lat 90. miał takie dochody dzięki systemom informatycznym wykonywanym przez uczelnię dla różnych firm. Filipiak zarabiał milion na samej prowizji. Kiedy zorientował, że poradzi sobie w biznesie, porzucił naukę. Karierę w amerykańskim stylu zrobił tuż po powrocie z USA. Z rodziną wyemigrował podczas stanu wojennego. Pracował także we Francji (France Télécom), Australii (m.in. na Uniwersytecie w Adelajdzie) i Kanadzie - przeważnie jako menedżer. Do kraju wrócił jesienią 1989 r.
Innowacyjny jak Polak
"Nowy Bill Gates? Szukajcie w Polsce!" - napisał przed miesiącem o Filipiaku włoski dziennik "Corriere della Sera". Włochom zaimponowało to, że jeszcze 10 lat temu obecnie 52-letni profesor wynajmował pokój od uczelni i zatrudniał czterech studentów. Wtedy z żoną założył firmę ComArch (Computer Architecture). Dziś zatrudnia ponad 1100 pracowników, a przychody spółki przekroczyły 70 mln USD rocznie. W 2003 r. ComArch powiększył sprzedaż o 30 proc. (do 65 mln USD), natomiast zyski wzrosły o 110 proc. Prestiżowy brytyjski dziennik "Financial Times" uznał ComArch za jedną z najbardziej innowacyjnych firm świata w branży IT.
Podczas Forum Ekonomicznego w Davos Filipiaka nazwano "pionierem nowych technologii", ponieważ ComArch zaczął wygrywać przetargi na oprogramowanie dla systemów UMTS - multimedialnej telefonii najnowszej generacji. Wśród klientów są m.in. Nokia, Lucent, Siemens, Terra Telecommunications, 02 Germany, BP, Procter & Gamble. Na targach 3 GSM w Cannes firma Filipiaka wystawiała obok swoich największych odbiorców - Nokii oraz Siemensa. - Kupują u mnie, bo nie ponoszą ryzyka i nie tracą czasu. Najwięksi moi konkurenci na Zachodzie to biurokracja, dłubanina, a często fikcja. Ja daję produkt, który nie zawodzi, dlatego zawsze w kontraktach proponuję wysokie kary, jeśli zawiodę. To zmusza do tego, że nie popełniamy błędów - mówi "Wprost" Filipiak. We wrześniu ubiegłego roku ComArch otworzył w Warszawie Centrum Badań i Rozwoju - mają tu powstawać rozwiązania rewolucyjne dla branży telekomunikacyjnej.
ComArch jest zaliczany do firm z grupy software house. Specjalizują się one w dostarczaniu kompletnych usług informatycznych dla telekomunikacji. Oprogramowanie sieci teleinformatycznych kupiły od Filipiaka m.in. władze stanu Waszyngton.
ComArch oferuje również oprogramowanie dla sektora finansowego i administracji. Program "Wrota Małopolski" stworzony przez Filipiaka to rewelacja na światową skalę. Dzięki niemu obywatel może wszystko załatwić w urzędzie przez Internet.
Stajnia dwudziestolatków
Filipiak sam czyta wszystkie podania o pracę w firmie. Rocznie ma oferty od kilkuset osób - absolwentów najlepszych uczelni z Polski, ale także z USA, Niemiec, Francji czy Finlandii. Oprócz centrali w Krakowie stworzył oddziały ComArch we Frankfurcie, Miami, Dubaju i Warszawie. W stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich sąsiaduje z takimi potentatami, jak Microsoft, Hewlett-Packard, IBM, Compaq, Siemens, Sony Ericsson czy Cisco. Filipiak zatrudnia nie tylko informatyków, ale także menedżerów i prawników.- Zawsze byłem o krok przed konkurencją. Gdy inni jeszcze dumali, znałem już najlepsze rozwiązanie. Nawet dziś, kiedy słucham obrad zarządu mojej firmy, wiem, co kto powie i zaproponuje. Czuję się trochę jak połączenie wróżki, wizjonera i wyroczni - mówi Filipiak.
W 1995 r., gdy spółka wchodziła na giełdę, Filipiakowie mieli 85 proc. akcji. Dziś mają 40 proc., ale są one uprzywilejowane, więc wciąż mają decydujący głos.
Chuligani sukcesu
Filipiak mówi, że powinni brać z niego przykład zasuszeni profesorowie. Twierdzi, że to żadna sztuka, a wręcz porażka, uprawiać badania, na których nie sposób zarobić. Mieszka w domu położonym u podnóża kopca Kościuszki w Krakowie. Kiedy robił wykop pod fundamenty, w okolicy mówiono, że zapadnie się cały kopiec.
Na spotkania z kontrahentami Filipiak umawia się w Wierzynku. Kupił go dla żony - za 10 mln USD. Wspomina, jak przez pierwsze miesiące, gdy wracała do domu, płakała z bezsilności - wszystko tam było jeszcze socjalistyczne. Dziś restauracja przynosi 2 mln USD zysku rocznie.
Najstarszy syn pracuje w centrali Microsoftu w Redmond. Starsza córka studiuje w Genewie, młodsza - uczy się jeszcze w szkole podstawowej. Filipiak ostatnio ma fioła na punkcie futbolu. Kupił niedawno Cracovię - najstarszy po Pogoni Lwów klub piłkarski w Polsce, któremu kibicuje m.in. Jan Paweł II. Filipiak zapowiada, że do 2006 r. (stulecie klubu) zrobi z Cracovii czołową drużynę Polski. W sukces potrafi obrócić nawet wyczyny szalikowców. - Właśnie dzięki nim już dwa razy mówiono o nas w wiadomościach w prime time. Nie dzięki kontraktom na Zachodzie, ale dzięki paru chłopaczkom z flagami. Cieszę się z tego, bo najważniejsze, by jak najwięcej ludzi znało naszą markę, polską markę - podkreśla Filipiak.
"Nowy Bill Gates? Szukajcie w Polsce!" - napisał przed miesiącem o Filipiaku włoski dziennik "Corriere della Sera". Włochom zaimponowało to, że jeszcze 10 lat temu obecnie 52-letni profesor wynajmował pokój od uczelni i zatrudniał czterech studentów. Wtedy z żoną założył firmę ComArch (Computer Architecture). Dziś zatrudnia ponad 1100 pracowników, a przychody spółki przekroczyły 70 mln USD rocznie. W 2003 r. ComArch powiększył sprzedaż o 30 proc. (do 65 mln USD), natomiast zyski wzrosły o 110 proc. Prestiżowy brytyjski dziennik "Financial Times" uznał ComArch za jedną z najbardziej innowacyjnych firm świata w branży IT.
Podczas Forum Ekonomicznego w Davos Filipiaka nazwano "pionierem nowych technologii", ponieważ ComArch zaczął wygrywać przetargi na oprogramowanie dla systemów UMTS - multimedialnej telefonii najnowszej generacji. Wśród klientów są m.in. Nokia, Lucent, Siemens, Terra Telecommunications, 02 Germany, BP, Procter & Gamble. Na targach 3 GSM w Cannes firma Filipiaka wystawiała obok swoich największych odbiorców - Nokii oraz Siemensa. - Kupują u mnie, bo nie ponoszą ryzyka i nie tracą czasu. Najwięksi moi konkurenci na Zachodzie to biurokracja, dłubanina, a często fikcja. Ja daję produkt, który nie zawodzi, dlatego zawsze w kontraktach proponuję wysokie kary, jeśli zawiodę. To zmusza do tego, że nie popełniamy błędów - mówi "Wprost" Filipiak. We wrześniu ubiegłego roku ComArch otworzył w Warszawie Centrum Badań i Rozwoju - mają tu powstawać rozwiązania rewolucyjne dla branży telekomunikacyjnej.
ComArch jest zaliczany do firm z grupy software house. Specjalizują się one w dostarczaniu kompletnych usług informatycznych dla telekomunikacji. Oprogramowanie sieci teleinformatycznych kupiły od Filipiaka m.in. władze stanu Waszyngton.
ComArch oferuje również oprogramowanie dla sektora finansowego i administracji. Program "Wrota Małopolski" stworzony przez Filipiaka to rewelacja na światową skalę. Dzięki niemu obywatel może wszystko załatwić w urzędzie przez Internet.
Stajnia dwudziestolatków
Filipiak sam czyta wszystkie podania o pracę w firmie. Rocznie ma oferty od kilkuset osób - absolwentów najlepszych uczelni z Polski, ale także z USA, Niemiec, Francji czy Finlandii. Oprócz centrali w Krakowie stworzył oddziały ComArch we Frankfurcie, Miami, Dubaju i Warszawie. W stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich sąsiaduje z takimi potentatami, jak Microsoft, Hewlett-Packard, IBM, Compaq, Siemens, Sony Ericsson czy Cisco. Filipiak zatrudnia nie tylko informatyków, ale także menedżerów i prawników.- Zawsze byłem o krok przed konkurencją. Gdy inni jeszcze dumali, znałem już najlepsze rozwiązanie. Nawet dziś, kiedy słucham obrad zarządu mojej firmy, wiem, co kto powie i zaproponuje. Czuję się trochę jak połączenie wróżki, wizjonera i wyroczni - mówi Filipiak.
W 1995 r., gdy spółka wchodziła na giełdę, Filipiakowie mieli 85 proc. akcji. Dziś mają 40 proc., ale są one uprzywilejowane, więc wciąż mają decydujący głos.
Chuligani sukcesu
Filipiak mówi, że powinni brać z niego przykład zasuszeni profesorowie. Twierdzi, że to żadna sztuka, a wręcz porażka, uprawiać badania, na których nie sposób zarobić. Mieszka w domu położonym u podnóża kopca Kościuszki w Krakowie. Kiedy robił wykop pod fundamenty, w okolicy mówiono, że zapadnie się cały kopiec.
Na spotkania z kontrahentami Filipiak umawia się w Wierzynku. Kupił go dla żony - za 10 mln USD. Wspomina, jak przez pierwsze miesiące, gdy wracała do domu, płakała z bezsilności - wszystko tam było jeszcze socjalistyczne. Dziś restauracja przynosi 2 mln USD zysku rocznie.
Najstarszy syn pracuje w centrali Microsoftu w Redmond. Starsza córka studiuje w Genewie, młodsza - uczy się jeszcze w szkole podstawowej. Filipiak ostatnio ma fioła na punkcie futbolu. Kupił niedawno Cracovię - najstarszy po Pogoni Lwów klub piłkarski w Polsce, któremu kibicuje m.in. Jan Paweł II. Filipiak zapowiada, że do 2006 r. (stulecie klubu) zrobi z Cracovii czołową drużynę Polski. W sukces potrafi obrócić nawet wyczyny szalikowców. - Właśnie dzięki nim już dwa razy mówiono o nas w wiadomościach w prime time. Nie dzięki kontraktom na Zachodzie, ale dzięki paru chłopaczkom z flagami. Cieszę się z tego, bo najważniejsze, by jak najwięcej ludzi znało naszą markę, polską markę - podkreśla Filipiak.
Więcej możesz przeczytać w 21/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.