Jakaś destrukcyjna siła pcha nas zawsze tam, gdzie można dostać w zęby Zawsze wiedziałem, że Polacy uwielbiają krwawe zabawy. Jest w narodzie jakaś destrukcyjna siła, która pcha nas wszędzie tam, gdzie można dostać w zęby. Nie potrafimy się już bawić bez rozróby. Na wsi rządzi kultura sztachety, a w miastach modna jest poetyka bejsbola. Mordobicie na imprezach muzycznych było przebojem kilku sezonów na początku lat 90. Tłumaczono to mętnie faktem, że zawalił się komunizm, w gospodarce panuje chaos, a w polityce zamieszanie. Wszyscy zachłysnęli się nagłą i niespodziewaną wolnością, a wielu rozumiało ją jako wolność do demolki. Przemoc na imprezach muzycznych trwała do połowy dekady.
Później coś się zmieniło. Wielu dokonało epokowego odkrycia, że można się bawić bez lania po pysku, tak jak to się dzieje na Zachodzie, gdzie na koncerty rockowe przychodzą rodziny z dziećmi. Przez kilka ładnych lat udawaliśmy prawdziwych Europejczyków. Mimo że alkohol lał się strumieniami, było milutko i bezpiecznie. Na koncertach panowały miłość, radość i muzyka. Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie dzięki agresywnym kibolom dobra bajka się kończy, a przemoc wraca do nas jak papieros do nałogowca.
Osiedle studenckie w Łodzi przy ulicy Lumumby dawniej nosiło nazwę Związku Walki Młodych, ale nikt oczywiście tej koszmarnej nazwy nie używał. O miasteczku akademickim zawsze mówiło się Lumumbowo, od patrona głównej ulicy osiedla Patrice'a Lumumby, czarnoskórego polityka, który kochał Kongo, Związek Radziecki i komunizm. Dla wielu ta nazwa miała charakter wybitnie komiczny. Lumumbowo to jedno z największych osiedli studenckich w Polsce. To miejsce, do którego mam szczególny sentyment. To tutaj, w akademiku Balbina, powstał mój zespół. W 1985 r. sam organizowałem tu juwenalia. Mieszkałem na tym osiedlu siedem lat i znam je jak własną kieszeń. To tutaj, na korytarzach Balbiny i Pretora, powstawały pomysły na piosenki. Przyjazd Big Cyca po latach na "nasze" osiedle powodował, że wszyscy czuliśmy szczególne emocje. Kto mógłby się spodziewać, że będą one aż tak wielkie?
Juwenalia na Lumumbowie to zawsze była huczna i wesoła impreza. Tak też zapowiadało się tym razem. Tuż przed koncertem wmieszałem się w rozbawiony tłum. Przybijałem piątki i uśmiechałem się do ludzi. Wszędzie panowała sielankowa atmosfera. Big Cyc rozpoczął koncert kilkanaście minut przed północą. Razem z kilkutysięczną widownią bawiliśmy się świetnie na placu wewnątrz osiedla i nie mieliśmy świadomości tego, że tuż obok powoli zaczyna się piekło. Gdy schodziliśmy ze sceny, podano nam informację, że w drugiej części osiedla przy scenie techno trwają burdy kibiców Widzewa. Widzew przegrał mecz, kibole byli wściekli i zaatakowali studentów. Gdy siedzieliśmy w garderobie i rozdawaliśmy autografy, na osiedlu trwały już poważne zamieszki. Nikt z nas nie uwierzył w opowieści o ofiarach śmiertelnych i strzałach z ostrej broni. Dopiero gdy ujrzeliśmy antyterrorystów, doszło do nas, że sprawa jest poważna. Organizatorzy apelowali, aby nie wychodzić z akademika, bo na osiedlu trwa prawdziwa rzeźnia. Po kilku chwilach nerwowego oczekiwania zdecydowaliśmy się wyjechać, klucząc bocznymi alejkami. Po drodze zabraliśmy kilkunastu przerażonych uciekinierów z rejonu walk. Zrealizował się najgorszy z możliwych scenariuszy. Ślamazarna policja strzelająca na oślep z ostrej amunicji, tłum uciekający w popłochu, bezradna ochrona imprezy, zamuleni kibole dyszący nienawiścią i śmiertelne ofiary.
Dwa dni po tych wydarzeniach odbył się protestacyjny marsz milczenia, w którym obok studentów szli także kibole, którzy wywołali całą awanturę. To absurdalne, że pod sztandarami uczelni snuli się napadający na studentów szalikowcy. Nienawiść do policji tworzy, jak widać, egzotyczne sojusze. Jeszcze trochę, a z chuligana, który zginął, zrobią bohatera i wystawią mu pomnik.
Lumumbowo, choć szare i brzydkie, od zawsze było oazą wolności, szlachetnie wyróżniającą się na tle innych osiedli miasta. To było takie wolne, studenckie miasteczko przepełnione duchem zabawy i spontaniczności. Nawet w stanie wojennym panowała tu wolność większa niż gdzie indziej. Tu konspirowały łódzka Pomarańczowa Alternatywa i NZS. Tu powstawały pierwsze undergroundowe graffiti i szablony. W latach 80. ówczesny szef rady mieszkańców osiedla Jerzy Czubak organizował na Lumumbowie słynny niezależny festiwal studencki Łódźstock, który na kilka lat przyćmił nawet Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Darek Leśnikowski sprowadzał teatry awangardowe, a Władysław Pasikowski kręcił sceny z Bogusławem Lindą i Cezarym Pazurą do swego słynnego filmowego debiutu "Kroll". Tu wreszcie w 1988 r. w klubie Balbina odbył się pierwszy koncert Big Cyca. Po ostatnich wydarzeniach osiedle Lumumbowo nikomu w Polsce nie będzie się już wesoło kojarzyć. Zabito nie tylko ludzi. Zginął także dobry, twórczy i radosny duch tego miejsca. To smutne.
Osiedle studenckie w Łodzi przy ulicy Lumumby dawniej nosiło nazwę Związku Walki Młodych, ale nikt oczywiście tej koszmarnej nazwy nie używał. O miasteczku akademickim zawsze mówiło się Lumumbowo, od patrona głównej ulicy osiedla Patrice'a Lumumby, czarnoskórego polityka, który kochał Kongo, Związek Radziecki i komunizm. Dla wielu ta nazwa miała charakter wybitnie komiczny. Lumumbowo to jedno z największych osiedli studenckich w Polsce. To miejsce, do którego mam szczególny sentyment. To tutaj, w akademiku Balbina, powstał mój zespół. W 1985 r. sam organizowałem tu juwenalia. Mieszkałem na tym osiedlu siedem lat i znam je jak własną kieszeń. To tutaj, na korytarzach Balbiny i Pretora, powstawały pomysły na piosenki. Przyjazd Big Cyca po latach na "nasze" osiedle powodował, że wszyscy czuliśmy szczególne emocje. Kto mógłby się spodziewać, że będą one aż tak wielkie?
Juwenalia na Lumumbowie to zawsze była huczna i wesoła impreza. Tak też zapowiadało się tym razem. Tuż przed koncertem wmieszałem się w rozbawiony tłum. Przybijałem piątki i uśmiechałem się do ludzi. Wszędzie panowała sielankowa atmosfera. Big Cyc rozpoczął koncert kilkanaście minut przed północą. Razem z kilkutysięczną widownią bawiliśmy się świetnie na placu wewnątrz osiedla i nie mieliśmy świadomości tego, że tuż obok powoli zaczyna się piekło. Gdy schodziliśmy ze sceny, podano nam informację, że w drugiej części osiedla przy scenie techno trwają burdy kibiców Widzewa. Widzew przegrał mecz, kibole byli wściekli i zaatakowali studentów. Gdy siedzieliśmy w garderobie i rozdawaliśmy autografy, na osiedlu trwały już poważne zamieszki. Nikt z nas nie uwierzył w opowieści o ofiarach śmiertelnych i strzałach z ostrej broni. Dopiero gdy ujrzeliśmy antyterrorystów, doszło do nas, że sprawa jest poważna. Organizatorzy apelowali, aby nie wychodzić z akademika, bo na osiedlu trwa prawdziwa rzeźnia. Po kilku chwilach nerwowego oczekiwania zdecydowaliśmy się wyjechać, klucząc bocznymi alejkami. Po drodze zabraliśmy kilkunastu przerażonych uciekinierów z rejonu walk. Zrealizował się najgorszy z możliwych scenariuszy. Ślamazarna policja strzelająca na oślep z ostrej amunicji, tłum uciekający w popłochu, bezradna ochrona imprezy, zamuleni kibole dyszący nienawiścią i śmiertelne ofiary.
Dwa dni po tych wydarzeniach odbył się protestacyjny marsz milczenia, w którym obok studentów szli także kibole, którzy wywołali całą awanturę. To absurdalne, że pod sztandarami uczelni snuli się napadający na studentów szalikowcy. Nienawiść do policji tworzy, jak widać, egzotyczne sojusze. Jeszcze trochę, a z chuligana, który zginął, zrobią bohatera i wystawią mu pomnik.
Lumumbowo, choć szare i brzydkie, od zawsze było oazą wolności, szlachetnie wyróżniającą się na tle innych osiedli miasta. To było takie wolne, studenckie miasteczko przepełnione duchem zabawy i spontaniczności. Nawet w stanie wojennym panowała tu wolność większa niż gdzie indziej. Tu konspirowały łódzka Pomarańczowa Alternatywa i NZS. Tu powstawały pierwsze undergroundowe graffiti i szablony. W latach 80. ówczesny szef rady mieszkańców osiedla Jerzy Czubak organizował na Lumumbowie słynny niezależny festiwal studencki Łódźstock, który na kilka lat przyćmił nawet Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Darek Leśnikowski sprowadzał teatry awangardowe, a Władysław Pasikowski kręcił sceny z Bogusławem Lindą i Cezarym Pazurą do swego słynnego filmowego debiutu "Kroll". Tu wreszcie w 1988 r. w klubie Balbina odbył się pierwszy koncert Big Cyca. Po ostatnich wydarzeniach osiedle Lumumbowo nikomu w Polsce nie będzie się już wesoło kojarzyć. Zabito nie tylko ludzi. Zginął także dobry, twórczy i radosny duch tego miejsca. To smutne.
Więcej możesz przeczytać w 21/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.