Jazda na czas - Ranking premierów III RP Tylko premierowi Jerzemu Buzkowi udało się przetrwać na stanowisku całą kadencję Sejmu. Najkrócej - 33 dni - rządził Waldemar Pawlak. Czy Marek Belka pobije jego rekord? |
---|
(PR, IGO) |
- Jarmark wiedzy
Transmisja z sali operacyjnej, obserwacje Słońca za pośrednictwem podłączonej do Internetu kamery obserwatorium astronomicznego w Chile, a także uzbrojenie armii rzymskiej oraz stroje Dąbrówki i Ottona III. Co łączy to wszystko? To atrakcje (a raczej część atrakcji) VIII Pikniku Naukowego, który odbędzie się w sobotę 22 maja na Rynku Nowego Miasta i Podzamczu w Warszawie. To największa impreza popularnonaukowa w Europie, na którą zapraszają Polskie Radio Bis, tygodnik "Wprost" oraz ponad sto ośrodków naukowych, znanych klinik i muzeów. Rok temu jarmark wiedzy zgromadził ponad 50 tys. osób. W tym roku przewiduje się, że zwiedzających będzie jeszcze więcej. Chętni będą mogli uczestniczyć w eksperymentach i pokazach, jakie zaprezentują naukowcy z Krakowa, Lublina, Poznania, Warszawy, a także z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Bułgarii. Laureaci konkursu "Wynalazek to nic trudnego" przedstawią pojazd gąsienicowy wjeżdżający po pionowych ścianach, który latem będzie wystawiony w japońskim Instytucie Wynalazczości i Innowacyjności.
(MF) - Koniec miodowego miesiąca
Pół setki znanych polityków (z Andrzejem Lepperem), biznesmenów, ekspertów i dziennikarzy będzie przez dwa dni (20-21 maja br.) w warszawskim hotelu InterContinental spierać się o szanse i zagrożenia związane ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Hasło konferencji zorganizowanej przez wydawany w stolicy miesięcznik "Poland Monthly" brzmi "Straight Talk on Poland in the EU" (Zwyczajna rozmowa o Polsce w Unii Europejskiej). Czego można się spodziewać w najbliższej, już europejskiej przyszłości? - Końca czarnej propagandy i twardej walki o miejsce pod słońcem z nowymi partnerami - mówi Preston Smith, organizator konferencji, redaktor naczelny "Poland Monthly", z pochodzenia Amerykanin z Teksasu.
(JJ) - Matura honoris causa
Jest odzew na ponawiany wielokrotnie apel, aby wysłać naszą klasę polityczną do szkoły. Na razie tylko ze strony dwóch posłanek Samoobrony - Renaty Beger i Danuty Hojarskiej, które postanowiły zdać maturę, mimo że ich elektorat był święcie przekonany, że obie mają doktoraty. Na egzaminie z polskiego panie pisały na temat "Szczęście i nieszczęście wyłącznie jest dziełem człowieka". Póki prace nie zostaną opublikowane i nie wejdą do kanonu lektur obowiązkowych, jesteśmy skazani na domysły. Wiadomo, że dziś szczęściem dla Polski jest przewodniczący Lepper, a nieszczęściem Leszek Balcerowicz. Ale co dalej? Pani Renata uchyliła rąbka tajemnicy, twierdząc, że swój wywód oparła na Prometeuszu i "Chłopach". Prometeusz, jak wiadomo, to tytan z chorą wątrobą, który wykradł elitom ogień i pierwszy zablokował Olimp. Chłopi to ta część rodzaju ludzkiego, od której u drugiej części zapalają się w oczach kurwiki. Obie panie zaklinają się, że na egzaminie niczego nie ściągały, reporterzy jednak nie ustalili, czy wzorem innych maturzystek założyły na tę okazję czerwoną (lub raczej biało-czerwoną) bieliznę lub chociaż czerwone skarpetki.
Marcin Wolski
BOHATER TYGODNIA Jerzy Dziewulski
W ubiegłym tygodniu jako jedyny poseł bronił akcji policji w Łodzi (dwie ofiary) i Poznaniu (jedna osoba zginęła). I znów błyszczał w telewizji. "Jest w stanie skomentować nawet wybuch wulkanu na Krakowskim Przedmieściu" - kpił z niesamowitej chęci Dziewulskiego do występowania w mediach jeden z dziennikarzy. Rzeczywiście, posła SLD wszędzie pełno: jest głównym antyterrorystą kraju, specjalistą od bezpieczeństwa, bandytów, służb specjalnych i rodziny Kwaśniewskich. Czasem jego samochwalstwo jest jednak boleśnie weryfikowane. Tak było, kiedy prokuratura po przesłuchaniu Dziewulskiego oświadczyła, że ten niczego nie wiedział o aferze starachowickiej, choć sam poseł wszystkim rozpowiadał, że zna jej szczegóły.
Specem od bezpieczeństwa Dziewulski został z racji swej profesji - w PRL był milicjantem. Służył w grupie antyterrorystycznej na warszawskim lotnisku i osłaniał grupy ZOMO. Do Sejmu wszedł w 1991 r. z listy Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, skąd trafił do liberałów. Szybko jednak zorientował się, że serce ma po lewej stronie, i od 1993 r. zasiada w parlamencie w ławach SLD.
Głosował przeciw podwyżkom dla policjantów (twierdził, że się pomylił), ale za to systematycznie bronił esbeków, których po 1990 r. nie przyjęto do policji i UOP.
Jego kariery nie złamała w 1995 r. informacja, że cztery lata wcześniej pożyczył od swego przyjaciela Bogusława Bagsika 700 mln (starych) zł. Zdaniem Lecha Wałęsy, poseł SLD dostał te pieniądze, "bo pomógł uciekającemu z Polski Bagsikowi wnosić do samolotu walizki z pieniędzmi". Dziewulski zapewniał, że całą gigantyczną kwotę oddał po kilku miesiącach.
To możliwe, bo 61-letni Jerzy Dziewulski jest niebywale przedsiębiorczym człowiekiem. Tylko w tej kadencji Sejmu wzbogacił się o motor Harley-Davidson i zabytkowego chevroleta. To drugi wypasiony motor posła i drugi zabytkowy chevrolet. Poza tym Dziewulski ma też całkiem nowego chevroleta i motorówkę.
Zaoszczędził (wraz z małżonką) prawie 90 tys. zł. Państwo Dziewulscy mają również dwa domy (jeden wypoczynkowy) warte niecałe 800 tys. zł. Poseł SLD chętnie opowiada o swoich markowych strojach i drogich kosmetykach.
(RMA) - Obligacją w płot
Gdy dwa lata temu Związek Artystów Scen Polskich ulokował ponad 15,5 mln zł w papierach wartościowych wysokiego ryzyka, między innymi Stoczni Szczecińskiej, wybuchł skandal. Stocznia zbankrutowała, a pieniądze przepadły. O ile artyści nie muszą się znać na inwestycjach, powinien mieć o nich pojęcie Maciej Cegłowski, dyrektor przedsiębiorstwa PPW, właściciela 49 proc. udziałów Presspubliki - spółki wydającej dziennik "Rzeczpospolita". Maciej Cegłowski zachował się jednak jak Kazimierz Kaczor i za 2,5 mln zł kupił obligacje Stoczni Szczecin Porta Holding. Gdy stocznia upadła, jej wierzyciele, w tym PPW, zostali na lodzie. - Nie jestem przekonany, czy stracimy na tych obligacjach choćby grosz - twierdzi Maciej Cegłowski. A jednak PPW chce teraz pokryć straty poniesione na inwestycji w obligacje stoczni z dywidendy Presspubliki. Sprzeciwia się temu drugi udziałowiec "Rzeczpospolitej" - norweski koncern Orkla (51 proc. udziałów), który chce przeznaczyć dywidendę na rozwój dziennika. Cegłowski uważa, że informacje o nietrafionej inwestycji w stocznię kolportuje Orkla, która zamierza w ten sposób pokrzyżować plany prywatyzacji PPW poprzez spółkę pracowniczą. Cegłowski chce przez tę spółkę znaleźć dla "Rzeczpospolitej" inwestora reprezentującego rodzimy kapitał. - Taka gazeta powinna chociaż częściowo pozostać w polskich rękach. Warto rozważyć związek z jakąś siecią radiową czy telewizją - mówi szef PPW.
(JJ) - Zombi rocka
W muzycznej branży najlepiej zarabiają weterani. Przekonuje o tym opublikowana przez magazyn "Rolling Stone" lista najbogatszych muzyków roku 2004. Na pierwszym miejscu, z 84 mln USD, znalazła się grupa Rolling Stones. Niewiele mniej, 81,7 mln USD, zainkasował Bruce Springsteen. Brązowy medal zdobył zespół The Eagles. Gaże dinozaurów rocka są olbrzymie - dochodzą do miliona dolarów za koncert. Węsząc złoty interes, na scenę w tym roku wrócili Frankie Goes to Hollywood i Kajagoogoo z fryzjerem Limahlem. Dawne gwiazdy tłumnie nawiedzają także Polskę. Jethro Tull kolejny raz zagra u nas 18 maja, a na 29 czerwca zapowiada się Deep Purple. Reaktywują się też rodzime kapele, jak Kombi czy Papa Dance. Żadna jednak z komicznie odrestaurowanych grup nie przebije zespołu The Doors (of the 21st century), który w Warszawie zagra w lipcu. Zarząd cmentarza Pere Lachaise od dawna planuje przeniesienie grobu Jima Morrisona, który ściąga pielgrzymki pijanych fanów. Dotychczas nie było jednak gdzie przenieść uciążliwej kwatery, może więc chłopaki z The Doors powinni pójść na całość i trumnę Jima wozić po trasie?
(MS) - Nie przy jedzeniu!
Wszystko widzę!" - wykrzyknął nagle japoński premier Junichiro Koizumi do kolegów parlamentarzystów. "Siedzicie, oglądacie sprośne komiksy i wysyłacie e-maile. Macie przestać" - zażądał. Wszystko to działo się podczas uroczystego obiadu z posłami z partii Koizumiego, którzy w parlamencie są dopiero pierwszą kadencję. Wraz z wybuchem premiera zakończyło się ucztowanie - żaden z posłów nie był w stanie nic już przełknąć. Japońscy deputowani ulegają modzie, która ogarnęła cały kraj. Codziennie setki tysięcy Japończyków zamiast gazety kupują erotyczne komiksy manga i bez zażenowania czytają je w autobusie czy metrze. Widać są ciekawsze niż premier.
(GREG) - TRZY SZYBKIE
- Kto się przezywa
Rozmowa z ROMANEM JAGIELIŃSKIM, liderem Partii Ludowo-Demokratycznej
- Fekalia, szambo, ferajna - które z określeń pańskiego klubu podoba się panu najbardziej?
- Ja nikomu nie ubliżam, a takie określenia ubliżają wyborcom, którzy na nas głosowali.
- Ale wtedy jeszcze nie rozbijaliście się po pijanemu i nie ścigała was za afery prokuratura.
- To nie jest rozmowa na poziomie waszego tygodnika. Niech pan tak nie mówi, bo to już historia.
- Nie jest panu przykro, kiedy czyta pan o sobie "lider Szamba"?
- Kto się przezywa, sam się tak nazywa - tak mogę odpowiedzieć.
Rozmawiał Robert Mazurek
- Kto się przezywa
- Szum medialny: gwiazdy obłudy
- Tym razem będzie poważniej. Jak większość Polaków zainteresowałem się okładką "Super Expressu". Waldemar Milewicz - jakby śpiący, ale jednak martwy. Czy byłem zszokowany tym widokiem? Na pewno mniej niż wieścią o tragicznej śmierci dziennikarza.
- Okładka gazety zbulwersowała wielu dziennikarzy tak mocno, że postanowili w jej sprawie zabrać głos. Publiczne "Wiadomości" i "Fakty" TVN z dział dużego kalibru ostrzelały "Super Express" i jego redaktora naczelnego. Ostrzał powtórzyły jeszcze następnego dnia. Dziennikarze TVP napisali nawet specjalny list piętnujący pokazanie zdjęć. "Naszym zdaniem jest to przejaw zwykłego cynizmu, by wykorzystać śmierć kolegi dziennikarza do zdobycia popularności. (...) Jest nam za was wstyd" - napisał autor. Pod listem podpisały się redakcje "Wiadomości", "Panoramy", "Kuriera" TVP 3, "Faktów", "TVN 24", "Informacji" Polsatu i jeszcze kilku ważnych mediów.
- Własny list opublikowały też dziennikarskie gwiazdy i gwiazdeczki od Wojciecha Jagielskiego i Moniki Olejnik po Przemysława Orcholskiego i Mateusza Rudnika. Jest tam między innymi takie oto zdanie: "Uważamy, że wykorzystywanie przez wszelkie media ludzkich tragedii w celach marketingowych, promocyjnych czy politycznych jest obrzydliwe i poniżające, niegodne naszego zawodu".
- Cóż, niedobrze świadczy o naszym zawodzie to, że za moralizowanie biorą się Orcholski i Rudnik, ale jeszcze gorzej, że kwiat i chwast dziennikarstwa polskiego niechcący dał popis gigantycznej obłudy. Bo czymże jest praca reportera wojennego, jak nie zapisem ludzkich cierpień i tragedii? Są one powszechnie wykorzystywane przez media, także w celach marketingowych i promocyjnych. Dlaczego spokojnym zdjęciem Milewicza przejęło się tak wielu, a tryskającymi wszystkimi kolorami krwi i rozlanego mózgu zdjęciami zamordowanego szejka Jassina (w "Fakcie" i "Przekroju"), kaleki na wózku, prawie nikt?
- Dariusz Rosiak tak napisał w "Metrze": "Po raz kolejny okazuje się, że ludzka obłuda nie zna granic, a dziennikarze, którzy lubią poruszać się w stadzie, bywają również mistrzami stadnej hipokryzji". Krytykom bulwarówki warto przypomnieć, że od kilku lat obrazy gwałtu i przemocy w najbardziej zdegenerowanej formie są stałym daniem serwowanym przez polskie media. TVN, która sygnowała list protestacyjny, regularnie pokazuje w "Faktach" zdjęcia trupów, niekiedy ludzkie szczątki. Podobne praktyki stosują Polsat i TVP. Prowadzący zwykle poprzedza pokazanie tego typu zdjęcia zapowiedzią "wyjątkowo drastycznych obrazów", co jest szczytem cynizmu i przypomina interwencyjne filmy o ofiarach pornografii, w których głównym elementem są zdjęcia z planów pornosów". Racja i tyle.
Igor Zalewski
Więcej możesz przeczytać w 21/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.