Rozmowa z prof. Gesine SCHWAN, kandydatką SPD na prezydenta Niemiec, rektorem Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą
Piotr Cywiński: Niemcy nie mogą sobie poradzić z reformą pogrążonej w stagnacji gospodarki, a notowania rządu lecą w dół. Jak chce pani przekonać rodaków, że wyrzeczenia są nieuniknione?
Gesine Schwan: Potrzebujemy odnowy mentalnej. Wysoka stopa życiowa, jaką osiągnęliśmy, nie jest nam dana raz na zawsze. Istnieją co najmniej dwa powody klinczu w niemieckiej polityce. Pierwszy to zbyt słabe przekonanie społeczeństwa, że reformy są konieczne. Drugi to brak świadomości, że sprostanie wyzwaniom międzynarodowej konkurencji w procesie globalizacji nie sprowadza się do relacji kosztów pracy i zabezpieczeń socjalnych. Stale trwa próba sił: pracodawcy postępują tak, jakby chcieli, by związki zawodowe w ogóle nie istniały, a związkowcy robią wrażenie, że nie mają powodów do szukania kompromisu.
- Opowiada się pani za dalszym dofinansowywaniem byłej NRD?
- Zdecydowanie tak. W dyskusji o pieniądzach zapominamy, że podział Niemiec był spadkiem po narodowym socjalizmie, za który Niemcy ze wschodu zapłacili znacznie wyższą cenę niż my na zachodzie. Pomoc nie jest więc aktem wspaniałomyślności, lecz sprawiedliwości. Wsparcie finansowe dla nowych landów może i powinno stymulować rozwój gospodarczy bardziej niż do tej pory.
- Jak naprawić stosunki Polski i Niemiec?
- Myślę, że wielu Niemców nie zdaje sobie sprawy, ile niepokoju wzbudziły i ile szkód wyrządziły działania związane z Centrum przeciw Wypędzeniom i Pruskim Powiernictwem. Jestem za utworzeniem centrum, ale pod warunkiem że będzie to rzeczywiście europejska koncepcja, tworzona przy udziale zainteresowanych krajów, a nie taka, która instrumentalizuje cierpienie Niemców i stawia je w centralnym punkcie, bez rozrachunku z historią. Inną kwestią są różnice, jakie uwidoczniły się między politykami polskimi i niemieckimi, na przykład w sprawie interwencji zbrojnej w Iraku czy konstytucji Unii Europejskiej. Jak wykazały ostatnie lata, rezygnacja ze współpracy międzynarodowej nie jest dobrym rozwiązaniem. Polityka Niemiec zmierza do tego, by Europejczycy byli niezależnymi graczami na scenie światowej, co nie jest bynajmniej równoznaczne z konfrontacją z USA. To powinny być pryncypia niemieckiej polityki w Europie i europejskiej na świecie. A wracając do konstytucji - w dziejach wspólnoty wielokrotnie dochodziło do rozbieżności poglądów i zawsze jej członkowie potrafili znaleźć konsensus. Jestem przekonana, że tak samo będzie tym razem.
Gesine Schwan: Potrzebujemy odnowy mentalnej. Wysoka stopa życiowa, jaką osiągnęliśmy, nie jest nam dana raz na zawsze. Istnieją co najmniej dwa powody klinczu w niemieckiej polityce. Pierwszy to zbyt słabe przekonanie społeczeństwa, że reformy są konieczne. Drugi to brak świadomości, że sprostanie wyzwaniom międzynarodowej konkurencji w procesie globalizacji nie sprowadza się do relacji kosztów pracy i zabezpieczeń socjalnych. Stale trwa próba sił: pracodawcy postępują tak, jakby chcieli, by związki zawodowe w ogóle nie istniały, a związkowcy robią wrażenie, że nie mają powodów do szukania kompromisu.
- Opowiada się pani za dalszym dofinansowywaniem byłej NRD?
- Zdecydowanie tak. W dyskusji o pieniądzach zapominamy, że podział Niemiec był spadkiem po narodowym socjalizmie, za który Niemcy ze wschodu zapłacili znacznie wyższą cenę niż my na zachodzie. Pomoc nie jest więc aktem wspaniałomyślności, lecz sprawiedliwości. Wsparcie finansowe dla nowych landów może i powinno stymulować rozwój gospodarczy bardziej niż do tej pory.
- Jak naprawić stosunki Polski i Niemiec?
- Myślę, że wielu Niemców nie zdaje sobie sprawy, ile niepokoju wzbudziły i ile szkód wyrządziły działania związane z Centrum przeciw Wypędzeniom i Pruskim Powiernictwem. Jestem za utworzeniem centrum, ale pod warunkiem że będzie to rzeczywiście europejska koncepcja, tworzona przy udziale zainteresowanych krajów, a nie taka, która instrumentalizuje cierpienie Niemców i stawia je w centralnym punkcie, bez rozrachunku z historią. Inną kwestią są różnice, jakie uwidoczniły się między politykami polskimi i niemieckimi, na przykład w sprawie interwencji zbrojnej w Iraku czy konstytucji Unii Europejskiej. Jak wykazały ostatnie lata, rezygnacja ze współpracy międzynarodowej nie jest dobrym rozwiązaniem. Polityka Niemiec zmierza do tego, by Europejczycy byli niezależnymi graczami na scenie światowej, co nie jest bynajmniej równoznaczne z konfrontacją z USA. To powinny być pryncypia niemieckiej polityki w Europie i europejskiej na świecie. A wracając do konstytucji - w dziejach wspólnoty wielokrotnie dochodziło do rozbieżności poglądów i zawsze jej członkowie potrafili znaleźć konsensus. Jestem przekonana, że tak samo będzie tym razem.
Prezydent "wypędzonych"? |
---|
Zaledwie co drugi mieszkaniec Niemiec zna dwójkę pretendentów do objęcia prezydentury w tym kraju. Niemcy nie przywiązują wielkiej wagi do tego, kto jest ich prezydentem, gdyż polityk piastujący to stanowisko pełni funkcje czysto reprezentacyjne, a o jego wpływie na scenę polityczną decyduje głównie siła osobowości. Tym razem może być inaczej. Niemal w ostatniej chwili przed wyborami doszło do zdarzeń, które mogą mieć poważne konsekwencje zarówno dla Niemców, jak i ich sąsiadów. Faworytem w wyborach jest Horst Köhler, kandydat CDU-CSU oraz liberalnej FDP, który w Zgromadzeniu Narodowym (wybierającym prezydenta) może liczyć - według przedwyborczych szacunków - na 40 głosów więcej niż Gesine Schwan, przedstawicielka socjaldemokratów i Zielonych. Köhler poparł inicjatywę Eriki Steinbach, przewodniczącej Związku Wypędzonych, aby utworzyć w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom, a pikanterii tej niespodziewanej deklaracji dodaje to, że Köhler urodził się w tzw. Sonderlaboratorium der SS w Skierbieszowie, przemianowanym potem na Heidenstein, skąd esesmani wysiedlili 27 listopada 1942 r. wszystkich polskich mieszkańców do obozów pracy. Rodzice Köhlera przyjechali tam z Besarabii, z terenu dzisiejszej Mołdawii. Kandydatka lewicy Gesine Schwan też urodziła się podczas wojny, ale w Berlinie, a jej rodzice ukrywali w domu żydowską dziewczynkę. Wybór prezydenta będzie więc sprawdzianem nie tylko tego, czy unici i liberałowie stanowią siłę zdolną do objęcia rządowego steru za dwa lata, lecz także tego, czy nastąpi "steinbachizacja" niemieckiej polityki. (PC) |
Więcej możesz przeczytać w 21/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.