Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej gwarantuje swobodę urzędnikom Mosze, bohater starego dowcipu o Żydzie, rabinie i kozie, miał pewnie taki sam powód do radości jak nasi przedsiębiorcy, gdy Sejm uchwalił ostatnio ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Mosze skarżył się rabinowi na warunki panujące w domu: żona, dzieci, synowe, wnuki, wszyscy krzyczą, ciasnota. Nie do wytrzymania. Rabe mu poradził: "Mosze, ty kup sobie kozę". Mosze, bardzo zdziwiony, posłusznie kupił kozę. Po kilku dniach przyszedł do rabina na skargę: "Rabe, cóżeś mi doradził!!! Żona, dzieci, synowe, wnuki, wszyscy krzyczą, koza beczy. Jeszcze większy hałas i ciasnota". Na to rabin: "Mosze, ty teraz sprzedaj kozę". Mosze posłusznie sprzedał kozę, po kilku dniach wrócił do rabina i powiedział: "Dzięki ci, Rabe. Jaki mam teraz spokój".
Od Wilczka do Orwella
Ustawa o działalności gos-podarczej, zwana ustawą Wilczka, uchwalo-na jeszcze za komuny w grudniu 1988 r., stwierdzała, że "podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach". Później było już tylko gorzej: kolejne regulacje, ograniczenia, koncesje, zezwolenia w myśl typowej raczej dla komunizmu, a nie budowanego rzekomo kapitalizmu, zasady postępowania z prywaciarzami: trzeba ich tolerować, ale należy trzymać krótko. W porównaniu z obowiązującymi w ostatnich latach regulacjami prawnymi można odnieść wrażenie, że uchwalona właśnie ustawa o swobodzie gospodarczej jest niesłychanie liberalna. Ale w ten sposób pozbyliśmy się tylko kozy. Co więcej, zapaszek po niej pozostał.
Ustawa Wilczka zawierała 54 artykuły. Niedawno uchwalona ustawa ma ich dwa razy więcej i trzy razy większą objętość. Zgodnie z jej postanowieniami, "działalnością gospodarczą jest zarobkowa działalność wytwórcza, budowlana, handlowa, usługowa oraz poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobywanie kopalin ze złóż, a także działalność zawodowa wykonywana w sposób zorganizowany i ciągły". Od razu rodzi się pytanie: czy na przykład świadczenie doradztwa prawnego przez absolwentów prawa nie będących adwokatami, możliwe na podstawie ustawy Wilczka, a następnie zabronione, będzie znowu możliwe na podstawie nowej ustawy, o co walczą tysiące absolwentów prawa nie dopuszczonych do adwokatury? Czy może się okaże, że nie są to ani usługi, ani działalność zawodowa i nie mieści się to w nowych przepisach prawa?
Zdumiewająca jest iście orwellowska wiara ustawodawcy w cudowną moc sprawczą słowa. W ustawie stwierdzono, że "organ administracji publicznej nie może uzależnić swojej decyzji w sprawie podjęcia, wykonywania lub zakończenia działalności gospodarczej przez zainteresowaną osobę od spełnienia przez nią dodatkowych warunków, w szczególności przedłożenia dokumentów lub ujawnienia danych nie przewidzianych przepisami prawa". A gdyby nie wprowadzono takiego zapisu, to czy organ mógłby podejmować działania nie przewidziane przepisami prawa? Teoretycznie by nie mógł. W państwie prawa to obywatel może wszystko, co nie jest zakazane, a organ państwa może tylko to, co jest mu wyraźnie dozwolone. Zasada ta dotychczas nie przeszkadzała jednak organom państwa postępować całkiem inaczej. Czy nowy zapis zmieni to przyzwyczajenie? Śmiem wątpić, zwłaszcza że nie przewidziano żadnych sankcji za jego naruszenie. Z lepszym skutkiem można było napisać, że nie można żądać łapówek od przedsiębiorców. Domaganie się łapówki - w odróżnieniu od domagania się "dokumentu nie przewidzianego przepisami prawa" - jest przynajmniej karane.
Organy przedsiębiorczości
W ustawie stwierdzono, że "wykonując swoje zadania, organy administracji publicznej działają z poszanowaniem uzasadnionych interesów przedsiębiorcy". Prowadzone obecnie kontrole odbywają się przecież na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego. A tam taki przepis już obowiązuje. I co z tego? Ano nic. Jeśli go przeniesiemy do nowej ustawy, to czy z tego powodu będzie lepiej? Zgodnie z przepisami ustawy "organy administracji publicznej wspierają rozwój przedsiębiorczości". Po co komu taki przepis? Przecież i bez niego samorządowcy ze Starachowic wspierali rozwój przedsiębiorczości, aż furczało. Niech organy przestaną wspierać przedsiębiorczość, a tylko jej nie przeszkadzają.
Istny majstersztyk to przepis, zgodnie z którym "przedsiębiorca może złożyć do właściwego organu wniosek o pisemną informację o zakresie stosowania prawa podatkowego w jego indywidualnej sprawie i nie może być obciążony sankcjami finansowymi lub karami w zakresie, w jakim zastosował się do uzyskanej informacji". Novum w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów jest to, że przedsiębiorca nie może być obciążony sankcjami finansowymi lub karami za zastosowanie się do takiej interpretacji. Szkopuł w tym, że zasady udzielania informacji regulują odrębne ustawy, na przykład ordynacja podatkowa. Każdy, kto powołując się na nią, próbował się czegoś dowiedzieć od urzędu skarbowego, wie, że to niemożliwe. Odpowiedzi są pokrętne i niejasne. A jeśli są jasne, to zawsze wynika z nich jedno - płacić.
Ustawa przewiduje, że organy administracji publicznej są zobowiązane do załatwiania spraw przedsiębiorców w najkrótszym możliwym terminie. To także jest powtórzenie kodeksu postępowania administracyjnego, ale o wiele mniej precyzyjne. W kodeksie jest bowiem określony termin, w którym organ administracji ma załatwić sprawę. To miesiąc. Oczywiście można go przedłużyć, ale trzeba wydać w tej sprawie postanowienie. W ustawie o swobodzie gospodarczej nie wskazano konkretnego terminu. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że termin "najkrótszy możliwy" szybko okaże się dłuższym niż miesięczny. W prawie cywilnym używane jest pojęcie "niezwłocznie". Doktryna i orzecznictwo wyinterpretowały, że niezwłocznie to znaczy "bez zbędnej zwłoki". Ciekawe, jak będzie wyglądała interpretacja terminu "najkrótszy możliwy"?
Zgodnie z pobożnym życzeniem prawodawcy wyrażonym w formie konkretnego zapisu normatywnego, "wykonując swe zadania, organy administracji publicznej mają współdziałać z organizacjami pracodawców i pracowników, a także z innymi organizacjami przedsiębiorców i samorządem zawodowym". Czysta sofistyka. Nie wiadomo, na czym ma polegać to współdziałanie i co się stanie, jeśli organy nie będą współdziałać. Kiedyś sformułowanie "w porozumieniu" ze związkami zawodowymi Mieczysław Rakowski zinterpretował jako "po poinformowaniu".
Między Warszawą a Suwałkami
Największą euforię przedsiębiorców wzbudziło ograniczenie zakresu kontroli. Kontrola przedsiębiorcy odbywa się na zasadach określonych w ustawie. Euforia jednak minęła zaraz po bardziej wnikliwym wgłębieniu się w ustawę. Stwierdza ona bowiem, że w zakresie w niej nie uregulowanym stosuje się przepisy ustaw szczególnych, a zakres przedmiotowy kontroli działalności przedsiębiorcy oraz organy upoważnione do jej przeprowadzenia też określają odrębne ustawy. Te ustawy szczególne mogą przewidzieć już bardzo dużo, nie tylko zresztą w zakresie kontroli. Rejestracja przedsiębiorcy ma się odbywać "w jednym okienku". Równocześnie parlament pracuje jednak nad taką zmianą prawa, która sprawi, że przedsiębiorca chcący założyć sobie konto pocztowe w jakimś portalu będzie musiał pognać z dowodem osobistym do jego administratora, na przykład z Suwałk do Warszawy.
Koncesja dla mafii
Żeby nie tylko obśmiewać i krytykować, należy także dostrzec pozytywy. Ustawodawca poświęcił wiele uwagi koncesjom w obszarze strategicznych interesów państwa. Może to i słusznie, nie zaszkodzi jednak przypomnieć, że firmy tzw. mafii paliwowej miały przecież koncesje. Przyznanie koncesji ani nie gwarantuje uczciwości, ani nie zabezpiecza interesów skarbu państwa. Koncesje nie tylko nie zapobieg-ły przestępczemu procederowi, ale jeszcze go potęgowały - przestępcy mieli mniejszą konkurencję, bo ich działalność była koncesjonowana. Trzeba jednak pochwalić, że koncesji jest naprawdę niewiele. Co więcej, jeżeli liczba przedsiębiorców spełniających warunki przyznania koncesji i dających gwarancje prawidłowego wykonywania działalności nią objętej będzie większa niż liczba koncesji przewidzianych do udzielenia, organ koncesyjny będzie ogłaszał przetarg. O jego wyniku zdecyduje wysokość zaoferowanej kwoty. Właśnie tak być powinno. Problem polega jednak na tym, że warunki udzielania koncesji mogą być takie, że w przetargu pieniężnym będą brali udział już tylko krewni i znajomi królika. "Królik" doskonale wie, jak to zrobić. Lata doświadczeń z ustawą o zamówieniach publicznych uczyniły z niego mistrza.
Ustawa o działalności gos-podarczej, zwana ustawą Wilczka, uchwalo-na jeszcze za komuny w grudniu 1988 r., stwierdzała, że "podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach". Później było już tylko gorzej: kolejne regulacje, ograniczenia, koncesje, zezwolenia w myśl typowej raczej dla komunizmu, a nie budowanego rzekomo kapitalizmu, zasady postępowania z prywaciarzami: trzeba ich tolerować, ale należy trzymać krótko. W porównaniu z obowiązującymi w ostatnich latach regulacjami prawnymi można odnieść wrażenie, że uchwalona właśnie ustawa o swobodzie gospodarczej jest niesłychanie liberalna. Ale w ten sposób pozbyliśmy się tylko kozy. Co więcej, zapaszek po niej pozostał.
Ustawa Wilczka zawierała 54 artykuły. Niedawno uchwalona ustawa ma ich dwa razy więcej i trzy razy większą objętość. Zgodnie z jej postanowieniami, "działalnością gospodarczą jest zarobkowa działalność wytwórcza, budowlana, handlowa, usługowa oraz poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobywanie kopalin ze złóż, a także działalność zawodowa wykonywana w sposób zorganizowany i ciągły". Od razu rodzi się pytanie: czy na przykład świadczenie doradztwa prawnego przez absolwentów prawa nie będących adwokatami, możliwe na podstawie ustawy Wilczka, a następnie zabronione, będzie znowu możliwe na podstawie nowej ustawy, o co walczą tysiące absolwentów prawa nie dopuszczonych do adwokatury? Czy może się okaże, że nie są to ani usługi, ani działalność zawodowa i nie mieści się to w nowych przepisach prawa?
Zdumiewająca jest iście orwellowska wiara ustawodawcy w cudowną moc sprawczą słowa. W ustawie stwierdzono, że "organ administracji publicznej nie może uzależnić swojej decyzji w sprawie podjęcia, wykonywania lub zakończenia działalności gospodarczej przez zainteresowaną osobę od spełnienia przez nią dodatkowych warunków, w szczególności przedłożenia dokumentów lub ujawnienia danych nie przewidzianych przepisami prawa". A gdyby nie wprowadzono takiego zapisu, to czy organ mógłby podejmować działania nie przewidziane przepisami prawa? Teoretycznie by nie mógł. W państwie prawa to obywatel może wszystko, co nie jest zakazane, a organ państwa może tylko to, co jest mu wyraźnie dozwolone. Zasada ta dotychczas nie przeszkadzała jednak organom państwa postępować całkiem inaczej. Czy nowy zapis zmieni to przyzwyczajenie? Śmiem wątpić, zwłaszcza że nie przewidziano żadnych sankcji za jego naruszenie. Z lepszym skutkiem można było napisać, że nie można żądać łapówek od przedsiębiorców. Domaganie się łapówki - w odróżnieniu od domagania się "dokumentu nie przewidzianego przepisami prawa" - jest przynajmniej karane.
Organy przedsiębiorczości
W ustawie stwierdzono, że "wykonując swoje zadania, organy administracji publicznej działają z poszanowaniem uzasadnionych interesów przedsiębiorcy". Prowadzone obecnie kontrole odbywają się przecież na podstawie kodeksu postępowania administracyjnego. A tam taki przepis już obowiązuje. I co z tego? Ano nic. Jeśli go przeniesiemy do nowej ustawy, to czy z tego powodu będzie lepiej? Zgodnie z przepisami ustawy "organy administracji publicznej wspierają rozwój przedsiębiorczości". Po co komu taki przepis? Przecież i bez niego samorządowcy ze Starachowic wspierali rozwój przedsiębiorczości, aż furczało. Niech organy przestaną wspierać przedsiębiorczość, a tylko jej nie przeszkadzają.
Istny majstersztyk to przepis, zgodnie z którym "przedsiębiorca może złożyć do właściwego organu wniosek o pisemną informację o zakresie stosowania prawa podatkowego w jego indywidualnej sprawie i nie może być obciążony sankcjami finansowymi lub karami w zakresie, w jakim zastosował się do uzyskanej informacji". Novum w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów jest to, że przedsiębiorca nie może być obciążony sankcjami finansowymi lub karami za zastosowanie się do takiej interpretacji. Szkopuł w tym, że zasady udzielania informacji regulują odrębne ustawy, na przykład ordynacja podatkowa. Każdy, kto powołując się na nią, próbował się czegoś dowiedzieć od urzędu skarbowego, wie, że to niemożliwe. Odpowiedzi są pokrętne i niejasne. A jeśli są jasne, to zawsze wynika z nich jedno - płacić.
Ustawa przewiduje, że organy administracji publicznej są zobowiązane do załatwiania spraw przedsiębiorców w najkrótszym możliwym terminie. To także jest powtórzenie kodeksu postępowania administracyjnego, ale o wiele mniej precyzyjne. W kodeksie jest bowiem określony termin, w którym organ administracji ma załatwić sprawę. To miesiąc. Oczywiście można go przedłużyć, ale trzeba wydać w tej sprawie postanowienie. W ustawie o swobodzie gospodarczej nie wskazano konkretnego terminu. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że termin "najkrótszy możliwy" szybko okaże się dłuższym niż miesięczny. W prawie cywilnym używane jest pojęcie "niezwłocznie". Doktryna i orzecznictwo wyinterpretowały, że niezwłocznie to znaczy "bez zbędnej zwłoki". Ciekawe, jak będzie wyglądała interpretacja terminu "najkrótszy możliwy"?
Zgodnie z pobożnym życzeniem prawodawcy wyrażonym w formie konkretnego zapisu normatywnego, "wykonując swe zadania, organy administracji publicznej mają współdziałać z organizacjami pracodawców i pracowników, a także z innymi organizacjami przedsiębiorców i samorządem zawodowym". Czysta sofistyka. Nie wiadomo, na czym ma polegać to współdziałanie i co się stanie, jeśli organy nie będą współdziałać. Kiedyś sformułowanie "w porozumieniu" ze związkami zawodowymi Mieczysław Rakowski zinterpretował jako "po poinformowaniu".
Między Warszawą a Suwałkami
Największą euforię przedsiębiorców wzbudziło ograniczenie zakresu kontroli. Kontrola przedsiębiorcy odbywa się na zasadach określonych w ustawie. Euforia jednak minęła zaraz po bardziej wnikliwym wgłębieniu się w ustawę. Stwierdza ona bowiem, że w zakresie w niej nie uregulowanym stosuje się przepisy ustaw szczególnych, a zakres przedmiotowy kontroli działalności przedsiębiorcy oraz organy upoważnione do jej przeprowadzenia też określają odrębne ustawy. Te ustawy szczególne mogą przewidzieć już bardzo dużo, nie tylko zresztą w zakresie kontroli. Rejestracja przedsiębiorcy ma się odbywać "w jednym okienku". Równocześnie parlament pracuje jednak nad taką zmianą prawa, która sprawi, że przedsiębiorca chcący założyć sobie konto pocztowe w jakimś portalu będzie musiał pognać z dowodem osobistym do jego administratora, na przykład z Suwałk do Warszawy.
Koncesja dla mafii
Żeby nie tylko obśmiewać i krytykować, należy także dostrzec pozytywy. Ustawodawca poświęcił wiele uwagi koncesjom w obszarze strategicznych interesów państwa. Może to i słusznie, nie zaszkodzi jednak przypomnieć, że firmy tzw. mafii paliwowej miały przecież koncesje. Przyznanie koncesji ani nie gwarantuje uczciwości, ani nie zabezpiecza interesów skarbu państwa. Koncesje nie tylko nie zapobieg-ły przestępczemu procederowi, ale jeszcze go potęgowały - przestępcy mieli mniejszą konkurencję, bo ich działalność była koncesjonowana. Trzeba jednak pochwalić, że koncesji jest naprawdę niewiele. Co więcej, jeżeli liczba przedsiębiorców spełniających warunki przyznania koncesji i dających gwarancje prawidłowego wykonywania działalności nią objętej będzie większa niż liczba koncesji przewidzianych do udzielenia, organ koncesyjny będzie ogłaszał przetarg. O jego wyniku zdecyduje wysokość zaoferowanej kwoty. Właśnie tak być powinno. Problem polega jednak na tym, że warunki udzielania koncesji mogą być takie, że w przetargu pieniężnym będą brali udział już tylko krewni i znajomi królika. "Królik" doskonale wie, jak to zrobić. Lata doświadczeń z ustawą o zamówieniach publicznych uczyniły z niego mistrza.
ZYTA GILOWSKA posłanka PO Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej jest pożyteczna, ale niewystarczająca. Tym bardziej że nie wiadomo, jaki przybierze ostatecznie kształt. W przyjętym przez Sejm dokumencie ograniczono liczbę i czas trwania różnych kontroli w firmach, ale już pojawiły się pomysły nowelizacji niektórych przepisów, by te ograniczenia nie obejmowały na przykład Państwowej Inspekcji Pracy. Podobnie jest z kwestią wiążącego charakteru interpretacji przepisów podatkowych, wydawanych przez organy skarbowe, o co długo walczyli przedsiębiorcy. Ministerstwo Finansów zwróciło się do marszałka Senatu, by w toku prac nad ustawą w izbie wyższej ten przepis z niej usunięto. | HENRYKA BOCHNIARZ prezes Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Utrwalenie wzrostu gospodarczego wymaga stworzenia stabilnych warunków prowadzenia biznesu, dlatego tak ważna dla przedsiębiorców jest ustawa o swobodzie działalności gospodarczej. Jednym z największych jej sukcesów jest wprowadzenie instytucji wiążącej interpretacji prawa. To prawdziwa rewolucja, zwłaszcza w relacjach przedsiębiory z fiskusem. Wielokrotnie przedsiębiorcy słono płacili za zmiany interpretacji poszczególnych przepisów przez administrację skarbową. Czas skończyć z samowolą urzędników. Na podobne regulacje czekaliśmy od lat i mam nadzieję, że ustawa zacznie jak najszybciej obowiązywać. |
Więcej możesz przeczytać w 26/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.