Jeśli politycy zapragną porachować sobie kości w środku wakacji, zrobią to przy niewielkim udziale wyborców Większość komentatorów zgadza się, że wybory 8 sierpnia zaciążyłyby fatalnie na kilku ważnych sprawach; w pierwszej kolejności na losach ustawy zdrowotnej. Musi być ona uchwalona najpóźniej we wrześniu, bo w przeciwnym razie przed końcem 2004 r. nie zostaną zakontraktowane usługi medyczne. A jeśli to nie nastąpi, od 1 stycznia 2005 r. - zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego - zabraknie jakichkolwiek zasad udzielania pomocy lekarskiej. Dla milionów Polaków zacznie się horror. Skutki trudno sobie wyobrazić. Na pewno nie da się tego uniknąć, jeśli wybory odbędą się 8 sierpnia, bo stary parlament nie zdąży już uchwalić ustawy, a nowi posłowie zrobią to ze znacznym opóźnieniem.
Wiadomo również, że sierpniowe wybory odbędą się przy wyjątkowo niskiej frekwencji, być może jeszcze niższej niż ta dwudziestoprocentowa w wyborach europejskich. Kilka milionów obywateli będzie przecież przebywać poza domem i na pewno nie przerwie wypoczynku, by uczynić zadość kaprysowi polityków, którzy akurat w środku wakacji postanowili porachować sobie kości. Żenująco niska frekwencja napiętnuje nowo wybranych posłów swoistym grzechem pierworodnym. Przez całą kadencję będzie się im wypominać, że reprezentują znikomą część społeczeństwa. Zabraknie im legitymizacji, która jest potrzebna zwłaszcza przy rozwiązywaniu spraw niepopularnych.
Wydawałoby się, że w tej sytuacji wszyscy, poza awanturnikami, dołożą starań, by zablokować sierpniowy termin i przeprowadzić wybory jesienią. Tak się jednak nie dzieje. Naszą sceną polityczną rządzi jakaś fatalna siła, która sprawia, że niewielu polityków krytykujących sierpniowy termin podejmuje działania zmierzające do jego zablokowania.
Najpoważniejszą szansą na uniknięcie takiego scenariusza jest propozycja premiera Marka Belki: jeśli rząd otrzyma wotum zaufania w czerwcu, to premier zobowiązuje się do końca września przedstawić projekt budżetu i ponownie wystąpić do parlamentu o wotum zaufania. Ta oferta ma również tę zaletę, że likwiduje element szantażu, obecny we wcześniejszej argumentacji. Tylko tak przecież można nazwać presję wywieraną na posłów, którym dawało się do wyboru albo bezwarunkowe poparcie rządu, albo poddanie się weryfikacji w terminie najgorszym z możliwych. Dobrze, że zrezygnowano z tej broni, bo nikt nie lubi rozmawiać z pistoletem przystawionym do skroni.
Nie ma pewności, czy propozycja prof. Belki oddali fatum ciążące nad naszą sceną polityczną. Być może zwyciężą jastrzębie z politycznego zaplecza rządu, którzy wykalkulowali sobie, nie bez pewnej racji, że dla nich najlepszym wyjściem są wybory sierpniowe. Ale i obnażenie owej gry będzie liczącą się wartością w naszym życiu publicznym.
Wydawałoby się, że w tej sytuacji wszyscy, poza awanturnikami, dołożą starań, by zablokować sierpniowy termin i przeprowadzić wybory jesienią. Tak się jednak nie dzieje. Naszą sceną polityczną rządzi jakaś fatalna siła, która sprawia, że niewielu polityków krytykujących sierpniowy termin podejmuje działania zmierzające do jego zablokowania.
Najpoważniejszą szansą na uniknięcie takiego scenariusza jest propozycja premiera Marka Belki: jeśli rząd otrzyma wotum zaufania w czerwcu, to premier zobowiązuje się do końca września przedstawić projekt budżetu i ponownie wystąpić do parlamentu o wotum zaufania. Ta oferta ma również tę zaletę, że likwiduje element szantażu, obecny we wcześniejszej argumentacji. Tylko tak przecież można nazwać presję wywieraną na posłów, którym dawało się do wyboru albo bezwarunkowe poparcie rządu, albo poddanie się weryfikacji w terminie najgorszym z możliwych. Dobrze, że zrezygnowano z tej broni, bo nikt nie lubi rozmawiać z pistoletem przystawionym do skroni.
Nie ma pewności, czy propozycja prof. Belki oddali fatum ciążące nad naszą sceną polityczną. Być może zwyciężą jastrzębie z politycznego zaplecza rządu, którzy wykalkulowali sobie, nie bez pewnej racji, że dla nich najlepszym wyjściem są wybory sierpniowe. Ale i obnażenie owej gry będzie liczącą się wartością w naszym życiu publicznym.
Więcej możesz przeczytać w 26/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.