Bardziej opłaca się być kopią idola niż oryginałem samego siebie Charlie Chaplin wziął kiedyś udział w konkursie na włas-nego sobowtóra. I zajął dopiero trzecie miejsce. "Nie warto być sobą!" - skomentował decyzję jury. Słowa Chaplina można odwrócić: warto być kimś innym, byle sławnym. Przekonują o tym uczestnicy programu "I Want a Famous Face" ("Chcę mieć znaną twarz"). W show nadawanym przez MTV uczestnicy przy pomocy chirurgów plastycznych upodabniają się do znanych osób. Zapis programu nadawanego w USA i Wielkiej Brytanii można już oglądać w Polsce. MTV przymierza się do realizacji naszej edycji. Zgłosiło się już 90 kandydatów na sobowtórów idoli. Mieszkają w małych i średnich miejscowościach, mają 16-22 lata. W USA zgłaszały się też głównie takie osoby.
Polscy kandydaci do programu "Chcę mieć znaną twarz" traktują to jako okazję do wyrwania się z anonimowości. Zachęcili ich do tego uczestnicy takich reality show, jak "Big Brother", "Bar" czy "Idol". Kilkunastu z nich chciało startować w tamtych programach, lecz nie wierzyło w swoją szansę. Upodobnienie się do znanej osoby nie wymaga żadnych umiejętności, wystarczy odwaga i chęć publicznego zaistnienia - choćby na chwilę. Chcą być wyjątkowi przez to, że będą kopią kogoś znanego. Uważają, że bycie sobą takich szans im nie daje. Jak mówi socjolog Jean Baudrillard, "największym grzechem współczesnej cywilizacji stało się bycie anonimowym, czyli w ogóle nie znanym". Młodzi Polacy, podobnie jak ich Amerykanie, wybierają twarze gwiazd globalnej popkultury: Jennifer Lopez, Britney Spears, Shakiry, Angeliny Jolie, Beyonce czy Justina Timberlake'a. Daleko za nimi uplasował się rodzimy aktor - Bogusław Linda.
Sławni i atrakcyjni
Na początku XX wieku aż 74 proc. bohaterów masowej wyobraźni Amerykanów było politykami i biznesmenami. Pod koniec lat 20., wraz z ekspansją gwiazdorskiego systemu Hollywood, umysłami Amerykanów zawładnęli ludzie show-biznesu. Tak jest do dziś. Uczestnicy programu "I Want a Famous Face" chcą się upodobnić głównie do globalnych celebrities. Osoby pokroju Jennifer Lopez są bohaterami wyobraźni zarówno mieszkańców bogatych kra-jów europejskich, jak i biednej Afryki. Globalne media zajmują się każdym detalem ich życia. Jeśli ludzie, którzy zgłaszają się do programu "Chcę mieć znaną twarz", wybierają Davida Beckhama, to dlatego, że jest on w dwójnasób celebrity - jako znany piłkarz, a właściwie showman, oraz jako mąż Victorii Adams ze Spice Girls.
Ideał urody, jaki wybierają uczestnicy show MTV, jest niemal identyczny w każdym miejscu globalnej wioski. Odmienne są jedynie motywacje. Polscy kandydaci przede wszystkim marzą o upodobnieniu się do doskonałego wzorca urody, bo to zwiększy ich atrakcyjność. Sława jest wymieniana na trzecim albo czwartym miejscu. Z kolei Amerykanie chcą być sławni dzięki znanej twarzy. "Żeby wydobyć się z anonimowości, ludzie są gotowi anihilować siebie i powołać do życia nowy byt, bo zmiany w ich wyglądzie idą niesłychanie daleko. W świecie globalnych mediów bycie anonimowym to coś w rodzaju obelgi" - komentował amerykańską wersję "I Want a Famous Face" Matthew Gilbert, znany publicysta.
Angelina Jolie z Gdyni
20-letni Tomasz Pałucki, student matematyki z Włocławka, chciałby się upodobnić do aktora Colina Farrella. Operacja plastyczna przed kamerami ma mu zastąpić promocję, gdy już będzie nosił twarz swojego idola. 16-letnia Beata Kałużny, gimnazjalistka z Zabrza, która marzy o ustach wokalistki Sugarbabes, chciałaby dzięki operacji być najpierw zauważona przez znajomych, a potem doceniona. 18-letnia licealistka z Gdyni, pragnie mieć tak zniewalający seksapil jak Angelina Jolie, znana z filmu "Tomb Rider".
Mike i Matt, dwudziestoletni bliźniacy z Teksasu, bohaterowie pierwszego odcinka amerykańskiego "I Want a Famous Face", na operacje plastyczne wydali po 20 tys. USD. MTV USA nie pokrywa bowiem kosztów zabiegów chirurgicznych, lecz jedynie je pokazuje. Jednak opłaciło się. Para przeciętnych młodych Amerykanów stała się znana w całych Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu producent środka przeciw trądzikowi zaproponował im kontrakt reklamowy. W dodatku Mike i Matt, którzy upodobnili się do Brada Pitta (uznanego przez magazyn "People" za "najseksowniejszego mężczyznę na ziemi"), mają teraz ogromne powodzenie u dziewczyn. "Dzięki chirurgii plastycznej nasze życie nabrało smaku, jakbyśmy zażyli jakiś eliksir. I nieważne, że uważa się nas za kalki Pitta. Bo lepiej być sławną kopią niż niesławnym nikim" - oświadczyli bracia.
W kolejnych odcinkach programu bohaterowie upodabniali się do Kate Winslet, Pameli Anderson, Britney Spears i Elvisa Presleya. Największą sławę zdobył transwestyta, który otrzymał twarz i ciało aktorki i piosenkarki Jennifer Lopez.
Myśleć jak Wałęsa
Osoby zmieniające twarz są niczym kopie znanych obrazów - mają część wartości oryginału. Oryginałom za udział w reklamach płaci się miliony dolarów, kopiom - kilkaset dolarów. Ale to im wystarcza. Dwie osoby spośród dziewięciorga uczestników "I Want a Famous Face" pracują jako sobowtóry gwiazd, m.in. Jessie "Elvis" Garon z Las Vegas. Zdaniem Leslie Rubinkowski, autorki książki "Impersonating Elvis" ("Ucieleśnienie Elvisa"), w USA z bycia sobowtórem celebrities żyje ponad 5 tys. osób. Tworzą one nawet związki zawodowe. Co ciekawe, sobowtórami Elvisa są kobiety, Murzyni, Japończycy czy Meksykanie. Najbardziej znani, na przykład Rick Lenzi, występują w rewiach i telewizji.
W Polsce sobowtórów znanych osób zatrudniano w reklamach i filmach, są także atrakcjami przyjęć. Piotr Suska alias Fidel Castro wystąpił na przykład w reklamie cygar. Jacek Pieniążek vel Chuck Norris reklamował wódkę, a jeden z sobowtórów Lecha Wałęsy promował gazetę. Za występ otrzymują 600-700 zł, za udział w reklamie - 3-8 tys. zł. Podobieństwo do celebrity podwyższa towarzyski prestiż sobowtóra, daje mu wstęp do mediów. Jak mówi Piotr Suska, dzięki podobieństwu do Castro poznał osoby, do których jako zwykły śmiertelnik by się nie zbliżył. Spotkał się m.in. z Raisą i Michaiłem Gorbaczowami.
Teresa Rauner z Puław, czyli sobowtór Elizabeth Taylor, już trzecią kadencję jest radną i jak przekonuje, w wyborze pomog-ło jej podobieństwo do gwiazdy amerykańskiego kina. Dzięki temu wystąpiła też w programie "Na każdy temat" oraz otwierała bal sylwestrowy w warszawskim hotelu Marriott. Nic dziwnego, że niektóre kopie zaczynają żyć życiem oryginałów. Eugeniusz Jędrzejczyk, handlowiec z Chynowa, zapewnia, że niemal we wszystkim zgadza się z Lechem Wałęsą, do którego jest podobny.
- Jestem sobą, a zarazem jestem panem prezydentem. Mam wrażenie, że mamy te same myśli i uczucia - mówi "Wprost" Jędrzejczyk. Kiedy Andrzej Lepper krytykował byłego prezydenta, Jędrzejczyk zaatakował go na wiecu.
Syndrom uwielbienia dla gwiazd
Jak zauważa prof. Zbyszko Melosik, socjolog komunikacji, obecnie to telewizja decyduje o tym, że szczytem marzeń przeciętnych ludzi jest upodobnienie się wyglądem do idoli. Aby to osiągnąć, gotowi są nawet na cierpienie. Kate Winslet była wstrząśnięta, gdy jedna z uczestniczek "I Want a Famous Face" poddała się operacji usunięcia żeber i liposukcji, by się do niej upodobnić. Aktorka zauważyła, że jej wielbicielka chciała być Kate Winslet, którą ona sama nigdy nie była, choćby z powodu nadwagi.
Fizyczne upodabnianie się do znanych osobistości to część celebrity worship syndrome (syndromu uwielbienia dla znanych osób). Według badań, ten syndrom dotyka co dziesiątego Amerykanina w wieku 11-15 lat. Młodzi ludzie szukają wtedy swojej tożsamości i, zdaniem psychologów, rodzina powinna im pozwolić na eksperymenty z wyglądem. Psycholog Jacek Santorski uważa jednak, że jeśli pragnienie maksymalnego upodobnienia się do gwiazdy pojawia się u osób starszych, to mamy do czynienia z fiksacją. Nie trzeba jednak cierpieć na zaburzenia, by marzyć o upodobnieniu się do gwiazdy. Ponad 60 proc. Polek chciałoby wyglądać jak Joanna Brodzik z serialu "Kasia i Tomek". Część rynku mody i tzw. lifestyle'u opiera się po prostu na przekonywaniu, by odbiorca naśladował gwiazdy. Ludzie chcą wiedzieć, jak mieszkają, co jedzą, gdzie bywają znani. - Jest w tym niebezpieczna sugestia: naśladuj ich, a staniesz się taki jak oni - mówi medioznawca prof. Wiesław Godzic.
SŁawni ze względu na sławę
Już ponad 40 lat temu amerykański publicysta Daniel Boorstin zauważył w książce "The Image: What Happened To The American Dream" ("Wizerunek: co stało się z amerykańskim marzeniem"), że w wieku XX celebrities zastąpiły herosów: "bohatera wyróżniały jego osiągnięcia, sławną osobistość wyróżnia jej wizerunek"
- napisał. Wyjaśniał też, na czym polega fenomen celebrities - "są to osoby, które są sławne ze względu na swoją sławę".
Prof. Roch Sulima, antropolog kultury, podkreśla, że rozwój elektronicznych mediów sprawił, iż życie publiczne stało się spektaklem, w którym potrzebni są i aktorzy, i dublerzy. Oznacza to, że popyt na kopie będzie rósł. Trudno się dziwić, że coraz więcej ludzi uważa, iż bardziej opłaca się być kopią idola niż oryginałem samego siebie.
Sławni i atrakcyjni
Na początku XX wieku aż 74 proc. bohaterów masowej wyobraźni Amerykanów było politykami i biznesmenami. Pod koniec lat 20., wraz z ekspansją gwiazdorskiego systemu Hollywood, umysłami Amerykanów zawładnęli ludzie show-biznesu. Tak jest do dziś. Uczestnicy programu "I Want a Famous Face" chcą się upodobnić głównie do globalnych celebrities. Osoby pokroju Jennifer Lopez są bohaterami wyobraźni zarówno mieszkańców bogatych kra-jów europejskich, jak i biednej Afryki. Globalne media zajmują się każdym detalem ich życia. Jeśli ludzie, którzy zgłaszają się do programu "Chcę mieć znaną twarz", wybierają Davida Beckhama, to dlatego, że jest on w dwójnasób celebrity - jako znany piłkarz, a właściwie showman, oraz jako mąż Victorii Adams ze Spice Girls.
Ideał urody, jaki wybierają uczestnicy show MTV, jest niemal identyczny w każdym miejscu globalnej wioski. Odmienne są jedynie motywacje. Polscy kandydaci przede wszystkim marzą o upodobnieniu się do doskonałego wzorca urody, bo to zwiększy ich atrakcyjność. Sława jest wymieniana na trzecim albo czwartym miejscu. Z kolei Amerykanie chcą być sławni dzięki znanej twarzy. "Żeby wydobyć się z anonimowości, ludzie są gotowi anihilować siebie i powołać do życia nowy byt, bo zmiany w ich wyglądzie idą niesłychanie daleko. W świecie globalnych mediów bycie anonimowym to coś w rodzaju obelgi" - komentował amerykańską wersję "I Want a Famous Face" Matthew Gilbert, znany publicysta.
Angelina Jolie z Gdyni
20-letni Tomasz Pałucki, student matematyki z Włocławka, chciałby się upodobnić do aktora Colina Farrella. Operacja plastyczna przed kamerami ma mu zastąpić promocję, gdy już będzie nosił twarz swojego idola. 16-letnia Beata Kałużny, gimnazjalistka z Zabrza, która marzy o ustach wokalistki Sugarbabes, chciałaby dzięki operacji być najpierw zauważona przez znajomych, a potem doceniona. 18-letnia licealistka z Gdyni, pragnie mieć tak zniewalający seksapil jak Angelina Jolie, znana z filmu "Tomb Rider".
Mike i Matt, dwudziestoletni bliźniacy z Teksasu, bohaterowie pierwszego odcinka amerykańskiego "I Want a Famous Face", na operacje plastyczne wydali po 20 tys. USD. MTV USA nie pokrywa bowiem kosztów zabiegów chirurgicznych, lecz jedynie je pokazuje. Jednak opłaciło się. Para przeciętnych młodych Amerykanów stała się znana w całych Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu producent środka przeciw trądzikowi zaproponował im kontrakt reklamowy. W dodatku Mike i Matt, którzy upodobnili się do Brada Pitta (uznanego przez magazyn "People" za "najseksowniejszego mężczyznę na ziemi"), mają teraz ogromne powodzenie u dziewczyn. "Dzięki chirurgii plastycznej nasze życie nabrało smaku, jakbyśmy zażyli jakiś eliksir. I nieważne, że uważa się nas za kalki Pitta. Bo lepiej być sławną kopią niż niesławnym nikim" - oświadczyli bracia.
W kolejnych odcinkach programu bohaterowie upodabniali się do Kate Winslet, Pameli Anderson, Britney Spears i Elvisa Presleya. Największą sławę zdobył transwestyta, który otrzymał twarz i ciało aktorki i piosenkarki Jennifer Lopez.
Myśleć jak Wałęsa
Osoby zmieniające twarz są niczym kopie znanych obrazów - mają część wartości oryginału. Oryginałom za udział w reklamach płaci się miliony dolarów, kopiom - kilkaset dolarów. Ale to im wystarcza. Dwie osoby spośród dziewięciorga uczestników "I Want a Famous Face" pracują jako sobowtóry gwiazd, m.in. Jessie "Elvis" Garon z Las Vegas. Zdaniem Leslie Rubinkowski, autorki książki "Impersonating Elvis" ("Ucieleśnienie Elvisa"), w USA z bycia sobowtórem celebrities żyje ponad 5 tys. osób. Tworzą one nawet związki zawodowe. Co ciekawe, sobowtórami Elvisa są kobiety, Murzyni, Japończycy czy Meksykanie. Najbardziej znani, na przykład Rick Lenzi, występują w rewiach i telewizji.
W Polsce sobowtórów znanych osób zatrudniano w reklamach i filmach, są także atrakcjami przyjęć. Piotr Suska alias Fidel Castro wystąpił na przykład w reklamie cygar. Jacek Pieniążek vel Chuck Norris reklamował wódkę, a jeden z sobowtórów Lecha Wałęsy promował gazetę. Za występ otrzymują 600-700 zł, za udział w reklamie - 3-8 tys. zł. Podobieństwo do celebrity podwyższa towarzyski prestiż sobowtóra, daje mu wstęp do mediów. Jak mówi Piotr Suska, dzięki podobieństwu do Castro poznał osoby, do których jako zwykły śmiertelnik by się nie zbliżył. Spotkał się m.in. z Raisą i Michaiłem Gorbaczowami.
Teresa Rauner z Puław, czyli sobowtór Elizabeth Taylor, już trzecią kadencję jest radną i jak przekonuje, w wyborze pomog-ło jej podobieństwo do gwiazdy amerykańskiego kina. Dzięki temu wystąpiła też w programie "Na każdy temat" oraz otwierała bal sylwestrowy w warszawskim hotelu Marriott. Nic dziwnego, że niektóre kopie zaczynają żyć życiem oryginałów. Eugeniusz Jędrzejczyk, handlowiec z Chynowa, zapewnia, że niemal we wszystkim zgadza się z Lechem Wałęsą, do którego jest podobny.
- Jestem sobą, a zarazem jestem panem prezydentem. Mam wrażenie, że mamy te same myśli i uczucia - mówi "Wprost" Jędrzejczyk. Kiedy Andrzej Lepper krytykował byłego prezydenta, Jędrzejczyk zaatakował go na wiecu.
Syndrom uwielbienia dla gwiazd
Jak zauważa prof. Zbyszko Melosik, socjolog komunikacji, obecnie to telewizja decyduje o tym, że szczytem marzeń przeciętnych ludzi jest upodobnienie się wyglądem do idoli. Aby to osiągnąć, gotowi są nawet na cierpienie. Kate Winslet była wstrząśnięta, gdy jedna z uczestniczek "I Want a Famous Face" poddała się operacji usunięcia żeber i liposukcji, by się do niej upodobnić. Aktorka zauważyła, że jej wielbicielka chciała być Kate Winslet, którą ona sama nigdy nie była, choćby z powodu nadwagi.
Fizyczne upodabnianie się do znanych osobistości to część celebrity worship syndrome (syndromu uwielbienia dla znanych osób). Według badań, ten syndrom dotyka co dziesiątego Amerykanina w wieku 11-15 lat. Młodzi ludzie szukają wtedy swojej tożsamości i, zdaniem psychologów, rodzina powinna im pozwolić na eksperymenty z wyglądem. Psycholog Jacek Santorski uważa jednak, że jeśli pragnienie maksymalnego upodobnienia się do gwiazdy pojawia się u osób starszych, to mamy do czynienia z fiksacją. Nie trzeba jednak cierpieć na zaburzenia, by marzyć o upodobnieniu się do gwiazdy. Ponad 60 proc. Polek chciałoby wyglądać jak Joanna Brodzik z serialu "Kasia i Tomek". Część rynku mody i tzw. lifestyle'u opiera się po prostu na przekonywaniu, by odbiorca naśladował gwiazdy. Ludzie chcą wiedzieć, jak mieszkają, co jedzą, gdzie bywają znani. - Jest w tym niebezpieczna sugestia: naśladuj ich, a staniesz się taki jak oni - mówi medioznawca prof. Wiesław Godzic.
SŁawni ze względu na sławę
Już ponad 40 lat temu amerykański publicysta Daniel Boorstin zauważył w książce "The Image: What Happened To The American Dream" ("Wizerunek: co stało się z amerykańskim marzeniem"), że w wieku XX celebrities zastąpiły herosów: "bohatera wyróżniały jego osiągnięcia, sławną osobistość wyróżnia jej wizerunek"
- napisał. Wyjaśniał też, na czym polega fenomen celebrities - "są to osoby, które są sławne ze względu na swoją sławę".
Prof. Roch Sulima, antropolog kultury, podkreśla, że rozwój elektronicznych mediów sprawił, iż życie publiczne stało się spektaklem, w którym potrzebni są i aktorzy, i dublerzy. Oznacza to, że popyt na kopie będzie rósł. Trudno się dziwić, że coraz więcej ludzi uważa, iż bardziej opłaca się być kopią idola niż oryginałem samego siebie.
Show ze skalpelem |
---|
Pierwszymi programami pokazującymi historie osób poddających się operacjom plastycznym były "Queer Eye for the Straight Guy" (uczestników oceniało w nim gejowskie jury), "Extreme Makeover" oraz "Miami Slice". Były to jednak programy, w których jedynie poprawiano wygląd. W telewizji Fox pokazywany jest reality show "The Swan" ("Łabędź"), w którym 17 brzydkich i zaniedbanych kobiet zamknięto na trzy miesiące w domu bez luster. W tym czasie poddano je morderczemu treningowi, psychoanalizie, zabiegom kosmetycznym i operacjom plastycznym. Co tydzień dwie kobiety przechodzą metamorfozę. Widzowie wybierają tę ładniejszą, która zostaje w programie. Zwyciężczynie stają do konkursu piękności, podczas którego są krytykowane i poniżane. Wygrywa najwytrwalsza. |
Twarze pożądania (według MTV Polska) |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 26/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.