W bałkańskim kotle trwa wojna o rząd dusz między światem Zachodu i islamem W Mostarze podzielonym na zachodnią część chorwacką i wschodnią - boszniacką (Boszniakami nazywają samych siebie bośniaccy Muzułmanie) rozgorzał religijny bój. Mimo że Chorwaci stanowią najwyżej 25 proc. populacji, nie dają za wygraną. Po swojej stronie rzeki Neretwa zaczęli budować kościół z wieżą bijącą rekordy wysokości. Na odpowiedź nie czekali długo - po wschodniej stronie wzniesiono meczet przewyższający minaretem kościelną wieżę. Chwilowo Chorwaci wygrali - na wzgórzach stanął krzyż górujący nad miastem. Kilkanaście kilometrów dalej leży Medziugorje słynące z objawień maryjnych. Bośnia jest na najlepszej drodze do stania się państwem islamskim. Po zakończeniu wojny między Serbami, Muzułmanami i Chorwatami toczy się walka o ten kraj między światem euroatlantyckim a muzułmańskim. Kartą przetargową Zachodu jest ułatwienie akcesji do UE i NATO. Druga strona postawiła na inwestycje. Wjazd do Sarajewa od strony lotniska w Butmirze otwiera wart 20 mln USD meczet, dar od księcia Arabii Saudyjskiej.
Krzyż niezgody
W Sarajewie przed 1992 r. niemuzułmanie stanowili ponad 40 proc. ludności, teraz - zaledwie kilka. Sarajewo jest miastem wieloetnicznym i wieloreligijnym, tolerancja nie jest tu tylko frazesem - deklarują politycy i mieszkańcy. Wbrew tym słowom z Sarajewa po wojnie wyjechało ponad 100 tys. tutejszych Serbów, kilkadziesiąt tysięcy Chorwatów i wiele tysięcy Boszniaków. Ich miejsce zajęli Boszniacy z całej Bośni i Sandżaku - muzułmańskiej części Serbii. Przynieśli nie znane tu wcześniej zwyczaje, muzykę turbofolk, przywiązanie do tradycji graniczące z konserwatyzmem i ostentacyjną religijność.
Na schodach katedry katolickiej w Sarajewie opala się młodzież, do środka zaglądają cudzoziemcy i starsi ludzie. Przy bocznej nawie wyłożono księgę pamiątkową. Na co trzeciej stronie widnieją... inskrypcje po arabsku lub prośby o nawrócenie, bo "tylko Allah poprowadzi nas właściwą drogą".
- Większość Chorwatów, zwłaszcza młodych, wyjechała za granicę, pozostali coraz rzadziej zaglądają do kościoła - mówi ksiądz Mario. - W coraz bardziej islamskim otoczeniu czują się nieswojo i emigrują - dodaje. Podobne zjawisko występuje wśród prawosławnych Serbów. Cerkiew św. Michała Archanioła, sąsiadująca w najstarszej części miasta z meczetami, bardziej przypomina muzeum niż miejsce kultu.
- Nikt nas nie wygania, nie przepędza siłą, ale czujemy się coraz bardziej osaczeni. Muzułmanie nie są źli, lecz gdy stają się większością, narzucają swoje prawa i obyczaje - opowiada mężczyzna sprzedający pamiątki. - Dawniej żyliśmy razem, potrafiliśmy się dogadać. Ale "nasi" Muzułmanie wyjechali, a z tymi nowymi to nie to samo, widok krzyżyka ich rozsierdza. Z moim wnukiem dzieci w parku nie chciały się bawić tylko dlatego, że miał krzyż na szyi.
Prorok Izetbegović
Prawie przez 40 lat jedynym czczonym powszechnie w Jugosławii bożkiem był marszałek Tito. W czasach wojny w Bośni Titę zrzucił z piedestału Alija Izetbegović. Jego zdjęcia widnieją na witrynach sklepowych, na straganach i w domach. Nieżyjący od roku pierwszy prezydent niepodległej Bośni, twórca państwa i główny ideolog islamu, jest bohaterem narodowym i wzorem prawego muzułmanina. To, że gdyby żył, prawdopodobnie byłby sąsiadem z celi Milo�evicia, nikomu nie przeszkadza. Jego męczeństwo (za czasów Tity spędził wiele lat w więzieniu za szerzenie doktryny islamskiej) jest dziś zachętą dla innych, podobnie jak było nią dla mudżahedinów, którzy w czasie wojny wspierali siły boszniackie. Nie byli to Arabowie, lecz Francuzi, Niemcy i Amerykanie nawróceni na islam. Wszystko sponsorowała głównie Arabia Saudyjska. Kiedyś zapytano Izetbegovicia, na co - poza zbrojeniem - przeznacza te pieniądze. - A jak myślicie, jak obroniliśmy GoraĎde? - zaatakował dziennikarzy. Miasto okrążone przez ulokowane na wzgórzach oddziały serbskie zadziwiająco długo się broniło. W pewnym momencie Serbowie nieoczekiwanie się wycofali. Czego nie załatwiły strzały, załatwiły pieniądze.
Już w 1999 r. francuski wywiad wojskowy donosił o kilku wizytach bin Ladena w Bośni i Kosowie. Tuż przed wrześniem 2001 r. ponad stu boszniackich oficerów miało trafić na szkolenie do Afganistanu i Iranu. Zamach w Nowym Jorku pokrzyżował te plany. Według tajnych informacji, w bośniackim Buzimie prężnie działa ośrodek zrzeszający wahabitów. W ostatnich tygodniach zamknięto w Bośni kilka fundacji powiązanych z Al-Kaidą.
Rząd meczetów
Centrum Sarajewa jest pełne pozostałości po wojnie: trudno znaleźć budynek bez śladów kul. Między nimi pysznią się nowoczesne punktowce, w których znajdują się banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i firmy zagraniczne, najczęściej z Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Turcji, Indonezji i Malezji. Najważniejszym partnerem gospodarczym Bośni jest Turcja. Najczęściej transakcja jest prosta - państwo islamskie daje pieniądze na budowę lub unowocześnienie szkoły czy szpitala, w zamian dostaje prawo do wybudowania meczetu. Co trzecia szkoła jest pod honorowym i finansowym patronatem państw z Azji i Afryki. Serdeczni i rozmowni Boszniacy nabierają wody w usta, gdy pojawia się temat powiązań ich kraju z państwami islamskimi. Wystarczy się jednak rozejrzeć po Bośni - przedstawicielstwa dyplomatyczne krajów islamskich są pełne ludzi i prowadzą ożywioną działalność. Poza ambasadami mnożą się placówki kulturalne, jak Instytut Kultury Islamskiej Republiki Iranu, które tętnią życiem, oficjalnie tylko kulturalnym. Miasta są oblepione plakatami o kursach arabskiego, prelekcjach o islamie, wykładach uczonych i duchownych.
Podobnie jak Bośnia wyglądają Kosowo i południowa Serbia. W Kosowie kilkupiętrowe domy i meczety powstają w miejsce puszczanych z dymem cerkwi. Każdy Albańczyk pracujący za granicą jest zobowiązany do wnoszenia comiesięcznej opłaty na fundusz państwowy. Te pieniądze przeznacza się na broń i budowę meczetów. Co miesiąc otwiera się w Pris�tinie islamską świątynię.
Pre�evo położone na południu Serbii wygląda, jakby czas zatrzymał się tu dwa wieki temu. W sobotnie przedpołudnia na targu można kupić wszystko - od osiołków i kur po ręcznie wyszywane serwetki. W miasteczku jest przynajmniej pięć meczetów, tylko dwa z nich są stare. 90 proc. populacji stanowią Albańczycy.
Bomba demograficzna
Jaserowi Arafatowi przypisuje się stwierdzenie, że największą bronią Palestyny są płodne kobiety zdolne do wydawania na świat jak największej liczby przyszłych wojowników. Równie dobrze można to zdanie odnieść do Kosowa. Według statystyk, przeciętna kobieta w Kosowie rodzi dziewięcioro dzieci. - Allah wykarmił siedmioro, to i to wykarmi - mówi Fatma z podpri�tińskiej wsi. Wokół kręcą się maluchy, ona karmi niemowlaka. Zapewnia, że Bóg błogosławi rodzinom wielodzietnym. Nie jest odosobniona. Boszniaczki mają mniej dzieci niż Albanki, ale i tak więcej niż niemuzułmanie z tego terenu. Zdaniem pracowników misji międzynarodowych działających na Bałkanach, istnieje różnica między islamem bośniackim a kosowskim. Islam w Bośni i Hercegowinie wyrósł na gruncie bardziej otwartym i liberalnym, nawet Boszniaków niepokoi ekspansja importowanej z zewnątrz religii. Islam z Kosowa jest bardziej agresywny i radykalny.
W Sarajewie przed 1992 r. niemuzułmanie stanowili ponad 40 proc. ludności, teraz - zaledwie kilka. Sarajewo jest miastem wieloetnicznym i wieloreligijnym, tolerancja nie jest tu tylko frazesem - deklarują politycy i mieszkańcy. Wbrew tym słowom z Sarajewa po wojnie wyjechało ponad 100 tys. tutejszych Serbów, kilkadziesiąt tysięcy Chorwatów i wiele tysięcy Boszniaków. Ich miejsce zajęli Boszniacy z całej Bośni i Sandżaku - muzułmańskiej części Serbii. Przynieśli nie znane tu wcześniej zwyczaje, muzykę turbofolk, przywiązanie do tradycji graniczące z konserwatyzmem i ostentacyjną religijność.
Na schodach katedry katolickiej w Sarajewie opala się młodzież, do środka zaglądają cudzoziemcy i starsi ludzie. Przy bocznej nawie wyłożono księgę pamiątkową. Na co trzeciej stronie widnieją... inskrypcje po arabsku lub prośby o nawrócenie, bo "tylko Allah poprowadzi nas właściwą drogą".
- Większość Chorwatów, zwłaszcza młodych, wyjechała za granicę, pozostali coraz rzadziej zaglądają do kościoła - mówi ksiądz Mario. - W coraz bardziej islamskim otoczeniu czują się nieswojo i emigrują - dodaje. Podobne zjawisko występuje wśród prawosławnych Serbów. Cerkiew św. Michała Archanioła, sąsiadująca w najstarszej części miasta z meczetami, bardziej przypomina muzeum niż miejsce kultu.
- Nikt nas nie wygania, nie przepędza siłą, ale czujemy się coraz bardziej osaczeni. Muzułmanie nie są źli, lecz gdy stają się większością, narzucają swoje prawa i obyczaje - opowiada mężczyzna sprzedający pamiątki. - Dawniej żyliśmy razem, potrafiliśmy się dogadać. Ale "nasi" Muzułmanie wyjechali, a z tymi nowymi to nie to samo, widok krzyżyka ich rozsierdza. Z moim wnukiem dzieci w parku nie chciały się bawić tylko dlatego, że miał krzyż na szyi.
Prorok Izetbegović
Prawie przez 40 lat jedynym czczonym powszechnie w Jugosławii bożkiem był marszałek Tito. W czasach wojny w Bośni Titę zrzucił z piedestału Alija Izetbegović. Jego zdjęcia widnieją na witrynach sklepowych, na straganach i w domach. Nieżyjący od roku pierwszy prezydent niepodległej Bośni, twórca państwa i główny ideolog islamu, jest bohaterem narodowym i wzorem prawego muzułmanina. To, że gdyby żył, prawdopodobnie byłby sąsiadem z celi Milo�evicia, nikomu nie przeszkadza. Jego męczeństwo (za czasów Tity spędził wiele lat w więzieniu za szerzenie doktryny islamskiej) jest dziś zachętą dla innych, podobnie jak było nią dla mudżahedinów, którzy w czasie wojny wspierali siły boszniackie. Nie byli to Arabowie, lecz Francuzi, Niemcy i Amerykanie nawróceni na islam. Wszystko sponsorowała głównie Arabia Saudyjska. Kiedyś zapytano Izetbegovicia, na co - poza zbrojeniem - przeznacza te pieniądze. - A jak myślicie, jak obroniliśmy GoraĎde? - zaatakował dziennikarzy. Miasto okrążone przez ulokowane na wzgórzach oddziały serbskie zadziwiająco długo się broniło. W pewnym momencie Serbowie nieoczekiwanie się wycofali. Czego nie załatwiły strzały, załatwiły pieniądze.
Już w 1999 r. francuski wywiad wojskowy donosił o kilku wizytach bin Ladena w Bośni i Kosowie. Tuż przed wrześniem 2001 r. ponad stu boszniackich oficerów miało trafić na szkolenie do Afganistanu i Iranu. Zamach w Nowym Jorku pokrzyżował te plany. Według tajnych informacji, w bośniackim Buzimie prężnie działa ośrodek zrzeszający wahabitów. W ostatnich tygodniach zamknięto w Bośni kilka fundacji powiązanych z Al-Kaidą.
Rząd meczetów
Centrum Sarajewa jest pełne pozostałości po wojnie: trudno znaleźć budynek bez śladów kul. Między nimi pysznią się nowoczesne punktowce, w których znajdują się banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i firmy zagraniczne, najczęściej z Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu, Turcji, Indonezji i Malezji. Najważniejszym partnerem gospodarczym Bośni jest Turcja. Najczęściej transakcja jest prosta - państwo islamskie daje pieniądze na budowę lub unowocześnienie szkoły czy szpitala, w zamian dostaje prawo do wybudowania meczetu. Co trzecia szkoła jest pod honorowym i finansowym patronatem państw z Azji i Afryki. Serdeczni i rozmowni Boszniacy nabierają wody w usta, gdy pojawia się temat powiązań ich kraju z państwami islamskimi. Wystarczy się jednak rozejrzeć po Bośni - przedstawicielstwa dyplomatyczne krajów islamskich są pełne ludzi i prowadzą ożywioną działalność. Poza ambasadami mnożą się placówki kulturalne, jak Instytut Kultury Islamskiej Republiki Iranu, które tętnią życiem, oficjalnie tylko kulturalnym. Miasta są oblepione plakatami o kursach arabskiego, prelekcjach o islamie, wykładach uczonych i duchownych.
Podobnie jak Bośnia wyglądają Kosowo i południowa Serbia. W Kosowie kilkupiętrowe domy i meczety powstają w miejsce puszczanych z dymem cerkwi. Każdy Albańczyk pracujący za granicą jest zobowiązany do wnoszenia comiesięcznej opłaty na fundusz państwowy. Te pieniądze przeznacza się na broń i budowę meczetów. Co miesiąc otwiera się w Pris�tinie islamską świątynię.
Pre�evo położone na południu Serbii wygląda, jakby czas zatrzymał się tu dwa wieki temu. W sobotnie przedpołudnia na targu można kupić wszystko - od osiołków i kur po ręcznie wyszywane serwetki. W miasteczku jest przynajmniej pięć meczetów, tylko dwa z nich są stare. 90 proc. populacji stanowią Albańczycy.
Bomba demograficzna
Jaserowi Arafatowi przypisuje się stwierdzenie, że największą bronią Palestyny są płodne kobiety zdolne do wydawania na świat jak największej liczby przyszłych wojowników. Równie dobrze można to zdanie odnieść do Kosowa. Według statystyk, przeciętna kobieta w Kosowie rodzi dziewięcioro dzieci. - Allah wykarmił siedmioro, to i to wykarmi - mówi Fatma z podpri�tińskiej wsi. Wokół kręcą się maluchy, ona karmi niemowlaka. Zapewnia, że Bóg błogosławi rodzinom wielodzietnym. Nie jest odosobniona. Boszniaczki mają mniej dzieci niż Albanki, ale i tak więcej niż niemuzułmanie z tego terenu. Zdaniem pracowników misji międzynarodowych działających na Bałkanach, istnieje różnica między islamem bośniackim a kosowskim. Islam w Bośni i Hercegowinie wyrósł na gruncie bardziej otwartym i liberalnym, nawet Boszniaków niepokoi ekspansja importowanej z zewnątrz religii. Islam z Kosowa jest bardziej agresywny i radykalny.
Więcej możesz przeczytać w 26/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.