Litwą chce rządzić Putin Głosowałam na Kazimierę Prunskiene. To jedyny normalny kandydat - mówi Maria Zaswakaite, czterdziestoletnia mieszkanka Wilna. - Nie przeszkadza pani, że ona była w KGB? - pytam. - A czy to ma znaczenie? - macha ręką Zaswakaite. Litwa odzyskała niepodległość w 1990 r. W tym roku wstąpiła do NATO i Unii Europejskiej, ale kraj nieustannie się boi, że zostanie połknięty przez Rosję. Po półrocznej batalii udało się usunąć dotychczasowego prezydenta Rolandasa Paksasa powiązanego z rosyjską mafią. Mimo to wpływ promoskiewskiego lobby na losy Litwy ciągle rośnie.
Do drugiej rundy wyborów prezydenckich przeszła Prunskiene (zmierzy się z nią Valdas Adamkus). W jesiennych wyborach parlamentarnych niemal na pewno zatriumfuje Partia Pracy kierowana przez innego człowieka Kremla - Viktora Uspaskicha. Powstałe rok temu ugrupowanie zdecydowanie wygrało niedawne wybory do europarlamentu. - Litwa jest w połowie drogi między niepodległymi krajami, jak Polska czy Czechy, a państwami marionetkowymi, takimi jak Białoruś. Jeśli szybko nie dojdzie do zmian na naszej scenie politycznej, to po jesiennych wyborach Litwa zamieni się w "małą Rosję" - mówi Vytautas Rad�zvilas, szef ośrodka analitycznego Demokratines Politikos Institutas.
- Politycznie wprawdzie bliżej nam do Brukseli niż do Moskwy, ale gospodarczo Litwa jest całkowicie zależna od Rosji, zwłaszcza od jej ropy. W dodatku najważniejsze stołki w największych firmach zajmują dawni komunistyczni prominenci - wyjaśnia "Wprost" prof. Jurate Novagrockiene, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego. Właśnie powiązania ekonomiczne między Litwą i Rosją sprawiają, że ten kraj nie może się czuć w pełni bezpieczny. Najlepiej obrazuje to prywatyzacja rafinerii Możejki. Litwinom tak zależało, by ściągnąć tam kapitał nierosyjski, że w 1998 r. dopłacili amerykańskiemu koncernowi Williams ponad 50 mln dolarów, byle tylko przejął akcje rafinerii. Sprawa zakończyła się skandalem, ówczesnym władzom zarzucono niegospodarność. A Możejki i tak trafiły w rosyjskie ręce - Williams za 85 mln dolarów odsprzedał udziały Jukosowi.
Rosyjska dominacja w gospodarce to tylko część problemu. - Prawie 50 lat sowietyzacji zrobiło swoje. Co drugi Litwin to tak naprawdę homo sovieticus - mówi Rad�zvilas. Dlatego na Litwie tak dużą popularnością cieszą się politycy powiązani z Kremlem. Wystarczyło, że zabrakło Paksasa, a wypłynęła Prunskiene. Nieważne, że okres, gdy stała na czele rządu, zakończył się skandalem związanym z ujawnieniem jej przeszłości w KGB - dziś była premier może liczyć na elektorat z nostalgią wspominający czasy komunizmu. Podobne są źródła popularności Uspaskicha i jego Partii Pracy. - Uspaskich dyskontuje sławę, jaką zdobył, prowadząc program satyryczny w telewizji. Ludzie chętnie słuchają jego populistycznych haseł, choć nie ma wątpliwości, że stoi za nim Kreml. Już należy się przygotowywać, że jesienią stanie na czele rządu - tłumaczy Novagrockiene.
- Homo sovieticus na Litwie to tylko niewielka grupa starzejących się prominentów - bagatelizuje problem Adamkus w rozmowie z "Wprost". - Afery takie jak Paksasgate to bolesne koszty uczenia się demokracji - wtóruje mu Petras Au�strevi�cius, główny negocjator z UE, który przegrał z Prunskiene walkę o wejście do drugiej tury wyborów. Mogłoby się wydawać, że właśnie ci dwaj prozachodni politycy będą stali na czele krucjaty walczącej z rusyfikacją kraju. Tymczasem obaj chętnie opowiadają o świetlanej przyszłości w UE, ale nie mają pomysłu, jak zerwać z gospodarczym uzależnieniem od Rosji. Au�strevi�cius już poległ w wyścigu prezydenckim. Adamkus pewnie go wygra, ale jeśli nie nastąpią szybkie zmiany na litewskiej scenie politycznej, to będzie on ostatnim prozachodnim przywódcą tego kraju.
- Politycznie wprawdzie bliżej nam do Brukseli niż do Moskwy, ale gospodarczo Litwa jest całkowicie zależna od Rosji, zwłaszcza od jej ropy. W dodatku najważniejsze stołki w największych firmach zajmują dawni komunistyczni prominenci - wyjaśnia "Wprost" prof. Jurate Novagrockiene, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego. Właśnie powiązania ekonomiczne między Litwą i Rosją sprawiają, że ten kraj nie może się czuć w pełni bezpieczny. Najlepiej obrazuje to prywatyzacja rafinerii Możejki. Litwinom tak zależało, by ściągnąć tam kapitał nierosyjski, że w 1998 r. dopłacili amerykańskiemu koncernowi Williams ponad 50 mln dolarów, byle tylko przejął akcje rafinerii. Sprawa zakończyła się skandalem, ówczesnym władzom zarzucono niegospodarność. A Możejki i tak trafiły w rosyjskie ręce - Williams za 85 mln dolarów odsprzedał udziały Jukosowi.
Rosyjska dominacja w gospodarce to tylko część problemu. - Prawie 50 lat sowietyzacji zrobiło swoje. Co drugi Litwin to tak naprawdę homo sovieticus - mówi Rad�zvilas. Dlatego na Litwie tak dużą popularnością cieszą się politycy powiązani z Kremlem. Wystarczyło, że zabrakło Paksasa, a wypłynęła Prunskiene. Nieważne, że okres, gdy stała na czele rządu, zakończył się skandalem związanym z ujawnieniem jej przeszłości w KGB - dziś była premier może liczyć na elektorat z nostalgią wspominający czasy komunizmu. Podobne są źródła popularności Uspaskicha i jego Partii Pracy. - Uspaskich dyskontuje sławę, jaką zdobył, prowadząc program satyryczny w telewizji. Ludzie chętnie słuchają jego populistycznych haseł, choć nie ma wątpliwości, że stoi za nim Kreml. Już należy się przygotowywać, że jesienią stanie na czele rządu - tłumaczy Novagrockiene.
- Homo sovieticus na Litwie to tylko niewielka grupa starzejących się prominentów - bagatelizuje problem Adamkus w rozmowie z "Wprost". - Afery takie jak Paksasgate to bolesne koszty uczenia się demokracji - wtóruje mu Petras Au�strevi�cius, główny negocjator z UE, który przegrał z Prunskiene walkę o wejście do drugiej tury wyborów. Mogłoby się wydawać, że właśnie ci dwaj prozachodni politycy będą stali na czele krucjaty walczącej z rusyfikacją kraju. Tymczasem obaj chętnie opowiadają o świetlanej przyszłości w UE, ale nie mają pomysłu, jak zerwać z gospodarczym uzależnieniem od Rosji. Au�strevi�cius już poległ w wyścigu prezydenckim. Adamkus pewnie go wygra, ale jeśli nie nastąpią szybkie zmiany na litewskiej scenie politycznej, to będzie on ostatnim prozachodnim przywódcą tego kraju.
Więcej możesz przeczytać w 26/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.