Jesteśmy niezawodnym ogniwem UE, ale bigosu nie oddamy
Jeden poseł już pojechał. Kiedy pozostali?
Zbigniew Chrzanowski, poseł SKL, na stałe wyjeżdża do USA.
Społeczeństwo polskie stanowczo żąda, żeby w zamian za zaangażowanie naszego kraju w Iraku Amerykanie znieśli wizy dla wszystkich naszych posłów.
Nowe logo Warszawy
Syrenka na bani
Logo jest mocno krytykowane. Zupełnie niesłusznie.
Jest to mimo wszystko Syrenka, choć trzeba przyznać - chwiejąca się czy wręcz wywracająca. W kontekście faktu, że w publicznych miejscach stolicy narkomani i alkoholicy są licznie obecni, takie logo jest jak najbardziej można powiedzieć - na miejscu.
"Ueorgan Ludu" demaskuje podwójne oblicze PO
Nasza redakcja zdobyła dowód, że rzekome poparcie dla naszego udziału w wojnie irackiej ze strony Platformy Obywatelskiej było cyniczną grą.
W wystąpieniu sejmowym w marcu 2003 r. podczas dyskusji na temat wysłania naszych wojsk do Iraku poseł Bronisław Komorowski zabrał głos w imieniu PO. Po serii wzniosłych słów o walce o pokój i postęp społeczny w Iraku, co prawda, skrytykował "wychodzenie przed orkiestrę ministra spraw zagranicznych", ale zaraz potem dołączył do chóru zwolenników "trudnych, ale koniecznych decyzji" (już zresztą podjętych), apelując o "udzielenie choćby ograniczonego kredytu zaufania władzom państwa polskiego" i "zgodę narodową przynoszącą Polsce korzyści". Napiętnował wręcz część liderów lewicy za krytycyzm wobec decyzji premiera - "co może robić wrażenie ucieczki od odpowiedzialności ludzi popierających ten rząd".
Na koniec debaty Leszek Miller otrzymał standing ovation (nazywającą się w młodości premiera burnyje apłodismienty) z czynnym udziałem PO i posła Komorowskiego osobiście. Dziś widać, że był to początek cynicznej gry, ale nie uprzedzajmy faktów.
MINĘŁO PÓŁTORA ROKU. Ten sam Bronisław Komorowski obecnie grzmi zdecydowanie krytycznie. Zauważa nagle "Polska nie negocjowała z Amerykanami żadnych warunków udzielenia poparcia"; odkrywa, że nasz sprzęt w Iraku jest "opancerzany przez żołnierzy chałupniczymi metodami, to zakrawa na skandal!" (choć jako były minister obrony musiał się wcześniej spodziewać takiego skandalu).
Poseł podsumowuje całokształt. "Po roku widać, że mieli dużo racji ci, którzy mówili, czy Polska jest przygotowana do udźwignięcia takiego ciężaru, że decyzja polityczna prezydenta i premiera o wysłaniu wojsk do Iraku była decyzją bardzo politycznie ryzykowną".
Na pytanie, czy ktoś skalkulował ryzyko ewentualnego zamachu terrorystycznego w naszym kraju, poucza: "Na takie pytania należy odpowiadać sobie przed podjęciem decyzji, a nie po" (jakkolwiek on tych pytań nie zadawał, a nawet apelował w Sejmie o udzielenie "kredytu zaufania"), i zauważa jakby bez związku "na tym polega polski kłopot, że część opinii publicznej zaufała prezydentowi i premierowi". A na koniec - kwestię odpowiedzialności za ewentualny zamach terrorystyczny w naszym kraju stawia jasno: "Każdy, kto się wybiera na wojnę, musi się liczyć z odwetem. Więc rozumiem, że prezydent taką kalkulację przeprowadził. Mam nadzieję, że się w niej nie pomylił". Bronisław Komorowski w tej sprawie poprzestał na nadziei, nie niepokojąc prezydenta czy premiera pytaniami choćby podczas owej debaty. Mogłoby to budzić zdziwienie, bo przy różnych innych mniej dramatycznych okazjach okazywał znacznie mniejsze zaufanie, ale nie uprzedzajmy faktów.
Taka zmiana u niezorientowanego czytelnika może robić wrażenie koniunkturalnej ucieczki od odpowiedzialności ludzi, którzy poparli rząd w kwestii irackiej, w sytuacji gdy poparcie społeczne dla naszej obecności w Iraku spada, ale to oczywiście pozory...
PORA NA FAKTY! Oto niedługo przed nadchodzącymi w 2005 r. sejmowymi wyborami PO miała opublikować zdjęcie z manifestacji z marca 2003 r. świadczące, że liderzy tej partii tak naprawdę od początku byli przeciwko wojnie, a jedynie za wojną byli prezydent i premier, no i minister Cimoszewicz. PO niby ich najpierw wspierała, nie mając złudzeń, że to dobry pomysł, ale tylko po to, by na tym tle tym mocniej wypaść jako zdecydowany zwolennik pokoju.
Na szczęście "UL" publikuje zdobyte przez nas zdjęcie, demaskując cyniczną grę kryptopacyfistów.
Ueorgan Ludu
Tow. red. nacz.
Andrzej Paulukiewicz
Jeden poseł już pojechał. Kiedy pozostali?
Zbigniew Chrzanowski, poseł SKL, na stałe wyjeżdża do USA.
Społeczeństwo polskie stanowczo żąda, żeby w zamian za zaangażowanie naszego kraju w Iraku Amerykanie znieśli wizy dla wszystkich naszych posłów.
Nowe logo Warszawy
Syrenka na bani
Logo jest mocno krytykowane. Zupełnie niesłusznie.
Jest to mimo wszystko Syrenka, choć trzeba przyznać - chwiejąca się czy wręcz wywracająca. W kontekście faktu, że w publicznych miejscach stolicy narkomani i alkoholicy są licznie obecni, takie logo jest jak najbardziej można powiedzieć - na miejscu.
"Ueorgan Ludu" demaskuje podwójne oblicze PO
Nasza redakcja zdobyła dowód, że rzekome poparcie dla naszego udziału w wojnie irackiej ze strony Platformy Obywatelskiej było cyniczną grą.
W wystąpieniu sejmowym w marcu 2003 r. podczas dyskusji na temat wysłania naszych wojsk do Iraku poseł Bronisław Komorowski zabrał głos w imieniu PO. Po serii wzniosłych słów o walce o pokój i postęp społeczny w Iraku, co prawda, skrytykował "wychodzenie przed orkiestrę ministra spraw zagranicznych", ale zaraz potem dołączył do chóru zwolenników "trudnych, ale koniecznych decyzji" (już zresztą podjętych), apelując o "udzielenie choćby ograniczonego kredytu zaufania władzom państwa polskiego" i "zgodę narodową przynoszącą Polsce korzyści". Napiętnował wręcz część liderów lewicy za krytycyzm wobec decyzji premiera - "co może robić wrażenie ucieczki od odpowiedzialności ludzi popierających ten rząd".
Na koniec debaty Leszek Miller otrzymał standing ovation (nazywającą się w młodości premiera burnyje apłodismienty) z czynnym udziałem PO i posła Komorowskiego osobiście. Dziś widać, że był to początek cynicznej gry, ale nie uprzedzajmy faktów.
MINĘŁO PÓŁTORA ROKU. Ten sam Bronisław Komorowski obecnie grzmi zdecydowanie krytycznie. Zauważa nagle "Polska nie negocjowała z Amerykanami żadnych warunków udzielenia poparcia"; odkrywa, że nasz sprzęt w Iraku jest "opancerzany przez żołnierzy chałupniczymi metodami, to zakrawa na skandal!" (choć jako były minister obrony musiał się wcześniej spodziewać takiego skandalu).
Poseł podsumowuje całokształt. "Po roku widać, że mieli dużo racji ci, którzy mówili, czy Polska jest przygotowana do udźwignięcia takiego ciężaru, że decyzja polityczna prezydenta i premiera o wysłaniu wojsk do Iraku była decyzją bardzo politycznie ryzykowną".
Na pytanie, czy ktoś skalkulował ryzyko ewentualnego zamachu terrorystycznego w naszym kraju, poucza: "Na takie pytania należy odpowiadać sobie przed podjęciem decyzji, a nie po" (jakkolwiek on tych pytań nie zadawał, a nawet apelował w Sejmie o udzielenie "kredytu zaufania"), i zauważa jakby bez związku "na tym polega polski kłopot, że część opinii publicznej zaufała prezydentowi i premierowi". A na koniec - kwestię odpowiedzialności za ewentualny zamach terrorystyczny w naszym kraju stawia jasno: "Każdy, kto się wybiera na wojnę, musi się liczyć z odwetem. Więc rozumiem, że prezydent taką kalkulację przeprowadził. Mam nadzieję, że się w niej nie pomylił". Bronisław Komorowski w tej sprawie poprzestał na nadziei, nie niepokojąc prezydenta czy premiera pytaniami choćby podczas owej debaty. Mogłoby to budzić zdziwienie, bo przy różnych innych mniej dramatycznych okazjach okazywał znacznie mniejsze zaufanie, ale nie uprzedzajmy faktów.
Taka zmiana u niezorientowanego czytelnika może robić wrażenie koniunkturalnej ucieczki od odpowiedzialności ludzi, którzy poparli rząd w kwestii irackiej, w sytuacji gdy poparcie społeczne dla naszej obecności w Iraku spada, ale to oczywiście pozory...
PORA NA FAKTY! Oto niedługo przed nadchodzącymi w 2005 r. sejmowymi wyborami PO miała opublikować zdjęcie z manifestacji z marca 2003 r. świadczące, że liderzy tej partii tak naprawdę od początku byli przeciwko wojnie, a jedynie za wojną byli prezydent i premier, no i minister Cimoszewicz. PO niby ich najpierw wspierała, nie mając złudzeń, że to dobry pomysł, ale tylko po to, by na tym tle tym mocniej wypaść jako zdecydowany zwolennik pokoju.
Na szczęście "UL" publikuje zdobyte przez nas zdjęcie, demaskując cyniczną grę kryptopacyfistów.
Ueorgan Ludu
Tow. red. nacz.
Andrzej Paulukiewicz
Więcej możesz przeczytać w 40/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.