Ludziom doktor Lubicz z serialu "Klan" wydaje się bardziej realny niż Józef Oleksy z serialu SLD Coraz większą rolę w życiu polskiego społeczeństwa odgrywa fikcja. Zdaniem psychologów, szczególnie podatni na fikcję są żarliwi konsumenci seriali telewizyjnych, którym doktor Lubicz z serialu "Klan" wydaje się bardziej realny niż Józef Oleksy z serialu SLD. Tego rodzaju zjawisko potwierdzają sondy przeprowadzane masowo na ulicach polskich miast. Okazuje się, że wielu respondentów wierzy w istnienie Kargula i Pawlaka z komedii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", a powątpiewa w istnienie Pawlaka i Wojciechowskigo z komedii PSL. Postaci z taśmy celuloidowej są w opinii badanych jak z życia, gdy tymczasem postaci z życia są jak z taśmy.
W Polsce fikcja zaczyna wygrywać z rzeczywistością na wielu frontach. Mamy już fikcyjną służbę zdrowia, fikcyjne budownictwo mieszkaniowe i fikcyjną policję. Niby istnieją, ale raczej fikcyjnie, tzn. w gazetach i przemówieniach sejmowych. Tak naprawdę ich nie ma. Szpital nie leczy, bo komornik zajął szpitalną forsę na poczet zaległych długów, domów się nie buduje, bo nie ma gdzie i za co, a po policję dzwonią już tylko stare babcie w sprawie kota na drzewie.
Okazuje się jednak, że z fikcją - podobnie jak z garbem - można żyć. Są tacy, którym z fikcją żyje się lepiej niż z prawdziwym życiem pod pachą. Za komuny bywali dygnitarze, którzy sami do siebie pisali telegramy gratulacyjne i sami sobie wręczali medale. Także dziś niektórym politykom wystarczy fikcyjne poparcie. Dzielna posłanka Renata Beger sama się popierała, fałszując podpisy. Wielu kumpli polityków zdobywa realne posady, a później odnosi fikcyjne sukcesy. Na olimpiadach sportowcy dzięki dopalaczom osiągają fikcyjne wyniki i biją lipne rekordy.
Udawane sukcesy to wybitna specjalność naszej policji. Gdy bandyci znowu kogoś zastrzelą w centrum miasta lub obrabują bank, a policja jest pod pręgierzem krytyki mediów, już po kilku dniach możemy się spodziewać policyjnego "sukcesu". Zwołuje się konferencję prasową i pokazuje dwa pistolety, plik stuzłotówek i zdjęcia z aresztowania jakiegoś gościa. Zatrzymany przedstawiany jest albo jako poszukiwany groźny gangster, albo wielki aferzysta, miliardowy malwersant. Media szaleją zachwycone i chwalą policję za "kolejny sukces w walce ze zorganizowaną przestępczością". Po jakimś czasie okazuje się, że groźny gangster był co najwyżej zastępcą pionka, a wielki aferzysta to jakaś pierwsza z brzegu, przypadkowa łajza, co buchnęła z państwowej kasy trzy złote.
Przewaga fikcji nad życiem i prawdą jest oczywista. To przede wszystkim sprawa estetyki. Nawet najgłupsze reklamy i obietnice raju są piękniejsze i mądrzejsze niż praca przy taśmie w fabryce majonezu. Rzeczy zmyślone zawsze odgrywały nad Wisłą ważną rolę. Za Edwarda Gierka fałszowano nawet roczniki statystyczne tylko po to, aby zrobić z nas dziesiątą potęgę gospodarczą świata. Od lat karmiliśmy się też wymysłami o szewczyku Dratewce, Wandzie, co nie chciała Niemca, czy bajkami o zaspanym rycerzu Krzysztofie Janiku. Najsłynniejsza znana ludziom fikcja występująca w masowych ilościach w przyrodzie to była głównie fikcja literacka. Fikcja literacka miesza się z życiem w dziwnych scenariuszach. Zmyślony Sherlock Holmes ma całkiem realne własne muzeum w Londynie, a poczciwy i szlachetny Robinson Crusoe doczekał się nawet durnego reality show, w którym pełni funkcję patrona zabawy. Nadchodzą jednak nowe czasy, w których fikcja zdecydowanie wypiera rzeczywistość. Serwisy internetowe reklamowały ostatnio nie istniejący napój Pomelo. Na reklamę fikcyjnego napoju wydano 350 tys. zł. Chodziło o udowodnienie skuteczności reklamy przez Internet. W ostatnich wyborach prezydenckich gdańscy artyści promowali swoją wirtualną kandydatkę Wiktorię Cukt, która była jedynie tworem komputerowym. Pomysł, aby fikcja zastąpiła prawdziwe życie, wydaje się możliwy do przeprowadzenia. Już dziś wiele rzeczy w Polsce istnieje tylko na papierze (np. wzrost gospodarczy). Emeryci od dawna dostają fikcyjne pieniądze na życie, wielu biznesmenów ma fikcyjne pieniądze pod zastaw nie istniejących nieruchomości, politycy od lat zajmują się fikcyjnymi reformami, posłowie udają, że pracują, rząd udaje, że coś robi, wojska w Iraku udają, że komuś pomagają, itd. Fikcja nakręca się w Polsce jak zegarki słoneczne w powieściach grafomanów spod Suwałk.
Skoro w dzisiejszych czasach można reklamować nie istniejące produkty, to może dobrym pomysłem byłoby głosowanie na nie istniejące partie i popieranie nie istniejących polityków. Największe poparcie mają zwykle politycy nieżyjący. Polityk fikcyjny to nie musi być zaraz trup, choć może. Jak mówi stare ludowe przysłowie sprzątaczek hotelowych: "Gość, którego nie ma, jest zawsze lepszy od tego, który istnieje, bo przynajmniej nie nabrudzi".
Okazuje się jednak, że z fikcją - podobnie jak z garbem - można żyć. Są tacy, którym z fikcją żyje się lepiej niż z prawdziwym życiem pod pachą. Za komuny bywali dygnitarze, którzy sami do siebie pisali telegramy gratulacyjne i sami sobie wręczali medale. Także dziś niektórym politykom wystarczy fikcyjne poparcie. Dzielna posłanka Renata Beger sama się popierała, fałszując podpisy. Wielu kumpli polityków zdobywa realne posady, a później odnosi fikcyjne sukcesy. Na olimpiadach sportowcy dzięki dopalaczom osiągają fikcyjne wyniki i biją lipne rekordy.
Udawane sukcesy to wybitna specjalność naszej policji. Gdy bandyci znowu kogoś zastrzelą w centrum miasta lub obrabują bank, a policja jest pod pręgierzem krytyki mediów, już po kilku dniach możemy się spodziewać policyjnego "sukcesu". Zwołuje się konferencję prasową i pokazuje dwa pistolety, plik stuzłotówek i zdjęcia z aresztowania jakiegoś gościa. Zatrzymany przedstawiany jest albo jako poszukiwany groźny gangster, albo wielki aferzysta, miliardowy malwersant. Media szaleją zachwycone i chwalą policję za "kolejny sukces w walce ze zorganizowaną przestępczością". Po jakimś czasie okazuje się, że groźny gangster był co najwyżej zastępcą pionka, a wielki aferzysta to jakaś pierwsza z brzegu, przypadkowa łajza, co buchnęła z państwowej kasy trzy złote.
Przewaga fikcji nad życiem i prawdą jest oczywista. To przede wszystkim sprawa estetyki. Nawet najgłupsze reklamy i obietnice raju są piękniejsze i mądrzejsze niż praca przy taśmie w fabryce majonezu. Rzeczy zmyślone zawsze odgrywały nad Wisłą ważną rolę. Za Edwarda Gierka fałszowano nawet roczniki statystyczne tylko po to, aby zrobić z nas dziesiątą potęgę gospodarczą świata. Od lat karmiliśmy się też wymysłami o szewczyku Dratewce, Wandzie, co nie chciała Niemca, czy bajkami o zaspanym rycerzu Krzysztofie Janiku. Najsłynniejsza znana ludziom fikcja występująca w masowych ilościach w przyrodzie to była głównie fikcja literacka. Fikcja literacka miesza się z życiem w dziwnych scenariuszach. Zmyślony Sherlock Holmes ma całkiem realne własne muzeum w Londynie, a poczciwy i szlachetny Robinson Crusoe doczekał się nawet durnego reality show, w którym pełni funkcję patrona zabawy. Nadchodzą jednak nowe czasy, w których fikcja zdecydowanie wypiera rzeczywistość. Serwisy internetowe reklamowały ostatnio nie istniejący napój Pomelo. Na reklamę fikcyjnego napoju wydano 350 tys. zł. Chodziło o udowodnienie skuteczności reklamy przez Internet. W ostatnich wyborach prezydenckich gdańscy artyści promowali swoją wirtualną kandydatkę Wiktorię Cukt, która była jedynie tworem komputerowym. Pomysł, aby fikcja zastąpiła prawdziwe życie, wydaje się możliwy do przeprowadzenia. Już dziś wiele rzeczy w Polsce istnieje tylko na papierze (np. wzrost gospodarczy). Emeryci od dawna dostają fikcyjne pieniądze na życie, wielu biznesmenów ma fikcyjne pieniądze pod zastaw nie istniejących nieruchomości, politycy od lat zajmują się fikcyjnymi reformami, posłowie udają, że pracują, rząd udaje, że coś robi, wojska w Iraku udają, że komuś pomagają, itd. Fikcja nakręca się w Polsce jak zegarki słoneczne w powieściach grafomanów spod Suwałk.
Skoro w dzisiejszych czasach można reklamować nie istniejące produkty, to może dobrym pomysłem byłoby głosowanie na nie istniejące partie i popieranie nie istniejących polityków. Największe poparcie mają zwykle politycy nieżyjący. Polityk fikcyjny to nie musi być zaraz trup, choć może. Jak mówi stare ludowe przysłowie sprzątaczek hotelowych: "Gość, którego nie ma, jest zawsze lepszy od tego, który istnieje, bo przynajmniej nie nabrudzi".
Więcej możesz przeczytać w 40/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.