Książka telefoniczna z przedwojennej Warszawy jest najbardziej tajemniczą rzeczą w nowej powieści Paula Austera W 1998 r. nowojorski pisarz Paul Auster otrzymał od polskiego wydawcy książkę telefoniczną przedwojennej Warszawy. Wśród rzędów nazwisk znalazł własne - Auster. Wierzy, że to musiał być jego krewny. Tym bardziej że jego dziadek ze strony matki był polskim Żydem - z Galicji. Bohater najnowszej książki Austera, "Noc wyroczni", także znajduje swoje nazwisko w książce telefonicznej przedwojennej Warszawy. - Ta książka to najcenniejsza, ale i najbardziej przerażająca rzecz, jaką posiadam. Zawiera setki nazwisk Żydów, którzy za chwilę mieli zginąć. Gdy o tym myślę, przechodzą mi po plecach ciarki - mówi "Wprost" Auster. Opowiada, że wokół tej książki nadal dzieją się dziwne rzeczy. To utwierdza go w przekonaniu, że fikcja i rzeczywistość nieustannie na siebie nachodzą. Zupełnie jak w jego książkach. Krytycy twierdzą, że Auster jest dla literatury tym, czym Woody Allen dla kina. Niechętni Austerowi nazywają go pseudo-intelektualnym grafomanem. Nie mogą mu jednak odmówić wkładu w historię literatury: Auster jest twórcą nowego gatunku literackiego - metafizycznego kryminału.
Worek z puzzlami
Bohaterem wydanej właśnie w Polsce nowej książki Austera jest 34-letni pisarz Sidney Orr, czyli Orłowski. Dzięki tajemniczemu niebieskiemu notesowi zaczyna on mieć niesamowite pomysły. Kreślona w notesie powieść nieoczekiwanie przejmuje nad autorem kontrolę i dosłownie pisze się sama. I gdy czytelnik z wypiekami na twarzy czeka na następną scenę, akcja gwałtownie wyhamowuje, a główny bohater - Nick - wyparowuje. - Wiem, że to jest frustrujące dla czytelnika, bo coraz szybciej rosło napięcie, ale właśnie w tym tkwi energia i siła tej historii - mówi "Wprost" Auster. W zamian mamy serię tajemniczych wypadków. Oto ciężarna żona Sida śni fragment jego książki, sympatyczny Chińczyk okazuje się diabolicznym współwłaścicielem burdelu, a sam Sid, kochający i opiekuńczy mąż, zalicza skok w bok z czarnoskórą pięknością z Haiti. Czytelnik może odnieść wrażenie, że w połowie książki akcja się załamuje, a Auster, podobnie jak pisarz z jego powieści, zabrnął w ślepy zaułek swych zapętlonych historii. I choć Auster przyznaje, że swoją najnowszą powieść skomponował z bardzo różnych, gromadzonych przez lata pomysłów, to ta mozaika ma swój ukryty sens. Czytelnik "Nocy wyroczni" dostaje do ręki worek niesamowitych puzzli i sam musi je ułożyć w spójną całość.
Pisarz zaprzecza jakoby Sidney Orr był jego alter ego - wspólne jest tylko to, że obaj od lat mieszkają na Brooklynie i zaopatrują się w sklepie papierniczym prowadzonym przez Chińczyka. Alter ego Austera ponoć nie jest też drugi bohater książki - pisarz John Trause, który jest w wieku Austera, podobnie jak on ma syna wplątanego w aferę narkotykową, a dodatkowo nosi nazwisko będące anagramem jego nazwiska.
Auster często wplata w swoje fabuły zdarzenia z własnego życia. W najnowszej takim elementem jest m.in. notes, który dostał w prezencie w 1982 r. Ten notatnik odegrał w jego życiu podobną rolę jak w historii książkowego Sida. Pośród zapisanych maczkiem 20 stron narodził się pomysł na powieść "Noc wyroczni". Jej akcja nieprzypadkowo toczy się właśnie w 1982 r. i nieprzypadkowo Sid odnajduje swoje nazwisko w książce telefonicznej.
Depresja w Nowym Jorku
Mieszanie się iluzji i faktów nadaje książkom Austera metafizyczny rys, zbliżający je do dzieł takich europejskich twórców jak Tomasz Mann, Franz Kafka, Hermann Hesse, a spośród współczesnych - Milan Kundera. Nieprzypadkowo Auster jest w USA uważany za najbardziej europejskiego ze współczesnych pisarzy. Także dlatego jego książki cieszą się wielkim powodzeniem we Francji czy Niemczech.
Jednocześnie w USA jest uważany za najbardziej nowojorskiego z amerykańskich pisarzy. Trudno byłoby wskazać autora, którego styl byłby tak wiernym odbiciem migotliwego i rozbitego na miliony pojedynczych wątków życia mieszkańców Wielkiego Jabłka. Tu wszystko może się zdarzyć i nikt niczemu się nie dziwi. To miasto może oczarować, ale może też zabić.
W "Nocy wyroczni" - tak jak w wielu wcześniejszych książkach - Auster poddaje swych bohaterów niekończącym się próbom. Robi to, bo sam nie był oszczędzany przez życie - Przez ostatnie lata miałem wiele powodów, by snuć czarne myśli. Teraz, by się podnieść, otrząsnąć z minionego czasu, nie najlepszego dla nowojorczyka, postanowiłem napisać książkę afirmującą życie, komediową. Myślę, że się udało, właśnie złożyłem ją wydawcy - opowiada Auster.
Bohaterem wydanej właśnie w Polsce nowej książki Austera jest 34-letni pisarz Sidney Orr, czyli Orłowski. Dzięki tajemniczemu niebieskiemu notesowi zaczyna on mieć niesamowite pomysły. Kreślona w notesie powieść nieoczekiwanie przejmuje nad autorem kontrolę i dosłownie pisze się sama. I gdy czytelnik z wypiekami na twarzy czeka na następną scenę, akcja gwałtownie wyhamowuje, a główny bohater - Nick - wyparowuje. - Wiem, że to jest frustrujące dla czytelnika, bo coraz szybciej rosło napięcie, ale właśnie w tym tkwi energia i siła tej historii - mówi "Wprost" Auster. W zamian mamy serię tajemniczych wypadków. Oto ciężarna żona Sida śni fragment jego książki, sympatyczny Chińczyk okazuje się diabolicznym współwłaścicielem burdelu, a sam Sid, kochający i opiekuńczy mąż, zalicza skok w bok z czarnoskórą pięknością z Haiti. Czytelnik może odnieść wrażenie, że w połowie książki akcja się załamuje, a Auster, podobnie jak pisarz z jego powieści, zabrnął w ślepy zaułek swych zapętlonych historii. I choć Auster przyznaje, że swoją najnowszą powieść skomponował z bardzo różnych, gromadzonych przez lata pomysłów, to ta mozaika ma swój ukryty sens. Czytelnik "Nocy wyroczni" dostaje do ręki worek niesamowitych puzzli i sam musi je ułożyć w spójną całość.
Pisarz zaprzecza jakoby Sidney Orr był jego alter ego - wspólne jest tylko to, że obaj od lat mieszkają na Brooklynie i zaopatrują się w sklepie papierniczym prowadzonym przez Chińczyka. Alter ego Austera ponoć nie jest też drugi bohater książki - pisarz John Trause, który jest w wieku Austera, podobnie jak on ma syna wplątanego w aferę narkotykową, a dodatkowo nosi nazwisko będące anagramem jego nazwiska.
Auster często wplata w swoje fabuły zdarzenia z własnego życia. W najnowszej takim elementem jest m.in. notes, który dostał w prezencie w 1982 r. Ten notatnik odegrał w jego życiu podobną rolę jak w historii książkowego Sida. Pośród zapisanych maczkiem 20 stron narodził się pomysł na powieść "Noc wyroczni". Jej akcja nieprzypadkowo toczy się właśnie w 1982 r. i nieprzypadkowo Sid odnajduje swoje nazwisko w książce telefonicznej.
Depresja w Nowym Jorku
Mieszanie się iluzji i faktów nadaje książkom Austera metafizyczny rys, zbliżający je do dzieł takich europejskich twórców jak Tomasz Mann, Franz Kafka, Hermann Hesse, a spośród współczesnych - Milan Kundera. Nieprzypadkowo Auster jest w USA uważany za najbardziej europejskiego ze współczesnych pisarzy. Także dlatego jego książki cieszą się wielkim powodzeniem we Francji czy Niemczech.
Jednocześnie w USA jest uważany za najbardziej nowojorskiego z amerykańskich pisarzy. Trudno byłoby wskazać autora, którego styl byłby tak wiernym odbiciem migotliwego i rozbitego na miliony pojedynczych wątków życia mieszkańców Wielkiego Jabłka. Tu wszystko może się zdarzyć i nikt niczemu się nie dziwi. To miasto może oczarować, ale może też zabić.
W "Nocy wyroczni" - tak jak w wielu wcześniejszych książkach - Auster poddaje swych bohaterów niekończącym się próbom. Robi to, bo sam nie był oszczędzany przez życie - Przez ostatnie lata miałem wiele powodów, by snuć czarne myśli. Teraz, by się podnieść, otrząsnąć z minionego czasu, nie najlepszego dla nowojorczyka, postanowiłem napisać książkę afirmującą życie, komediową. Myślę, że się udało, właśnie złożyłem ją wydawcy - opowiada Auster.
Więcej możesz przeczytać w 44/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.