Czy polskie sądy zmuszą niemieckie firmy do wypłaty odszkodowań za zawyżanie opłat za ciepło? Przed sądami toczy się polsko-niemiecka wojna. Na rozpatrzenie czeka prawie dwa tysiące pozwów przeciwko spółdzielniom, które naliczając opłaty za ogrzewanie, zastosowały wadliwe metody niemieckich firm rozliczeniowych. Jeśli sądy uznają argumenty powodów, niemieckie firmy, które praktycznie zmonopolizowały polski rynek rozliczeń za ciepło, będą musiały zwrócić lokatorom kilkaset milionów złotych. Wkrótce w Człuchowie ma zapaść wyrok w sprawie Wiktora Zakrzewskiego. Biegli potwierdzają, że został on oszukany przez spółdzielnię wykorzystującą system rozliczeń niemieckiej firmy Skibatron. Korzystny dla Zakrzewskiego wyrok będzie oznaczał lawinę kolejnych orzeczeń nakazujących spółdzielniom wypłaty odszkodowań.
Wszystko zaczęło się od artykułu "Wprost" - "Zrobieni na ciepło" (nr 20/2002). Ujawniliśmy wówczas, że ponad cztery miliony Polaków płaci za ciepło więcej, niż powinno. Dzieje się tak z powodu przyjęcia systemów rozliczeń zużycia ciepła będących wierną kopią niemieckich rozwiązań. Tymczasem w Niemczech stosuje się zupełnie inne rozwiązania w budownictwie, izolacji i ogrzewaniu budynków. Mieszkania w Polsce - poprzez automatyczne przeniesienie niemieckich standardów - są arbitralnie zaliczane do różnych kategorii zużycia ciepła, co pozwala podwyższać ceny. Zyski niemieckich firm rozliczających w Polsce zużycie ciepła szacuje się na 200 mln zł rocznie.
Badania wykazały, że stosowane u nas obecnie metody rozliczeniowe powodują błędy sięgające 200-800 proc. (czasem nawet 2000 proc.). Badania prowadził m.in. dr inż. Mieczysław Dzierzgowski z Instytutu Ogrzewnictwa i Wentylacji Politechniki Warszawskiej. - Niemieckie systemy rozliczania nie uwzględniają "uciekania" ciepła między poszczególnymi mieszkaniami. W efekcie dokładamy do ogrzewania mieszkań sąsiadów, którzy na przykład zakręcają kaloryfery - wyjaśnia Dzierzgowski.
Oszukacze podzielniki
Po artykule "Wprost" sądy zalało kilka tysięcy pozwów. Nie wszyscy chcieli jednak czekać na wyroki po latach. W łódzkiej spółdzielni Lokator mieszkańcy, którzy sześć lat walczyli o powrót do starego, ryczałtowego systemu rozliczania, po prostu zdemontowali podzielniki. Potem zanieśli je do gabinetu prezesa spółdzielni. Przez najbliższe dwa lata będą płacić ryczałtowo za ogrzewanie. W spółdzielni Nowe Miasto w Rzeszowie przeprowadzono sondaż na temat podzielników: zdecydowana większość mieszkańców chce ich wymiany na dokładniejsze - elektroniczne.
W łódzkiej spółdzielni Bawełna jedna z lokatorek wywiesiła tabelę, w której przedstawiła, w jaki sposób mieszkańcy są oszukiwani przez system podzielników. W ciągu kilku następnych tygodni zarząd spółdzielni zalała fala reklamacji. Sławomir Siwa z polskiej firmy rozliczeniowej Unitol mówi, że część spółdzielni zaczyna już ogłaszać przetargi na usługi rozliczeniowe. - Zrobiłoby tak więcej spółdzielni, ale problemem jest to, że czekają one na wyroki sądów w sprawie odszkodowań - mówi Siwa.
Rozliczeniowa samowolka
W polskich mieszkaniach jest zamontowanych około 9 mln podzielników. Ponad połowa z nich błędnie wskazuje ilość zużytego ciepła. Choć obok niedokładnych podzielników cieczowych można też stosować dokładniejsze - elektroniczne, montowane są tylko te pierwsze. Głównie dlatego, że polecają je spółdzielniom niemieckie firmy rozliczeniowe kontrolujące 70 proc. naszego rynku. Większość tych firm stosuje tzw. współczynniki kalkulacyjne. Są one przyjmowane bez jakichkolwiek badań charakterystyki konkretnych budynków: jakości materiałów, z jakich je zbudowano, stanu ich zużycia czy rozkładu mieszkań.
W Polsce nie ma jednoznacznych przepisów, które regulowałyby sprawy indywidualnego rozliczania kosztów ogrzewania w budownictwie wielorodzinnym. Wprawdzie Centralny Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Techniki Instalacyjnej Instal wydaje zalecenia, wedle których firmy powinny rozliczać zużycie ciepła, ale dopuszcza stosowanie "systemów firmowych", czyli włas-nych, dowolnych rozwiązań. Gdyby firmy chciały skontrolować działanie swoich podzielników, musiałyby przeprowadzić kontrole w kilku milionach mieszkań, co oznaczałoby wielomilionowe wydatki. Większości firm nie da się zresztą skontrolować, bo są to spółki-córki firm niemieckich, które przygotowują rozliczenia w Niemczech.
- Wiele z tych firm wykazuje w Polsce straty, choć obsługa podzielników jest bardzo zyskowna. Spółki te zamawiają na przykład sprzęt rozliczeniowy w Niemczech i kupują go od swojej firmy-matki wielokrotnie drożej, niż gdyby taki sam sprzęt nabywały w Polsce. Firmy te mają oczywiście zyski, lecz ich nie ujawniają, tylko transferują do Niemiec - mówi Sławomir Siwa z polskiej firmy rozliczeniowej Unitol.
Koniec oszustw?
- Nie chodzi tylko o pieniądze, bo kwota nie jest duża. Ważniejsze jest dla mnie orzeczenie potwierdzające stosowanie bezprawnych praktyk - mówi Wiktor Zakrzewski czekający na ogłoszenie wyroku przez człuchowski sąd. Ten wyrok i konieczność wypłat odszkodowań spółdzielniom i milionom lokatorów mogą zmusić niemieckie firmy do zmiany systemów naliczania opłat. Poszkodowani domagają się, by firmy, którym udowodni się oszustwa, wycofały się z polskiego rynku. Niezależnie od wyroków sądów, większość lokatorów jest świadoma, że ich rachunki za ciepło brały się z sufitu. Oznacza to, że nie dadzą się dłużej oszukiwać, a poza tym będą płacić mniej w przyszłości. To ważne w obliczu spodziewanych podwyżek cen ciepła spowodowanych wzrostem cen gazu i ropy.
Badania wykazały, że stosowane u nas obecnie metody rozliczeniowe powodują błędy sięgające 200-800 proc. (czasem nawet 2000 proc.). Badania prowadził m.in. dr inż. Mieczysław Dzierzgowski z Instytutu Ogrzewnictwa i Wentylacji Politechniki Warszawskiej. - Niemieckie systemy rozliczania nie uwzględniają "uciekania" ciepła między poszczególnymi mieszkaniami. W efekcie dokładamy do ogrzewania mieszkań sąsiadów, którzy na przykład zakręcają kaloryfery - wyjaśnia Dzierzgowski.
Oszukacze podzielniki
Po artykule "Wprost" sądy zalało kilka tysięcy pozwów. Nie wszyscy chcieli jednak czekać na wyroki po latach. W łódzkiej spółdzielni Lokator mieszkańcy, którzy sześć lat walczyli o powrót do starego, ryczałtowego systemu rozliczania, po prostu zdemontowali podzielniki. Potem zanieśli je do gabinetu prezesa spółdzielni. Przez najbliższe dwa lata będą płacić ryczałtowo za ogrzewanie. W spółdzielni Nowe Miasto w Rzeszowie przeprowadzono sondaż na temat podzielników: zdecydowana większość mieszkańców chce ich wymiany na dokładniejsze - elektroniczne.
W łódzkiej spółdzielni Bawełna jedna z lokatorek wywiesiła tabelę, w której przedstawiła, w jaki sposób mieszkańcy są oszukiwani przez system podzielników. W ciągu kilku następnych tygodni zarząd spółdzielni zalała fala reklamacji. Sławomir Siwa z polskiej firmy rozliczeniowej Unitol mówi, że część spółdzielni zaczyna już ogłaszać przetargi na usługi rozliczeniowe. - Zrobiłoby tak więcej spółdzielni, ale problemem jest to, że czekają one na wyroki sądów w sprawie odszkodowań - mówi Siwa.
Rozliczeniowa samowolka
W polskich mieszkaniach jest zamontowanych około 9 mln podzielników. Ponad połowa z nich błędnie wskazuje ilość zużytego ciepła. Choć obok niedokładnych podzielników cieczowych można też stosować dokładniejsze - elektroniczne, montowane są tylko te pierwsze. Głównie dlatego, że polecają je spółdzielniom niemieckie firmy rozliczeniowe kontrolujące 70 proc. naszego rynku. Większość tych firm stosuje tzw. współczynniki kalkulacyjne. Są one przyjmowane bez jakichkolwiek badań charakterystyki konkretnych budynków: jakości materiałów, z jakich je zbudowano, stanu ich zużycia czy rozkładu mieszkań.
W Polsce nie ma jednoznacznych przepisów, które regulowałyby sprawy indywidualnego rozliczania kosztów ogrzewania w budownictwie wielorodzinnym. Wprawdzie Centralny Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Techniki Instalacyjnej Instal wydaje zalecenia, wedle których firmy powinny rozliczać zużycie ciepła, ale dopuszcza stosowanie "systemów firmowych", czyli włas-nych, dowolnych rozwiązań. Gdyby firmy chciały skontrolować działanie swoich podzielników, musiałyby przeprowadzić kontrole w kilku milionach mieszkań, co oznaczałoby wielomilionowe wydatki. Większości firm nie da się zresztą skontrolować, bo są to spółki-córki firm niemieckich, które przygotowują rozliczenia w Niemczech.
- Wiele z tych firm wykazuje w Polsce straty, choć obsługa podzielników jest bardzo zyskowna. Spółki te zamawiają na przykład sprzęt rozliczeniowy w Niemczech i kupują go od swojej firmy-matki wielokrotnie drożej, niż gdyby taki sam sprzęt nabywały w Polsce. Firmy te mają oczywiście zyski, lecz ich nie ujawniają, tylko transferują do Niemiec - mówi Sławomir Siwa z polskiej firmy rozliczeniowej Unitol.
Koniec oszustw?
- Nie chodzi tylko o pieniądze, bo kwota nie jest duża. Ważniejsze jest dla mnie orzeczenie potwierdzające stosowanie bezprawnych praktyk - mówi Wiktor Zakrzewski czekający na ogłoszenie wyroku przez człuchowski sąd. Ten wyrok i konieczność wypłat odszkodowań spółdzielniom i milionom lokatorów mogą zmusić niemieckie firmy do zmiany systemów naliczania opłat. Poszkodowani domagają się, by firmy, którym udowodni się oszustwa, wycofały się z polskiego rynku. Niezależnie od wyroków sądów, większość lokatorów jest świadoma, że ich rachunki za ciepło brały się z sufitu. Oznacza to, że nie dadzą się dłużej oszukiwać, a poza tym będą płacić mniej w przyszłości. To ważne w obliczu spodziewanych podwyżek cen ciepła spowodowanych wzrostem cen gazu i ropy.
Więcej możesz przeczytać w 47/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.