Bogactwo wróg Polaków
Wrogość, z jaką Polacy odnoszą się do bogatych, jest złym zjawiskiem ("Bogactwo wróg Polaków", nr 38). Chciałbym jednak wspomnieć o jednej z przyczyn takiego stanu rzeczy. Lata PRL - mimo szykan ze strony władz - przetrwało wiele małych i średnich firm. Systematyczną pracą firmy te, przekazywane z ojca na syna, rozwijały się, tworząc stabilne miejsca pracy. Niestety, po 1989 r. wraz z powstaniem samorządów zaczęły powstawać też inne firmy. Dzięki dobrym kontaktom z władzą po kilku miesiącach od rozpoczęcia działalności obracały kapitałem wypracowywanym gdzie indziej przez pokolenia. Mimo iż pochodził on najczęściej "tylko" z dostępu do informacji, powodowało to zrozumiałe oburzenie. To z kolei rzutowało na opinię o całym biznesie jako czymś podejrzanym. Dziś na prowincji gospodarka płynie dwoma nurtami. Jeden to firmy, których właściciele nie wchodzą w układy z władzą, drugi to firmy wciąż wygrywające przetargi, wspierane przez samorządy. To szczególne traktowanie powoduje, że czasami zamiast zasilać podatkami lokalne budżety, stają się ich obciążeniem. Prowadzi to do podwyżki podatków lokalnych, m.in. dla tych, którzy nie mają ochoty żyć w takiej symbiozie z władzą. Następuje powolny przepływ kapitału z firm "poważnych" produkcyjnych do firm różnego rodzaju pośrednictwa, które równie szybko, jak powstały, mogą zniknąć.
MAREK TOMSIA
Wrogość, z jaką Polacy odnoszą się do bogatych, jest złym zjawiskiem ("Bogactwo wróg Polaków", nr 38). Chciałbym jednak wspomnieć o jednej z przyczyn takiego stanu rzeczy. Lata PRL - mimo szykan ze strony władz - przetrwało wiele małych i średnich firm. Systematyczną pracą firmy te, przekazywane z ojca na syna, rozwijały się, tworząc stabilne miejsca pracy. Niestety, po 1989 r. wraz z powstaniem samorządów zaczęły powstawać też inne firmy. Dzięki dobrym kontaktom z władzą po kilku miesiącach od rozpoczęcia działalności obracały kapitałem wypracowywanym gdzie indziej przez pokolenia. Mimo iż pochodził on najczęściej "tylko" z dostępu do informacji, powodowało to zrozumiałe oburzenie. To z kolei rzutowało na opinię o całym biznesie jako czymś podejrzanym. Dziś na prowincji gospodarka płynie dwoma nurtami. Jeden to firmy, których właściciele nie wchodzą w układy z władzą, drugi to firmy wciąż wygrywające przetargi, wspierane przez samorządy. To szczególne traktowanie powoduje, że czasami zamiast zasilać podatkami lokalne budżety, stają się ich obciążeniem. Prowadzi to do podwyżki podatków lokalnych, m.in. dla tych, którzy nie mają ochoty żyć w takiej symbiozie z władzą. Następuje powolny przepływ kapitału z firm "poważnych" produkcyjnych do firm różnego rodzaju pośrednictwa, które równie szybko, jak powstały, mogą zniknąć.
MAREK TOMSIA
Więcej możesz przeczytać w 47/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.