Wymazywanie pamięci o Holocauście stało się obecnie centralnym nurtem niemieckiej kultury Były ambasador Izraela w Polsce, profesor na Uniwersytecie Warszawskim i w Instytucie Izraelsko-Polskim na uniwersytecie w Tel Awiwie, przewodniczący Knesetu (1992-1996), delegat Knesetu do Rady Europy (1984-1999), od 2000 r. przewodniczący Światowej Rady Yad Vashem
Niepamięć wciąż walczy z pamięcią. Mimo złożenia hołdu ofiarom Holocaustu podczas uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, 60. rocznicy rozgromienia nazistowskich Niemiec i podczas otwarcia Muzeum w Yad Vashem w Jerozolimie oraz odsłonięcia Pomnika Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie cały czas widoczne były także siły chcące wymazać pamięć. Walka pamięci z niepamięcią zaczęła się na początku lat 80. XX wieku. Wtedy grupa historyków z uniwersytetu w Bonn, z Ernstem Noltem na czele, oświadczyła, że przed, podczas i po Holocauście odbywał się na świecie mord systematyczny: najpierw w stalinowskich obozach Gułagu, potem - za czasów Pol Pota - w Kambodży. Niemcy, odpowiedzialni za zbrodnie ludobójstwa, nie byli więc wyjątkiem.
Kłamca Nolte
W 2002 r. Nolte opublikował książkę "Zagłada przed Zagładą, czyli zwykły mord?". Opisuje w niej okrucieństwa Turków na Ormianach. Za Wahakanem Dadrianem, amerykańskim historykiem ormiańskiego pochodzenia, twierdzi, że termin Holocaust lepiej pasuje do tureckiego systemu eksterminacji niż do zagłady Żydów. Turcy palili bowiem Ormian żywcem, a pierwotnie termin "holocaust" znaczył przecież całopalenie. Nolte cytuje też amerykańskiego historyka Davida Stanarda, który badał historię zagłady Indian. Stanard uważa, że dla Żydów charakterystyczna jest "duma Zagłady", która "daje im wyjątkowe prawo moralne".
Nolte bezczelnie utrzymuje, że nawet w Auschwitz większość Żydów umierała z powodów "naturalnych", na przykład z głodu i epidemii. Nie zauważa przy tym, że najpierw Niemcy, czyli jego rodacy, doprowadzili Żydów do tak okropnych warunków, że umierali oni jak muchy. Książka Noltego jest nie tylko zuchwała, cyniczna i kłamliwa, ale jest również antysemicka. Choćby dlatego, że celowo wypacza pojmowanie terminu "naród wybrany".
Niemiecka logistyka Śmierci
Nie ma sporu o to, że na wszystkich etapach historii i w wielu miejscach świata toczyły się wojny. Nie było jednak w historii ludzkości precedensu, by władze państwa, popierane przez olbrzymią większość narodu, godziły się na wymordowanie innego narodu. Tylko Niemcy wynaleźli przemysłowy sposób niszczenia ludzi, opracowali drobiazgową logistykę przemysłu śmierci.
Nienawiść Hitlera i jego pomocników do Żydów można opisywać na tysiące sposobów, ale jeden wydaje się wręcz symboliczny. Nieopodal kancelarii Hitlera pracował fizyk prof. Otto Hahn. Jego badania umożliwiały rozszczepienie jądra atomu i wywołanie reakcji jądrowej. Antysemickie ustawodawstwo sprawiło, że Hahn musiał wyrzucić z pracy żydowskich współpracowników. O postępach w konstruowaniu broni atomowej zdążyli oni poinformować przebywającego na wygnaniu w USA Alberta Einsteina. Einstein zwrócił się z tym do prezydenta Franklina Roosevelta, który zarządził przyśpieszenie prac nad amerykańską bombą atomową. Trudno sobie wyobrazić, co by było, gdyby to Niemcy pierwsi mieli w ręku tę broń. Nie udało im się to m.in. dlatego, że byli zoologicznymi antysemitami.
Kulturalny naród zbrodniarzy
Precyzyjnie zaplanowana, zorganizowana oraz systematycznie i skutecznie przeprowadzona zbrodnia w historii ludzkości została urzeczywistniona przez oświecony naród, który wydał Goethego, Schillera, Kanta i Beethovena. I wcale nie jest to tylko kolejna zbrodnia ludobójstwa spośród tych, których dokonano wcześniej i później. To była zbrodnia bezprecedensowa i wyjątkowa. Choćby w tym, że kulturalny naród niemiecki czerpał jakąś sadystyczną radość z widoku zgliszcz, zburzonych i pustych domów, zabitych ludzi. Z radością oglądał propagandowe filmy Goebbelsa, w których Żydów pokazywano jako obrzydliwych szczurów - jak w karykaturach obrzydliwej gadzinówki "Der Stźrmer". To kulturalni Niemcy w styczniu 1933 r. demokratycznie wybrali Hitlera, choć doskonale wiedzieli, kim jest. "Mein Kampf" opublikował przecież na początku lat 20.
O winach kulturalnego narodu niemieckiego trzeba pamiętać, kiedy się czyta wstrząsające opisy rozprawiania się Armii Czerwonej z nazistami. Ta literatura powstała, by wyrazić cierpienia Niemców, lecz kryje się w niej dodatkowy cel - zniwelowanie i zrelatywizowanie zbrodni i winy Niemców. Ta literatura barwnie opisuje gwałty na kobietach, rabunki i niszczenie mienia, zwłaszcza podczas deportacji Niemców z terenów Śląska, Prus, Czech i Moraw. Ta literatura przerzuca ciężar moralnej klęski z Niemców na Rosjan, a także na Polaków i Czechów.
Wyprodukowane ostatnio filmy o Hitlerze, zwłaszcza "Upadek", pokazują wodza III Rzeszy jako ofiarę - wprawdzie ofiarę samego siebie, ale jednak ofiarę. Tego typu filmy mogą wobec sadystycznego kata wywoływać uczucie litości. Niedawno w Izraelu wydano książkę "Pamięć i zapomnienie" - o stosunku powojennych pokoleń Niemców do okrucieństw Holocaustu. To próba wymazania z pamięci zbrodni Holocaustu! Podobnie jak historia Emmi Bonhoeffer (zmarła 14 lat temu), żony Klausa Bonhoeffera, zawziętego przeciwnika nazistów. W Niemczech jest to bestseller. W książce opisano okrucieństwa Hitlera na Niemcach - przeciwnikach nazistów. Opowieść o terrorze nazistów wobec rodaków kreuje obraz Niemców jako tych, którzy też byli ofiarami. W ten sposób, być może bez premedytacji, relatywizuje się cierpienia Niemców i cierpienia Żydów.
Niemiecka odpowiedzialność
Spora część niemieckiej opinii publicznej, wielu historyków i pisarzy po 60 latach od końca wojny chce zdjąć z Niemców brzemię winy. To oczywiste, że ci urodzeni podczas wojny albo po niej nie ponoszą odpowiedzialności za zbrodnie. Dotyczy to też dzieci zbrodniarzy. Ale systematyczne próby uwalniania Niemców od odpowiedzialności historycznej i moralnej budzą niepokój. Wymazywanie pamięci stało się centralnym nurtem niemieckiej kultury.
Nie ma wątpliwości, że współczesne Niemcy to państwo demokratyczne, bardziej nawet otwarte na obcych niż inne kraje europejskie. Ale ucieczka od historycznej odpowiedzialności może w przyszłości zmienić jego charakter. Pamięć o Holocauście nie jest tylko sprawą Żydów. To sprawa całego świata. Prof. Izrael Gutman, żydowsko-izraelski historyk Zagłady, w wywiadzie dla izraelskiego dziennika "Yediot Achronot" powiedział: "Holocaust straszy ludzi, ponieważ przypomina im, jak wątła jest ludzka moralność, jak cienka granica między dobrem i złem, jak ważne jest nieustanne i nieustępliwe propagowanie humanistycznych wartości". Prof. Gutman przypomina, że trzeba pamiętać, iż nie wolno zbrodni Holocaustu zepchnąć w niepamięć. Nad Niemcami i ich pomocnikami z innych krajów zawsze będzie wisiał ciężar odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość. Powinni oni także wykazywać szczególną ostrożność w relatywizowaniu win.
Kłamca Nolte
W 2002 r. Nolte opublikował książkę "Zagłada przed Zagładą, czyli zwykły mord?". Opisuje w niej okrucieństwa Turków na Ormianach. Za Wahakanem Dadrianem, amerykańskim historykiem ormiańskiego pochodzenia, twierdzi, że termin Holocaust lepiej pasuje do tureckiego systemu eksterminacji niż do zagłady Żydów. Turcy palili bowiem Ormian żywcem, a pierwotnie termin "holocaust" znaczył przecież całopalenie. Nolte cytuje też amerykańskiego historyka Davida Stanarda, który badał historię zagłady Indian. Stanard uważa, że dla Żydów charakterystyczna jest "duma Zagłady", która "daje im wyjątkowe prawo moralne".
Nolte bezczelnie utrzymuje, że nawet w Auschwitz większość Żydów umierała z powodów "naturalnych", na przykład z głodu i epidemii. Nie zauważa przy tym, że najpierw Niemcy, czyli jego rodacy, doprowadzili Żydów do tak okropnych warunków, że umierali oni jak muchy. Książka Noltego jest nie tylko zuchwała, cyniczna i kłamliwa, ale jest również antysemicka. Choćby dlatego, że celowo wypacza pojmowanie terminu "naród wybrany".
Niemiecka logistyka Śmierci
Nie ma sporu o to, że na wszystkich etapach historii i w wielu miejscach świata toczyły się wojny. Nie było jednak w historii ludzkości precedensu, by władze państwa, popierane przez olbrzymią większość narodu, godziły się na wymordowanie innego narodu. Tylko Niemcy wynaleźli przemysłowy sposób niszczenia ludzi, opracowali drobiazgową logistykę przemysłu śmierci.
Nienawiść Hitlera i jego pomocników do Żydów można opisywać na tysiące sposobów, ale jeden wydaje się wręcz symboliczny. Nieopodal kancelarii Hitlera pracował fizyk prof. Otto Hahn. Jego badania umożliwiały rozszczepienie jądra atomu i wywołanie reakcji jądrowej. Antysemickie ustawodawstwo sprawiło, że Hahn musiał wyrzucić z pracy żydowskich współpracowników. O postępach w konstruowaniu broni atomowej zdążyli oni poinformować przebywającego na wygnaniu w USA Alberta Einsteina. Einstein zwrócił się z tym do prezydenta Franklina Roosevelta, który zarządził przyśpieszenie prac nad amerykańską bombą atomową. Trudno sobie wyobrazić, co by było, gdyby to Niemcy pierwsi mieli w ręku tę broń. Nie udało im się to m.in. dlatego, że byli zoologicznymi antysemitami.
Kulturalny naród zbrodniarzy
Precyzyjnie zaplanowana, zorganizowana oraz systematycznie i skutecznie przeprowadzona zbrodnia w historii ludzkości została urzeczywistniona przez oświecony naród, który wydał Goethego, Schillera, Kanta i Beethovena. I wcale nie jest to tylko kolejna zbrodnia ludobójstwa spośród tych, których dokonano wcześniej i później. To była zbrodnia bezprecedensowa i wyjątkowa. Choćby w tym, że kulturalny naród niemiecki czerpał jakąś sadystyczną radość z widoku zgliszcz, zburzonych i pustych domów, zabitych ludzi. Z radością oglądał propagandowe filmy Goebbelsa, w których Żydów pokazywano jako obrzydliwych szczurów - jak w karykaturach obrzydliwej gadzinówki "Der Stźrmer". To kulturalni Niemcy w styczniu 1933 r. demokratycznie wybrali Hitlera, choć doskonale wiedzieli, kim jest. "Mein Kampf" opublikował przecież na początku lat 20.
O winach kulturalnego narodu niemieckiego trzeba pamiętać, kiedy się czyta wstrząsające opisy rozprawiania się Armii Czerwonej z nazistami. Ta literatura powstała, by wyrazić cierpienia Niemców, lecz kryje się w niej dodatkowy cel - zniwelowanie i zrelatywizowanie zbrodni i winy Niemców. Ta literatura barwnie opisuje gwałty na kobietach, rabunki i niszczenie mienia, zwłaszcza podczas deportacji Niemców z terenów Śląska, Prus, Czech i Moraw. Ta literatura przerzuca ciężar moralnej klęski z Niemców na Rosjan, a także na Polaków i Czechów.
Wyprodukowane ostatnio filmy o Hitlerze, zwłaszcza "Upadek", pokazują wodza III Rzeszy jako ofiarę - wprawdzie ofiarę samego siebie, ale jednak ofiarę. Tego typu filmy mogą wobec sadystycznego kata wywoływać uczucie litości. Niedawno w Izraelu wydano książkę "Pamięć i zapomnienie" - o stosunku powojennych pokoleń Niemców do okrucieństw Holocaustu. To próba wymazania z pamięci zbrodni Holocaustu! Podobnie jak historia Emmi Bonhoeffer (zmarła 14 lat temu), żony Klausa Bonhoeffera, zawziętego przeciwnika nazistów. W Niemczech jest to bestseller. W książce opisano okrucieństwa Hitlera na Niemcach - przeciwnikach nazistów. Opowieść o terrorze nazistów wobec rodaków kreuje obraz Niemców jako tych, którzy też byli ofiarami. W ten sposób, być może bez premedytacji, relatywizuje się cierpienia Niemców i cierpienia Żydów.
Niemiecka odpowiedzialność
Spora część niemieckiej opinii publicznej, wielu historyków i pisarzy po 60 latach od końca wojny chce zdjąć z Niemców brzemię winy. To oczywiste, że ci urodzeni podczas wojny albo po niej nie ponoszą odpowiedzialności za zbrodnie. Dotyczy to też dzieci zbrodniarzy. Ale systematyczne próby uwalniania Niemców od odpowiedzialności historycznej i moralnej budzą niepokój. Wymazywanie pamięci stało się centralnym nurtem niemieckiej kultury.
Nie ma wątpliwości, że współczesne Niemcy to państwo demokratyczne, bardziej nawet otwarte na obcych niż inne kraje europejskie. Ale ucieczka od historycznej odpowiedzialności może w przyszłości zmienić jego charakter. Pamięć o Holocauście nie jest tylko sprawą Żydów. To sprawa całego świata. Prof. Izrael Gutman, żydowsko-izraelski historyk Zagłady, w wywiadzie dla izraelskiego dziennika "Yediot Achronot" powiedział: "Holocaust straszy ludzi, ponieważ przypomina im, jak wątła jest ludzka moralność, jak cienka granica między dobrem i złem, jak ważne jest nieustanne i nieustępliwe propagowanie humanistycznych wartości". Prof. Gutman przypomina, że trzeba pamiętać, iż nie wolno zbrodni Holocaustu zepchnąć w niepamięć. Nad Niemcami i ich pomocnikami z innych krajów zawsze będzie wisiał ciężar odpowiedzialności za przeszłość i przyszłość. Powinni oni także wykazywać szczególną ostrożność w relatywizowaniu win.
Więcej możesz przeczytać w 22/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.