Wprowadzenie w życie traktatu konstytucyjnego oznacza faktyczny koniec NATO "Europa i Ameryka znów są razem" - ogłosił po spotkaniu przywódców UE i prezydenta Busha przewodniczący Komisji Europejskiej. Rzeczywiście, reelekcja Busha pozbawiła przywódców Francji i Niemiec nadziei na szybką zmianę polityki amerykańskiej, zmuszając ich do zmiany taktyki. Wybory prezydenckie na Ukrainie zmieniły sytuację geopolityczną w Europie Środkowej i Wschodniej, osłabiając pozycję Rosji, politycznego partnera Francji i Niemiec.
W tej sytuacji wyciągnięta ręka Ameryki została taktycznie przyjęta przez Paryż i Berlin, aspirujące do hegemonii w Unii Europejskiej, w obawie przed pogorszeniem się ich politycznej pozycji nie tylko w świecie, ale i w samej wspólnocie. Choć w najbliższych latach nie należy się spodziewać spektakularnych sporów na linii Paryż i Berlin a Waszyngton, to zasadnicze cele obu europejskich stolic się nie zmieniły. Niemcy i Francja konsekwentnie budują mechanizmy prowadzące do takiej przebudowy systemu światowego, by nie było w nim miejsca na łagodne amerykańskie przywództwo.
Ukraina, entuzjastycznie witana we wspólnocie transatlantyckiej przez Busha, wywołuje ledwo skrywaną niechęć Paryża i Berlina. Demonstracyjne wyjście Chiraca ze spotkania przywódców NATO z prezydentem Juszczenką ukazuje prawdziwe intencje Francji w kwestii przyjęcia Ukrainy do paktu i UE. Sprawa Ukrainy ma kluczowe znaczenie zarówno dla przyszłości UE i NATO, jak i stosunków transatlantyckich. Prawdziwa niezależność Ukrainy uderza w jeden z zasadniczych celów Chiraca i Schroedera, a mianowicie w przebudowę systemu światowego na wielobiegunowy, w którym rola USA będzie ograniczona. Ukraina w NATO i UE to wydatne wzmocnienie relacji transatlantyckich, na przekór niemieckim i francuskim zamiarom stopniowej ich dezintegracji.
Na co nam NATO
Stwierdzenie Schroedera w Monachium, że NATO nie jest już forum zasadniczej dyskusji między USA a Europą, jest o tyle prawdziwe, że w ostatnich latach Francja i Niemcy odmawiały takiej debaty. Politycznie oznacza ono nie tylko dyskredytację NATO, ale także jego marginalizację i usuwanie amerykańskiej obecności z Europy. Ma temu służyć nowa, zdefiniowana w projekcie eurokonstytucji konstrukcja UE, mającej zastąpić NATO w stosunkach transatlantyckich. Chodzi o centralizację polityki zagranicznej i obronnej w UE w której nowy podział głosów zapewnia hegemonię osi Berlin - Paryż. Wprowadzenie traktatu konstytucyjnego w życie wraz z wynikającą z niego koniecznością budowy tzw. europejskiej tożsamości obronnej i zintegrowanej polityki zagranicznej, której kierunek będzie nadawał duet francusko-niemiecki, oznacza faktyczny, choć jeszcze nie formalny koniec NATO. W nowej UE niemożliwa byłaby na przykład samodzielna polsko-litewska akcja mediacyjna na Ukrainie. Jej powodzenie to rezultat nie tylko trudnego do podważenia uznania wolnościowych aspiracji Ukraińców, ale i braku zintegrowanej polityki zagranicznej unii. W UE skonstruowanej według traktatu konstytucyjnego ta interwencja miałaby charakter wyrażony w słowach francuskiego ministra spraw zagranicznych Michaela Barniera: polityka Francji wobec Kijowa będzie uwzględniała interesy Moskwy. Przyjęcie Ukrainy do UE po wprowadzeniu eurokonstytucji wydaje się mało prawdopodobne.
Unia słaba, ale antyamerykańska
Charakter integracji zaprogramowany w traktacie konstytucyjnym nie ma uzasadnienia ekonomicznego, nie czyni unii bardziej konkurencyjną, przeciwnie, postulaty harmonizacji polityki podatkowej i niechęć Niemiec i Francji do wolnego rynku usług - niemożliwa do przeforsowania w obecnym sposobie podejmowania decyzji, a możliwa przy strukturze głosów zapisanej w traktacie europejskim - nie tylko zagrażają rozwojowi Polski, ale też prowadzą do marginalizacji ekonomicznego znaczenia unii w świecie.
Sens traktatu konstytucyjnego polega jedynie na narzuceniu wszystkim, dziś politycznie podzielonym państwom UE woli Paryża i Berlina, osłabieniu międzynarodowym USA i faktycznej likwidacji NATO jako fundamentu naszego bezpieczeństwa. Nowy, projektowany przez Berlin i Paryż świat ma się opierać nie na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa, ale na koalicji mocarstw: UE, Rosji, Chin, Indii, Brazylii i innych antyamerykańskich krajów. Oznacza to budowanie świata bardziej niestabilnego, skłóconego, w którym terrorystyczne państwa zawsze znajdą jakieś mocarstwa skłonne do ich obrony. Świata ciągłego zagrożenia, świata, w którym francusko-niemiecka unia ma nadzieję odgrywać kluczową rolę jako pośrednik i arbiter w sprawach wielkich mocarstw. Ta rola jest jednak złudzeniem. Trendy ekonomiczne wskazują na postępującą marginalizację ekonomiczną Europy w nadchodzących dekadach. Osłabienie Starego Kontynentu będzie też pogłębiał regres demograficzny. Rosnąca liczba emerytów uniemożliwi UE stworzenie nowoczesnych i skutecznych sił zbrojnych zdolnych do zastąpienia Ameryki w rozwiązywaniu konfliktów światowych. Nie widać zresztą w unii woli do zwiększenia nakładów na rozbudowę sił zbrojnych. Oznacza to, że ze współczesnego świata, tak pełnego zagrożeń, wypędzi się skutecznego policjanta, który wziął na siebie odpowiedzialność za globalne bezpieczeństwo i koszty jego utrzymania. Polityka Berlina i Paryża to polityka nieodpowiedzialności, zniszczenia wspólnoty transatlantyckiej, pogłębienia kryzysu we wspólnocie Zachodu. To polityka zagrażająca podstawom naszego bezpieczeństwa narodowego. Trzeba jej przeciwdziałać, budując wspólnotę Zachodu, która zminimalizuje francusko-niemiecką destrukcję i uniemożliwi Paryżowi i Berlinowi sięgnięcie po strukturalne instrumenty dominacji w UE. W przeciwnym wypadku przypudrowany dziś kryzys Zachodu przemieni się w kryzys globalny i zagrożenie nie tylko dla Polski, ale i Europy.
Ukraina, entuzjastycznie witana we wspólnocie transatlantyckiej przez Busha, wywołuje ledwo skrywaną niechęć Paryża i Berlina. Demonstracyjne wyjście Chiraca ze spotkania przywódców NATO z prezydentem Juszczenką ukazuje prawdziwe intencje Francji w kwestii przyjęcia Ukrainy do paktu i UE. Sprawa Ukrainy ma kluczowe znaczenie zarówno dla przyszłości UE i NATO, jak i stosunków transatlantyckich. Prawdziwa niezależność Ukrainy uderza w jeden z zasadniczych celów Chiraca i Schroedera, a mianowicie w przebudowę systemu światowego na wielobiegunowy, w którym rola USA będzie ograniczona. Ukraina w NATO i UE to wydatne wzmocnienie relacji transatlantyckich, na przekór niemieckim i francuskim zamiarom stopniowej ich dezintegracji.
Na co nam NATO
Stwierdzenie Schroedera w Monachium, że NATO nie jest już forum zasadniczej dyskusji między USA a Europą, jest o tyle prawdziwe, że w ostatnich latach Francja i Niemcy odmawiały takiej debaty. Politycznie oznacza ono nie tylko dyskredytację NATO, ale także jego marginalizację i usuwanie amerykańskiej obecności z Europy. Ma temu służyć nowa, zdefiniowana w projekcie eurokonstytucji konstrukcja UE, mającej zastąpić NATO w stosunkach transatlantyckich. Chodzi o centralizację polityki zagranicznej i obronnej w UE w której nowy podział głosów zapewnia hegemonię osi Berlin - Paryż. Wprowadzenie traktatu konstytucyjnego w życie wraz z wynikającą z niego koniecznością budowy tzw. europejskiej tożsamości obronnej i zintegrowanej polityki zagranicznej, której kierunek będzie nadawał duet francusko-niemiecki, oznacza faktyczny, choć jeszcze nie formalny koniec NATO. W nowej UE niemożliwa byłaby na przykład samodzielna polsko-litewska akcja mediacyjna na Ukrainie. Jej powodzenie to rezultat nie tylko trudnego do podważenia uznania wolnościowych aspiracji Ukraińców, ale i braku zintegrowanej polityki zagranicznej unii. W UE skonstruowanej według traktatu konstytucyjnego ta interwencja miałaby charakter wyrażony w słowach francuskiego ministra spraw zagranicznych Michaela Barniera: polityka Francji wobec Kijowa będzie uwzględniała interesy Moskwy. Przyjęcie Ukrainy do UE po wprowadzeniu eurokonstytucji wydaje się mało prawdopodobne.
Unia słaba, ale antyamerykańska
Charakter integracji zaprogramowany w traktacie konstytucyjnym nie ma uzasadnienia ekonomicznego, nie czyni unii bardziej konkurencyjną, przeciwnie, postulaty harmonizacji polityki podatkowej i niechęć Niemiec i Francji do wolnego rynku usług - niemożliwa do przeforsowania w obecnym sposobie podejmowania decyzji, a możliwa przy strukturze głosów zapisanej w traktacie europejskim - nie tylko zagrażają rozwojowi Polski, ale też prowadzą do marginalizacji ekonomicznego znaczenia unii w świecie.
Sens traktatu konstytucyjnego polega jedynie na narzuceniu wszystkim, dziś politycznie podzielonym państwom UE woli Paryża i Berlina, osłabieniu międzynarodowym USA i faktycznej likwidacji NATO jako fundamentu naszego bezpieczeństwa. Nowy, projektowany przez Berlin i Paryż świat ma się opierać nie na amerykańskich gwarancjach bezpieczeństwa, ale na koalicji mocarstw: UE, Rosji, Chin, Indii, Brazylii i innych antyamerykańskich krajów. Oznacza to budowanie świata bardziej niestabilnego, skłóconego, w którym terrorystyczne państwa zawsze znajdą jakieś mocarstwa skłonne do ich obrony. Świata ciągłego zagrożenia, świata, w którym francusko-niemiecka unia ma nadzieję odgrywać kluczową rolę jako pośrednik i arbiter w sprawach wielkich mocarstw. Ta rola jest jednak złudzeniem. Trendy ekonomiczne wskazują na postępującą marginalizację ekonomiczną Europy w nadchodzących dekadach. Osłabienie Starego Kontynentu będzie też pogłębiał regres demograficzny. Rosnąca liczba emerytów uniemożliwi UE stworzenie nowoczesnych i skutecznych sił zbrojnych zdolnych do zastąpienia Ameryki w rozwiązywaniu konfliktów światowych. Nie widać zresztą w unii woli do zwiększenia nakładów na rozbudowę sił zbrojnych. Oznacza to, że ze współczesnego świata, tak pełnego zagrożeń, wypędzi się skutecznego policjanta, który wziął na siebie odpowiedzialność za globalne bezpieczeństwo i koszty jego utrzymania. Polityka Berlina i Paryża to polityka nieodpowiedzialności, zniszczenia wspólnoty transatlantyckiej, pogłębienia kryzysu we wspólnocie Zachodu. To polityka zagrażająca podstawom naszego bezpieczeństwa narodowego. Trzeba jej przeciwdziałać, budując wspólnotę Zachodu, która zminimalizuje francusko-niemiecką destrukcję i uniemożliwi Paryżowi i Berlinowi sięgnięcie po strukturalne instrumenty dominacji w UE. W przeciwnym wypadku przypudrowany dziś kryzys Zachodu przemieni się w kryzys globalny i zagrożenie nie tylko dla Polski, ale i Europy.
Więcej możesz przeczytać w 22/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.