Rozmowa z Thomasem C. Schellingiem, tegorocznym laureatem Nagrody Nobla z ekonomii
LUDWIK M. BEDNARZ: - Kolejny raz ekonomicznym Noblem nagrodzono teoretyków makroekonomistów za odkrycie mało zrozumiałe nawet dla znawców ekonomii.
THOMAS C. SCHELLING: - Ależ nie, teoria gier jest, co prawda nauką makroekonomiczną, ale ma ogromne zastosowanie praktyczne, także mikroekonomiczne. Jako student uniwersytetu boleśnie przeżyłem Wielki Kryzys lat 30. Byłem wtedy zły, że nie potrafiono go przewidzieć, że nie uchroniono dziesiątków milionów ludzi przed osobistymi katastrofami finansowymi. Wtedy zacząłem szukać sposobów na to, by uczynić gospodarkę bardziej przewidywalną. Po zakończeniu II wojny światowej pracowałem w Paryżu w biurze planu Marshalla. Głównym moim obowiązkiem były negocjacje z Europejską Unią Płatniczą. Tam tak naprawdę zaczęła się moja droga do zdefiniowania zasad rządzących na przykład międzynarodowymi negocjacjami, przewidywania sposobów ich wygrywania.
- Przewidział pan, że za teorię gier, czyli naukę o strategii wygrywania, dostanie pan Nobla?
- Teoria gier zaczęła wygrywać już kilkadziesiąt lat temu. Przypomnę, że opisałem ją w dwóch książkach: "The Strategy of Conflict" i "Micromotives and Macrobehavior". Już w roku 1960 przekonałem wielu amerykańskich polityków i strategów, że element strategii gier - strategia ustępstw na krótką metę - daje korzyści w dłuższym okresie.
- Konfrontacja zbrojna między Zachodem a Wschodem wtedy dosłownie wisiała na włosku...
- Właśnie wówczas, posiłkując się moją teorią, po raz pierwszy doradzałem rządowi amerykańskiemu, jak wykorzystać groźbę atomowego ataku w stosunkach ze Związkiem Radzieckim, by faktycznie uniknąć konfrontacji. Atomowa siła uderzeniowa Ameryki musiała zadziałać hamująco na plany Związku Radzieckiego wymierzone przeciwko niej i innym krajom Zachodu. A może jaśniej: wówczas ważne było stworzenie wrażenia, że jesteśmy zdecydowani przeprowadzić atak jądrowy - i zwyciężyć. To oczywiście zwiększało szanse wybuchu konfliktu, ale trzeba było balansować na jego granicy. Wiedziałem, że to balansowanie w gruncie rzeczy było najbezpieczniejszym rozwiązaniem. I przyniosło efekty: mamy jeden z najdłuższych okresów pokoju w dziejach świata.
- Teraz sytuacja międzynarodowa jednak jest ponownie napięta.
- Myślę, że na przykład przy próbach rozwiązania konfliktu wywołanego nuklearnymi ambicjami Korei Północnej czy Iranu strategia postawienia sprawy na ostrzu noża, wynikająca z mojej teorii gier, może przynieść sukces.
- Czy teoria gier sprawdza się również w biznesie?
- Jeszcze bardziej niż w konfliktach militarnych. Oto przykład. Dwa kraje prowadzą wojnę handlową dotyczącą na przykład jakiegoś towaru. Tradycyjnie partner silniejszy starałby się siłą zmusić słabszego do ustępstw. Lepiej jest jednak - jak nakazuje teoria gier - zrezygnować z pewnych natychmiastowych korzyści i budować zaufanie słabszego partnera z perspektywiczną korzyścią dla obu stron. Tak było choćby w niedawnych wojnach amerykańsko-europejskich o wyroby stalowe. Teoria gier stosowana jest również w finansach, inwestowaniu kapitału, międzynarodowych rokowaniach handlowych. Menedżerowie tzw. portfeli finansowych wykorzystują teorię gier do kalkulacji inwestycji giełdowych: oceniają, czy akcje kupiono we właściwym czasie, po właściwej cenie. Teoria gier znajduje też zastosowanie przy opracowaniu strategii przedsiębiorstw, wykorzystywana jest nawet w negocjacjach płacowych.
- Ekonomiści zastanawiają się, czyj wkład w teorię gier jest większy: pana czy prof. Roberta J. Aumanna, czyli osoby, z którą będzie musiał się pan podzielić noblowskim honorarium.
- Znam profesora Aumanna, ale nigdy nie współpracowaliśmy. Zostaliśmy skojarzeni przez Komitet Noblowski. Aumann zbudował większość teoretycznych zasad teorii gier. Ja zaś stosowałem ją w praktyce. Myślę, że podział nagrody na dwie połowy jest dla nas satysfakcjonujący.
Rozmawiał Ludwik M. Bednarz, San Francisco
Thomas C. Schelling - profesor University of Maryland i Harvard University, członek Akademii Nauk USA
THOMAS C. SCHELLING: - Ależ nie, teoria gier jest, co prawda nauką makroekonomiczną, ale ma ogromne zastosowanie praktyczne, także mikroekonomiczne. Jako student uniwersytetu boleśnie przeżyłem Wielki Kryzys lat 30. Byłem wtedy zły, że nie potrafiono go przewidzieć, że nie uchroniono dziesiątków milionów ludzi przed osobistymi katastrofami finansowymi. Wtedy zacząłem szukać sposobów na to, by uczynić gospodarkę bardziej przewidywalną. Po zakończeniu II wojny światowej pracowałem w Paryżu w biurze planu Marshalla. Głównym moim obowiązkiem były negocjacje z Europejską Unią Płatniczą. Tam tak naprawdę zaczęła się moja droga do zdefiniowania zasad rządzących na przykład międzynarodowymi negocjacjami, przewidywania sposobów ich wygrywania.
- Przewidział pan, że za teorię gier, czyli naukę o strategii wygrywania, dostanie pan Nobla?
- Teoria gier zaczęła wygrywać już kilkadziesiąt lat temu. Przypomnę, że opisałem ją w dwóch książkach: "The Strategy of Conflict" i "Micromotives and Macrobehavior". Już w roku 1960 przekonałem wielu amerykańskich polityków i strategów, że element strategii gier - strategia ustępstw na krótką metę - daje korzyści w dłuższym okresie.
- Konfrontacja zbrojna między Zachodem a Wschodem wtedy dosłownie wisiała na włosku...
- Właśnie wówczas, posiłkując się moją teorią, po raz pierwszy doradzałem rządowi amerykańskiemu, jak wykorzystać groźbę atomowego ataku w stosunkach ze Związkiem Radzieckim, by faktycznie uniknąć konfrontacji. Atomowa siła uderzeniowa Ameryki musiała zadziałać hamująco na plany Związku Radzieckiego wymierzone przeciwko niej i innym krajom Zachodu. A może jaśniej: wówczas ważne było stworzenie wrażenia, że jesteśmy zdecydowani przeprowadzić atak jądrowy - i zwyciężyć. To oczywiście zwiększało szanse wybuchu konfliktu, ale trzeba było balansować na jego granicy. Wiedziałem, że to balansowanie w gruncie rzeczy było najbezpieczniejszym rozwiązaniem. I przyniosło efekty: mamy jeden z najdłuższych okresów pokoju w dziejach świata.
- Teraz sytuacja międzynarodowa jednak jest ponownie napięta.
- Myślę, że na przykład przy próbach rozwiązania konfliktu wywołanego nuklearnymi ambicjami Korei Północnej czy Iranu strategia postawienia sprawy na ostrzu noża, wynikająca z mojej teorii gier, może przynieść sukces.
- Czy teoria gier sprawdza się również w biznesie?
- Jeszcze bardziej niż w konfliktach militarnych. Oto przykład. Dwa kraje prowadzą wojnę handlową dotyczącą na przykład jakiegoś towaru. Tradycyjnie partner silniejszy starałby się siłą zmusić słabszego do ustępstw. Lepiej jest jednak - jak nakazuje teoria gier - zrezygnować z pewnych natychmiastowych korzyści i budować zaufanie słabszego partnera z perspektywiczną korzyścią dla obu stron. Tak było choćby w niedawnych wojnach amerykańsko-europejskich o wyroby stalowe. Teoria gier stosowana jest również w finansach, inwestowaniu kapitału, międzynarodowych rokowaniach handlowych. Menedżerowie tzw. portfeli finansowych wykorzystują teorię gier do kalkulacji inwestycji giełdowych: oceniają, czy akcje kupiono we właściwym czasie, po właściwej cenie. Teoria gier znajduje też zastosowanie przy opracowaniu strategii przedsiębiorstw, wykorzystywana jest nawet w negocjacjach płacowych.
- Ekonomiści zastanawiają się, czyj wkład w teorię gier jest większy: pana czy prof. Roberta J. Aumanna, czyli osoby, z którą będzie musiał się pan podzielić noblowskim honorarium.
- Znam profesora Aumanna, ale nigdy nie współpracowaliśmy. Zostaliśmy skojarzeni przez Komitet Noblowski. Aumann zbudował większość teoretycznych zasad teorii gier. Ja zaś stosowałem ją w praktyce. Myślę, że podział nagrody na dwie połowy jest dla nas satysfakcjonujący.
Rozmawiał Ludwik M. Bednarz, San Francisco
Thomas C. Schelling - profesor University of Maryland i Harvard University, członek Akademii Nauk USA
Więcej możesz przeczytać w 42/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.