Pakt stabilizacyjny jest dowodem na bezsilność i bezideowość Prawa i Sprawiedliwości
Z perspektywy Jarosława Kaczyńskiego wszystko jest polityką. Wszystko jest walką o władzę, walką z mniej lub bardziej wyimaginowanymi przeciwnikami. Do tej walki wciąga cały obszar państwa i wszystkie sfery życia. Trybunał Konstytucyjny nie jest niezależnym organem władzy, ale w jego opinii narzędziem władzy zapewne liberałów i postkomunistów. Rada Polityki Pieniężnej nie jest instytucją, dzięki której stopy procentowe są w Polsce niższe niż w USA, ale jest dla niego szkodliwą jaczejką monetarystów i socjalliberałów. Podobnie jest ze służbą cywilną. To w niej rzekomo promowało się postkomunistów i teraz "ich" trzeba zastąpić "naszymi", łamiąc ustalone procedury. Wszystkie kryteria ocen są relatywizowane i instrumentalizowane. Liczy się tylko to, czy dana sprawa, osoba, ustawa służy jego wizji władzy.
Władza jest celem absolutnym. Za pomocą demokratycznych narzędzi Jarosław Kaczyński chce opanować nie tylko administrację, rząd, kancelarię prezydencką (czyniąc prezydenta i jego urząd zakładnikami własnej gry), ale i sądy oraz instytucje ekonomiczne. Żadna instytucja państwa nie może w tej grze pozostać neutralna. W wizji Kaczyńskich nie ma miejsca na zasadę trójpodziału władzy, autonomii sądownictwa. Do swojej zabawy wciągają Kościół, który podzielili na trwałe za zgodą i przy życzliwej aprobacie licznych biskupów oraz jeszcze liczniejszych proboszczów. Dla Kościoła może się to okazać bardzo bolesnym i przejmującym wydarzeniem. Uczynił z gasnącego Radia Maryja istotne narzędzie walki o dusze i wyobraźnię obywateli. Walka o władzę musi wprowadzać podziały. Kaczyński chce dzielić ludzi, środowiska, instytucje. Dzieli dziennikarzy, media, obywateli na tych, którzy mogą być informowani, i tych, którzy nie mogą. Dzieli środowiska prawnicze. Dzieli partie niegdyś sobie bliskie.
Technologia władania
Swoją postawę Jarosław Kaczyński wyniósł z doświadczeń i poważnej analizy fenomenu komunizmu. Komunizmu nienawidzi, ale przejął się i zafascynował jego konstrukcją, przejmując sposób myślenia właściwy tamtej formacji. Komuniści również rozumieli, że najważniejsza jest władza i narzędzia jej sprawowania. Nieważne z kim, nieważne jak. Byle skutecznie rządzić. Skutecznie, czyli wymuszając posłuszeństwo i podporządkowanie. Komuniści mieli swoją wizję ideową. Żadnych celów ideowych w wizji Kaczyńskiego nie ma lub nie sposób ich znaleźć. Jest za to dużo technologii władania.
Na liście ustaw, których treści nikt nie zna - partie podpisały pakt, czyli ze strachu przed wyborami kupiły kota w worku - są przede wszystkim ustawy represyjne i zwiększające uprawnienia kontrolno-policyjne władzy. Przypomina się sowiecka czerezwyczajka, osławione komisje do walki ze spekulacją i inne komunistyczne pomysły. Wszystkie te potworki można znaleźć w programie PiS. Można czasem odnieść wrażenie, że władza w opinii wodza PiS to kontrola, rewizje, przesłuchania, tępienie wrogów. Nie ma w jego wizji nawet porządnej i rozsądnej koncepcji walki z korupcją. PiS chce zwalczać tych, którzy biorą i dają łapówki, fałszują rachunki, ale nie potrafi walczyć z mechanizmami wspierającymi korupcję.
Tak często podkreślana idea sprawiedliwości pachnie bardziej zemstą za lata izolacji i poniżania niż szacunkiem dla prawa. Nie ma w pakiecie ustawy, która by nakazywała przejrzenie przepisów sprzyjających zachowaniom patologicznym. Nie ma programu badania instytucji i mechanizmów decyzyjnych, które sprzyjają korupcji. Jest za to proponowany cały arsenał środków, które mają uderzać w osoby, grupy, jakieś stoliki, o których tajemniczo wyrażał się w Sejmie szef PiS. Cały pomysł rządzenia państwem jest anachroniczny (centralizacja), ale i wąsko represyjny. Można rzec, PiS chce nas cofnąć do czasów minionych - tyle że za pomocą narzędzi demokratycznych - dzieląc, jak powiedział poseł Suski, na ludzi lepszych i gorszych, równych i równiejszych. Czysty Orwell, tyle że w wykonaniu posła stronnictwa, które powołuje się na chrześcijaństwo i prawo.
Kultura kary
W programie PiS nie ma ani jednej ustawy, która służyłaby uporządkowaniu finansów publicznych, obniżaniu podatków, upraszczaniu reguł gospodarowania. Nie ma ani jednej propozycji ustawy, która wzmacniałaby innowacyjność polskiej ekonomii. A to jest i będzie problemem numer jeden naszego wspólnego życia. Nie ma żadnych projektów budowy i unowocześnienia infrastruktury kolejowej, telefonicznej. Ba, brakuje pomysłu na mieszkalnictwo.O trzech milionach mieszkań nikt już nawet nie wspomina. Ani słowa nie znajdziemy w wizji Kaczyńskiego o edukacji, nauce. Jego program jest planem cofnięcia Polski do niebyłej i nie istniejącej przeszłości. Jest programem antynowoczesnym i w istocie antyeuropejskim. Bo w tej wizji świata nie ma miejsca na mechanizmy negocjacji i budowę kultury politycznej opartej na negocjacjach, typowej i niezbędnej dla UE. Jest za to wzmocnienie kultury kary, potępienia moralnego i prawnego. Z obrazu świata Kaczyńskiego wyłania się tylko duch autorytarnej osobowości i autorytarnych przekonań.
Rację ma prof. Andrzej Zoll, twierdząc, że PiS proponuje mocno niedemokratyczną filozofię władzy: "Rzeczywisty spór toczy się między dwiema filozofiami państwa. Wedle pierwszej, traktowane jest ono jako cel nadrzędny, któremu obywatele mają służyć, a w zamian mogą liczyć na opiekę. Wedle drugiej, państwo powinno być oparte na społeczeństwie obywatelskim - obywatele sami definiują w nim swoje interesy, a państwo ma tylko służyć im pomocą, by mogli je realizować. Dziś lansowana jest pierwsza z tych filozofii - dla mnie obca". Jest to wizja również mi obca, więcej - jest to wizja świata, z którą toczyłem od dziesięcioleci spór. Bo taką samą postawę znajdowałem zarówno u nacjonalistów, jak i u komunistów.
Panowie Nikt
Projekt myślenia Jarosława Kaczyńskiego świetnie pasuje do partii antysystemowych i marginalnych, jakimi są LPR i Samoobrona. Pierwsza partia z poparciem maksimum 7 proc. reprezentuje idee nacjonalistyczne, antyeuropejskie. Młodzież Wszechpolska przed wojną i teraz stanowiła awangardę idei ksenofobicznych i całkowicie zaściankowych. Samoobrona to partia nostalgii za komunizmem (ma posłów wywodzących się z dawnego betonu komunistycznego, redaktorów osławionego, czysto faszystowskiego tygodnika "Rzeczywistość"), partia nacjonalsocjalizmu dochodząca aż do 11 proc. poparcia. Wchodząc z nimiw koalicję programową, PiS wybiera koalicję z tym, co w polskiej polityce pachnie nienawiścią, anachronizmem, prostactwem umysłowym i ideowym.
Liderzy PiS wybierają drogę obcą większości swoich wyborców i obcą znacznej części posłów i senatorów z własnego klubu parlamentarnego. Wybierają tym samym drogę łamania i psucia charakterów swoich ludzi. Musieli już, wbrew swoim przekonaniom, głosować za nijakim Borysiukiem, małym karierowiczem, czy popierać nikomu nieznanego Haydukiewicza. To była próba charakterów. Głosować na panów Nikt w imię poprawy jakości państwa to zaiste bolesne zadanie. Współczuję, ale bez szczególnej sympatii. Te głosowania w Sejmie nad Krajową Radą Radiofonii i Telewizji pokazały, że PiS jest gotowe przehandlować wszystko i maw pogardzie państwo oraz jego urzędników, byle tylko osiągać swoje cele.
Jarosław Kaczyński, kierowany logiką walki, wybrał strategię nie tylko rewolucyjną, ale i strategię marginalizacji ideowej i społecznej swojego politycznego środowiska. Społeczne poparcie dla takiej koalicji jest minimalne (według przeprowadzonych naprędce w Internecie badań - około 14 proc.). Większość pytanych internatów (85 proc.) uważa, że pakt stabilizacyjny długo nie przetrwa. Natomiast udało się wodzom PiS zmobilizować przeciw sobie niemal wszystkich dziennikarzy (w III RP jeszcze żaden rząd z dziennikarzami nie wygrał), środowiska prawnicze, akademików, studentów, wielkie miasta.
Udaje się PiS zbudować aurę nieufności wokół siebie i Polski za granicą. Nie było ostatnimi tygodniami i miesiącami ani jednego życzliwego braciom i rządowi artykułu w światowej prasie. Nie było w środowiskach politycznych (od kierowników Unii Europejskiej po dyplomatów) ani razu sygnału pozytywnego. Trudno się dziwić, skoro na zewnątrz Polski też jest realizowana strategia nieustannego konfliktu: o PZU, o Pekao, o VAT. Wysokie rachunki za te awantury będzie musiał zapłacić polski podatnik. Ale przecież według wizji Jarosława Kaczyńskiego gospodarka nie może być ważniejsza od polityki, czyli posiadania przez PiS władzy absolutnej.
Dyktat Kaczyńskiego
Pakt stabilizacyjny jest dowodem na bezsilność i bezideowość PiS. Z tego rodzaju pomysłami i z tego rodzaju partnerami - przestępcą i ksenofobem - daleko zajść nie sposób. Stawka w tej grze jest jednak o wiele wyższa niż przyszłość partii braci Kaczyńskich. Polsce grozi nie tylko dalsze psucie państwa, gospodarki, ale do tego izolacja od i w Unii Europejskiej. Pomysły gospodarcze Cezarego Mecha i ekonomistów z Opus Dei (obsiedli Ministerstwo Finansów i radę nadzorczą BGK) mogą się okazać i okażą się katastrofalne.
Nie stać nas na eksperymenty polityczne i gospodarcze PiS. Trzeba się trzymać sprawdzonych wzorów europejskich. Tymczasem pakt stabilizacyjny jest w istocie dyktatem Kaczyńskiego, który szantażując LPR i Samoobronę przedterminowymi wyborami, uzyskał większość w parlamencie i wolną rękę do budowy autorytarnego państwa. Duch ślepego makiawelizmu wygrał z piękną tradycją arystotelesowską. Cóż, idea dobra wspólnego i tradycja polityczna wywodząca się z myśli Stagiryty, św. Tomasza, jak i papieży od czasów Leona XIII, jest Jarosławowi Kaczyńskiemu jak najbardziej obca.
Władza jest celem absolutnym. Za pomocą demokratycznych narzędzi Jarosław Kaczyński chce opanować nie tylko administrację, rząd, kancelarię prezydencką (czyniąc prezydenta i jego urząd zakładnikami własnej gry), ale i sądy oraz instytucje ekonomiczne. Żadna instytucja państwa nie może w tej grze pozostać neutralna. W wizji Kaczyńskich nie ma miejsca na zasadę trójpodziału władzy, autonomii sądownictwa. Do swojej zabawy wciągają Kościół, który podzielili na trwałe za zgodą i przy życzliwej aprobacie licznych biskupów oraz jeszcze liczniejszych proboszczów. Dla Kościoła może się to okazać bardzo bolesnym i przejmującym wydarzeniem. Uczynił z gasnącego Radia Maryja istotne narzędzie walki o dusze i wyobraźnię obywateli. Walka o władzę musi wprowadzać podziały. Kaczyński chce dzielić ludzi, środowiska, instytucje. Dzieli dziennikarzy, media, obywateli na tych, którzy mogą być informowani, i tych, którzy nie mogą. Dzieli środowiska prawnicze. Dzieli partie niegdyś sobie bliskie.
Technologia władania
Swoją postawę Jarosław Kaczyński wyniósł z doświadczeń i poważnej analizy fenomenu komunizmu. Komunizmu nienawidzi, ale przejął się i zafascynował jego konstrukcją, przejmując sposób myślenia właściwy tamtej formacji. Komuniści również rozumieli, że najważniejsza jest władza i narzędzia jej sprawowania. Nieważne z kim, nieważne jak. Byle skutecznie rządzić. Skutecznie, czyli wymuszając posłuszeństwo i podporządkowanie. Komuniści mieli swoją wizję ideową. Żadnych celów ideowych w wizji Kaczyńskiego nie ma lub nie sposób ich znaleźć. Jest za to dużo technologii władania.
Na liście ustaw, których treści nikt nie zna - partie podpisały pakt, czyli ze strachu przed wyborami kupiły kota w worku - są przede wszystkim ustawy represyjne i zwiększające uprawnienia kontrolno-policyjne władzy. Przypomina się sowiecka czerezwyczajka, osławione komisje do walki ze spekulacją i inne komunistyczne pomysły. Wszystkie te potworki można znaleźć w programie PiS. Można czasem odnieść wrażenie, że władza w opinii wodza PiS to kontrola, rewizje, przesłuchania, tępienie wrogów. Nie ma w jego wizji nawet porządnej i rozsądnej koncepcji walki z korupcją. PiS chce zwalczać tych, którzy biorą i dają łapówki, fałszują rachunki, ale nie potrafi walczyć z mechanizmami wspierającymi korupcję.
Tak często podkreślana idea sprawiedliwości pachnie bardziej zemstą za lata izolacji i poniżania niż szacunkiem dla prawa. Nie ma w pakiecie ustawy, która by nakazywała przejrzenie przepisów sprzyjających zachowaniom patologicznym. Nie ma programu badania instytucji i mechanizmów decyzyjnych, które sprzyjają korupcji. Jest za to proponowany cały arsenał środków, które mają uderzać w osoby, grupy, jakieś stoliki, o których tajemniczo wyrażał się w Sejmie szef PiS. Cały pomysł rządzenia państwem jest anachroniczny (centralizacja), ale i wąsko represyjny. Można rzec, PiS chce nas cofnąć do czasów minionych - tyle że za pomocą narzędzi demokratycznych - dzieląc, jak powiedział poseł Suski, na ludzi lepszych i gorszych, równych i równiejszych. Czysty Orwell, tyle że w wykonaniu posła stronnictwa, które powołuje się na chrześcijaństwo i prawo.
Kultura kary
W programie PiS nie ma ani jednej ustawy, która służyłaby uporządkowaniu finansów publicznych, obniżaniu podatków, upraszczaniu reguł gospodarowania. Nie ma ani jednej propozycji ustawy, która wzmacniałaby innowacyjność polskiej ekonomii. A to jest i będzie problemem numer jeden naszego wspólnego życia. Nie ma żadnych projektów budowy i unowocześnienia infrastruktury kolejowej, telefonicznej. Ba, brakuje pomysłu na mieszkalnictwo.O trzech milionach mieszkań nikt już nawet nie wspomina. Ani słowa nie znajdziemy w wizji Kaczyńskiego o edukacji, nauce. Jego program jest planem cofnięcia Polski do niebyłej i nie istniejącej przeszłości. Jest programem antynowoczesnym i w istocie antyeuropejskim. Bo w tej wizji świata nie ma miejsca na mechanizmy negocjacji i budowę kultury politycznej opartej na negocjacjach, typowej i niezbędnej dla UE. Jest za to wzmocnienie kultury kary, potępienia moralnego i prawnego. Z obrazu świata Kaczyńskiego wyłania się tylko duch autorytarnej osobowości i autorytarnych przekonań.
Rację ma prof. Andrzej Zoll, twierdząc, że PiS proponuje mocno niedemokratyczną filozofię władzy: "Rzeczywisty spór toczy się między dwiema filozofiami państwa. Wedle pierwszej, traktowane jest ono jako cel nadrzędny, któremu obywatele mają służyć, a w zamian mogą liczyć na opiekę. Wedle drugiej, państwo powinno być oparte na społeczeństwie obywatelskim - obywatele sami definiują w nim swoje interesy, a państwo ma tylko służyć im pomocą, by mogli je realizować. Dziś lansowana jest pierwsza z tych filozofii - dla mnie obca". Jest to wizja również mi obca, więcej - jest to wizja świata, z którą toczyłem od dziesięcioleci spór. Bo taką samą postawę znajdowałem zarówno u nacjonalistów, jak i u komunistów.
Panowie Nikt
Projekt myślenia Jarosława Kaczyńskiego świetnie pasuje do partii antysystemowych i marginalnych, jakimi są LPR i Samoobrona. Pierwsza partia z poparciem maksimum 7 proc. reprezentuje idee nacjonalistyczne, antyeuropejskie. Młodzież Wszechpolska przed wojną i teraz stanowiła awangardę idei ksenofobicznych i całkowicie zaściankowych. Samoobrona to partia nostalgii za komunizmem (ma posłów wywodzących się z dawnego betonu komunistycznego, redaktorów osławionego, czysto faszystowskiego tygodnika "Rzeczywistość"), partia nacjonalsocjalizmu dochodząca aż do 11 proc. poparcia. Wchodząc z nimiw koalicję programową, PiS wybiera koalicję z tym, co w polskiej polityce pachnie nienawiścią, anachronizmem, prostactwem umysłowym i ideowym.
Liderzy PiS wybierają drogę obcą większości swoich wyborców i obcą znacznej części posłów i senatorów z własnego klubu parlamentarnego. Wybierają tym samym drogę łamania i psucia charakterów swoich ludzi. Musieli już, wbrew swoim przekonaniom, głosować za nijakim Borysiukiem, małym karierowiczem, czy popierać nikomu nieznanego Haydukiewicza. To była próba charakterów. Głosować na panów Nikt w imię poprawy jakości państwa to zaiste bolesne zadanie. Współczuję, ale bez szczególnej sympatii. Te głosowania w Sejmie nad Krajową Radą Radiofonii i Telewizji pokazały, że PiS jest gotowe przehandlować wszystko i maw pogardzie państwo oraz jego urzędników, byle tylko osiągać swoje cele.
Jarosław Kaczyński, kierowany logiką walki, wybrał strategię nie tylko rewolucyjną, ale i strategię marginalizacji ideowej i społecznej swojego politycznego środowiska. Społeczne poparcie dla takiej koalicji jest minimalne (według przeprowadzonych naprędce w Internecie badań - około 14 proc.). Większość pytanych internatów (85 proc.) uważa, że pakt stabilizacyjny długo nie przetrwa. Natomiast udało się wodzom PiS zmobilizować przeciw sobie niemal wszystkich dziennikarzy (w III RP jeszcze żaden rząd z dziennikarzami nie wygrał), środowiska prawnicze, akademików, studentów, wielkie miasta.
Udaje się PiS zbudować aurę nieufności wokół siebie i Polski za granicą. Nie było ostatnimi tygodniami i miesiącami ani jednego życzliwego braciom i rządowi artykułu w światowej prasie. Nie było w środowiskach politycznych (od kierowników Unii Europejskiej po dyplomatów) ani razu sygnału pozytywnego. Trudno się dziwić, skoro na zewnątrz Polski też jest realizowana strategia nieustannego konfliktu: o PZU, o Pekao, o VAT. Wysokie rachunki za te awantury będzie musiał zapłacić polski podatnik. Ale przecież według wizji Jarosława Kaczyńskiego gospodarka nie może być ważniejsza od polityki, czyli posiadania przez PiS władzy absolutnej.
Dyktat Kaczyńskiego
Pakt stabilizacyjny jest dowodem na bezsilność i bezideowość PiS. Z tego rodzaju pomysłami i z tego rodzaju partnerami - przestępcą i ksenofobem - daleko zajść nie sposób. Stawka w tej grze jest jednak o wiele wyższa niż przyszłość partii braci Kaczyńskich. Polsce grozi nie tylko dalsze psucie państwa, gospodarki, ale do tego izolacja od i w Unii Europejskiej. Pomysły gospodarcze Cezarego Mecha i ekonomistów z Opus Dei (obsiedli Ministerstwo Finansów i radę nadzorczą BGK) mogą się okazać i okażą się katastrofalne.
Nie stać nas na eksperymenty polityczne i gospodarcze PiS. Trzeba się trzymać sprawdzonych wzorów europejskich. Tymczasem pakt stabilizacyjny jest w istocie dyktatem Kaczyńskiego, który szantażując LPR i Samoobronę przedterminowymi wyborami, uzyskał większość w parlamencie i wolną rękę do budowy autorytarnego państwa. Duch ślepego makiawelizmu wygrał z piękną tradycją arystotelesowską. Cóż, idea dobra wspólnego i tradycja polityczna wywodząca się z myśli Stagiryty, św. Tomasza, jak i papieży od czasów Leona XIII, jest Jarosławowi Kaczyńskiemu jak najbardziej obca.
Więcej możesz przeczytać w 6/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.