- SKANER - POLSKA
POSADY
Pakt dla swoich?
Czy do paktu stabilizacyjnego podpisanego przez PiS, LPR i Samoobronę był dołączony niejawny załącznik z listą stanowisk obiecanych sojusznikom przez Jarosława Kaczyńskiego? Jak się dowiedział "Wprost", szwagier Romana Giertycha wszedł właśnie do zarządu PKP Cargo, jednej z największych firm w Europie Środkowo-Wschodniej, która zajmuje się przewozami towarowymi. 97,5 proc akcji PKP Cargo ma skarb państwa, reszta należy do PKP. Mąż siostry Giertycha, Kazimierz Murawski, odpowiada za handel i marketing w PKP Cargo. Roman Giertych wypiera się, że miał cokolwiek wspólnego z nominacją dla szwagra. Całą winę zwala na... PiS. Kilka dni temu wysłał w tej sprawie oficjalny protest do premiera Marcinkiewicza. "Chciałbym stanowczo zaprotestować przeciwko plotkom rozpuszczanym przez pańskich kolegów klubowych, jakobym miał cokolwiek wspólnego z powołaniem na stanowiska w spółkach podległych skarbowi państwa męża mojej siostry. (...)To przejaw brutalnej walki politycznej" - czytamy w liście Giertycha. Napisał jednak także, iż ceni swego szwagra "za fachowośći doświadczenie".
Prawdopodobnie w ramach tej samej umowy na ważne stanowiska wchodzą ludzie Artura Balazsa, ministra rolnictwa w rządzie Jerzego Buzka, który związał się z Andrzejem Lepperem. Jednym z nich jest Mirosław Mielniczuk, dyrektor ds. nadzoru właścicielskiego w Agencji Nieruchomości Rolnych. Podlegają mu wszystkie spółki należące do ANR. Samoobrona liczy jeszcze na posady dla swoich w dyrekcji generalnej Poczty Polskiej. O posadę wiceszefa poczty będzie się ubiegać Ewa Gołębiewska, którą popiera sam Andrzej Lepper. (JJ, GIN)
MEDIA
Granice wolności bez granic
Spore kontrowersje wzbudziło zilustrowanie przez "Rzeczpospolitą karykaturami Mahometa artykułu zatytułowanego "Wolność słowa nie jest prowokacją". Dziennik przedrukował je z duńskiej gazety "Jyllands-Posten" po tym, jak w akcie solidarności uczyniło to kilkanaście gazet w Europie.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz skrytykował "Rzeczpospolitą". W specjalnym oświadczeniu napisał, że "wykroczono poza granice dobrze zrozumianej swobody wyrażania poglądów". Według premiera, "rolą mediów nie może być prowokowanie nienawiści i propagowanie wrogości."
Przewodnicząca Rady Etyki Mediów Magdalena Bajer uznała, że opublikowanie karykatur Mahometa było "lekkomyślne i niewłaściwe".
"To krok nieprzemyślany, prowokujący do nienawiści i nietolerancji i ma to miejsce w kraju, który był przez wieki ostoją tolerancji" - ogłosił w swoim proteście Muzułmański Związek Religijny w RP. Protest opublikowało także Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Arabskiej.
Grzegorz Gauden, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", wyjaśnił, że redakcja zdecydowała się przedrukować karykatury, albowiem odrzuca metody, do których odwołali się islamscy przeciwnicy duńskiej publikacji, grożący atakami na Duńczyków. "Wolności prasy trzeba bronić. Także wtedy, kiedy nie zgadzamy się z ich treścią" - uważa Gauden.
O zamieszkach, do których doszło po zamieszczeniu przez gazety w Europie karykatur Mahometa, więcej w artykule "Karykatura wolności"
KATASTROFA
Sekcja mrozu
Część ofiar tragedii w Chorzowie mogła umrzeć nie z powodu obrażeń, lecz wychłodzenia organizmu. Gdy doszło do zawalenia się hali, w Katowicach było kilkanaście stopni mrozu, a ostatnią żywą osobę strażacy wydobyli z gruzów po niespełna pięciu godzinach. - Przy tak rozległych obrażeniach i mrozie szanse ofiary już po półgodzinie maleją o 50 proc., a po godzinie wynoszą tylko 10 proc. - mówi prof. Juliusz Jakubaszko, szef Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. Przeprowadzone dotychczas sekcje zwłok wykazały, że wszystkie ofiary zginęły od obrażeń, ale na razie przebadano ciała jedynie 29 osób. Katowicka prokuratura informuje, że dopiero gdy dotrą do niej wszystkie wyniki sekcji zwłok, będzie można powiedzieć, czy część ofiar nie zmarła pod gruzami z zimna, zanim dotarli do nich ratownicy. (IKA)
Więcej o tragedii w Katowicach w tekście "Katastrofa ratunkowa"
KORUPCJA
Trzech uczciwych
Gdyby wszystkich uczestników afery korupcyjnej na przejściach granicznych w Lubieszynie i Kołbaskowie posadzić na ławie oskarżonych, w całym kraju nie znaleziono by odpowiedniej sali sądowej. Bo chodzi o ponad 100 podejrzanych: 59 funkcjonariuszy straży granicznej, 15 celników, 16 przemytników, 20 przewoźników sprowadzanych do Polski samochodów, odzieży, artykułów spożywczych i przemysłowych. Śledztwo wykazało, że do niedawna zachodnia granica "należała" do skorumpowanych funkcjonariuszy i przestępców. - Może trzech celników i pograniczników pracujących przy odprawach nie brało łapówek - mówi prokurator Zdzisław Rynkiewicz. Należność za odstąpienie od kontroli wkładano do paszportu (od 300 zł do 1500 zł). Po zakończeniu służby kierownik zmiany sprawiedliwie dzielił dzienny utarg między wszystkich pracowników kontroli granicznej, także przewodników psów i służbę przy kolczatkach. (EO)
POEZJA
Spotkanie z premierem
Wiersz "Niespodziewane spotkanie" specjalnie dla Kazimierza Marcinkiewicza napisała emerytowana warszawska poetka Ala "Żoliborzanka". Poetka odczytała wiersz, gdy premier odwiedził emerytów w jednym ze stołecznych domów pomocy społecznej. Oto fragmenty:
"Babcie, Dziadkowie mocno zdziwieni,
a jeszcze mocniej zaciekawieni;
ciśnienia - w górę, pąsy na twarzach,
wszak taki alarm rzadko się zdarza!
Noc nieprzespana, ranek w ferworze,
cóż to się stanie, dopomóż Boże.
Wreszcie zebrani razem, w komplecie
- choć cudów nie ma - cud stał się przecie.
Oto widzimy coś niezwykłego,
niech nam zazdroszczą faktu owego.
Jest Gość - to Premier rządu polskiego! (...)
Może zabliźnią się wszelkie rany,
będzie rósł w siłę kraj nasz kochany.
Niech Polska zmienia swoje oblicza
z rządem Premiera Marcinkiewicza!!
HOLLYWOOD
Żubrówka dla Nicholsona
Polski Instytut Sztuki Filmowej chciał przekupić Jacka Nicholsona... 30 butelkami polskiej żubrówki. Chodziło o to, by uświetnił swoją obecnością koncert muzyki filmowej Jana A.P. Kaczmarka. - Zajechaliśmy pod posesję Nicholsona przy Mulholland Drive wraz z jego przyjacielem Jerzym Skolimowskim. Przyjął nas przed bramą - opowiedział nam kierowca, który towarzyszył Skolimowskiemu. Wprawdzie Jack rozpromienił się na widok butelek, ale wiadomość o kilkugodzinnej imprezie mocno go zniechęciła. Chciał nawet za wódkę zapłacić, ale szybko przyjął podarunek. Wcześniej tę samą wódkę rozdano gościom imprezy z kraju, m.in. byłemu ministrowi kultury Waldemarowi Dąbrowskiemu. Gdy okazało się, że żubrówka to jedyny argument, jaki może przekonać Nicholsona (tak utrzymywał Skolimowski), obdarowani wyciągnęli ją z bagaży. Koncert w Los Angeles promował m.in. film Feliksa Falka "Komornik". Ale nawet obecność Jacka Nicholsona nie mogłaby mu pomóc w uzyskaniu nominacjido Oscara.
RAPORT
Jaskinie hazardu
Ponad 6 mln Polaków uprawia hazard. Rzadko robią to w kasynach - przeważnie korzystają z automatów do gier. Aż 60 proc. maszyn w Polsce należy do małych firm nie umieszczonych w oficjalnych rejestrach. Na jakich zasadach funkcjonuje rynek hazardu w naszym kraju? Za jego kulisy zajrzą Mirosław Majeran i Łukasz Kurtz w raporcie "Podziemie hazardu", który we wtorek 7 lutego o godz. 20.15 wyemituje telewizja Polsat. Program powstał pod patronatem tygodnika "Wprost".
- SKANER - ŚWIAT
KATASTROFA
Anty-"Titanic"
Najsłynniejsza katastrofa morska w dziejach - zatonięcie "Titanica" - pochłonęła niewiele więcej ofiar. Egipski prom "Al-Salam Boccaccio 98", wiozący robotników egipskich i pielgrzymów, był antytezą "Titanica". Zaniedbany i przeciążony zatonął z powodu serii zaniechań i błędów załogi. Półtorej godziny po tym jak wypłynął z saudyjskiego portu Duba wybuchł na nim pożar. Na pokładzie znajdowało się 1272 pasażerów oraz 96 członków załogi. - Ludzie, widząc dym, chcieli wkładać kamizelki ratunkowe, ale załoga prosiła, żeby tego nie robić, by nie wywoływać paniki - twierdzi jeden z ocalałych Abdel Raouf Abdel Nabi. - Prom zaczął wyglądać jak "Titanic" w ogniu. Dopiero wtedy załoga zaczęła prosić pasażerów o pomoc w wyciąganiu węży gaśniczych - opowiada świadek Arafat al-Sayyed. Zanim uruchomiono pompy, doszło do eksplozji. Wówczas ludzie w panice zaczęli wyskakiwać do wody. - Chociaż początkowo załoga powtarzała, że nie ma się co martwić, gdy statek zaczął iść na dno, to właśnie jej członkowie pierwsi wsiedli do łodzi ratunkowych, zostawiając nas samych na pokładzie - mówi Nader Galal Abdel Shafi. Ahmed Elew opowiada z kolei, że widział, jak jedna z przeładowanych szalup się wywróciła. On sam spędził w wodzie kilkanaście godzin. - Widziałem, jak wokół ludzie tonęli ze zmęczenia - opowiada Elew. Z relacji ocalałych, których egipska policja jak najdłużej starała się trzymać z dala od dziennikarzy, wynika, iż akcja ratunkowa była prowadzona fatalnie. - Śmigłowiec przeleciał nad nami. Dawaliśmy mu znaki, ale nas zignorował. Zostawili nas w wodzie na 24 godziny - opowiada al-Sayyed.
Prezydent Hosni Mubarak zapowiedział śledztwo. - Na razie nie przesądzamy, jakie były przyczyny tragedii - powiedział rzecznik prezydenta Suleiman Awad, zaznaczając, że "to, iż prom zatonął bardzo szybko i że nie było na nim wystarczającej liczby łodzi ratunkowych, świadczy o tym, iż doszło do naruszeń". Awad nie wyjaśnił, dlaczego egipskie władze odmówiły przyjęcia pomocyw akcji ratunkowej od okrętów amerykańskiego i brytyjskiego, choć znajdowały się w pobliżu.
"Al-Salam Boccaccio 98" został zbudowany w 1970 r. Miał przewozić maksimum 500 pasażerów, ale w 1991 r. został rozbudowany o dwa dodatkowe pokłady, by mógł zabierać trzy razy tyle osób. - Stabilność takich promów zawsze budzi wiele wątpliwości. Wystarczy, że nabiorą tylko trochę wody i jest po wszystkim - mówi David Osler z prestiżowego magazynu morskiego "Lloyds List".
Agata Jabłońska
Więcej możesz przeczytać w 6/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.