Według Jacka Żakowskiego, prawicowość to wada nabyta w toku fałszywego wychowania
Głupota jest najbardziej zadziwiającą ze wszystkich chorób. Sam chory nigdy z jej powodu nie cierpi. Ale wszyscy inni tak- taką diagnozę postawił lata temu Paul Henri Spaak, zmarły w 1972 r. premier Belgii. Na pewno miał rację, bo był socjalistą, a więc człowiekiem z natury dobrym. Niestety, nie usłuchałem Spaaka, nie zachowałem należytej ostrożności i ulegając lekkomyślnie namowom, przeczytałem w ostatniej "Polityce" artykuł Jacka Żakowskiego "Lewica, prawica, nerwica". I zaszkodziło mi. Kiedy tylko po lekturze minął szczękościsk i kurcze odbytu, zacząłem się rozglądać za terapeutą psychologicznym, dobrym, to znaczy lewicowym, przesiąkniętym charakterystycznym dla tej grupy przekonaniem, że ludzie są ze swej natury dobrzy. Niestety, najwybitniejszy specjalista, doktor Samson, został właśnie przez reprezentantów okrutnej prawicy, sądzących, że ludzie są raczej źli i trzeba ich karać, wtrącony do lochu.
Wstrząsający artykuł opiera się na odkrytych właśnie z wyraźnym zachwytem przez Żakowskiego koncepcjach amerykańskiego psychologa Silvana Tomkinsa z początków lat 60. Takie odkrycia są zawsze bardzo wzruszające. Żyje sobie człowiek w niewiedzy o tym, że jakiś fragment otaczającego świata został już dawno zbadany i usystematyzowany. Nagle wpada mu to w ręce i popada w euforię. To jest to, co ja myślałem, tylko nie wiedziałem, że tak myślę. I biegnie do piwiarni pochwalić się kolegom, chyba że jest akurat redaktorem "Polityki". Znam takie stany, odkąd przeczytałem w wieku lat ośmiu pracę dr. J.J. Vireya z roku 1843 "O kobiecie": "Nie do samych tylko organów rodnych rozciąga się płciowa różnica między mężczyzną i kobietą; spostrzegać ją można we wszystkich częściach ciała". Bardzo mnie to podekscytowało. Prawie tak jak Żakowskiego różnica gatunkowa między lewicą i prawicą.
W największym skrócie - Tomkins ustalił, a Żakowski powtórzył, że prawicowa orientacja polityczna jest wadą nabytą w toku fałszywego wychowania. Niewykluczone nawet, że jako odstępstwo od normy i patologia psychiczna prawicowość (a zamiennie konserwatyzm albo liberalizm) to po prostu choroba, która ze względu na epidemiczny charakter i wysokie zagrożenie społeczne powinna być leczona ze środków NFZ, i to przymusowo. Wprawdzie - jak zaznacza Żakowski, aby nie wprawić swoich czytelników w ostateczne osłupienie - Tomkins nie prowadził badań z myślą o politykach i elektoratach PiS, PO czy LPR, to jednak prawicowość zagraża nie tylko polskiej polityce krajowej i zagranicznej, ale też gospodarce, nauce, sportom zespołowym i wszystkim formom zbiorowej aktywności Polaków. Konieczny jest więc kaftan dla prawicy. W przeciwnym razie znów nie zdobędziemy mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Człowiek nie rodzi się socjalistą ani konserwatystą - zauważył Tomkins, co wskazuje, że już w latach 60. ten wybitny uczony musiał się zetknąć z pracami Locke`a i Rousseau. Jest nadzieja, że Żakowski pójdzie w ślady mistrza i poczytamy kiedyś w "Polityce", iż nikt się nie rodzi także zbrodniarzem. Konserwatystą zostaje się przez fałszywe wychowanie w rodzinie. Jeśli rodzina jest surowa i egzekwuje zachowania zgodne z normami, dziecko rośnie na prawicowca. Jeśli natomiast rodzice szanują dziecko, jego opinie i uczucia, wyrasta z niego tęgi lewicowiec. Są to wszystko świetne i światłe przejawy uczoności, choć przypomina mi się list otwarty do Instytutu Nauk Społecznych PAN, zajmującego się patologiami społecznymi, jaki wydrukowałem A.D. 1981 na łamach "Plebeya" (z podtytułem: miesięcznik społeczno-pornograficzny): "Miałam w domu dobrobyt, rodzice się nie rozwiedli, ojciec nie pił i nie bił mamy ani mnie, a mimo to zostałam kurwą. Co na to nauki społeczne?". Odpowiedzi nie ma do dziś.
Człowiek lewicy jest z natury dobry i wierzy, że inni są także dobrzy. Takie jest najważniejsze przesłanie Tomkisa i Żakowskiego. Historia potwierdza to rozeznanie. Jednym z najlepszych ludzi, wierzącym w innych i szanującym ich autonomię i uczucia, był Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Po prostu gołąb dobroci. Ponieważ nie mam miejsca, resztę listy pozostawiam do ułożenia Czytelnikom. Proszę nie zapomnieć o ludziach honoru. Żakowskiemu rewanżuję się zaś rezultatami badań z lat 90., przeprowadzonymi przez profesorów psychologii społecznej Justina Krugera i Davida Dunninga. Studenci musieli rozwiązywać zadania, a potem sami to oceniać. Najgorsi oceniali własną pracę najwyżej. Byli po prostu zachwyceni własną doskonałością. Upierali się długie godziny, że fałszywe rozwiązanie jest właściwe. Wniosek obu profesorów - głupcy są głupi, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie można ich jednak o tym poinformować, bo głupkom świadomym grozi depresja, szaleństwo i ciężkie choroby o podłożu somatycznym.
Ponieważ szanuję wyniki badań naukowych i uważam, że trzeba je stosować w praktyce, przekazuję redaktorowi Żakowskiemu najlepsze pozdrowienia. Świetny artykuł. Tylko tak dalej.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Wstrząsający artykuł opiera się na odkrytych właśnie z wyraźnym zachwytem przez Żakowskiego koncepcjach amerykańskiego psychologa Silvana Tomkinsa z początków lat 60. Takie odkrycia są zawsze bardzo wzruszające. Żyje sobie człowiek w niewiedzy o tym, że jakiś fragment otaczającego świata został już dawno zbadany i usystematyzowany. Nagle wpada mu to w ręce i popada w euforię. To jest to, co ja myślałem, tylko nie wiedziałem, że tak myślę. I biegnie do piwiarni pochwalić się kolegom, chyba że jest akurat redaktorem "Polityki". Znam takie stany, odkąd przeczytałem w wieku lat ośmiu pracę dr. J.J. Vireya z roku 1843 "O kobiecie": "Nie do samych tylko organów rodnych rozciąga się płciowa różnica między mężczyzną i kobietą; spostrzegać ją można we wszystkich częściach ciała". Bardzo mnie to podekscytowało. Prawie tak jak Żakowskiego różnica gatunkowa między lewicą i prawicą.
W największym skrócie - Tomkins ustalił, a Żakowski powtórzył, że prawicowa orientacja polityczna jest wadą nabytą w toku fałszywego wychowania. Niewykluczone nawet, że jako odstępstwo od normy i patologia psychiczna prawicowość (a zamiennie konserwatyzm albo liberalizm) to po prostu choroba, która ze względu na epidemiczny charakter i wysokie zagrożenie społeczne powinna być leczona ze środków NFZ, i to przymusowo. Wprawdzie - jak zaznacza Żakowski, aby nie wprawić swoich czytelników w ostateczne osłupienie - Tomkins nie prowadził badań z myślą o politykach i elektoratach PiS, PO czy LPR, to jednak prawicowość zagraża nie tylko polskiej polityce krajowej i zagranicznej, ale też gospodarce, nauce, sportom zespołowym i wszystkim formom zbiorowej aktywności Polaków. Konieczny jest więc kaftan dla prawicy. W przeciwnym razie znów nie zdobędziemy mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Człowiek nie rodzi się socjalistą ani konserwatystą - zauważył Tomkins, co wskazuje, że już w latach 60. ten wybitny uczony musiał się zetknąć z pracami Locke`a i Rousseau. Jest nadzieja, że Żakowski pójdzie w ślady mistrza i poczytamy kiedyś w "Polityce", iż nikt się nie rodzi także zbrodniarzem. Konserwatystą zostaje się przez fałszywe wychowanie w rodzinie. Jeśli rodzina jest surowa i egzekwuje zachowania zgodne z normami, dziecko rośnie na prawicowca. Jeśli natomiast rodzice szanują dziecko, jego opinie i uczucia, wyrasta z niego tęgi lewicowiec. Są to wszystko świetne i światłe przejawy uczoności, choć przypomina mi się list otwarty do Instytutu Nauk Społecznych PAN, zajmującego się patologiami społecznymi, jaki wydrukowałem A.D. 1981 na łamach "Plebeya" (z podtytułem: miesięcznik społeczno-pornograficzny): "Miałam w domu dobrobyt, rodzice się nie rozwiedli, ojciec nie pił i nie bił mamy ani mnie, a mimo to zostałam kurwą. Co na to nauki społeczne?". Odpowiedzi nie ma do dziś.
Człowiek lewicy jest z natury dobry i wierzy, że inni są także dobrzy. Takie jest najważniejsze przesłanie Tomkisa i Żakowskiego. Historia potwierdza to rozeznanie. Jednym z najlepszych ludzi, wierzącym w innych i szanującym ich autonomię i uczucia, był Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Po prostu gołąb dobroci. Ponieważ nie mam miejsca, resztę listy pozostawiam do ułożenia Czytelnikom. Proszę nie zapomnieć o ludziach honoru. Żakowskiemu rewanżuję się zaś rezultatami badań z lat 90., przeprowadzonymi przez profesorów psychologii społecznej Justina Krugera i Davida Dunninga. Studenci musieli rozwiązywać zadania, a potem sami to oceniać. Najgorsi oceniali własną pracę najwyżej. Byli po prostu zachwyceni własną doskonałością. Upierali się długie godziny, że fałszywe rozwiązanie jest właściwe. Wniosek obu profesorów - głupcy są głupi, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie można ich jednak o tym poinformować, bo głupkom świadomym grozi depresja, szaleństwo i ciężkie choroby o podłożu somatycznym.
Ponieważ szanuję wyniki badań naukowych i uważam, że trzeba je stosować w praktyce, przekazuję redaktorowi Żakowskiemu najlepsze pozdrowienia. Świetny artykuł. Tylko tak dalej.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 6/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.