ŚPIEWY HISTORYCZNE
Pieśni i piosenek, które - jak napisał Wiesław Kot w artykule "Śpiewy historyczne" (nr 5) - "wstrząsnęły XX wiekiem", było tyle, że starczyłoby ich na spory śpiewnik. Były wśród nich "masowe" - pisane na polityczne zamówienie: "Volk ans Gewehr" - wykonywana pod tupot podkutych butów i huk wielkiego bębna poruszała tłum Niemców; "Wstawaj strana ogromnaja" pełniła to samo zadanie w ZSRR. U nas też próbowano, ale tzw. dziś "złote przeboje socjalizmu" o "partii pogromcy faszyzmu" i "młodych dniach przeżytych wraz z Bierutem" mogły wstrząsać jedynie tymi, którzy na nich zarabiali. Były i inne, które zrobiły karierę, jak "Katiusza". Nie jestem pewien, czy autor artykułu słusznie połączył ją z melancholijnym walcem "W liesu prifrontowom" czasu II wojny, bo gdy w 1945 r. sowiecki sołdat uczył mnie ją śpiewać, jej wers brzmiał "ty bojcam na zapadnoj granicy od Katiuszy pieriedaj priwiet", wskazując jednoznacznie na "bojców" w szpiczastych smoczkach z gwiazdą przekraczających w 1920 r. swą "zapadną" granicę z pańską Polszą.
"Lili Marlen" została napisana w związku z mobilizacją 1914 r. Była bardzo popularna i miała liczne nagrania z lat 1916-1936. Międzynarodową karierę zrobiła jednak, gdy żołnierze 8. Armii zdobyli na wojskach Rommla wiele płyt z nagraniem "Lili Marlen". Śpiewano wówczas: "Under the lantern, by the barrack square, I` ve used to meet Marlene, she was so young and fair" i "Devant la caserne, quand le jour s`enfuit...". Mój kuzyn Ksawery Pruszyński wspominał, że już po wojnie w okupowanych Niemczech słyszał jej niezbyt cenzuralną wersję, ułożoną według wszelkiego prawdopodobieństwa w Kompaniach Wartowniczych amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Powstała też jej wersja... łacińska, dzieło bliżej mi nieznanego Mereditha Dixona: "Extra hiberna in decumana, Trita`rat laterna, manebit vetusta, Conveniemus hoc rursus; infra laternam stabimus, tecum Lili Marlen...".
Potem były jeszcze rozmaite: filmowy "Most na rzece Kwai", "We shall overcome" Joan Baez, a może i "Żeby Polska była Polską". A pienia idoli powodujące amok tłumu to zupełnie inna historia. Byłyby niczym, gdyby nie oprawa filmowa i reklama.
JAN PRUSZYŃSKI
Pieśni i piosenek, które - jak napisał Wiesław Kot w artykule "Śpiewy historyczne" (nr 5) - "wstrząsnęły XX wiekiem", było tyle, że starczyłoby ich na spory śpiewnik. Były wśród nich "masowe" - pisane na polityczne zamówienie: "Volk ans Gewehr" - wykonywana pod tupot podkutych butów i huk wielkiego bębna poruszała tłum Niemców; "Wstawaj strana ogromnaja" pełniła to samo zadanie w ZSRR. U nas też próbowano, ale tzw. dziś "złote przeboje socjalizmu" o "partii pogromcy faszyzmu" i "młodych dniach przeżytych wraz z Bierutem" mogły wstrząsać jedynie tymi, którzy na nich zarabiali. Były i inne, które zrobiły karierę, jak "Katiusza". Nie jestem pewien, czy autor artykułu słusznie połączył ją z melancholijnym walcem "W liesu prifrontowom" czasu II wojny, bo gdy w 1945 r. sowiecki sołdat uczył mnie ją śpiewać, jej wers brzmiał "ty bojcam na zapadnoj granicy od Katiuszy pieriedaj priwiet", wskazując jednoznacznie na "bojców" w szpiczastych smoczkach z gwiazdą przekraczających w 1920 r. swą "zapadną" granicę z pańską Polszą.
"Lili Marlen" została napisana w związku z mobilizacją 1914 r. Była bardzo popularna i miała liczne nagrania z lat 1916-1936. Międzynarodową karierę zrobiła jednak, gdy żołnierze 8. Armii zdobyli na wojskach Rommla wiele płyt z nagraniem "Lili Marlen". Śpiewano wówczas: "Under the lantern, by the barrack square, I` ve used to meet Marlene, she was so young and fair" i "Devant la caserne, quand le jour s`enfuit...". Mój kuzyn Ksawery Pruszyński wspominał, że już po wojnie w okupowanych Niemczech słyszał jej niezbyt cenzuralną wersję, ułożoną według wszelkiego prawdopodobieństwa w Kompaniach Wartowniczych amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Powstała też jej wersja... łacińska, dzieło bliżej mi nieznanego Mereditha Dixona: "Extra hiberna in decumana, Trita`rat laterna, manebit vetusta, Conveniemus hoc rursus; infra laternam stabimus, tecum Lili Marlen...".
Potem były jeszcze rozmaite: filmowy "Most na rzece Kwai", "We shall overcome" Joan Baez, a może i "Żeby Polska była Polską". A pienia idoli powodujące amok tłumu to zupełnie inna historia. Byłyby niczym, gdyby nie oprawa filmowa i reklama.
JAN PRUSZYŃSKI
Więcej możesz przeczytać w 6/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.