Zamroczenie ideologiczne polityczną poprawnością jest równie ciężkie jak zamroczenie alkoholowe
Wieści z Francji, zarówno z dziedziny gospodarki, jak i spraw socjalnych, przekonują mnie, że w kraju Marianny życie układa się jak w dobrym socjalistycznym śnie. Śnie o dobrym sowchozie. Bo w sowchozach czy PGR-ach (które tak miło wspominają rozmaite "leppery") można było i pracować niewiele, i wynieść wiele do własnego gospodarstwa przyzagrodowego lub mieszkanka. Kiedy przyszedł kapitalizm, największe opory psychiczne budziło to, że przy nowym właścicielu można liczyć tylko na to, co się zarobi w firmie (bo kraść nowy właściciel nie pozwalał). We Francji model socjalistyczny - pardon! - socjalny łaskawie pozwala zatrzymywać pobory za wykonaną pracę (po zabraniu połowy na tamtejszy PIT!), a jak komuś to nie wystarcza, państwo socjalne coś dorzuci: a to tanie mieszkania dla mało zarabiających w suburbialnych blokowiskach, a to wypłacane w nieskończoność zasiłki dla bezrobotnych, a to pomoc socjalną dla obiboków, którym nie chce się zgłaszać do urzędów zatrudnienia.
A jeśli ciągle są niezadowoleni, to wystarczy, by podemonstrowali trochę na ulicach, aby zaraz znalazł się jakiś zasiłek, na przykład świąteczno-noworoczny. Pod warunkiem że w ostentacyjnie laickiej Francji nie wspomną, z okazji jakiego to święta chcieliby wyszarpnąć od państwa (czyli faktycznie od ograbianych przez państwo swoich rodaków) jakiś kolejny zasiłek. Zresztą tak naprawdę nie muszą się wiele naszarpać. Dobry sowchoz, przepraszam, socjalny dobry wujek sam szuka sposobów wciśnięcia ludowi nie pracującemu miast i wsi pieniędzy do ręki.
Oczywiście tym, którzy się nie przepracowują. Nie tak dawno temu Piotr Moszyński pisał z Paryża o projekcie nowego zasiłku na rzecz autonomii, wypłacanego tylko tym, rzecz jasna, którzy nie pracują, żeby się lepiej, bardziej "autonomicznie" poczuli. Jak podkreślał bowiem wspomniany autor, "ktoś, kto sam te pieniądze zarabia, nie jest autonomiczny, tylko bezczelny i aspołeczny, ponieważ ogranicza pole zbawiennego działania państwa". I tak od zasiłku do zasiłku francuski obibok prześlizguje się przez życie bez większego wysiłku...
Bankructwo państwa prawa
We Francji nie tylko można podemonstrować w celu wyszarpnięcia zasiłku. Tak jak w sowchozie można też ukraść, gdy zasiłku jest za mało. Wspomniani przez ministra Sarkozy`ego la racaille, czyli, jak by to powiedziała moja babunia, wsiakaja swołocz (bo dzieciństwo spędziła jeszcze na wschód od Kijowa), kradnie samochody, rabuje sklepy i napada na obywateli, a kiedy w rzadkich wypadkach policja ją łapie, to la racaille urządza demonstracje, że się ją prześladuje. Wtedy zamiast kraść samochody, podpala się je, co świat oglądał niedawno przez kilka tygodni na ekranach telewizorów.
We francuskich mediach nie dowiemy się, kto to robi, mimo że wszyscy wiedzą, iż robią to głównie gangi młodych Arabów. Polityczna poprawność zabrania określania nawet policji i sądom pochodzenia etnicznego podejrzanych i osądzonych przestępców. Zresztą na ogół mogą oni być prawie pewni bezkarności. Sprawa niedawnego napadu gangu Arabów na pociąg z Nicei do Lyonu też zapewne rozejdzie się po kościach. Wiadomość o tym zdarzeniu przedostała się do mediów po dwóch dniach. Policja wezwana przez motorniczego ponoć zjawiła się w pociągu, ale nie obezwładniła kradnących, bijących i niszczących wagony opryszków, tylko pętała się tam, gdzie opryszków już nie było, pytając wystraszonych pasażerów, kto chciałby złożyć na ochotnika zeznania jako świadek. Biorąc pod uwagę, jak zachowywali się dzielni obrońcy prawa, zdumiewa mnie to, że znalazło się aż troje świadków.
La racaille udało się uciec z wyjątkiem trzech, ale i tym też zapewne nic się nie stanie. Francuskie państwo prawa zbankrutowało. Według statystyk Interpolu, w USA na 100 tys. mieszkańców w 2001 r. zdarzyło się 4161 przestępstw, a we Francji 6941 przestępstw, czyli o ponad 60 proc. więcej! W USA przestępczość spada: od 1973 r. liczba przestępstw ogółem spadła o 40 proc., zabójstw - o 50 proc., a przestępstw przeciwko mieniu - o 60 proc.
Tyle że Amerykanie przestali się patyczkować z przestępcami, młodocianymi czy dorosłymi, białymi czy czarnymi. Nie tylko ich łapią, ale wsadzają do więzienia. Za napad z bronią w ręku w USA odsiaduje się przeciętnie 54 miesiące, we Francji zaś - 18. Żyć, nie umierać! Mówię o przestępcach we Francji, nie o ich ofiarach; te ostatnie mają się znacznie gorzej...
Francuskie bankructwo
Niedawne, i jak wskazuje napaść na pociąg, bynajmniej nie zakończone wydarzenia to nie tylko bankructwo państwa prawa, ale także bankructwo modelu socjalnego. Tam gdzie odpowiedzią na roszczenia, szantaże czy wręcz rozboje jest więcej świadczeń socjalnych (a tak będzie jeszcze i tym razem!), nigdy nie będzie motywacji do pracy. Cała gadanina o dyskryminacji mniejszości z byłych francuskich kolonii (niezależnie od tego, ile prawdy zawiera) nie jest w stanie ukryć tego, że jak w sowchozie "czy się stoi, czy się leży, każdemu to samo i tak się należy". Tyle że bankructwo Francji posuwa się dalej i dotyczy nie tylko państwa prawa czy modelu socjalnego, ale także sprzężonego z modelem socjalnym modelu ekonomicznego. Przy optymistycznym założeniu, że w opisanych warunkach członkom młodzieżowych gangów i zwykłym obibokom coś by się odmieniło i postanowiliby się wziąć do jakiejś solidnej pracy, to najprawdopodobniej pracy takiej by nie znaleźli. Model socjalny najsilniej uderza bowiem w poziom zatrudnienia. Z jednej strony wysokie podatki zmniejszają skłonność do inwestowania, a co za tym idzie, do zatrudniania. Z drugiej - regulacje chroniące zatrudnionych dodatkowo odstraszają przedsiębiorców od zatrudniania, zwłaszcza pracowników o niskich kwalifikacjach (skórka nie warta wyprawki). A jeśli już naprawdę chcieliby zatrudnić nisko kwalifikowanych pracowników, to najprawdopodobniej byłoby to dla przedsiębiorców nieopłacalne!
Z badań rynku pracy w USA i Francji wynika, że płaca minimalna w tej ostatniej jest o 80 proc. wyższa (!) niż w Stanach Zjednoczonych. Specjaliści firmy McKinsey, którzy przeprowadzili badania, wyliczyli, że w USA za płacę niższą od francuskiej płacy minimalnej pracuje 26 proc. zatrudnionych w gospodarce amerykańskiej. To oznacza, że wysoka francuska płaca minimalna odcina od rynku pracy jedną czwartą siły roboczej! I to właśnie tę najmniej wykwalifikowaną. Demoralizację, jaką wywołuje "socjal", wspiera więc dzielnie polityka gospodarcza.
Mane, tekel, fares?
Trudno powiedzieć, czy Francja najbardziej agresywnie broniąca tego demoralizującego szaleństwa i najbardziej skłonna do moralizatorstwa ideologicznego (gdy chodzi o innych) będzie kiedyś gotowa się podnieść z tego potrójnego bankructwa. Są kraje, których elity zakłamały się tak dalece, że nie są już w stanie wyjść z zamroczenia polityczną poprawnością i nawiązać kontaktu z rzeczywistością.
Zamroczenie ideologiczne polityczną poprawnością może być równie ciężkie jak zamroczenie alkoholowe. Pisałem nie tak dawno o Rosji, która chyba już się z tego ostatniego zamroczenia nie podniesie (170 zgonów na 100 urodzeń!). Zdolność spojrzenia prawdzie w oczy może być dla Francuzów przedsięwzięciem już nawet nie traumatycznym, ale wręcz niemożliwym.
A jeśli ciągle są niezadowoleni, to wystarczy, by podemonstrowali trochę na ulicach, aby zaraz znalazł się jakiś zasiłek, na przykład świąteczno-noworoczny. Pod warunkiem że w ostentacyjnie laickiej Francji nie wspomną, z okazji jakiego to święta chcieliby wyszarpnąć od państwa (czyli faktycznie od ograbianych przez państwo swoich rodaków) jakiś kolejny zasiłek. Zresztą tak naprawdę nie muszą się wiele naszarpać. Dobry sowchoz, przepraszam, socjalny dobry wujek sam szuka sposobów wciśnięcia ludowi nie pracującemu miast i wsi pieniędzy do ręki.
Oczywiście tym, którzy się nie przepracowują. Nie tak dawno temu Piotr Moszyński pisał z Paryża o projekcie nowego zasiłku na rzecz autonomii, wypłacanego tylko tym, rzecz jasna, którzy nie pracują, żeby się lepiej, bardziej "autonomicznie" poczuli. Jak podkreślał bowiem wspomniany autor, "ktoś, kto sam te pieniądze zarabia, nie jest autonomiczny, tylko bezczelny i aspołeczny, ponieważ ogranicza pole zbawiennego działania państwa". I tak od zasiłku do zasiłku francuski obibok prześlizguje się przez życie bez większego wysiłku...
Bankructwo państwa prawa
We Francji nie tylko można podemonstrować w celu wyszarpnięcia zasiłku. Tak jak w sowchozie można też ukraść, gdy zasiłku jest za mało. Wspomniani przez ministra Sarkozy`ego la racaille, czyli, jak by to powiedziała moja babunia, wsiakaja swołocz (bo dzieciństwo spędziła jeszcze na wschód od Kijowa), kradnie samochody, rabuje sklepy i napada na obywateli, a kiedy w rzadkich wypadkach policja ją łapie, to la racaille urządza demonstracje, że się ją prześladuje. Wtedy zamiast kraść samochody, podpala się je, co świat oglądał niedawno przez kilka tygodni na ekranach telewizorów.
We francuskich mediach nie dowiemy się, kto to robi, mimo że wszyscy wiedzą, iż robią to głównie gangi młodych Arabów. Polityczna poprawność zabrania określania nawet policji i sądom pochodzenia etnicznego podejrzanych i osądzonych przestępców. Zresztą na ogół mogą oni być prawie pewni bezkarności. Sprawa niedawnego napadu gangu Arabów na pociąg z Nicei do Lyonu też zapewne rozejdzie się po kościach. Wiadomość o tym zdarzeniu przedostała się do mediów po dwóch dniach. Policja wezwana przez motorniczego ponoć zjawiła się w pociągu, ale nie obezwładniła kradnących, bijących i niszczących wagony opryszków, tylko pętała się tam, gdzie opryszków już nie było, pytając wystraszonych pasażerów, kto chciałby złożyć na ochotnika zeznania jako świadek. Biorąc pod uwagę, jak zachowywali się dzielni obrońcy prawa, zdumiewa mnie to, że znalazło się aż troje świadków.
La racaille udało się uciec z wyjątkiem trzech, ale i tym też zapewne nic się nie stanie. Francuskie państwo prawa zbankrutowało. Według statystyk Interpolu, w USA na 100 tys. mieszkańców w 2001 r. zdarzyło się 4161 przestępstw, a we Francji 6941 przestępstw, czyli o ponad 60 proc. więcej! W USA przestępczość spada: od 1973 r. liczba przestępstw ogółem spadła o 40 proc., zabójstw - o 50 proc., a przestępstw przeciwko mieniu - o 60 proc.
Tyle że Amerykanie przestali się patyczkować z przestępcami, młodocianymi czy dorosłymi, białymi czy czarnymi. Nie tylko ich łapią, ale wsadzają do więzienia. Za napad z bronią w ręku w USA odsiaduje się przeciętnie 54 miesiące, we Francji zaś - 18. Żyć, nie umierać! Mówię o przestępcach we Francji, nie o ich ofiarach; te ostatnie mają się znacznie gorzej...
Francuskie bankructwo
Niedawne, i jak wskazuje napaść na pociąg, bynajmniej nie zakończone wydarzenia to nie tylko bankructwo państwa prawa, ale także bankructwo modelu socjalnego. Tam gdzie odpowiedzią na roszczenia, szantaże czy wręcz rozboje jest więcej świadczeń socjalnych (a tak będzie jeszcze i tym razem!), nigdy nie będzie motywacji do pracy. Cała gadanina o dyskryminacji mniejszości z byłych francuskich kolonii (niezależnie od tego, ile prawdy zawiera) nie jest w stanie ukryć tego, że jak w sowchozie "czy się stoi, czy się leży, każdemu to samo i tak się należy". Tyle że bankructwo Francji posuwa się dalej i dotyczy nie tylko państwa prawa czy modelu socjalnego, ale także sprzężonego z modelem socjalnym modelu ekonomicznego. Przy optymistycznym założeniu, że w opisanych warunkach członkom młodzieżowych gangów i zwykłym obibokom coś by się odmieniło i postanowiliby się wziąć do jakiejś solidnej pracy, to najprawdopodobniej pracy takiej by nie znaleźli. Model socjalny najsilniej uderza bowiem w poziom zatrudnienia. Z jednej strony wysokie podatki zmniejszają skłonność do inwestowania, a co za tym idzie, do zatrudniania. Z drugiej - regulacje chroniące zatrudnionych dodatkowo odstraszają przedsiębiorców od zatrudniania, zwłaszcza pracowników o niskich kwalifikacjach (skórka nie warta wyprawki). A jeśli już naprawdę chcieliby zatrudnić nisko kwalifikowanych pracowników, to najprawdopodobniej byłoby to dla przedsiębiorców nieopłacalne!
Z badań rynku pracy w USA i Francji wynika, że płaca minimalna w tej ostatniej jest o 80 proc. wyższa (!) niż w Stanach Zjednoczonych. Specjaliści firmy McKinsey, którzy przeprowadzili badania, wyliczyli, że w USA za płacę niższą od francuskiej płacy minimalnej pracuje 26 proc. zatrudnionych w gospodarce amerykańskiej. To oznacza, że wysoka francuska płaca minimalna odcina od rynku pracy jedną czwartą siły roboczej! I to właśnie tę najmniej wykwalifikowaną. Demoralizację, jaką wywołuje "socjal", wspiera więc dzielnie polityka gospodarcza.
Mane, tekel, fares?
Trudno powiedzieć, czy Francja najbardziej agresywnie broniąca tego demoralizującego szaleństwa i najbardziej skłonna do moralizatorstwa ideologicznego (gdy chodzi o innych) będzie kiedyś gotowa się podnieść z tego potrójnego bankructwa. Są kraje, których elity zakłamały się tak dalece, że nie są już w stanie wyjść z zamroczenia polityczną poprawnością i nawiązać kontaktu z rzeczywistością.
Zamroczenie ideologiczne polityczną poprawnością może być równie ciężkie jak zamroczenie alkoholowe. Pisałem nie tak dawno o Rosji, która chyba już się z tego ostatniego zamroczenia nie podniesie (170 zgonów na 100 urodzeń!). Zdolność spojrzenia prawdzie w oczy może być dla Francuzów przedsięwzięciem już nawet nie traumatycznym, ale wręcz niemożliwym.
Więcej możesz przeczytać w 6/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.