To będzie większa rewolucja w sypialniach niż po wprowadzeniu na rynek viagry. Skorzysta na tym przede wszystkim co trzecia Polka, bo tyle narzeka na obniżenie popędu seksualnego. Ale problemów z niskim popędem seksualnym nie będą mieli także mężczyźni. Polki nie będą już musiały brać przykładu z Kleopatry, która dla pobudzenia libido używała "roślin miłości", takich jak szafran, aloes czy drzewo sandałowe. Przemysł farmaceutyczny wkrótce wprowadzi na rynek prawdziwe afrodyzjaki, opracowane w laboratoriach. Nie będą to jedynie "wzmacniacze miłości" o działaniu psychologicznym, jak choćby zalecane przez Kamasutrę owoce granatu czy czerwony pieprz popularny wśród Włochów od czasów renesansu. Nowe środki mają działać i na kobiety, i na mężczyzn. Mają to być "rozpalacze pożądania", o jakich marzyli najwięksi uwodziciele, tacy jak Giacomo Casanova, który dla zwiększenia libido i potencji jadał ostrygi oraz czekoladę.
Wkrótce w aptekach tabletki na udany seks
Zbigniew Wojtasiński
To będzie większa rewolucja w sypialniach niż po wprowadzeniu na rynek viagry. Skorzysta na tym przede wszystkim co trzecia Polka, bo tyle narzeka na obniżenie popędu seksualnego. Ale problemów z niskim popędem seksualnym nie będą mieli także mężczyźni. Polki nie będą już musiały brać przykładu z Kleopatry, która dla pobudzenia libido używała "roślin miłości", takich jak szafran, aloes czy drzewo sandałowe. Przemysł farmaceutyczny wkrótce wprowadzi na rynek prawdziwe afrodyzjaki, opracowane w laboratoriach. Nie będą to jedynie "wzmacniacze miłości" o działaniu psychologicznym, jak choćby zalecane przez Kamasutrę owoce granatu czy czerwony pieprz popularny wśród Włochów od czasów renesansu. Nowe środki mają działać i na kobiety, i na mężczyzn. Mają to być "rozpalacze pożądania", o jakich marzyli najwięksi uwodziciele, tacy jak Giacomo Casanova, który dla zwiększenia libido i potencji jadał ostrygi oraz czekoladę.
Wzmacniacz libido
Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne kończą badania nad 20 zwiększającymi libido lekami, stosowanymi zarówno w tabletkach, jak i w plastrach, kremach, czopkach, a nawet w aerozolu do nosa. Prowadzone są też prace nad stymulatorami libido - aparatami zwiększającymi popęd seksualny poprzez wysyłane do mózgu sygnały elektryczne (takimi metodami z powodzeniem leczy się już m.in. napady padaczki).
Najwięcej emocji wywołują zakończone niedawno badania drugiej fazy preparatu oznaczonego symbolem PT-141, które wykazały, że zwiększa on libido u 72 proc. kobiet. Aż 67 proc. pań twierdziło, że po zażyciu leku miały znacznie większą ochotę na seks. "Wzmacniacz pożądania" będzie dostępny wyłącznie w formie sprayu do nosa - zapowiedział na Międzynarodowym Kongresie Seksuologów w Lizbonie producent leku, firma Palatin Technologies z New Jersey. A to dlatego, że tabletki mogłyby być nadużywane w uwodzeniu. Łatwo byłoby na przykład wrzucić je do drinka, tak jak tzw. pigułki gwałtu - środki osłabiające bariery seksualne, działające podobnie jak duża ilość alkoholu.
Seksuolodzy obwieszczają, że czeka nas trzecia rewolucja seksualna. Wynaleziona przed pięćdziesięciu laty hormonalna pigułka antykoncepcyjna uwolniła kobiety od lęku przed niechcianą ciążą. Jej współtwórca, Carl Djerassi, uważa, że na świecie zażywa ją 80-100 mln kobiet (w Polsce - 28 proc.). Viagra, wprowadzona na rynek pod koniec ubiegłego stulecia, była pierwszym w tabletkach lekiem na impotencję dla mężczyzn. Teraz nadszedł czas na pierwszy środek zwiększający libido, i to u obu płci. - Jedyną przeszkodą we wprowadzeniu takiego środka na rynek mogą być trudne do przewidzenia skutki uboczne albo brak społecznej akceptacji - uważa prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie. A firmy farmaceutyczne już liczą przyszłe zyski. Wartość rocznej sprzedaży trzech dostępnych leków na impotencję u mężczyzn: viagry, cialisu i levitry, przekracza 2,5 mld dolarów. Pierwsze leki zwiększające popęd seksualny u obu płci mogą przynieść dochody sięgające 15 mld dolarów rocznie.
Rewolucja orgazmu
Z badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza wynika, że 10 proc. kobiet nigdy nie odczuwa orgazmu podczas stosunku, ale na osłabienie lub zanik potrzeb seksualnych narzeka aż 30 proc. Polek. Spadek libido najbardziej dotyka kobiety w średnim wieku i mężatki. O ile mniejszy popęd seksualny odczuwa jedynie co dziesiąta kobieta przed 24. rokiem życia, o tyle obniżone potrzeby seksualne ma aż 65 proc. Polek po przekroczeniu 45. roku życia. Obniżenie libido sprawia, że kobiety unikają częstego współżycia seksualnego. Dlatego mężczyźni narzekają na zbyt małą częstotliwość kontaktów seksualnych. Przynajmniej raz w miesiącu jest to powodem nieporozumień w związkach, do czego przyznaje się aż 47 proc. badanych osób. O ile zdecydowana większość kobiet, szczególnie po czterdziestce, jest zadowolona z pożycia, mężczyźni chcieliby zwiększyć częstotliwość intymnych kontaktów średnio o 50 proc.
Już z Talmudu wynika tymczasem, że mężczyzna powinien współżyć z żoną codziennie, chyba że nie pozwala mu na to jego profesja, zmuszająca go do częstego opuszczania domu rodzinnego. Podobne zalecenia znajdujemy w Biblii. W jednym z listów do Koryntian św. Paweł przekonuje, aby małżonkowie uprawiali seks na tyle często, by potrafili trzymać na wodzy grzeszne instynkty, bo nadmierna abstynencja może zanadto rozniecać żądze.
Z badań prof. Lwa-Starowicza wynika, że jedynie 10-12 proc. Polek ma duże potrzeby seksualne i traktuje seks podobnie jak mężczyźni. Przy tym większe libido mają kobiety lepiej zarabiające i z wyższą pozycją społeczną. Najczęściej są to dynamiczne bizneswoman, które żyją tak jak mężczyźni i mają takie jak oni zachowania seksualne (jak uwodząca w biurze swego współpracownika bohaterka filmu "W sieci", grana przez Demi Moore). Takie kobiety preferują szybki seks. Tak jak mężczyźni osiągają szybko orgazm, po którym zrelaksowane mogą natychmiast wrócić do pracy.
W wypadku kobiet z wyższym prestiżem społecznym większy popęd seksualny nie oznacza jednak większej liczby partnerów seksualnych. Badania 30 tys. osób w Wielkiej Brytanii wykazały taką zależność jedynie u mężczyzn - im więcej zarabiają, tym więcej mają kontaktów seksualnych i tym częściej zmieniają partnerki. W stałych związkach dysproporcje w potrzebach seksualnych między kobietami i mężczyznami zwykle pogłębiają się z wiekiem, szczególnie wśród partnerów po pięćdziesiątce. Te różnice, a nie tylko chęć związania się z młodszą partnerką, są jednym z głównych powodów zdrad małżeńskich. Czy zmienią to leki-afrodyzjaki nowej generacji?
Rozpalacz kobiet z o.o.
Jednym lekiem trudno będzie zwiększyć libido u kobiet, tak jak tabletkami skutecznie można leczyć impotencję u mężczyzn. Kobieca seksualność jest bowiem bardziej skomplikowana niż męska. Prof. Leonore Tiefer z New York University School of Medicine, ekspert w dziedzinie zaburzeń seksualnych u kobiet, uważa, że leczenie niskiego popędu seksualnego to typowy przykład wymyślania przez firmy farmaceutyczne choroby, by zwiększyć sprzedaż leków. Jak powiedziała ona w rozmowie z "Wprost", jedynie nieliczne kobiety, czyli nie więcej niż 10 proc. cierpiących na zaburzenia seksualne, wymagają leczenia farmakologicznego.
Nieporozumieniem jest oczekiwanie, że pigułka, nawet najbardziej skuteczna, wywoła u kobiety pożądanie wobec mężczyzny, którym nie jest ona zainteresowana. To raczej zainteresowanie seksem jest wskaźnikiem związków emocjonalnych łączących kobietę z partnerem, bo seks jest też formą okazywania uczuć. Większość pań bardziej ceni udany związek niż satysfakcję z pożycia intymnego. Dlatego większość z nich nie potrzebuje leków, a jedynie ustabilizowania sytuacji życiowej i większej czułości ze strony partnera.
W wypadku kobiet psychika ma wyjątkowo duży wpływ na popęd seksualny i satysfakcję z seksu. Wskazują na to badania, które firma Procter & Gamble prowadziła nad "plastrami miłości" zawierającymi testosteron. Analizy wykazały, że męski hormon płciowy, tak jak oczekiwano, zwiększa popęd seksualny u 70 proc. kobiet po menopauzie. Zaskakujące było jednak to, że aż 50 proc. badanych pań odczuwało większe potrzeby seksualne, choć otrzymywały plastry bez hormonu, zawierające jedynie placebo. Podobnie, dzięki magii i tajemniczości, niczym cudowna przepaska Afrodyty działa większość stosowanych od tysiącleci afrodyzjaków. W Indiach za najważniejszą "roślinę miłości" uznaje się konopie, o czym wspominają najstarsze pisma religijne. Indianie z Ameryki Północnej cenią sobie mięso węża podawane z żeń-szeniem amerykańskim. Sproszkowany róg nosorożca stał się tak popularny w Chinach, że w ciągu 20 lat doprowadził niemal do wyginięcia nosorożców w Afryce (podobna legenda otacza poroże jelenia).
Libido kulturowe
Amerykańscy seksuolodzy Sandra R. Leiblum i Raymond C. Rosen, autorzy wydanej niedawno w Polsce książki "Terapia zaburzeń seksualnych", twierdzą, że u kobiet popęd seksualny może hamować wychowanie lub religijność. Jeszcze w XIX wieku, w czasach wiktoriańskich, orgazm był przeżyciem zarezerwowanym wyłącznie dla mężczyzn. Tak jest zresztą do dziś w wielu krajach Azji i Afryki, gdzie młodym kobietom wycina się łechtaczki, aby nie odczuwały seksualnej satysfakcji. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu miłość francuską uważano za zboczenie. - Dziś, wraz ze wzrostem przeciętnej długości życia, nikt już nie mówi o seksualnej emeryturze, stopniowo przestaje dziwić nawet seks ludzi w podeszłym wieku - mówi prof. Jerzy Vetulani.
Badania amerykańskiego socjologa Edwarda Laumanna wykazały, że do uprawiania seksu przyznaje się 42 proc. mężczyzn i 23 proc. kobiet w wieku 60-69 lat. Po siedemdziesiątce seks nadal uprawia 26 proc. kobiet i 24 proc. mężczyzn, tyle że w tym wieku bardziej liczy się bliskość i intymność niż sam akt seksualny. Natchnieniem mogą tu być biblijne pary: Abraham miał 100 lat, a Sara 90 lat, gdy urodził się ich syn Izaak, z kolei Zachariasz skończył 68 lat, a Elżbieta 65, gdy przyszedł na świat Jan Chrzciciel.
Wraz z wiekiem zmniejsza się sprawność seksualna, ale nie oznacza to mniejszej satysfakcji z seksu. Jest odwrotnie. Z przeprowadzonych w 29 krajach badań opisanych na łamach "Archives of Sexual Behavior" wynika, że najbardziej zadowoleni z życia seksualnego są mężczyźni po czterdziestce i pięćdziesiątce, choć częściej niż trzydziestolatkowie mają kłopoty z erekcją i obniżonym libido.
Ludzie w średnim wieku częściej narzekają jedynie na zaburzenia seksualne. Badania prof. Edwarda O. Baumana z University of Chicago w Illinois wykazały, że 40 proc. kobiet i mężczyzn w wieku 40-80 lat odczuwa zbyt niski popęd seksualny, obniżoną reaktywność seksualną i brak orgazmu oraz skarży się na ból podczas stosunku. Większość tych osób (aż 68 proc.) nie zraża się jednak dolegliwościami i na ile to możliwe, stosuje "środki wspomagające", czyli dostępne na rynku afrodyzjaki i gadżety. Wielu z nich sięgnie po zapowiadane przez firmy farmaceutyczne "wzmacniacze rozkoszy" nowej generacji.
Przewrót seksualny
Pigułki miłości nie mogą być jednak zażywane tak jak aspiryna na przeziębienie. Główną przyczyną zaburzeń seksualnych są wewnętrzne konflikty psychiczne i problemy, które powstają w związkach. A tego nie wystarczy leczyć farmakologicznie. Najlepszym przykładem jest viagra. Po wprowadzeniu jej na rynek wielu mężczyzn, którym lekarze ją przepisali, nie wykazywało chęci do uprawiania seksu, a niebieskie tabletki traktowali jedynie jak poprawiający samopoczucie gadżet.
- Przesadą jest twierdzenie, że problemy seksualne kobiet są bardziej uwarunkowane kulturą niż biologią - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Coraz więcej specjalistów uważa, że jest odwrotnie. Zdolność osiągania orgazmu przez kobiety zależy głównie od predyspozycji genetycznych, a nie od wpływów kulturowych. Częstszym powodem kłopotów seksualnych są zaburzenia fizjologiczne, takie jak zakłócenia w krążeniu krwi w narządach płciowych lub uszkodzenie ich unerwienia, wywołane zwykle porodem bądź zabiegami ginekologicznymi. Dopiero później powstają blokady psychiczne, jeszcze bardziej utrudniające czerpanie radości z seksu.
W latach 80. XX wieku sądzono, że pigułka na impotencję dla mężczyzn to nieporozumienie, bo przeważało przekonanie, że zaburzenia erekcji mają na ogół podłoże psychiczne. Tymczasem viagra w ciągu kilku lat po wprowadzeniu na rynek rozwiązała więcej problemów seksualnych niż psychoterapia w ciągu kilku dziesięcioleci. W przyszłości podobnie może być z preparatami zwiększającymi libido. Na pewno nie będą one lekiem na wszystkie dolegliwości seksualne, ale mogą uratować i uszczęśliwić wiele związków.
Zbigniew Wojtasiński
To będzie większa rewolucja w sypialniach niż po wprowadzeniu na rynek viagry. Skorzysta na tym przede wszystkim co trzecia Polka, bo tyle narzeka na obniżenie popędu seksualnego. Ale problemów z niskim popędem seksualnym nie będą mieli także mężczyźni. Polki nie będą już musiały brać przykładu z Kleopatry, która dla pobudzenia libido używała "roślin miłości", takich jak szafran, aloes czy drzewo sandałowe. Przemysł farmaceutyczny wkrótce wprowadzi na rynek prawdziwe afrodyzjaki, opracowane w laboratoriach. Nie będą to jedynie "wzmacniacze miłości" o działaniu psychologicznym, jak choćby zalecane przez Kamasutrę owoce granatu czy czerwony pieprz popularny wśród Włochów od czasów renesansu. Nowe środki mają działać i na kobiety, i na mężczyzn. Mają to być "rozpalacze pożądania", o jakich marzyli najwięksi uwodziciele, tacy jak Giacomo Casanova, który dla zwiększenia libido i potencji jadał ostrygi oraz czekoladę.
Wzmacniacz libido
Firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne kończą badania nad 20 zwiększającymi libido lekami, stosowanymi zarówno w tabletkach, jak i w plastrach, kremach, czopkach, a nawet w aerozolu do nosa. Prowadzone są też prace nad stymulatorami libido - aparatami zwiększającymi popęd seksualny poprzez wysyłane do mózgu sygnały elektryczne (takimi metodami z powodzeniem leczy się już m.in. napady padaczki).
Najwięcej emocji wywołują zakończone niedawno badania drugiej fazy preparatu oznaczonego symbolem PT-141, które wykazały, że zwiększa on libido u 72 proc. kobiet. Aż 67 proc. pań twierdziło, że po zażyciu leku miały znacznie większą ochotę na seks. "Wzmacniacz pożądania" będzie dostępny wyłącznie w formie sprayu do nosa - zapowiedział na Międzynarodowym Kongresie Seksuologów w Lizbonie producent leku, firma Palatin Technologies z New Jersey. A to dlatego, że tabletki mogłyby być nadużywane w uwodzeniu. Łatwo byłoby na przykład wrzucić je do drinka, tak jak tzw. pigułki gwałtu - środki osłabiające bariery seksualne, działające podobnie jak duża ilość alkoholu.
Seksuolodzy obwieszczają, że czeka nas trzecia rewolucja seksualna. Wynaleziona przed pięćdziesięciu laty hormonalna pigułka antykoncepcyjna uwolniła kobiety od lęku przed niechcianą ciążą. Jej współtwórca, Carl Djerassi, uważa, że na świecie zażywa ją 80-100 mln kobiet (w Polsce - 28 proc.). Viagra, wprowadzona na rynek pod koniec ubiegłego stulecia, była pierwszym w tabletkach lekiem na impotencję dla mężczyzn. Teraz nadszedł czas na pierwszy środek zwiększający libido, i to u obu płci. - Jedyną przeszkodą we wprowadzeniu takiego środka na rynek mogą być trudne do przewidzenia skutki uboczne albo brak społecznej akceptacji - uważa prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie. A firmy farmaceutyczne już liczą przyszłe zyski. Wartość rocznej sprzedaży trzech dostępnych leków na impotencję u mężczyzn: viagry, cialisu i levitry, przekracza 2,5 mld dolarów. Pierwsze leki zwiększające popęd seksualny u obu płci mogą przynieść dochody sięgające 15 mld dolarów rocznie.
Rewolucja orgazmu
Z badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza wynika, że 10 proc. kobiet nigdy nie odczuwa orgazmu podczas stosunku, ale na osłabienie lub zanik potrzeb seksualnych narzeka aż 30 proc. Polek. Spadek libido najbardziej dotyka kobiety w średnim wieku i mężatki. O ile mniejszy popęd seksualny odczuwa jedynie co dziesiąta kobieta przed 24. rokiem życia, o tyle obniżone potrzeby seksualne ma aż 65 proc. Polek po przekroczeniu 45. roku życia. Obniżenie libido sprawia, że kobiety unikają częstego współżycia seksualnego. Dlatego mężczyźni narzekają na zbyt małą częstotliwość kontaktów seksualnych. Przynajmniej raz w miesiącu jest to powodem nieporozumień w związkach, do czego przyznaje się aż 47 proc. badanych osób. O ile zdecydowana większość kobiet, szczególnie po czterdziestce, jest zadowolona z pożycia, mężczyźni chcieliby zwiększyć częstotliwość intymnych kontaktów średnio o 50 proc.
Już z Talmudu wynika tymczasem, że mężczyzna powinien współżyć z żoną codziennie, chyba że nie pozwala mu na to jego profesja, zmuszająca go do częstego opuszczania domu rodzinnego. Podobne zalecenia znajdujemy w Biblii. W jednym z listów do Koryntian św. Paweł przekonuje, aby małżonkowie uprawiali seks na tyle często, by potrafili trzymać na wodzy grzeszne instynkty, bo nadmierna abstynencja może zanadto rozniecać żądze.
Z badań prof. Lwa-Starowicza wynika, że jedynie 10-12 proc. Polek ma duże potrzeby seksualne i traktuje seks podobnie jak mężczyźni. Przy tym większe libido mają kobiety lepiej zarabiające i z wyższą pozycją społeczną. Najczęściej są to dynamiczne bizneswoman, które żyją tak jak mężczyźni i mają takie jak oni zachowania seksualne (jak uwodząca w biurze swego współpracownika bohaterka filmu "W sieci", grana przez Demi Moore). Takie kobiety preferują szybki seks. Tak jak mężczyźni osiągają szybko orgazm, po którym zrelaksowane mogą natychmiast wrócić do pracy.
W wypadku kobiet z wyższym prestiżem społecznym większy popęd seksualny nie oznacza jednak większej liczby partnerów seksualnych. Badania 30 tys. osób w Wielkiej Brytanii wykazały taką zależność jedynie u mężczyzn - im więcej zarabiają, tym więcej mają kontaktów seksualnych i tym częściej zmieniają partnerki. W stałych związkach dysproporcje w potrzebach seksualnych między kobietami i mężczyznami zwykle pogłębiają się z wiekiem, szczególnie wśród partnerów po pięćdziesiątce. Te różnice, a nie tylko chęć związania się z młodszą partnerką, są jednym z głównych powodów zdrad małżeńskich. Czy zmienią to leki-afrodyzjaki nowej generacji?
Rozpalacz kobiet z o.o.
Jednym lekiem trudno będzie zwiększyć libido u kobiet, tak jak tabletkami skutecznie można leczyć impotencję u mężczyzn. Kobieca seksualność jest bowiem bardziej skomplikowana niż męska. Prof. Leonore Tiefer z New York University School of Medicine, ekspert w dziedzinie zaburzeń seksualnych u kobiet, uważa, że leczenie niskiego popędu seksualnego to typowy przykład wymyślania przez firmy farmaceutyczne choroby, by zwiększyć sprzedaż leków. Jak powiedziała ona w rozmowie z "Wprost", jedynie nieliczne kobiety, czyli nie więcej niż 10 proc. cierpiących na zaburzenia seksualne, wymagają leczenia farmakologicznego.
Nieporozumieniem jest oczekiwanie, że pigułka, nawet najbardziej skuteczna, wywoła u kobiety pożądanie wobec mężczyzny, którym nie jest ona zainteresowana. To raczej zainteresowanie seksem jest wskaźnikiem związków emocjonalnych łączących kobietę z partnerem, bo seks jest też formą okazywania uczuć. Większość pań bardziej ceni udany związek niż satysfakcję z pożycia intymnego. Dlatego większość z nich nie potrzebuje leków, a jedynie ustabilizowania sytuacji życiowej i większej czułości ze strony partnera.
W wypadku kobiet psychika ma wyjątkowo duży wpływ na popęd seksualny i satysfakcję z seksu. Wskazują na to badania, które firma Procter & Gamble prowadziła nad "plastrami miłości" zawierającymi testosteron. Analizy wykazały, że męski hormon płciowy, tak jak oczekiwano, zwiększa popęd seksualny u 70 proc. kobiet po menopauzie. Zaskakujące było jednak to, że aż 50 proc. badanych pań odczuwało większe potrzeby seksualne, choć otrzymywały plastry bez hormonu, zawierające jedynie placebo. Podobnie, dzięki magii i tajemniczości, niczym cudowna przepaska Afrodyty działa większość stosowanych od tysiącleci afrodyzjaków. W Indiach za najważniejszą "roślinę miłości" uznaje się konopie, o czym wspominają najstarsze pisma religijne. Indianie z Ameryki Północnej cenią sobie mięso węża podawane z żeń-szeniem amerykańskim. Sproszkowany róg nosorożca stał się tak popularny w Chinach, że w ciągu 20 lat doprowadził niemal do wyginięcia nosorożców w Afryce (podobna legenda otacza poroże jelenia).
Libido kulturowe
Amerykańscy seksuolodzy Sandra R. Leiblum i Raymond C. Rosen, autorzy wydanej niedawno w Polsce książki "Terapia zaburzeń seksualnych", twierdzą, że u kobiet popęd seksualny może hamować wychowanie lub religijność. Jeszcze w XIX wieku, w czasach wiktoriańskich, orgazm był przeżyciem zarezerwowanym wyłącznie dla mężczyzn. Tak jest zresztą do dziś w wielu krajach Azji i Afryki, gdzie młodym kobietom wycina się łechtaczki, aby nie odczuwały seksualnej satysfakcji. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu miłość francuską uważano za zboczenie. - Dziś, wraz ze wzrostem przeciętnej długości życia, nikt już nie mówi o seksualnej emeryturze, stopniowo przestaje dziwić nawet seks ludzi w podeszłym wieku - mówi prof. Jerzy Vetulani.
Badania amerykańskiego socjologa Edwarda Laumanna wykazały, że do uprawiania seksu przyznaje się 42 proc. mężczyzn i 23 proc. kobiet w wieku 60-69 lat. Po siedemdziesiątce seks nadal uprawia 26 proc. kobiet i 24 proc. mężczyzn, tyle że w tym wieku bardziej liczy się bliskość i intymność niż sam akt seksualny. Natchnieniem mogą tu być biblijne pary: Abraham miał 100 lat, a Sara 90 lat, gdy urodził się ich syn Izaak, z kolei Zachariasz skończył 68 lat, a Elżbieta 65, gdy przyszedł na świat Jan Chrzciciel.
Wraz z wiekiem zmniejsza się sprawność seksualna, ale nie oznacza to mniejszej satysfakcji z seksu. Jest odwrotnie. Z przeprowadzonych w 29 krajach badań opisanych na łamach "Archives of Sexual Behavior" wynika, że najbardziej zadowoleni z życia seksualnego są mężczyźni po czterdziestce i pięćdziesiątce, choć częściej niż trzydziestolatkowie mają kłopoty z erekcją i obniżonym libido.
Ludzie w średnim wieku częściej narzekają jedynie na zaburzenia seksualne. Badania prof. Edwarda O. Baumana z University of Chicago w Illinois wykazały, że 40 proc. kobiet i mężczyzn w wieku 40-80 lat odczuwa zbyt niski popęd seksualny, obniżoną reaktywność seksualną i brak orgazmu oraz skarży się na ból podczas stosunku. Większość tych osób (aż 68 proc.) nie zraża się jednak dolegliwościami i na ile to możliwe, stosuje "środki wspomagające", czyli dostępne na rynku afrodyzjaki i gadżety. Wielu z nich sięgnie po zapowiadane przez firmy farmaceutyczne "wzmacniacze rozkoszy" nowej generacji.
Przewrót seksualny
Pigułki miłości nie mogą być jednak zażywane tak jak aspiryna na przeziębienie. Główną przyczyną zaburzeń seksualnych są wewnętrzne konflikty psychiczne i problemy, które powstają w związkach. A tego nie wystarczy leczyć farmakologicznie. Najlepszym przykładem jest viagra. Po wprowadzeniu jej na rynek wielu mężczyzn, którym lekarze ją przepisali, nie wykazywało chęci do uprawiania seksu, a niebieskie tabletki traktowali jedynie jak poprawiający samopoczucie gadżet.
- Przesadą jest twierdzenie, że problemy seksualne kobiet są bardziej uwarunkowane kulturą niż biologią - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Coraz więcej specjalistów uważa, że jest odwrotnie. Zdolność osiągania orgazmu przez kobiety zależy głównie od predyspozycji genetycznych, a nie od wpływów kulturowych. Częstszym powodem kłopotów seksualnych są zaburzenia fizjologiczne, takie jak zakłócenia w krążeniu krwi w narządach płciowych lub uszkodzenie ich unerwienia, wywołane zwykle porodem bądź zabiegami ginekologicznymi. Dopiero później powstają blokady psychiczne, jeszcze bardziej utrudniające czerpanie radości z seksu.
W latach 80. XX wieku sądzono, że pigułka na impotencję dla mężczyzn to nieporozumienie, bo przeważało przekonanie, że zaburzenia erekcji mają na ogół podłoże psychiczne. Tymczasem viagra w ciągu kilku lat po wprowadzeniu na rynek rozwiązała więcej problemów seksualnych niż psychoterapia w ciągu kilku dziesięcioleci. W przyszłości podobnie może być z preparatami zwiększającymi libido. Na pewno nie będą one lekiem na wszystkie dolegliwości seksualne, ale mogą uratować i uszczęśliwić wiele związków.
REWOLUCJA SEKSUALNA |
---|
|
SEKS NA DOPINGU |
---|
Kofeina - może poprawiać reakcje seksualne dzięki stymulacji dopaminergicznej. Amfetamina - w niewielkich dawkach zwiększa libido, szczególnie u kobiet, powoduje jednak liczne skutki uboczne, m.in. arytmię serca, i uzależnia. Efedryna - może ułatwiać osiąganie większego pobudzenia seksualnego oraz orgazm, ale powoduje nerwowość i zwężenie naczyń krwionośnych. Ziele Damiana - zwiększa libido, wzmaga wytwarzanie plemników i stymuluje zakończenia nerwowe oraz krążenie krwi w okolicach narządów płciowych. Dzięgiel chiński (Dong Quai) - zawiera fitoestrogen i rzekomo ma działanie tonizujące dla obu płci, pomaga w łagodzeniu objawów napięcia przedmiesiączkowego i menopauzy. Ginkgo biloba - może łagodzić obniżenie libido na skutek zażywania środków przeciwdepresyjnych. Żeń-szeń - zawiera substancje chemiczne, które mogą korzystnie wpływać na funkcjonowanie seksualne. L-arginina (vamea) - aminokwas, prekursor tlenku azotu, pomaga mężczyznom cierpiącym na impotencję, nie ma pewności, czy daje jakieś efekty u kobiet. Ma huang - roślina służąca do produkcji efedryny, może mieć wpływ na funkcjonowanie seksualne dzięki stymulacji obwodowego, współczulnego układu nerwowego. Muira Puama - preparat popularny w Brazylii, stosowany przez kobiety i mężczyzn, podobno pobudza seksualnie. ProSensual - zestaw ziół i przypraw na bazie oleju sojowego (glicyna max, cynamon chiński, imbir lekarski, mięta, pomarańcza, drzewo sandałowe i goździki). Jego pobudzające seksualnie działanie opisano już dwa tysiące lat temu w Kamasutrze. Mimo to do dziś nikt nie wykazał jego skuteczności ani bezpieczeństwa stosowania. Mleczko pszczele - uważa się, że ma działanie pobudzające, ale nie ma potwierdzających to badań. Korzeń sarsaparyli (kolcorośl lekarska) - zawiera tzw. prekursory progesteronu i testosteronu. Uznawany za lek na impotencję i środek łagodzący objawy chorób płciowych. Johimbina - u niektórych mężczyzn poprawia przepływ krwi w narządach płciowych i wzmaga erekcję. Źródło: "Terapia zaburzeń seksualnych", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Warszawa 2006 |
Więcej możesz przeczytać w 26/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.