Mundial gwiazd
Janusz Wójcik
Na mundialu jest tyle gwiazd, ile w pogodną noc na niebie. Właściwie w każdej drużynie jest co najmniej jeden zawodnik o światowej renomie, który błysnął w Lidze Mistrzów lub w którejś z czołowych lig europejskich. W dodatku ci piłkarze nie zawodzą. Pokazują się młodzi futboliści, dopiero wchodzący do galerii sław, jak Argentyńczycy Leo Messi i Carlos Tévez, ale stare wygi też dowodzą swej klasy - kiedy wszyscy już zdążyli przekreślić Ronaldo, Brazylijczyk strzelił dwie bramki Japonii.
Duża liczba gwiazd pokazuje, jak bardzo ewoluował futbol. Dawniej piłka nożna miała jednego króla - Pelégo czy Maradonę. Od kiedy futbolem rządzi telewizja, wybitni piłkarze mnożą się jak grzyby po deszczu. To wymóg show-biznesu, którego piłka nożna stała się częścią. Telewizja kreuje gwiazdy i w ten sposób nakręca futbolową koniunkturę. Działają tu te same mechanizmy co w przemyśle muzycznym czy filmowym, gdzie znane twarze zapewniają sprzedaż płyt i biletów do kin.
Super-Pirlo
Jerzy Engel
Dla mnie gwiazdą numer jeden pierwszej części mundialu jest Włoch Andrea Pirlo. Wprawdzie wielu piłkarzy ma sławniejsze od niego nazwisko, nawet w jego drużynie są bardziej znani zawodnicy, ale nikt na tych mistrzostwach nie ma większego wpływu na grę własnego zespołu niż pomocnik AC Milan. Pirlo idealnie dostosował się do współczesnego, bardzo szybkiego futbolu. Jest mózgiem zaskakująco ofensywnie grających Włochów; reguluje tempo gry, świetnymi podaniami uruchamia dynamicznych napastników, potrafi także zdobyć gola strzałem z dystansu. Dla drużyny jest on ważniejszy niż Ronaldinho dla Brazylii czy Ballack dla Niemiec. Jeśli utrzyma formę do końca turnieju, squadra azzurra ma szanse zajść naprawdę wysoko.
Nic nowego
Zbigniew Boniek
Minęły czasy, gdy mundial kreował wielkie gwiazdy. Teraz przez cały rok można w telewizji obejrzeć mecz czołowych lig europejskich, więc zawodnicy biorący udział w mundialu są świetnie znani. Gwiazdom trudniej zaistnieć, bowiem zmienił się system gry. W 1986 r. Argentyna zwyciężyła na mundialu przede wszystkim dzięki geniuszowi Maradony. Teraz odpowiedzialność za wynik drużyny rozkłada się na kilku zawodników, co utrudnia zaistnienie wielkim indywidualnościom. Właściwie tylko o dwóch drużynach można powiedzieć, że składają się z jednej gwiazdy i dziesięciu koszulek: o Ghanie z Michaelem Essienem oraz o Wybrzeżu Kości Słoniowej z Didierem Drogbą. Zawodnik Chelsea był prawdziwym liderem WKS, to on z przeciętnej drużyny stworzył zespół, który awansował do mistrzostw, a potem grał jak równy z równym z takimi potęgami jak Argentyna czy Holandia. Bez jego umiejętności, doświadczenia i charyzmy byłoby to niemożliwe.
Bezbarwne mistrzostwa
Wojciech Łazarek
Niemiecki mundial to nie jest turniej gwiazd. Wiele z nich cierpi z powodu kontuzji (jak Owen, Rooney, Messi) czy zmęczenia sezonem. Dziś piłkarze są potwornie eksploatowani w trakcie rozgrywek klubowych - od nich oczekuje się najwięcej, oni odpowiadają za wyniki ligowe i gdy rozpoczynają się mistrzostwa, nie mają sił, by się wykazać. Najlepiej widać to po reprezentantach Francji Thierrym Henrym i Davidzie Trezeguecie - obaj mieli świetny sezon w klubie, ale na mundialu kompletnie ich nie widać. Na tych mistrzostwach najbardziej rozczarował mnie Didier Drogba. Nie zgadzam się z Bońkiem, że ten zawodnik ciągnie reprezentację. Wręcz przeciwnie - gwiazdor Chelsea jest rozpieszczony osiągnięciami w klubie i ma zły wpływ na drużynę narodową. Najlepszym przykładem był mecz Wybrzeża Kości Słoniowej z Serbią i Czarnogórą, w którym Afrykanie odnieśli pierwsze zwycięstwo na mundialu - było to możliwe, bo Drogba pauzował za kartki i nie mógł zagrać w tym spotkaniu.
Wyławianie gwiazd
Jacek Gmoch
Gwiazdy nie rodzą się na mundialach, lecz w drużynach juniorskich. Żaden klub nie może sobie pozwolić na odkrywanie piłkarzy na wielkich imprezach w rodzaju mistrzostw świata czy Europy - ceny, jakie trzeba by zapłacić za takich zawodników, wynosiłyby kilkadziesiąt milionów euro. Dlatego kluby utrzymują siatki skautów na całym świecie, których zadaniem jest wyłapywanie talentów jak najwcześniej, gdy piłkarze są jeszcze tani. Tak naprawdę gwiazdy rodzą się na zawodach drużyn młodzieżowych - zdolni zawodnicy trafiają wtedy do notesów poławiczy talentów. Później są obserwowani i jeśli potwierdzą klasę, przechodzą do silnej drużyny, gdzie szlifuje się ich talent. Na wyobraźnię działa tu przykład Ronaldo - gdy miał 18 lat, PSV Eindhoven kupił go zaledwie za 100 tys. dolarów, a dwa lata później Barcelona zapłaciła za niego 21 mln dolarów. To przebicie pokazuje, że z wyławianiem gwiazd nie można czekać do mistrzostw, lecz trzeba działać wcześniej.
Fot: Z. Furman, K. Pacuła, B. Szyperski
Janusz Wójcik
Na mundialu jest tyle gwiazd, ile w pogodną noc na niebie. Właściwie w każdej drużynie jest co najmniej jeden zawodnik o światowej renomie, który błysnął w Lidze Mistrzów lub w którejś z czołowych lig europejskich. W dodatku ci piłkarze nie zawodzą. Pokazują się młodzi futboliści, dopiero wchodzący do galerii sław, jak Argentyńczycy Leo Messi i Carlos Tévez, ale stare wygi też dowodzą swej klasy - kiedy wszyscy już zdążyli przekreślić Ronaldo, Brazylijczyk strzelił dwie bramki Japonii.
Duża liczba gwiazd pokazuje, jak bardzo ewoluował futbol. Dawniej piłka nożna miała jednego króla - Pelégo czy Maradonę. Od kiedy futbolem rządzi telewizja, wybitni piłkarze mnożą się jak grzyby po deszczu. To wymóg show-biznesu, którego piłka nożna stała się częścią. Telewizja kreuje gwiazdy i w ten sposób nakręca futbolową koniunkturę. Działają tu te same mechanizmy co w przemyśle muzycznym czy filmowym, gdzie znane twarze zapewniają sprzedaż płyt i biletów do kin.
Super-Pirlo
Jerzy Engel
Dla mnie gwiazdą numer jeden pierwszej części mundialu jest Włoch Andrea Pirlo. Wprawdzie wielu piłkarzy ma sławniejsze od niego nazwisko, nawet w jego drużynie są bardziej znani zawodnicy, ale nikt na tych mistrzostwach nie ma większego wpływu na grę własnego zespołu niż pomocnik AC Milan. Pirlo idealnie dostosował się do współczesnego, bardzo szybkiego futbolu. Jest mózgiem zaskakująco ofensywnie grających Włochów; reguluje tempo gry, świetnymi podaniami uruchamia dynamicznych napastników, potrafi także zdobyć gola strzałem z dystansu. Dla drużyny jest on ważniejszy niż Ronaldinho dla Brazylii czy Ballack dla Niemiec. Jeśli utrzyma formę do końca turnieju, squadra azzurra ma szanse zajść naprawdę wysoko.
Nic nowego
Zbigniew Boniek
Minęły czasy, gdy mundial kreował wielkie gwiazdy. Teraz przez cały rok można w telewizji obejrzeć mecz czołowych lig europejskich, więc zawodnicy biorący udział w mundialu są świetnie znani. Gwiazdom trudniej zaistnieć, bowiem zmienił się system gry. W 1986 r. Argentyna zwyciężyła na mundialu przede wszystkim dzięki geniuszowi Maradony. Teraz odpowiedzialność za wynik drużyny rozkłada się na kilku zawodników, co utrudnia zaistnienie wielkim indywidualnościom. Właściwie tylko o dwóch drużynach można powiedzieć, że składają się z jednej gwiazdy i dziesięciu koszulek: o Ghanie z Michaelem Essienem oraz o Wybrzeżu Kości Słoniowej z Didierem Drogbą. Zawodnik Chelsea był prawdziwym liderem WKS, to on z przeciętnej drużyny stworzył zespół, który awansował do mistrzostw, a potem grał jak równy z równym z takimi potęgami jak Argentyna czy Holandia. Bez jego umiejętności, doświadczenia i charyzmy byłoby to niemożliwe.
Bezbarwne mistrzostwa
Wojciech Łazarek
Niemiecki mundial to nie jest turniej gwiazd. Wiele z nich cierpi z powodu kontuzji (jak Owen, Rooney, Messi) czy zmęczenia sezonem. Dziś piłkarze są potwornie eksploatowani w trakcie rozgrywek klubowych - od nich oczekuje się najwięcej, oni odpowiadają za wyniki ligowe i gdy rozpoczynają się mistrzostwa, nie mają sił, by się wykazać. Najlepiej widać to po reprezentantach Francji Thierrym Henrym i Davidzie Trezeguecie - obaj mieli świetny sezon w klubie, ale na mundialu kompletnie ich nie widać. Na tych mistrzostwach najbardziej rozczarował mnie Didier Drogba. Nie zgadzam się z Bońkiem, że ten zawodnik ciągnie reprezentację. Wręcz przeciwnie - gwiazdor Chelsea jest rozpieszczony osiągnięciami w klubie i ma zły wpływ na drużynę narodową. Najlepszym przykładem był mecz Wybrzeża Kości Słoniowej z Serbią i Czarnogórą, w którym Afrykanie odnieśli pierwsze zwycięstwo na mundialu - było to możliwe, bo Drogba pauzował za kartki i nie mógł zagrać w tym spotkaniu.
Wyławianie gwiazd
Jacek Gmoch
Gwiazdy nie rodzą się na mundialach, lecz w drużynach juniorskich. Żaden klub nie może sobie pozwolić na odkrywanie piłkarzy na wielkich imprezach w rodzaju mistrzostw świata czy Europy - ceny, jakie trzeba by zapłacić za takich zawodników, wynosiłyby kilkadziesiąt milionów euro. Dlatego kluby utrzymują siatki skautów na całym świecie, których zadaniem jest wyłapywanie talentów jak najwcześniej, gdy piłkarze są jeszcze tani. Tak naprawdę gwiazdy rodzą się na zawodach drużyn młodzieżowych - zdolni zawodnicy trafiają wtedy do notesów poławiczy talentów. Później są obserwowani i jeśli potwierdzą klasę, przechodzą do silnej drużyny, gdzie szlifuje się ich talent. Na wyobraźnię działa tu przykład Ronaldo - gdy miał 18 lat, PSV Eindhoven kupił go zaledwie za 100 tys. dolarów, a dwa lata później Barcelona zapłaciła za niego 21 mln dolarów. To przebicie pokazuje, że z wyławianiem gwiazd nie można czekać do mistrzostw, lecz trzeba działać wcześniej.
Fot: Z. Furman, K. Pacuła, B. Szyperski
Więcej możesz przeczytać w 26/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.