Za 10 lat przeciętny Estończyk będzie bogatszy od Niemca
Małgorzata Zdziechowska
Nasze reformy się udały, bo gdy je wdrażałem, znałem tylko jedną książkę ekonomiczną - "Wolny wybór? Miltona Friedmana". To zdanie powtarza w wywiadach Mart Laar, 46-letni dwukrotny premier Estonii, twórca sukcesu gospodarczego kraju. Oznacza ono, że Estonia realizuje model klasycznego kapitalizmu, bez socjalnych ozdobników. Coś w tym jest, skoro ten nadbałtycki kraj jest dziś zaliczany do najbardziej liberalnych gospodarek świata. W sporządzonym przez Heritage Foundation indeksie wolności gospodarczej Estonia zajmuje 7. miejsce (dla porównania Polska jest na 41. miejscu, a USA - na 9.). Fundamenty liberalnej gospodarki Estonii to podatek liniowy (wprowadzono go tam już 12 lat temu!), mała biurokracja i przekonanie obywateli, że to oni, a nie państwo, są odpowiedzialni za własny los.
Tuż po przejęciu władzy w 1992 r. Laar i jego ekipa (średnia wieku w jego rządzie nie przekraczała 30 lat) dokonali sanacji gospodarki, doprowadzając do upadku trzy banki kontrolowane przez nomenklaturę. "W jednym z nich sam trzymałem oszczędności" - wspominał Laar, tłumacząc, że bez przecięcia powiązań tajnych służb z gospodarką i z postkomunistami nie można było stworzyć zdrowego państwa. Wbrew sceptykom, którzy wieszczą od pięciu lat "przegrzanie" estońskiej gospodarki, kraj ten rozwija się coraz szybciej. W pierwszym kwartale 2006 r. osiągnął on wzrost PKB w wysokości 11,6 proc. W ubiegłym roku tempo wzrostu gospodarczego Estonii wyniosło 9,8 proc., podczas gdy średni wzrost w UE to 2,6 proc. - W ostatnich pięciu latach podwoiliśmy PKB i pensje. Poziom życia Estończyków wzrasta w imponującym tempie. Rozpędzonego przez nas pociągu nikt już nie zatrzyma - mówi "Wprost" Mart Laar.
Feniks z popiołów
Gdy w 1991 r. Estonia odzyskała niepodległość, kraj był ruiną: sklepowe półki świeciły pustkami, chleb i nabiał były racjonowane, a w portfelach Estończyków znajdowały się bezwartościowe pieniądze. W 1991 r. inflacja wynosiła 212 proc., a PKB zmalał o 11 proc., zaś rok później - jeszcze o 28 proc. W 1992 r. produkcja przemysłowa spadła o 38,9 proc, inflacja osiągnęła astronomiczną wartość 1076 proc., zaś bezrobocie - 30 proc. W tak tragicznej sytuacji Estonia nie znajdowała się nawet podczas wielkiego kryzysu z lat 30.
Gdy w 1992 r. prawicowa partia Laara doszła do władzy, zreformowano system monetarny, wprowadzając w miejsce rubla koronę powiązaną z niemiecką marką, a później z euro. Zrównoważono budżet i otwarto granice, by zapewnić konkurencyjność. Zniesiono także cła na towary importowane i zlikwidowano wszelkie dotacje oraz tzw. tanie kredyty. Wprowadzono też prawo sprzyjające napływowi inwestycji: zagraniczni inwestorzy mogli kupować nieruchomości i ziemię oraz zakładać firmy na tych samych zasadach co Estończycy.
Biznesowy magnes
Wolnorynkowe reformy zadziałały na zagranicznych inwestorów jak magnes. Do 1996 r. suma zagranicznych inwestycji wzrosła do 850 mln USD, a w 2005 r. przekroczyła 10 mld euro. W przeliczeniu na mieszkańca daje to Estonii trzecie miejsce wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zachodni przedsiębiorcy inwestujący w Estonii wymusili na tamtejszych przedsiębiorcach wprowadzanie zmian, unowocześnianie i restrukturyzację produkcji. Wybór był prosty: modernizacja bądź bankructwo. Jednocześnie sprawnie sprywatyzowano majątek państwowy: do 1996 r. sprywatyzowano około 1,5 tys. małych (o wartości do 50 tys. USD) podmiotów gospodarczych. W latach 1992-1998 na przetargach sprzedano 490 dużych (o wartości powyżej 50 tys. USD) przedsiębiorstw państwowych, otrzymując za nie 360 mln USD. Do 1999 r. sprywatyzowano w Estonii ponad 90 proc. majątku państwowego.
- Nasz cud gospodarczy zawdzięczamy młodym, uczciwym ludziom, którzy przejęli władzę i nie bali się wytrwale i konsekwentnie realizować wolnorynkowych reform. Niekiedy były one bolesne, ale społeczeństwo dało politykom kredyt zaufania i wspierało rząd w reformowaniu kraju - mówi "Wprost" Meelis Atonen z Partii Reform, były minister gospodarki, jeden z ojców liberalnych reform. - W odpowiednim czasie wprowadziliśmy odpowiednie reformy. Kolejne rządy, widząc, że odnoszą one sukces, kontynuowały ten kurs - mówi "Wprost" Mart Laar.
Liniowy dopalacz
Jednym z głównych czynników sukcesu gospodarczego Estonii było zdecydowane obniżenie podatków, a w 1994 r. wprowadzenie liniowego podatku od dochodów osobistych i od przedsiębiorstw (wówczas w wysokości 26 proc., dziś wynosi on 23 proc, a do 2009 r. ma zmaleć do 20 proc.). - Ten, kto więcej pracuje i przez to więcej zarabia, nie powinien być karany. Poza tym system ten jest prosty i przejrzysty. Nie mamy żadnych ulg i odliczeń podatkowych. Jedynym wyjątkiem jest zwolnienie z podatku dochodowego firm reinwestujących w naszym kraju. Jest to dla nas korzystniejsze, bowiem inwestycje przyczyniają się do rozwoju Estonii i poprawy konkurencyjności na rynku światowym - tłumaczy Meelis Atonen.
Dzięki liberalnym reformom Estonia stała się krajem o najwyższym tempie wzrostu gospodarczego w Europie. Szybko rośnie też zamożność estońskiego społeczeństwa. W latach 1990-1999 liczba samochodów osobowych na 1000 mieszkańców zwiększyła się z 154 do 326 (w Polsce wskaźnik ten wzrósł z 138 do 240). PKB w Estonii w latach 1993-2003 zwiększył się ponadpięciokrotnie - z 1,6 mld USD do 8,4 mld USD. Średnia miesięczna płaca brutto w tym czasie wzrosła z 80 USD do 485 USD. Estoński PKB liczony według parytetu siły nabywczej w 1997 r. wyniósł 6450 USD na osobę, w ubiegłym roku było to już 12,8 tys. euro.
Eurozapora
Zagrożeniem dla prężnie rozwijającej się Estonii są biurokraci z Brukseli. - Coraz częściej próbują nam narzucić "lepsze rozwiązania". Tak mały kraj nie może sobie pozwolić na zatrudnianie rzeszy urzędników i na państwo socjalne. Dlatego konsekwentnie wprowadzamy liberalne reformy. Tylko wolnorynkowa gospodarka zapewni nam konkurencyjność na arenie międzynarodowej - mówi Meelis Atonen. Dzięki temu kursowi przeciętny Estończyk już za niespełna 10 lat będzie bogatszy od Niemca.
Małgorzata Zdziechowska
Nasze reformy się udały, bo gdy je wdrażałem, znałem tylko jedną książkę ekonomiczną - "Wolny wybór? Miltona Friedmana". To zdanie powtarza w wywiadach Mart Laar, 46-letni dwukrotny premier Estonii, twórca sukcesu gospodarczego kraju. Oznacza ono, że Estonia realizuje model klasycznego kapitalizmu, bez socjalnych ozdobników. Coś w tym jest, skoro ten nadbałtycki kraj jest dziś zaliczany do najbardziej liberalnych gospodarek świata. W sporządzonym przez Heritage Foundation indeksie wolności gospodarczej Estonia zajmuje 7. miejsce (dla porównania Polska jest na 41. miejscu, a USA - na 9.). Fundamenty liberalnej gospodarki Estonii to podatek liniowy (wprowadzono go tam już 12 lat temu!), mała biurokracja i przekonanie obywateli, że to oni, a nie państwo, są odpowiedzialni za własny los.
Tuż po przejęciu władzy w 1992 r. Laar i jego ekipa (średnia wieku w jego rządzie nie przekraczała 30 lat) dokonali sanacji gospodarki, doprowadzając do upadku trzy banki kontrolowane przez nomenklaturę. "W jednym z nich sam trzymałem oszczędności" - wspominał Laar, tłumacząc, że bez przecięcia powiązań tajnych służb z gospodarką i z postkomunistami nie można było stworzyć zdrowego państwa. Wbrew sceptykom, którzy wieszczą od pięciu lat "przegrzanie" estońskiej gospodarki, kraj ten rozwija się coraz szybciej. W pierwszym kwartale 2006 r. osiągnął on wzrost PKB w wysokości 11,6 proc. W ubiegłym roku tempo wzrostu gospodarczego Estonii wyniosło 9,8 proc., podczas gdy średni wzrost w UE to 2,6 proc. - W ostatnich pięciu latach podwoiliśmy PKB i pensje. Poziom życia Estończyków wzrasta w imponującym tempie. Rozpędzonego przez nas pociągu nikt już nie zatrzyma - mówi "Wprost" Mart Laar.
Feniks z popiołów
Gdy w 1991 r. Estonia odzyskała niepodległość, kraj był ruiną: sklepowe półki świeciły pustkami, chleb i nabiał były racjonowane, a w portfelach Estończyków znajdowały się bezwartościowe pieniądze. W 1991 r. inflacja wynosiła 212 proc., a PKB zmalał o 11 proc., zaś rok później - jeszcze o 28 proc. W 1992 r. produkcja przemysłowa spadła o 38,9 proc, inflacja osiągnęła astronomiczną wartość 1076 proc., zaś bezrobocie - 30 proc. W tak tragicznej sytuacji Estonia nie znajdowała się nawet podczas wielkiego kryzysu z lat 30.
Gdy w 1992 r. prawicowa partia Laara doszła do władzy, zreformowano system monetarny, wprowadzając w miejsce rubla koronę powiązaną z niemiecką marką, a później z euro. Zrównoważono budżet i otwarto granice, by zapewnić konkurencyjność. Zniesiono także cła na towary importowane i zlikwidowano wszelkie dotacje oraz tzw. tanie kredyty. Wprowadzono też prawo sprzyjające napływowi inwestycji: zagraniczni inwestorzy mogli kupować nieruchomości i ziemię oraz zakładać firmy na tych samych zasadach co Estończycy.
Biznesowy magnes
Wolnorynkowe reformy zadziałały na zagranicznych inwestorów jak magnes. Do 1996 r. suma zagranicznych inwestycji wzrosła do 850 mln USD, a w 2005 r. przekroczyła 10 mld euro. W przeliczeniu na mieszkańca daje to Estonii trzecie miejsce wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zachodni przedsiębiorcy inwestujący w Estonii wymusili na tamtejszych przedsiębiorcach wprowadzanie zmian, unowocześnianie i restrukturyzację produkcji. Wybór był prosty: modernizacja bądź bankructwo. Jednocześnie sprawnie sprywatyzowano majątek państwowy: do 1996 r. sprywatyzowano około 1,5 tys. małych (o wartości do 50 tys. USD) podmiotów gospodarczych. W latach 1992-1998 na przetargach sprzedano 490 dużych (o wartości powyżej 50 tys. USD) przedsiębiorstw państwowych, otrzymując za nie 360 mln USD. Do 1999 r. sprywatyzowano w Estonii ponad 90 proc. majątku państwowego.
- Nasz cud gospodarczy zawdzięczamy młodym, uczciwym ludziom, którzy przejęli władzę i nie bali się wytrwale i konsekwentnie realizować wolnorynkowych reform. Niekiedy były one bolesne, ale społeczeństwo dało politykom kredyt zaufania i wspierało rząd w reformowaniu kraju - mówi "Wprost" Meelis Atonen z Partii Reform, były minister gospodarki, jeden z ojców liberalnych reform. - W odpowiednim czasie wprowadziliśmy odpowiednie reformy. Kolejne rządy, widząc, że odnoszą one sukces, kontynuowały ten kurs - mówi "Wprost" Mart Laar.
Liniowy dopalacz
Jednym z głównych czynników sukcesu gospodarczego Estonii było zdecydowane obniżenie podatków, a w 1994 r. wprowadzenie liniowego podatku od dochodów osobistych i od przedsiębiorstw (wówczas w wysokości 26 proc., dziś wynosi on 23 proc, a do 2009 r. ma zmaleć do 20 proc.). - Ten, kto więcej pracuje i przez to więcej zarabia, nie powinien być karany. Poza tym system ten jest prosty i przejrzysty. Nie mamy żadnych ulg i odliczeń podatkowych. Jedynym wyjątkiem jest zwolnienie z podatku dochodowego firm reinwestujących w naszym kraju. Jest to dla nas korzystniejsze, bowiem inwestycje przyczyniają się do rozwoju Estonii i poprawy konkurencyjności na rynku światowym - tłumaczy Meelis Atonen.
Dzięki liberalnym reformom Estonia stała się krajem o najwyższym tempie wzrostu gospodarczego w Europie. Szybko rośnie też zamożność estońskiego społeczeństwa. W latach 1990-1999 liczba samochodów osobowych na 1000 mieszkańców zwiększyła się z 154 do 326 (w Polsce wskaźnik ten wzrósł z 138 do 240). PKB w Estonii w latach 1993-2003 zwiększył się ponadpięciokrotnie - z 1,6 mld USD do 8,4 mld USD. Średnia miesięczna płaca brutto w tym czasie wzrosła z 80 USD do 485 USD. Estoński PKB liczony według parytetu siły nabywczej w 1997 r. wyniósł 6450 USD na osobę, w ubiegłym roku było to już 12,8 tys. euro.
Eurozapora
Zagrożeniem dla prężnie rozwijającej się Estonii są biurokraci z Brukseli. - Coraz częściej próbują nam narzucić "lepsze rozwiązania". Tak mały kraj nie może sobie pozwolić na zatrudnianie rzeszy urzędników i na państwo socjalne. Dlatego konsekwentnie wprowadzamy liberalne reformy. Tylko wolnorynkowa gospodarka zapewni nam konkurencyjność na arenie międzynarodowej - mówi Meelis Atonen. Dzięki temu kursowi przeciętny Estończyk już za niespełna 10 lat będzie bogatszy od Niemca.
BAŁTYCKA DOLINA KRZEMOWA |
---|
Kiedy Niklas Zennström, szwedzki dostawca software'u, zatrudniał trzech dwudziestokilkuletnich estońskich informatyków - Ahtiego Heinlę, Priita Kasesalu i Jaana Tallinna - do napisania programu KaZaA, dobrze wiedział, co chce osiągnąć, nie wiedział tylko, jak to zrobić. Oni wiedzieli. Stworzyli kod umożliwiający wymianę plików KaZaA. - Są niesamowici - mówi Zennström, który zatrudnił później tych informatyków do napisania programu Skype - telefonii internetowej. Inny Estończyk, Steve Jürvetson, właściciel Draper Fisher Jurvetson, za 300 tys. USD kupił ryzykowny projekt Hotmail, który rozwinął i po dwóch latach odsprzedał Microsoftowi za 400 mln USD. Estończycy należą do najzdolniejszych informatyków na świecie. Nic dziwnego, bo Estonia to jedno z najbardziej rozwiniętych społeczeństw informatycznych Europy. Z Internetu regularnie korzysta tu 52 proc. społeczeństwa. Przeciętny Estończyk łączy się z Internetem częściej niż Amerykanin czy Brytyjczyk. W przedszkolach w Tallinie już pięciolatki serfują po sieci, w szkołach komputer przypada na 20 uczniów. W całym kraju działa 700 punktów darmowego dostępu do Internetu i 300 stref bezprzewodowego dostępu do sieci (w całej Europie jest ich 8 tys.). Nawet estońską wieś zdominowały nowe technologie - ziemniaki wystawiane są na sprzedaż w estońskim odpowiedniku Allegro. Dziewięć na dziesięć transakcji bankowych dokonywanych jest drogą elektroniczną - to trzy razy więcej niż w Niemczech czy Francji. Estończycy mają już wielofunkcyjne (umożliwiają transakcje bankowe, jazdę autobusem i płacenie) elektroniczne dowody osobiste, za pomocą sieci mogą głosować w wyborach, zgłaszać projekty ustaw, a nawet zawierać umowy kupna i sprzedaży mieszkań. Estonia jako pierwszy kraj UE wprowadziła w pełni elektroniczny system wymiany dokumentów między ministerstwami. Decyzje rządu dostępne są w Internecie 30 sekund po ich przyjęciu. Przebywający za granicą ministrowie mogą głosować za pomocą tzw. chat line. |
Więcej możesz przeczytać w 26/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.