Antoni Dudek
Kryzys czerwcowy 1976 r. nie miał dotychczas szczęścia do historyków. O dniu, który wstrząsnął Gierkowską drugą Polską, napisano zaskakująco mało. W końcu jednak - nie bez wpływu okrągłej rocznicy - doczekaliśmy się książki, którą śmiało można zadedykować wszystkim entuzjastom lat 70. minionego wieku, a w szczególności autorowi pomysłu, by jedną ze sprzedawanych obecnie szynek ochrzcić mianem "jak za Gierka".
Praca Pawła Sasanki, młodego historyka z warszawskiego IPN, nie jest wyłącznie książką o demonstracjach ulicznych w Radomiu, Ursusie i Płocku, do jakich doszło po ogłoszeniu zamiaru podwyższenia cen żywności. Jeden z jej rozdziałów zawiera wprawdzie bardzo szczegółowy opis tego, co działo się wówczas w tych miastach, ale w rzeczywistości książka Sasanki mówi też sporo o często dziś idealizowanych realiach pierwszej połowy lat 70. Tego wyjątkowego pięciolecia w dziejach PRL, w którym "Polska miała róść w siłę, a ludziom miało się żyć dostatniej", jak głosiło wówczas jedno ze sztandarowych haseł PZPR. Faktem jest, że nastąpił wtedy znaczący wzrost dochodów realnych większości Polaków, ruszyła masowa motoryzacja, a w sklepach pojawiła się coca-cola i papierosy Marlboro. Przy czym coca-cola była dostępna - za sprawą światłej decyzji centralnego planisty - tylko w Polsce centralnej i północnej, natomiast mieszkańcy południa mogli się raczyć wyłącznie jej śmiertelnym wrogiem, czyli pepsi-colą.
Sposób dystrybucji napojów chłodzących odsłania jedną ze wstydliwie skrywanych tajemnic PRL, którą Sasanka znakomicie zilustrował, omawiając przebieg posiedzenia Rady Ministrów poświęconego zagadnieniu gumofilców, a ściślej ich braku w sklepach. Usiłując uspokoić premiera Piotra Jaroszewicza, niezadowolonego z braku na rynku tego niezbyt skomplikowanego w produkcji towaru, minister przemysłu chemicznego Maciej Wirowski stwierdził, że gumofilce znakomicie można zastąpić butami z polichlorku winylu, "tylko handel jest innego zdania". To krótkie sformułowanie doskonale wyjaśnia podstawową zasadę gospodarki realnego socjalizmu, opartą na dominacji (państwowego) producenta nad (indywidualnym) konsumentem.
Kłopoty z zakupem gumofilców nie przeszkodziły jednak w 1975 r. deklarować 84 proc. Polaków ankietowanych przez OBOP, że żyje się im lepiej niż za czasów Gomułki. Przeciętny Polak mógł wówczas za całą swą pensję kupić - oczywiście tylko teoretycznie, bo w żadnym sklepie nie sprzedano by mu takiej ilości - 35 kg szynki. Nic zatem dziwnego, że ogłoszony przez premiera Piotra Jaroszewicza plan podniesienia cen, którego konsekwencją byłoby odebranie statystycznemu obywatelowi prawie połowy z owych 35 kg szynki, wywołał falę protestów. "Nie znaliśmy faktycznych nastrojów. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne, ale nie aż tak" - przyznał gorzko Gierek na posiedzeniu Biura Politycznego, na którym postanowiono wycofać się z podwyżki. Ostatecznie zatem szynka nie podrożała, ale z każdym kolejnym rokiem po 1976 r. wydłużały się kolejki, w jakich stali mający na nią apetyt Polacy. Socjalistyczne eldorado, symbolizowane przez "malucha" i M-3 w bloku z wielkiej płyty, nieuchronnie chyliło się ku upadkowi.
Sasance udało się dokonać wszechstronnego i - jak się wydaje - kompletnego zestawienia wszelkiego rodzaju represji, jakie nastąpiły po czerwcowych protestach. Od bestialskich pobić na słynnych "ścieżkach zdrowia" i naciąganych wyroków sądowych poczynając, a na zwolnieniach z pracy i usuwaniu ze stanowisk kierowniczych oraz z szeregów PZPR kończąc. Autor nie zdołał niestety wyjaśnić wszystkich okoliczności śmierci Jana Brożyny i ks. Romana Kotlarza, którzy zginęli w Radomiu już po pacyfikacji miasta, ale zestawione przez niego poszlaki wyraźnie wskazują, że w obu wypadkach mieliśmy do czynienia ze zbrodniami dokonanymi przez funkcjonariuszy MO i SB. Warto przy tej okazji podkreślić, że analogie między pseudośledztwami w sprawie śmierci Brożyny a o rok późniejszym zachowaniem władz po zgonie Stanisława Pyjasa były uderzające. Sprawa Brożyny przypomina też przypadek Grzegorza Przemyka, za śmierć którego odpowiedzialnością starano się obciążyć załogę karetki pogotowia.
Kryzys czerwcowy 1976 r. nie miał dotychczas szczęścia do historyków. O dniu, który wstrząsnął Gierkowską drugą Polską, napisano zaskakująco mało. W końcu jednak - nie bez wpływu okrągłej rocznicy - doczekaliśmy się książki, którą śmiało można zadedykować wszystkim entuzjastom lat 70. minionego wieku, a w szczególności autorowi pomysłu, by jedną ze sprzedawanych obecnie szynek ochrzcić mianem "jak za Gierka".
Praca Pawła Sasanki, młodego historyka z warszawskiego IPN, nie jest wyłącznie książką o demonstracjach ulicznych w Radomiu, Ursusie i Płocku, do jakich doszło po ogłoszeniu zamiaru podwyższenia cen żywności. Jeden z jej rozdziałów zawiera wprawdzie bardzo szczegółowy opis tego, co działo się wówczas w tych miastach, ale w rzeczywistości książka Sasanki mówi też sporo o często dziś idealizowanych realiach pierwszej połowy lat 70. Tego wyjątkowego pięciolecia w dziejach PRL, w którym "Polska miała róść w siłę, a ludziom miało się żyć dostatniej", jak głosiło wówczas jedno ze sztandarowych haseł PZPR. Faktem jest, że nastąpił wtedy znaczący wzrost dochodów realnych większości Polaków, ruszyła masowa motoryzacja, a w sklepach pojawiła się coca-cola i papierosy Marlboro. Przy czym coca-cola była dostępna - za sprawą światłej decyzji centralnego planisty - tylko w Polsce centralnej i północnej, natomiast mieszkańcy południa mogli się raczyć wyłącznie jej śmiertelnym wrogiem, czyli pepsi-colą.
Sposób dystrybucji napojów chłodzących odsłania jedną ze wstydliwie skrywanych tajemnic PRL, którą Sasanka znakomicie zilustrował, omawiając przebieg posiedzenia Rady Ministrów poświęconego zagadnieniu gumofilców, a ściślej ich braku w sklepach. Usiłując uspokoić premiera Piotra Jaroszewicza, niezadowolonego z braku na rynku tego niezbyt skomplikowanego w produkcji towaru, minister przemysłu chemicznego Maciej Wirowski stwierdził, że gumofilce znakomicie można zastąpić butami z polichlorku winylu, "tylko handel jest innego zdania". To krótkie sformułowanie doskonale wyjaśnia podstawową zasadę gospodarki realnego socjalizmu, opartą na dominacji (państwowego) producenta nad (indywidualnym) konsumentem.
Kłopoty z zakupem gumofilców nie przeszkodziły jednak w 1975 r. deklarować 84 proc. Polaków ankietowanych przez OBOP, że żyje się im lepiej niż za czasów Gomułki. Przeciętny Polak mógł wówczas za całą swą pensję kupić - oczywiście tylko teoretycznie, bo w żadnym sklepie nie sprzedano by mu takiej ilości - 35 kg szynki. Nic zatem dziwnego, że ogłoszony przez premiera Piotra Jaroszewicza plan podniesienia cen, którego konsekwencją byłoby odebranie statystycznemu obywatelowi prawie połowy z owych 35 kg szynki, wywołał falę protestów. "Nie znaliśmy faktycznych nastrojów. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne, ale nie aż tak" - przyznał gorzko Gierek na posiedzeniu Biura Politycznego, na którym postanowiono wycofać się z podwyżki. Ostatecznie zatem szynka nie podrożała, ale z każdym kolejnym rokiem po 1976 r. wydłużały się kolejki, w jakich stali mający na nią apetyt Polacy. Socjalistyczne eldorado, symbolizowane przez "malucha" i M-3 w bloku z wielkiej płyty, nieuchronnie chyliło się ku upadkowi.
Sasance udało się dokonać wszechstronnego i - jak się wydaje - kompletnego zestawienia wszelkiego rodzaju represji, jakie nastąpiły po czerwcowych protestach. Od bestialskich pobić na słynnych "ścieżkach zdrowia" i naciąganych wyroków sądowych poczynając, a na zwolnieniach z pracy i usuwaniu ze stanowisk kierowniczych oraz z szeregów PZPR kończąc. Autor nie zdołał niestety wyjaśnić wszystkich okoliczności śmierci Jana Brożyny i ks. Romana Kotlarza, którzy zginęli w Radomiu już po pacyfikacji miasta, ale zestawione przez niego poszlaki wyraźnie wskazują, że w obu wypadkach mieliśmy do czynienia ze zbrodniami dokonanymi przez funkcjonariuszy MO i SB. Warto przy tej okazji podkreślić, że analogie między pseudośledztwami w sprawie śmierci Brożyny a o rok późniejszym zachowaniem władz po zgonie Stanisława Pyjasa były uderzające. Sprawa Brożyny przypomina też przypadek Grzegorza Przemyka, za śmierć którego odpowiedzialnością starano się obciążyć załogę karetki pogotowia.
Paweł Sasanka "Czerwiec 1976. Geneza, przebieg, konsekwencje" IPN, Warszawa 2006 |
"Wstrzymał mięso, zabrał serek, jego imię - Edward Gierek" - szydzono po Czerwcu '76 z przywódcy PZPR, ale zmierzch jego rządów był tylko kolejnym symptomem chronicznej niewydolności realnego socjalizmu. Na jego ostateczne bankructwo Polacy musieli czekać jeszcze ponad dziesięć lat.
Więcej możesz przeczytać w 26/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.