Oczyszczalnia ścieków jest potrzebna, ale to nie znaczy, że muszę tam mieszkać" - powiedział kiedyś Helmut Kohl, gdy pytano go, dlaczego nigdy nie udzielił wywiadu tygodnikowi "Der Spiegel". Kohl się mylił. "Der Spiegel", najważniejszy tygodnik opinii w Niemczech, mógł się obejść bez rozmowy z kanclerzem. Kanclerz bez wsparcia wpływowej prasy - nie. W końcu aferę z nielegalnymi funduszami partyjnymi wyciągnęli Kohlowi dziennikarze, rujnując autorytet ojca zjednoczenia. Kohl miał awersję przede wszystkim do Rudolfa Augsteina, założyciela i wieloletniego redaktora naczelnego "Der Spiegel". Kilka dni temu Augstein zmarł. Miał 79 lat. W 1999 r. "MediumMagazin" wyróżnił go tytułem Dziennikarz Stulecia w Niemczech.
Fanatyk demokracji
Przez "Bayernkurier" Augstein został nazwany "fanatykiem demokracji". Z wrogami wolności prasy zaczął walczyć w 1947 r. Dwudziestotrzyletni wówczas Augstein był twórcą i redaktorem naczelnym wydawanego w Hanowerze tygodnika "Diese Woche". Ukazujące się w nim publikacje nie spodobały się alianckiej Radzie Kontroli, która nakazała zamknięcie pisma. Wykorzystując luki prawne, Augstein zmienił nazwę tygodnika na "Der Spiegel" ("Lustro"). Jako Jens Daniel oraz Moritz Pfeil pisał bardzo krytyczne teksty. Zostało mu to zresztą do końca dziennikarskiej kariery. Opublikowanie artykułu "Z konieczności obrony" (w 1962 r.) dało początek tzw. aferze "Spiegla". Tygodnik ujawnił tajny dokument o atomowych planach Ministerstwa Obrony RFN. Budynek redakcji przy Ost-West-Strasse w Hamburgu na cztery tygodnie zajęła policja. Aug-steinowi zarzucono zdradę państwa i aresztowano go. Przesiedział w więziennej celi 104 dni. Areszt okazał się bezpodstawny. Augstein wrócił do pracy, za to zdymisjonowano dwóch ministrów w rządzie federalnym, w tym szefa resortu obrony Franza Josefa Straussa. W następnych latach także innymi gazetami interesowała się policja. W maju 1995 r. podsłuchiwano reporterów magazynu "Frontal" (w telewizji ZDF). Nawiązali oni kontakt z bankrutem budowlanym, który zbiegł za granicę z pieniędzmi firmy. W monachijskiej gazecie "Abendzeitung" zarządzono rewizję w poszukiwaniu zdjęć z manifestacji nagich przeciwników futer. W 1996 r. policja zainteresowała się gazetami "Taz" i "We-ser-Kurier" i Radiem Brema. Gdy Bundestag przygotował projekt ustawy rozszerzającej prawo do inwigilacji w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej, w "Der Spiegel" opublikowano artykuł "Zamach na wolność prasy: Czy będziemy żyć w państwie pluskiew?". Do dyskusji włączył się Augstein, który przekonywał: "Podsłuchy nie prowadzą do przestępców, a tylko udaremnią ujawnianie politycznych afer - zawsze istniała pokusa, by dopaść dziennikarzy". Zdaniem Augsteina, projekt był "próbą podważenia podstaw wolnego dziennikarstwa i może taki właśnie produkt uboczny tej ustawy jest dla niektórych najbardziej pożądany". Ustawę zmieniono.
Testament Augsteina
Kilkakrotnie Augstein miał zamiar porzucić "Spiegla" dla polityki. W roku 1972 został nawet deputowanym do Bundestagu. Złożył jednak mandat po dwóch miesiącach. Jaki będzie "Der Spiegel" bez Aug-steina? Dziennikarze jeszcze nie wiedzą, co zawiera testament Augsteina. Twórca tygodnika miał w nim 25 proc. akcji. W 1974 r. przekazał 50 proc. akcji pracownikom zrzeszonym w spółce Mitarbeiter KG. Pozostałe 25 proc. należy do koncernu Gruner + Jahr. Akcje Rudolfa Augsteina odziedziczą jego piąta żona Anna Maria i czwórka dzieci. "Z krytyką Rudolfa Augsteina można się było nie zgadzać, ale nie można było się z nią nie liczyć" - stwierdził kanclerz Gerhard Schröder na konferencji prasowej zwołanej po śmierci dziennikarza stulecia. Kanclerz podkreślił, że swoją publicystyką Augstein "współtworzył politykę Niemiec".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.