W ubiegłych tygodniach obchodzono wielki jubel pięćdziesięciolecia TVP. Przypomniałem sobie w czasie oglądania gigantycznego koncertu, że zbliżają się Zaduszki. Występujący na koncercie artyści - znani od wielu dziesiątków lat, a także ci nieco młodsi - w moi poczuciu brali udział w balu na cmentarzu. Myślę oczywiście o cmentarzu historii. Kiedyś oglądało się ich wszystkich z zadowoleniem, dziś część ich pomarła. Zdechł Szarik, pies z "Czterech pancernych". To wielka szkoda, że nie mógł teraz zawyć na scenie. Widownia też w sporej części była historyczna. Niektórzy już nie mieli siły klaskać. To było doprawdy widowisko wyciskające łzy z oczu. Te wieczne kabareciary po kilku operacjach plastycznych, wieczni laureaci festiwali w Sopocie i Opolu, wydobywający z siebie ostatki głosu... Co za cudowne czasy to były, jakie radości i zgrywy - zdawał się mówić współczesnym Polakom obecny rząd i rządząca partia. Te refleksje mają związek z pewnym wydarzeniem. Otóż niedawno zwróciła się do mnie młoda uczona, która na podstawie ankiet i pamiętników, głównie z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, chce odtworzyć realia życia zwykłych ludzi tamtego okresu. W tamtych latach byłem redaktorem "Tygodnika Powszechnego", pisałem już felietony pod pseudonimem Spodek i publikowałem ankiety, nakłaniając czytelników na przykład do podzielenia się wspomnieniami o rodzicach czy też do notowania wydarzeń z jednego tygodnia. Chciałem, by czytelnicy ujrzeli, że ich każdy dzień skrywa jakiś sens, ponieważ życie wydawało się wszystkim szare i bezsensowne. To były właśnie lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Gomułka lżył intelektualistów, spałowano Kisiela, który nazwał ówczesne rządy dyktaturą ciemniaków, Kościół obchodził tysiąclecie chrztu Polski, a władza ludowa konkurencyjnie ogłosiła tysiąclecie państwa polskiego. W tej atmosferze ankiety o osobistych sprawach cieszyły się niezwykłym powodzeniem. Totalizm zamyka człowieka w celi jego samotności. Strach separuje od innych. W ankietach ludzie mogli się anonimowo zwierzyć. W rozmowie z młodą uczoną odkryłem jednak, że jej wiedza o psychologicznym kontekście ogłaszanych niegdyś ankiet czy konkursów pamiętnikarskich jest nikła. Nie jest to jej wina. W tej chwili ci, którzy urodzili się w grudniu 1981 r., czyli w stanie wojennym, mają 21 lat. Przecież oni nie pamiętają niczego ważnego. Co dopiero mówić o późniejszych pokoleniach? Większość współczesnych Polaków otrzymała wolność za darmo i nie przeczuwa, co tej wolności może zagrażać. Nie czuje zagrożeń, które już istnieją. Młodzi nie biorą pod uwagę zwłaszcza tego, że teraz to nie jacyś "obcy" (jak bywało w historii), ale sami Polacy mogą pozbawić Polaków wolności. Bez czyjejkolwiek pomocy z zewnątrz.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.