Niestety. Wśród narodowców nie jest dobrze. Antoni Macierewicz bierze ostateczny rozwód z Ligą Polskich Rodzin. Opuszcza jej klub parlamentarny i wraz z garstką najwierniejszych wyznawców zakłada własne koło sejmowe o wdzięcznej nazwie Koło Katolicko-Narodowe. Nie wiemy, jak dla państwa, ale dla nas od tej pory LPR jest podejrzana jak cholera. Znamy trochę Antoniego Macierewicza i wiemy, że w mężu tym nie ma grama małostkowości czy niezdrowych ambicji. I jeżeli zdecydował się na tak dramatyczny krok, to zmusiły go do tego sprawy fundamentalnej wagi. Panie Antoni, niech pan ostrzeże opinię publiczną! Czy prawdą jest, że Giertych to Duńczyk?
Coś musi być na rzeczy, bo na Ligę Polskich Rodzin zaczyna sarkać nawet sam Gabriel Janowski - znany eurosceptyk i kolumbioentuzjasta. Wesoły Gabriel ostatnio posmutniał i zrzekł się funkcji wiceprzewodniczącego klubu LPR. Podobno za showmana ma teraz robić Wrzodak. Warunki zewnętrzne, trzeba przyznać, niczego. Ale nie ten wdzięk, nie ta finezja. No i czy prawdziwy total może mieć na imię Zygmunt?
Najsłynniejszy polski Mulat Andrzej Lepper ma kłopoty. Nie dość, że w dziedzinie widowisk rozrywkowych zdystansował go właśnie Wesoły Gabriel, to rośnie mu rywal w innej konkurencji. Prezydent Aleksander Kwaśniewski ostatnio z solarium wychodzi chyba tylko na konferencje prasowe. Jeżeli lider Samoobrony podejmie wyzwanie, to czarno widzimy przyszłość Polski.
Lech Kaczyński rozpoczął walkę o głosy młodzieży. Na warszawskiej Pradze pogonił jakiegoś namolnego facia słowami: "Spieprzaj, dziadu!", wyrażając głośno to, co po cichu myśli wielu młodych ludzi. Bardzo sprytnie to wymyślili pisowscy piarowcy. Leszek K. - kandydat generacji X!
Podobno w Gdańsku Platforma Obywatelska i PiS chcą się dogadać z Ligą Polskich Rodzin. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie jeden szkopuł. Szkopuł nazywa się Jacek Kurski, niegdyś polityk PiS, dziś radny ligi. Jego dawni koledzy stawiają jego obecnym kolegom jeden warunek: tylko bez Kurskiego. Za Kurskim nie przepadają też pozostałe 463 partie, w których kiedyś działał. Tak, niestety, traktuje się w Polsce ludzi bezkompromisowych i wiernych sobie.
Prezydent przyznał Bronisławowi Geremkowi Order Orła Białego. Niesamowite, dość dokładnie oglądamy telewizję publiczną, ale nie zauważyliśmy, by polityk Unii Wolności prowadził w niej jakiś program. Bo z tego, co się orientujemy, chyba za to przyznaje się w Polsce ordery?
Nie tylko z klubu LPR odchodzą posłowie. Także klub Samoobrony się sypie. Niektórych posłów wyrzuca Andrzej Lepper, inni sami odchodzą. Powody konfliktów są niby rozmaite, ale tak naprawdę za wszystkim czai się niesamowity temperament najsłynniejszego polskiego Mulata. Nie ma co się oszukiwać - my biali nie mamy tyle energii.
Wykryliśmy spisek. Otóż żadne media, a także sama Państwowa Komisja Wyborcza, nic nie mówią o wyborczych wynikach Ruchu Społecznego oraz SKL-Coś Tam Jeszcze. Jakby obie te zacne formacje w ogóle nie istniały. A nie jest to prawdą, bo nawet znamy liderów obu bratnich ugrupowań: Krzysztofa Piesiewicza i Artura Balazsa. Tego ostatniego wypatrujemy szczególnie uważnie, mając w pamięci sentencję wypowiedzianą niegdyś przez Jana Marię Jackowskiego. Powiedział on: "Artura trzeba obserwować, bo on zawsze wyczuje, którędy można wejść do Sejmu". Wiec wypatrujemy, bo też chcielibyśmy się załapać. Hop, hop! Panie Arturze! Gdzie pan?!
Jan Maria Rokita (Platforma Obywatelska), któremu wyborcy poskąpili ździebko głosów w Krakowie, oznajmił, że nie poprze nikogo w drugiej turze wyborów na prezydenta królewskiego grodu. Owszem, pójdzie na wybory, ale skreśli obu kandydatów (jednego z Unii Wolności, drugiego udającego, że nie jest z SLD). Biedny poseł platformy pewnie się musi strasznie głowić nad dziwotą natury człowieczej: "Kurczę, mieli mnie, takiego fajnego Rokitę, a wybrali kogo innego..." Cóż, są takie rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom.
Coś musi być na rzeczy, bo na Ligę Polskich Rodzin zaczyna sarkać nawet sam Gabriel Janowski - znany eurosceptyk i kolumbioentuzjasta. Wesoły Gabriel ostatnio posmutniał i zrzekł się funkcji wiceprzewodniczącego klubu LPR. Podobno za showmana ma teraz robić Wrzodak. Warunki zewnętrzne, trzeba przyznać, niczego. Ale nie ten wdzięk, nie ta finezja. No i czy prawdziwy total może mieć na imię Zygmunt?
Najsłynniejszy polski Mulat Andrzej Lepper ma kłopoty. Nie dość, że w dziedzinie widowisk rozrywkowych zdystansował go właśnie Wesoły Gabriel, to rośnie mu rywal w innej konkurencji. Prezydent Aleksander Kwaśniewski ostatnio z solarium wychodzi chyba tylko na konferencje prasowe. Jeżeli lider Samoobrony podejmie wyzwanie, to czarno widzimy przyszłość Polski.
Lech Kaczyński rozpoczął walkę o głosy młodzieży. Na warszawskiej Pradze pogonił jakiegoś namolnego facia słowami: "Spieprzaj, dziadu!", wyrażając głośno to, co po cichu myśli wielu młodych ludzi. Bardzo sprytnie to wymyślili pisowscy piarowcy. Leszek K. - kandydat generacji X!
Podobno w Gdańsku Platforma Obywatelska i PiS chcą się dogadać z Ligą Polskich Rodzin. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie jeden szkopuł. Szkopuł nazywa się Jacek Kurski, niegdyś polityk PiS, dziś radny ligi. Jego dawni koledzy stawiają jego obecnym kolegom jeden warunek: tylko bez Kurskiego. Za Kurskim nie przepadają też pozostałe 463 partie, w których kiedyś działał. Tak, niestety, traktuje się w Polsce ludzi bezkompromisowych i wiernych sobie.
Prezydent przyznał Bronisławowi Geremkowi Order Orła Białego. Niesamowite, dość dokładnie oglądamy telewizję publiczną, ale nie zauważyliśmy, by polityk Unii Wolności prowadził w niej jakiś program. Bo z tego, co się orientujemy, chyba za to przyznaje się w Polsce ordery?
Nie tylko z klubu LPR odchodzą posłowie. Także klub Samoobrony się sypie. Niektórych posłów wyrzuca Andrzej Lepper, inni sami odchodzą. Powody konfliktów są niby rozmaite, ale tak naprawdę za wszystkim czai się niesamowity temperament najsłynniejszego polskiego Mulata. Nie ma co się oszukiwać - my biali nie mamy tyle energii.
Wykryliśmy spisek. Otóż żadne media, a także sama Państwowa Komisja Wyborcza, nic nie mówią o wyborczych wynikach Ruchu Społecznego oraz SKL-Coś Tam Jeszcze. Jakby obie te zacne formacje w ogóle nie istniały. A nie jest to prawdą, bo nawet znamy liderów obu bratnich ugrupowań: Krzysztofa Piesiewicza i Artura Balazsa. Tego ostatniego wypatrujemy szczególnie uważnie, mając w pamięci sentencję wypowiedzianą niegdyś przez Jana Marię Jackowskiego. Powiedział on: "Artura trzeba obserwować, bo on zawsze wyczuje, którędy można wejść do Sejmu". Wiec wypatrujemy, bo też chcielibyśmy się załapać. Hop, hop! Panie Arturze! Gdzie pan?!
Jan Maria Rokita (Platforma Obywatelska), któremu wyborcy poskąpili ździebko głosów w Krakowie, oznajmił, że nie poprze nikogo w drugiej turze wyborów na prezydenta królewskiego grodu. Owszem, pójdzie na wybory, ale skreśli obu kandydatów (jednego z Unii Wolności, drugiego udającego, że nie jest z SLD). Biedny poseł platformy pewnie się musi strasznie głowić nad dziwotą natury człowieczej: "Kurczę, mieli mnie, takiego fajnego Rokitę, a wybrali kogo innego..." Cóż, są takie rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom.
Więcej możesz przeczytać w 46/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.