61 tys. Polek z wyższym wykształceniem porzuciło karierę zawodową na rzecz wychowywania dzieci.
Steffi Graf, kilka lat temu najlepsza tenisistka na świecie, rozpoczęła karierę kury domowej. - Wychowywanie dziecka i rola gospodyni domowej to nie upokorzenie, lecz druga odsłona mojej kariery, równie ważna jak ta związana z tenisem - mówi Steffi Graf. Aktorka Sharon Stone (m.in. "Nagi instynkt") twierdzi, że rodzina jest dla niej ważniejsza niż najbardziej kuszące role. Rodzinę, w której żona odpowiada za wychowanie dzieci, ceni też nawrócona skandalistka piosenkarka Madonna. Veronica Ferres, gwiazda niemieckiej telewizji, uważa, że najważniejsza jest dla niej rola żony i matki. Jak dowodzą badania prof. Jasona Fieldsa, przeprowadzone na 37-tysięcznej próbie amerykańskich rodzin, kobiety (w tym dobrze wykształcone) rezygnują z pracy zawodowej, by poświęcić się prowadzeniu domu. - Tradycyjna rodzina okazuje się nie tylko najbardziej efektywna w dziedzinie wychowania, ale też najskuteczniej chroni dzieci przed patologiami, zaś małżonkom pozwala łatwiej znosić stres i adaptować się w otoczeniu - mówi prof. Fields. Uosobieniem tradycyjnej amerykańskiej rodziny jest klan Bushów, a w Polsce rodzina byłego prezydenta Lecha Wałęsy.
Rodzina skonsolidowana
Kiedy na zlecenie Amerykańskiego Biura ds. Kobiet pytano 250 tys. Amerykanek, co chciałyby zmienić w swoim życiu, aż 65 proc. odpowiedziało, że chciałyby przestać pracować i zająć się domem. Aż 71 proc. kobiet badanych przez Pentor przyznaje, że najważniejsze jest dla nich udane życie rodzinne. Na razie w Polsce tylko 19 proc. kobiet gotowych jest porzucić pracę, aby poświęcić się rodzinie. Z badań przeprowadzonych przez wiedeński Instytut Nauki o Człowieku wynika natomiast, że 42 proc. Polaków aprobuje tradycyjny podział ról w małżeństwie, wedle którego mąż pracuje, a żona zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Kolejne 22 proc. akceptuje pracę zawodową kobiet, ale pod warunkiem że więcej czasu i uwagi poświęcą domowi niż pracy. Zwolennikami rodziny, w której pracują oboje małżonkowie, jest 35 proc. Polaków. W badaniach OBOP 55 proc. ankietowanych deklarowało, że kobieta powinna być przede wszystkim matką i żoną. Z kolei 72 proc. respondentów CBOS uważa że dziecko powinno pozostawać pod opieką niepracującej matki co najmniej do trzeciego roku życia (22 proc. opowiada się za wydłużeniem tego okresu do momentu, aż dziecko pójdzie do szkoły). W 2001 r. karierę zawodową na rzecz prowadzenia domu porzuciło 61 tys. Polek z wyższym wykształceniem.
W ankiecie przeprowadzonej przez niemiecki tygodnik "Focus" 60 proc. kobiet między czternastym a czterdziestym rokiem życia stwierdziło, iż wolałoby się zajmować domem niż robić karierę. Nawet w wyemancypowanej Szwecji - jak wynika z raportu OCED - aż 41 proc. matek chce wychowywać swoje dzieci w domu. Obecnie kobieta decydująca się na urodzenie dziecka jest już na tyle dojrzała, by przestać się przejmować tym, że musi zrobić karierę zawodową. - W liberalnej gospodarce zasada równości szans jest standardem, kobiety nie muszą więc sprawdzać, czy równe szanse rzeczywiście istnieją. Te, które mają ochotę ścigać się z mężczyznami o stanowiska, mogą to oczywiście robić. Pozostałe mogą się poświęcić rodzinie - bez poczucia, że się w ten sposób społecznie degradują - mówi Katarzyna Hamer, psycholog społeczny z Instytutu Psychologii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Jak twierdzą autorzy brytyjskiego raportu "Sto najlepszych firm, w których warto pracować", ponad 30 proc. kobiet deklaruje chęć podjęcia telepracy, co pozwoliłoby im odgrywać tradycyjne role. - Kobiety pracujące zawodowo czują się wprawdzie spełnione i niezależne, ale jednocześnie mają świadomość, że jest to swego rodzaju egoizm. Dlatego coraz więcej z nich uważa, że kariera zawodowa jest nie do pogodzenia z rolami żony i matki - mówi Karen Nussbaum z Biura ds. Kobiet. - Badane przez nas kobiety udowodniły już, że świetnie sobie radzą na rynku pracy, więc przestały traktować rezygnację z pracy jako stratę. Wiele zdało sobie sprawę z tego, że jeśli w odpowiednim momencie nie podejmą tradycyjnych ról, mogą nie mieć szczęśliwego domu - dodaje Nussbaum. W Stanach Zjednoczonych tradycyjny model rodziny nigdy nie był zagrożony - aż 78 proc. dzieci wychowało się w takich domach. Jak zauważa prof. Jason Fields, ostatnio nastąpiło tylko "zatrzymanie procesu fragmentaryzacji tradycyjnej rodziny".
Zdaniem prof. Jasona Fieldsa, tradycyjna rodzina się sprawdza w liberalnej gospodarce: dom i rodzina stają się minirynkiem. Sukcesy zawodowe męża motywują żonę do wprowadzania innowacji w zarządzaniu domem i wychowaniu dzieci. Wedle badań Fieldsa, taka pozytywna stymulacja nie występuje w rodzinach, w których oboje małżonkowie pracują. Tam mamy raczej do czynienia z rywalizacją, co często prowadzi do konfliktów.
Rozmontowywanie rodziny
"Gdzieś u zarania historii ludzie dokonali wynalazku, który polegał na tym, że mężczyźni zaczęli przynosić pożywienie kobietom i potomstwu. Tak powstała rodzina" - napisała antropolog Margaret Mead. Wynalazek ten, równie przełomowy jak koło, pełnił swe funkcje przez wiele stuleci. Zmieniła to dopiero rewolucja przemysłowa, która rodzinę - jak mawia historyk Paul Johnson - uprzemysłowiła (stworzyła ona nową grupę społeczną - "kobiety fabryczne"). Stało się tak dlatego, że w drugiej połowie XIX wieku nowych miejsc pracy w przemyśle przybywało dwa razy szybciej niż mających jakiekolwiek kwalifikacje mężczyzn. Dlatego już nie tylko do zakładów włókienniczych, ale nawet do hut masowo przyjmowano kobiety. W latach 1850--1900 ich zatrudnienie w przemyśle podwajało się co pięć lat. Model tradycyjnej rodziny pielęgnowały właściwie tylko wyższe klasy społeczne.
Udział w rozmontowywaniu rodziny miały na początku XX wieku związki zawodowe, które zaczęły bronić prawa kobiet do "godnej pracy", bo dzięki temu zyskiwały klientelę. Począwszy od lat 60. XX wieku rodzinę zaczął rozmontowywać ruch feministyczny. W 1966 r. powstała w Stanach Zjednoczonych NOW (National Organization for Women), organizacja stawiająca sobie za cel "równouprawnienie kobiet w miejscu pracy" (de facto było to równoupośledzenie). Wyzwolone kobiety zaczęły rywalizować z mężczyznami na rynku pracy, na czym cierpiała rodzina.
"Równouprawnienie płci", które głosił tzw. realny socjalizm, choć nigdy go nie zrealizował, na szczęście nie doprowadziło do powstania "socjalistycznej rodziny". - Aktywizacja zawodowa kobiet dokonała się po wojnie bez ich inicjatywy. Podtrzymano tradycyjny wzór, dorzucając nową cegiełkę: kobieta nadal miała być ostoją rodziny, ale musiała też pracować jak mężczyzna - mówi doc. Anna Titkow, kierownik Pracowni Badań nad Kobietami i Rodziną IFiS PAN. Kobiety były w pracy bardziej uległe od mężczyzn, mniej skore do protestów i można je było zatrudniać na najgorzej płatnych posadach.
Rodzina rynkowa
Prof. Francis Fukuyama, amerykański socjolog i politolog, twierdzi, że w epoce postindrustralnej to rodzina, a nie jednostka jest najważniejszym podmiotem na rynku. Więzi rodzinne będą stanowiły społeczny i ekonomiczny kapitał. Rodziny staną się rodzajem teamu, w którym jedno z małżonków będzie działało na zewnątrz, drugie zaś - wewnątrz. Dzieci wychowane w tradycyjnych domach będą lepiej przygotowane do życia.
Ann Huffman i Stephanie Payne z Texas A&M University, które badały rodziny amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech, stwierdziły, że "współczesne społeczeństwo nie zaakceptowało ojców zajmujących się dziećmi i domem. Ludzie uważają, że skoro u zarania dziejów wymyślono podział ról w małżeństwie, nie ma sensu tego zmieniać".
Rodzina skonsolidowana
Kiedy na zlecenie Amerykańskiego Biura ds. Kobiet pytano 250 tys. Amerykanek, co chciałyby zmienić w swoim życiu, aż 65 proc. odpowiedziało, że chciałyby przestać pracować i zająć się domem. Aż 71 proc. kobiet badanych przez Pentor przyznaje, że najważniejsze jest dla nich udane życie rodzinne. Na razie w Polsce tylko 19 proc. kobiet gotowych jest porzucić pracę, aby poświęcić się rodzinie. Z badań przeprowadzonych przez wiedeński Instytut Nauki o Człowieku wynika natomiast, że 42 proc. Polaków aprobuje tradycyjny podział ról w małżeństwie, wedle którego mąż pracuje, a żona zajmuje się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Kolejne 22 proc. akceptuje pracę zawodową kobiet, ale pod warunkiem że więcej czasu i uwagi poświęcą domowi niż pracy. Zwolennikami rodziny, w której pracują oboje małżonkowie, jest 35 proc. Polaków. W badaniach OBOP 55 proc. ankietowanych deklarowało, że kobieta powinna być przede wszystkim matką i żoną. Z kolei 72 proc. respondentów CBOS uważa że dziecko powinno pozostawać pod opieką niepracującej matki co najmniej do trzeciego roku życia (22 proc. opowiada się za wydłużeniem tego okresu do momentu, aż dziecko pójdzie do szkoły). W 2001 r. karierę zawodową na rzecz prowadzenia domu porzuciło 61 tys. Polek z wyższym wykształceniem.
W ankiecie przeprowadzonej przez niemiecki tygodnik "Focus" 60 proc. kobiet między czternastym a czterdziestym rokiem życia stwierdziło, iż wolałoby się zajmować domem niż robić karierę. Nawet w wyemancypowanej Szwecji - jak wynika z raportu OCED - aż 41 proc. matek chce wychowywać swoje dzieci w domu. Obecnie kobieta decydująca się na urodzenie dziecka jest już na tyle dojrzała, by przestać się przejmować tym, że musi zrobić karierę zawodową. - W liberalnej gospodarce zasada równości szans jest standardem, kobiety nie muszą więc sprawdzać, czy równe szanse rzeczywiście istnieją. Te, które mają ochotę ścigać się z mężczyznami o stanowiska, mogą to oczywiście robić. Pozostałe mogą się poświęcić rodzinie - bez poczucia, że się w ten sposób społecznie degradują - mówi Katarzyna Hamer, psycholog społeczny z Instytutu Psychologii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Jak twierdzą autorzy brytyjskiego raportu "Sto najlepszych firm, w których warto pracować", ponad 30 proc. kobiet deklaruje chęć podjęcia telepracy, co pozwoliłoby im odgrywać tradycyjne role. - Kobiety pracujące zawodowo czują się wprawdzie spełnione i niezależne, ale jednocześnie mają świadomość, że jest to swego rodzaju egoizm. Dlatego coraz więcej z nich uważa, że kariera zawodowa jest nie do pogodzenia z rolami żony i matki - mówi Karen Nussbaum z Biura ds. Kobiet. - Badane przez nas kobiety udowodniły już, że świetnie sobie radzą na rynku pracy, więc przestały traktować rezygnację z pracy jako stratę. Wiele zdało sobie sprawę z tego, że jeśli w odpowiednim momencie nie podejmą tradycyjnych ról, mogą nie mieć szczęśliwego domu - dodaje Nussbaum. W Stanach Zjednoczonych tradycyjny model rodziny nigdy nie był zagrożony - aż 78 proc. dzieci wychowało się w takich domach. Jak zauważa prof. Jason Fields, ostatnio nastąpiło tylko "zatrzymanie procesu fragmentaryzacji tradycyjnej rodziny".
Zdaniem prof. Jasona Fieldsa, tradycyjna rodzina się sprawdza w liberalnej gospodarce: dom i rodzina stają się minirynkiem. Sukcesy zawodowe męża motywują żonę do wprowadzania innowacji w zarządzaniu domem i wychowaniu dzieci. Wedle badań Fieldsa, taka pozytywna stymulacja nie występuje w rodzinach, w których oboje małżonkowie pracują. Tam mamy raczej do czynienia z rywalizacją, co często prowadzi do konfliktów.
Rozmontowywanie rodziny
"Gdzieś u zarania historii ludzie dokonali wynalazku, który polegał na tym, że mężczyźni zaczęli przynosić pożywienie kobietom i potomstwu. Tak powstała rodzina" - napisała antropolog Margaret Mead. Wynalazek ten, równie przełomowy jak koło, pełnił swe funkcje przez wiele stuleci. Zmieniła to dopiero rewolucja przemysłowa, która rodzinę - jak mawia historyk Paul Johnson - uprzemysłowiła (stworzyła ona nową grupę społeczną - "kobiety fabryczne"). Stało się tak dlatego, że w drugiej połowie XIX wieku nowych miejsc pracy w przemyśle przybywało dwa razy szybciej niż mających jakiekolwiek kwalifikacje mężczyzn. Dlatego już nie tylko do zakładów włókienniczych, ale nawet do hut masowo przyjmowano kobiety. W latach 1850--1900 ich zatrudnienie w przemyśle podwajało się co pięć lat. Model tradycyjnej rodziny pielęgnowały właściwie tylko wyższe klasy społeczne.
Udział w rozmontowywaniu rodziny miały na początku XX wieku związki zawodowe, które zaczęły bronić prawa kobiet do "godnej pracy", bo dzięki temu zyskiwały klientelę. Począwszy od lat 60. XX wieku rodzinę zaczął rozmontowywać ruch feministyczny. W 1966 r. powstała w Stanach Zjednoczonych NOW (National Organization for Women), organizacja stawiająca sobie za cel "równouprawnienie kobiet w miejscu pracy" (de facto było to równoupośledzenie). Wyzwolone kobiety zaczęły rywalizować z mężczyznami na rynku pracy, na czym cierpiała rodzina.
"Równouprawnienie płci", które głosił tzw. realny socjalizm, choć nigdy go nie zrealizował, na szczęście nie doprowadziło do powstania "socjalistycznej rodziny". - Aktywizacja zawodowa kobiet dokonała się po wojnie bez ich inicjatywy. Podtrzymano tradycyjny wzór, dorzucając nową cegiełkę: kobieta nadal miała być ostoją rodziny, ale musiała też pracować jak mężczyzna - mówi doc. Anna Titkow, kierownik Pracowni Badań nad Kobietami i Rodziną IFiS PAN. Kobiety były w pracy bardziej uległe od mężczyzn, mniej skore do protestów i można je było zatrudniać na najgorzej płatnych posadach.
Rodzina rynkowa
Prof. Francis Fukuyama, amerykański socjolog i politolog, twierdzi, że w epoce postindrustralnej to rodzina, a nie jednostka jest najważniejszym podmiotem na rynku. Więzi rodzinne będą stanowiły społeczny i ekonomiczny kapitał. Rodziny staną się rodzajem teamu, w którym jedno z małżonków będzie działało na zewnątrz, drugie zaś - wewnątrz. Dzieci wychowane w tradycyjnych domach będą lepiej przygotowane do życia.
Ann Huffman i Stephanie Payne z Texas A&M University, które badały rodziny amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech, stwierdziły, że "współczesne społeczeństwo nie zaakceptowało ojców zajmujących się dziećmi i domem. Ludzie uważają, że skoro u zarania dziejów wymyślono podział ról w małżeństwie, nie ma sensu tego zmieniać".
Więcej możesz przeczytać w 26/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.