Polska jest państwem patologicznie opiekuńczym - wynika z danych spisu powszechnego
Obyczajowy przełom dokonał się w Polsce w ciągu ostatnich piętnastu lat: prawie dwukrotnie zwiększyła się liczba tzw. związków partnerskich (konkubinatów), o pół miliona wzrosła też liczba samotnych rodziców - już co piąte dziecko wychowuje się w niepełnej rodzinie. Także o pół miliona zmalała liczba małżeństw mających dzieci. Doszło również do wielkich zmian socjalnych - staliśmy się państwem patologicznie opiekuńczym: o połowę wzrosła liczba osób utrzymujących się z rent, emerytur i zasiłków. Na 100 pracujących Polaków przypada 87 emerytów, rencistów i klientów opieki społecznej. W co drugim gospodarstwie domowym pieniądze, które wypłaca państwo, stanowią główne źródło dochodu rodziny. O 5 mln zmniejszyła się także liczba osób utrzymujących się z pracy. Taki obraz Polski, kraju socjalholików, wyłania się z danych spisu powszechnego przeprowadzonego w maju 2002 r. Są też zmiany pozytywne: dziesięciokrotnie - z 700 tys. do 70 tys. - spadła liczba osób bez wykształcenia aktywnych zawodowo. Co dziesiąty Polak ma wyższe wykształcenie - w ciągu piętnastu lat liczba osób z dyplomami studiów zwiększyła się z 7,2 proc. do 10,2 proc.
Dwie Polski
"Polska składa się z trzech nierównych połówek" - żartobliwie ocenił Stefan Żeromski powstałą w 1918 r. II Rzeczpospolitą. Pisarz miał na myśli to, że każdy z byłych zaborów wykształcił w praktyce odrębną grupę etniczną (mimo że wszyscy byli Polakami), odrębne prawo, obyczaje, infrastrukturę. Czternaście lat po obaleniu komunizmu nasz kraj składa się z dwóch nierównych części. Pierwsza to w przeważającej części ludzie młodzi: odnaleźli się w nowym systemie (lub się w nim wychowali) i teraz są lokomotywą rozwoju. Tak jak ich rówieśnicy w krajach zachodnich cenią sobie niezależność, którą daje im m.in. dobre wykształcenie. Druga część społeczeństwa nadal tkwi w głębokim socjalizmie, pobiera świadczenia, nie szuka pracy i narzeka, że państwo za mało daje.
Potwierdziło się to, o czym od dawna mówili eksperci: stopa bezrobocia jest znacznie wyższa (21 proc.), niż podają oficjalne statystyki (18 proc.). Gdyby doliczyć do tego jeszcze osoby pobierające nienależne renty, okazałoby się, że rzeczywista stopa bezrobocia sięga w Polsce 25 proc. - Tylu Amerykanów znajdowało się bez pracy w Stanach Zjednoczonych w szczytowym okresie Wielkiego Kryzysu w latach 30. - mówi Andrzej Sadowski, wiceprezes Centrum im. Adama Smitha. Podwyższanie podatków i pozapodatkowych kosztów pracy sprawiło, że zatrudnienie pracownika w Polsce jest wyjątkowo drogie. W naszym kraju praca, niczym dobro luksusowe, jest obłożona prawie 90-procentowym podatkiem. Nic dziwnego, że mamy najwyższe spośród wszystkich krajów OECD bezrobocie.
Liczba osób aktywnych zawodowo maleje. W 1988 r. z pracy utrzymywało się 17 mln osób, w 2002 r. już tylko 12 mln. Skala uzależnienia obywateli od państwa osiągnęła więc apogeum. W połowie z 13,3 mln gospodarstw domowych emerytura, renta lub zasiłek stanowią główne źródło utrzymania. Świadczenia społeczne (emerytury, renty z tytułu niezdolności do pracy, tzw. rodzinne, zasiłki, alimenty państwowe) pobiera już 11,6 mln osób. Emeryci (także wcześniejsi, czyli de facto na zasiłku) stanowią w tej grupie 5,5 mln osób. Na ich utrzymanie łoży 13,2 mln osób pracujących.
Dyktatura demografii
Już niedługo biorców świadczeń będzie więcej niż pracujących. Takiej sytuacji na dłuższą metę żadna gospodarka nie wytrzyma, tym bardziej że w niedalekiej przyszłości może zabraknąć rąk do pracy, bo Polaków będzie ubywać. Jeżeli obecne tendencje rozrodcze się utrzymają, to - według prognoz - w 2050 r. będzie nas nieco ponad 33 mln. Młodzi Polacy upodabniają się do swoich rówieśników z krajów zachodnich. Na pierwszym miejscu stawiają pracę i karierę. Na założenie rodziny nie starcza już czasu. - Jeżeli poświęcamy czas rodzinie, to wyprzedzają nas wtedy ci, którzy mogą się skupić na pracy - tłumaczy dr Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
W ostatnich piętnastu latach wzrosła liczba kawalerów i panien, a także samotnych rodziców z jednym dzieckiem. Media pokazują samotne matki, kobiety, które wybrały karierę zamiast rodziny, jako pozytywne, godne naśladowania wzorce. - Już nie mówi się "stara panna" czy "stary kawaler", tylko "singel", a to słowo ma pozytywne zabarwienie. Sugeruje, że życie bez partnera jest wynikiem świadomej decyzji i jest czymś pozytywnym, nie świadczy zaś o nieatrakcyjności czy niezaradności - zauważa Anna Giza-Poleszczuk. W telewizji triumfy święci serial "Kasia i Tomek" propagujący wolne, bezdzietne związki, partnerstwo i karierę zawodową kobiet. Dużą widownię mają filmy, których bohaterki są kobietami niezależnymi, takie jak "Ally McBeal", "Bridget Jones" czy "Seks w wielkim mieście".
- W Polsce zachodzą zmiany w obyczajowości na wzór raczej amerykański niż europejski - uważa dr Agnieszka Graff z Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Ciągle jesteśmy narodem bardzo religijnym, chociaż wpływy Kościoła słabną. - Mimo zakazu przerywania ciąży kwitnie podziemie aborcyjne. To także dowód na słabnące wpływy Kościoła w społeczeństwie - zauważa Graff. To również potwierdzenie tego, że obecnie polska religijność ma charakter bardziej społeczno-obrzędowy niż moralny.
Polski matriarchat
W kultowej komedii Juliusza Machulskiego "Seksmisja" świat przyszłości był światem bez mężczyzn. Czy satyryczna wizja Machulskiego zaczęła się spełniać? Na 100 mężczyzn w Polsce przypada już 106 kobiet (i różnica wciąż się powiększa). W ostatnich piętnastu latach liczba kobiet z wyższym wykształceniem rosła o 30 proc. szybciej niż liczba mężczyzn. W 1988 r. w Polsce wyższe wykształcenie miało 5,9 proc. ko-biet i 6,5 proc. mężczyzn, obecnie ten odsetek wynosi odpowiednio - 10,4 proc. i 10,2 proc. Wśród osób ze średnim wykształceniem przewaga płci pięknej jest jeszcze wyraźniejsza: 35,1 proc. do 28,4 proc.
W ciągu piętnastu lat o połowę zwiększyła się liczba osób z wyższym wykształceniem! - Przy obecnej złej sytuacji gospodarczej Polacy uciekają na studia przed bezrobociem. Poza tym osoby z dyplomem wyższej uczelni mają jednak większe szanse na rynku pracy - twierdzi prof. Henryk Domański, socjolog z PAN. Bezrobocie wśród osób z wyższym wykształceniem wynosi zaledwie 6,9 proc., z pomaturalnym - 15,1 proc., a ze średnim - 24,9 proc. Być może po otwarciu granic Unii Europejskiej Polacy mający dyplomy szkół wyższych wyjadą do pracy za granicę i problem sam się rozwiąże. Tym bardziej że starzejące się społeczeństwa Europy Zachodniej potrzebują około miliona dobrze wykształconych młodych ludzi. Wszystko dlatego, że w tzw. bismarkowskim systemie emerytalnym, który faktycznie nadal obowiązuje także w Polsce, obecnie pracujące pokolenie utrzymuje wzrastającą liczbę emerytów. Kiedy emerytów będzie więcej niż pracujących, system zacznie się jednak walić. W przyszłości my także będziemy musieli importować pracowników z zagranicy, zwłaszcza że spora część Polaków będzie pracować w bogatszych krajach unii.
Zbiorowy gwałt
"Do gwałtu dochodzi wtedy, gdy ludzkie istoty są poddane takiemu oddziaływaniu, że ich rzeczywiste funkcje cielesne i umys-łowe realizują się poniżej funkcji potencjalnych" - uważa Johan Galtung, profesor socjologii na uniwersytecie w Oslo. Spis powszechny dowiódł, że tam, gdzie interwencjonizm państwowy jest znikomy (obyczaje) czy też nie dochodzi do ograniczania prywatnej inicjatywy (edukacja, weterynaria, stomatologia), Polacy upodabniają się do zamożnych społeczeństw zachodnich. Tam, gdzie interwencjonizm jest silny (rynek pracy, świadczenia), upodabniamy się do wielkiego zakładu opieki aspołecznej, w którym coraz mniej liczne jednostki finansują samobójczą politykę państwa. Polega ona na obdzieraniu ze skóry przedsiębiorczych i podtrzymywaniu wegetacji pasożytów, coraz bardziej uzależnionych od pomocy.
Dwie Polski
"Polska składa się z trzech nierównych połówek" - żartobliwie ocenił Stefan Żeromski powstałą w 1918 r. II Rzeczpospolitą. Pisarz miał na myśli to, że każdy z byłych zaborów wykształcił w praktyce odrębną grupę etniczną (mimo że wszyscy byli Polakami), odrębne prawo, obyczaje, infrastrukturę. Czternaście lat po obaleniu komunizmu nasz kraj składa się z dwóch nierównych części. Pierwsza to w przeważającej części ludzie młodzi: odnaleźli się w nowym systemie (lub się w nim wychowali) i teraz są lokomotywą rozwoju. Tak jak ich rówieśnicy w krajach zachodnich cenią sobie niezależność, którą daje im m.in. dobre wykształcenie. Druga część społeczeństwa nadal tkwi w głębokim socjalizmie, pobiera świadczenia, nie szuka pracy i narzeka, że państwo za mało daje.
Potwierdziło się to, o czym od dawna mówili eksperci: stopa bezrobocia jest znacznie wyższa (21 proc.), niż podają oficjalne statystyki (18 proc.). Gdyby doliczyć do tego jeszcze osoby pobierające nienależne renty, okazałoby się, że rzeczywista stopa bezrobocia sięga w Polsce 25 proc. - Tylu Amerykanów znajdowało się bez pracy w Stanach Zjednoczonych w szczytowym okresie Wielkiego Kryzysu w latach 30. - mówi Andrzej Sadowski, wiceprezes Centrum im. Adama Smitha. Podwyższanie podatków i pozapodatkowych kosztów pracy sprawiło, że zatrudnienie pracownika w Polsce jest wyjątkowo drogie. W naszym kraju praca, niczym dobro luksusowe, jest obłożona prawie 90-procentowym podatkiem. Nic dziwnego, że mamy najwyższe spośród wszystkich krajów OECD bezrobocie.
Liczba osób aktywnych zawodowo maleje. W 1988 r. z pracy utrzymywało się 17 mln osób, w 2002 r. już tylko 12 mln. Skala uzależnienia obywateli od państwa osiągnęła więc apogeum. W połowie z 13,3 mln gospodarstw domowych emerytura, renta lub zasiłek stanowią główne źródło utrzymania. Świadczenia społeczne (emerytury, renty z tytułu niezdolności do pracy, tzw. rodzinne, zasiłki, alimenty państwowe) pobiera już 11,6 mln osób. Emeryci (także wcześniejsi, czyli de facto na zasiłku) stanowią w tej grupie 5,5 mln osób. Na ich utrzymanie łoży 13,2 mln osób pracujących.
Dyktatura demografii
Już niedługo biorców świadczeń będzie więcej niż pracujących. Takiej sytuacji na dłuższą metę żadna gospodarka nie wytrzyma, tym bardziej że w niedalekiej przyszłości może zabraknąć rąk do pracy, bo Polaków będzie ubywać. Jeżeli obecne tendencje rozrodcze się utrzymają, to - według prognoz - w 2050 r. będzie nas nieco ponad 33 mln. Młodzi Polacy upodabniają się do swoich rówieśników z krajów zachodnich. Na pierwszym miejscu stawiają pracę i karierę. Na założenie rodziny nie starcza już czasu. - Jeżeli poświęcamy czas rodzinie, to wyprzedzają nas wtedy ci, którzy mogą się skupić na pracy - tłumaczy dr Anna Giza-Poleszczuk, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
W ostatnich piętnastu latach wzrosła liczba kawalerów i panien, a także samotnych rodziców z jednym dzieckiem. Media pokazują samotne matki, kobiety, które wybrały karierę zamiast rodziny, jako pozytywne, godne naśladowania wzorce. - Już nie mówi się "stara panna" czy "stary kawaler", tylko "singel", a to słowo ma pozytywne zabarwienie. Sugeruje, że życie bez partnera jest wynikiem świadomej decyzji i jest czymś pozytywnym, nie świadczy zaś o nieatrakcyjności czy niezaradności - zauważa Anna Giza-Poleszczuk. W telewizji triumfy święci serial "Kasia i Tomek" propagujący wolne, bezdzietne związki, partnerstwo i karierę zawodową kobiet. Dużą widownię mają filmy, których bohaterki są kobietami niezależnymi, takie jak "Ally McBeal", "Bridget Jones" czy "Seks w wielkim mieście".
- W Polsce zachodzą zmiany w obyczajowości na wzór raczej amerykański niż europejski - uważa dr Agnieszka Graff z Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego. Ciągle jesteśmy narodem bardzo religijnym, chociaż wpływy Kościoła słabną. - Mimo zakazu przerywania ciąży kwitnie podziemie aborcyjne. To także dowód na słabnące wpływy Kościoła w społeczeństwie - zauważa Graff. To również potwierdzenie tego, że obecnie polska religijność ma charakter bardziej społeczno-obrzędowy niż moralny.
Polski matriarchat
W kultowej komedii Juliusza Machulskiego "Seksmisja" świat przyszłości był światem bez mężczyzn. Czy satyryczna wizja Machulskiego zaczęła się spełniać? Na 100 mężczyzn w Polsce przypada już 106 kobiet (i różnica wciąż się powiększa). W ostatnich piętnastu latach liczba kobiet z wyższym wykształceniem rosła o 30 proc. szybciej niż liczba mężczyzn. W 1988 r. w Polsce wyższe wykształcenie miało 5,9 proc. ko-biet i 6,5 proc. mężczyzn, obecnie ten odsetek wynosi odpowiednio - 10,4 proc. i 10,2 proc. Wśród osób ze średnim wykształceniem przewaga płci pięknej jest jeszcze wyraźniejsza: 35,1 proc. do 28,4 proc.
W ciągu piętnastu lat o połowę zwiększyła się liczba osób z wyższym wykształceniem! - Przy obecnej złej sytuacji gospodarczej Polacy uciekają na studia przed bezrobociem. Poza tym osoby z dyplomem wyższej uczelni mają jednak większe szanse na rynku pracy - twierdzi prof. Henryk Domański, socjolog z PAN. Bezrobocie wśród osób z wyższym wykształceniem wynosi zaledwie 6,9 proc., z pomaturalnym - 15,1 proc., a ze średnim - 24,9 proc. Być może po otwarciu granic Unii Europejskiej Polacy mający dyplomy szkół wyższych wyjadą do pracy za granicę i problem sam się rozwiąże. Tym bardziej że starzejące się społeczeństwa Europy Zachodniej potrzebują około miliona dobrze wykształconych młodych ludzi. Wszystko dlatego, że w tzw. bismarkowskim systemie emerytalnym, który faktycznie nadal obowiązuje także w Polsce, obecnie pracujące pokolenie utrzymuje wzrastającą liczbę emerytów. Kiedy emerytów będzie więcej niż pracujących, system zacznie się jednak walić. W przyszłości my także będziemy musieli importować pracowników z zagranicy, zwłaszcza że spora część Polaków będzie pracować w bogatszych krajach unii.
Zbiorowy gwałt
"Do gwałtu dochodzi wtedy, gdy ludzkie istoty są poddane takiemu oddziaływaniu, że ich rzeczywiste funkcje cielesne i umys-łowe realizują się poniżej funkcji potencjalnych" - uważa Johan Galtung, profesor socjologii na uniwersytecie w Oslo. Spis powszechny dowiódł, że tam, gdzie interwencjonizm państwowy jest znikomy (obyczaje) czy też nie dochodzi do ograniczania prywatnej inicjatywy (edukacja, weterynaria, stomatologia), Polacy upodabniają się do zamożnych społeczeństw zachodnich. Tam, gdzie interwencjonizm jest silny (rynek pracy, świadczenia), upodabniamy się do wielkiego zakładu opieki aspołecznej, w którym coraz mniej liczne jednostki finansują samobójczą politykę państwa. Polega ona na obdzieraniu ze skóry przedsiębiorczych i podtrzymywaniu wegetacji pasożytów, coraz bardziej uzależnionych od pomocy.
Więcej możesz przeczytać w 26/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.