Czy dyrektor Polskich Słowików należał do międzynarodowej siatki pedofilów?
Polskie Słowiki |
---|
Poznański Chór Chłopięcy Polskie Słowiki został założony w 1945 r. przez dyrygenta i muzykologa Jerzego Kurczewskiego. Od 1976 r. chór organizuje w Poznaniu Światowe Festiwale Chórów Chłopięcych. W 1990 r. dyrektorem chóru został asystent Kurczewskiego Wojciech Krolopp (założyciel chóru zmarł w 1995 r.) Chór dał ponad 2000 koncertów wykonywanych a cappella i z orkiestrami. Występował w 34 krajach, w najlepszych salach koncertowych świata: od nowojorskiej Carnegie Hall, Filharmonii Berlińskiej i wiedeńskiej Musikverein po wenezuelskie Centrum Bolivara w Caracas i Victoria Hall w Singapurze. Polskie Słowiki dają około 120 koncertów rocznie. Koncertowały dla prezydenta USA Richarda Nixona w Białym Domu, dla papieża Jana Pawła II w Watykanie, dla królowej Belgii Fabioli w Brukseli. Występowały m.in. w katedrze Notre Dame, w watykańskiej Bazylice św. Piotra, kościele św. Tomasza w Lipsku. Od 2001 r. Polskie Słowiki są Chórem Unii Europejskiej. W zespole śpiewało około 650 chłopców. |
Zabawa nazywała się rozbieraną ruletką. Nie wiadomo, kiedy Wojciech Krolopp, dyrektor chóru Polskie Słowiki, ją wymyślił. Prokuratura przesłuchała świadków, którzy opisują zabawę w rozbieraną ruletkę podczas trasy koncertowej w lutym 2002 r. Opowiada jedna z przesłuchiwanych matek: "Krolopp zadawał pytania, a jeśli któreś z dzieci nie potrafiło na nie odpowiedzieć, musiało się rozebrać. Często sam dyrektor pomagał zdejmować ubranie, szczególnie bieliznę. Zawsze jego ręce zaczepiały o genitalia". Kiedy jej syn wrócił z trasy koncertowej i opowiedział o ruletce, natychmiast wypisała go z chóru i poszła do psychologa. Matka innego chłopca mówi: "Gdy któryś z młodych chórzystów był już rozebrany, Krolopp dziękował pozostałym, a nagi wybraniec zostawał z nim w pokoju".
- Powiedziałem rodzicom, że pan Krolopp dobierał się do mnie, dotykał moich genitaliów, próbował mnie całować, przyciskał mnie do ściany i ocierał się o mnie. Rodzice zażądali od dyrektora Kroloppa wyjaśnień. Powiedział im, że wszystko zmyśliłem, by się zemścić za to, że mnie publicznie strofował. Zapewniał, że pedofilia go brzydzi. Gdy rodzice wrócili z tej rozmowy, dostałem od ojca po pysku - mówi jeden z byłych chórzystów, obecnie dwudziestolatek. Podobne zeznania złożył przed prokuratorem.
Kolejny były chórzysta opowiada o tym, jak Wojciech Krolopp brał jego i innych chłopców na kolana, próbował całować w szyję, wkładał rękę w spodnie, obmacywał genitalia. Teraz zauważa, że dyrektor wybierał chłopaków słabych, nie mających wielkiego talentu śpiewaczego. Od jego decyzji zależało to, czy w ogóle będą śpiewać, czy zmieszczą się w ekipie wyjeżdżającej na zagraniczne tournée. Każdy wyjazd na Zachód był nagrodą: dzieci czuły się wyróżnione, za występ dostawały pieniądze (o wysokości wypłacanych sum decydował dyrektor - często różnica między najniższymi i najwyższymi była nawet pięciokrotna). Większość nie opowiadała rodzicom o tym, co robił z nimi Krolopp, bo nie chciała ich zawieść. - Krolopp organizował obozy dla chłopców z chóru jeszcze wtedy, gdy nie był jego dyrektorem. Na jeden taki obóz, ponad 20 lat temu, pojechałem z nim samochodem. Mieszkaliśmy w zamku w sąsiednich, połączonych pokojach. Każdej nocy kilkakrotnie wchodził nago do mojego łóżka i dobierał się do mnie - opowiada były chórzysta, obecnie mężczyzna ponadtrzydziestoletni.
System Kroloppa
Z opowieści chłopców z chóru wyłania się system osaczania nieletnich przez ich opiekuna i mistrza. System polegał na tym, że stopniowo Krolopp wprowadzał chłopców w różne kręgi wtajemniczenia. Najpierw sprawdzał, czy czują się zakłopotani rozmowami na tematy erotyczne. Potem było wspólne oglądanie erotycznych zdjęć i przekonywanie chłopców, że pewien poziom bliskości między mężczyznami nie jest niczym nagannym.
Oprócz chłopców słabych Krolopp wybierał też ambitnych, dążących do kariery, dla których wyrzucenie z chóru byłoby życiową klęską. Osoba mająca opory przed zbliżeniem z nim natychmiast odczuwała jego niezadowolenie - nie dostawała się na przykład do grupy wyjeżdżającej za granicę lub była ostro krytykowana podczas prób. U tych, których molestował seksualnie, wywoływał potem poczucie winy lub czynił ich współwinnymi. Niektórych mógł po prostu kupować nagrodami.
Poznańska prokuratura zatrzymała Wojciecha Kroloppa, a sąd aresztował go w ubiegłym tygodniu. Zarzucono mu uprawianie stosunków seksualnych z nieletnimi poniżej 15. roku życia, czyli pedofilię. Zarzucono mu też wykorzystywanie pozycji dyrektora chóru do nakłaniania chłopców do czynów nierządnych. Prokuratura ustala teraz, od jak dawna Wojciech Krolopp, od 43 lat związany z poznańskim chórem, dopuszczał się czynów pedofilskich. Z zeznań przesłuchanych dotychczas świadków wynika, że mogło to trwać nawet od trzydziestu lat. Prokuratura planuje przesłuchanie wszystkich byłych i obecnych członków chóru. Tuż po zatrzymaniu Wojciecha Kroloppa w jego domu znaleziono około 500 kaset wideo z materiałami pedofilskimi, a także płyty DVD i setki zdjęć rozebranych chłopców. Prokuratura sprawdza obecnie, czy na filmach i zdjęciach nie występują członkowie chóru, którym kierował Wojciech Krolopp. On sam pojawia się na wielu fotografiach i filmach.
Mocne dowody
Policja zainteresowała się sprawą przypadkowo. - W marcu tego roku do komisariatu przyszła matka kilkunastoletniego chłopca, mieszkająca w poznańskiej dzielnicy Rataje. Spytała, co ma zrobić, bo przypuszcza, że jej syn ma podejrzane kontakty z mężczyznami mieszkającymi w pobliżu. Policjantka, która z nią rozmawiała, nie zbagatelizowała sprawy. W efekcie 27 maja tego roku zatrzymano 22-letniego Wiesława M. i 23-letniego Rafała P. Zarzucono im popełnienie czynów lubieżnych wobec nieletnich - opowiada Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Szybko ustalono, że pokrzywdzonych nieletnich było więcej - wszyscy mieszkali na Ratajach i nie mieli nic wspólnego z chórem. Z chórem związani byli natomiast aresztowani: Wiesław M. jako nastoletni chłopiec śpiewał w Poznańskich Słowikach Stefana Stuligrosza, zaś Rafał P. jako 13-latek śpiewał w Polskich Słowikach, kierowanych już wówczas przez Wojciecha Kroloppa. Od 2000 r. obaj pracowali przez pewien czas w Polskich Słowikach jako bibliotekarze. Po aresztowaniu Rafała P. na policję zgłosiła się matka jednego z chórzystów i zeznała, że Rafał P. molestował jej syna w bibliotece chóru Kroloppa. Przesłuchano również chłopca, który potwierdził, że Rafał P. zmuszał jego i innych chłopców do oglądania pism pornograficznych i obnażania się. Gdy przesłuchano kolejnych chórzystów, jeden z nich zeznał, że to nie Rafał P. molestował go seksualnie, lecz dyrektor Wojciech Krolopp.
- To zeznanie było punktem zwrotnym, potem wszystko poszło jak lawina. Szybko ustaliliśmy pierwszą grupę potencjalnych pokrzywdzonych, by jak najszybciej zatrzymać dyrektora. Do prokuratury sam zgłosił się mężczyzna, który zeznał, że był przez dyrektora chóru seksualnie wykorzystywany. Kilkunastu przesłuchanych w następnych dniach potwierdziło zeznania pokrzywdzonych - mówi Mirosław Adamski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Musieliśmy podjąć zdecydowane działania wobec dyrektora, bo zaczyna się okres wakacyjnych wyjazdów, a ponadto dowiedzieliśmy się, że 23 czerwca chór wybierał się na zagraniczne tournée. Dyrektor musiał wiedzieć, co się wokół niego dzieje, i obawialiśmy się, że może z tournée nie wrócić - mówi prokurator Adamski.
Na razie prokuratura zarzuciła Wojciechowi Kroloppowi, że zmuszał do stosunków seksualnych dwóch nieletnich: w wypadku jednego z nich działo się to w latach 1993-1996, w wypadku drugiego - w latach 1992-1998. Za przestępstwo, o które oskarżany jest Krolopp, grozi kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności. - W wypadku przestępstwa pedofilii, w dodatku z udziałem osoby publicznej, praca prokuratury i policji jest drobiazgowo kontrolowana. Żeby nie popełnić błędu, zaangażowaliśmy prokuratorów, policjantów i psychologów specjalizujących się w tego typu przestępstwach. Dowody były na tyle mocne, że sąd nie miał wątpliwości i zastosował areszt. Dowody musiały być mocne, bo sprawa dotyczy człowieka-instytucji, znanego na całym świecie - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji. Jak nam ujawnił sędzia Piotr Górecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu, rozprawa, na której zdecydowano o aresztowaniu Wojciecha Kroloppa, trwała godzinę. - Skoro sąd podjął decyzję o aresztowaniu tak znanej osobistości, to znaczy, że uznał, iż w materiałach prokuratury są poważne dowody na to, że to właśnie on popełnił przestępstwo - mówi sędzia Górecki.
Siatka Kroloppa?
Prokuratura sprawdza obecnie, czy Wojciech Krolopp mógł działać w międzynarodowej siatce pedofilów. Pierwszym badanym tropem jest belgijski menedżer Jean-Pierre A., od lat działający w Europejskiej Federacji Chórów (Wojciech Krolopp był jego zastępcą), który już pod koniec lat 70. organizował wyjazdy Polskich Słowików do Belgii i Holandii. O Belgu chórzyści z Polskich Słowików mówią "sponsor" lub po prostu Jean Pierre. Belg jest również szefem wydawnictwa muzycznego, które w latach 90. wydało co najmniej cztery płyty z muzyką Polskich Słowików. - Jean-Pierre organizował święta Bożego Narodzenia w Belgii lub Holandii, zapraszał też chłopców z chóru na swego rodzaju zjazdy integracyjne. Wiem, że był bardzo hojny - mówi ojciec jednego z chłopców, który u Jean-Pierre'a był w 1993 r. - Wiem, że mój syn miał jakieś doświadczenia z Jean-Pierre'em, ale nie chce o tym mówić. Zdarzyło się to podczas jednego z wyjazdów do Paryża przed pięcioma laty. Jean-Pierre, podobnie jak Wojciech Krolopp, lubił obwozić dzieci samochodami, kupował im prezenty - mówi matka 16-letniego obecnie chórzysty. Wspomniani już Wiesław M. i Rafał P. przez pół roku byli gośćmi Belga na przełomie lat 1997/1998 (w tym czasie w Polsce byli poszukiwani jako osoby zaginione). Obaj odnaleźli się w lipcu 1998 r. - Na razie mamy tylko belgijski trop, staramy się potwierdzić te informacje. Jeśli to się uda, poprosimy belgijski wymiar sprawiedliwości o pomoc prawną - mówi Mirosław Adamski.
Nazwisko Belga pojawiło się w dokumentach zdobytych podczas wielkiej akcji policyjnej przeciwko pedofilom, przeprowadzonej w 19 krajach w grudniu 2001 r. Osoby współpracujące z Europejską Federacją Chórów były wówczas sprawdzane pod kątem ich związków z międzynarodową siatką pedofilów działających głównie przez Internet. Interpol zwrócił uwagę na środowisko chórzystów, bo wskutek tego, że chóry chłopięce podróżują po całym świecie, pedofile mogli mieć łatwy dostęp do nieletnich.
Innym wątkiem, którym zajmie się prokuratura, są rejsy jachtami (po Morzu Śródziemnym i na Mazurach) - Wojciech Krolopp miał na nie zabierać niektórych podopiecznych. Podczas rejsów po Morzu Śródziemnym jachty miały zawijać do przystani w pobliżu Nicei, gdzie Krolopp korzystał podobno z willi należącej do jednego z członków Europejskiej Federacji Chórów. Gdyby te tropy się potwierdziły, oznaczałoby to, że chłopcy z Polskich Słowików mogli być wykorzystywani i polecani sobie przez międzynarodową siatkę pedofilów. - Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o czymś więcej dowodowo, ale będziemy badać każdy wątek, w tym oczywiście kontakty zagraniczne - zapewnia Andrzej Borowiak.
"Wprost" przeciw pedofilom
Na międzynarodowe powiązania polskich pedofilów zwróciliśmy uwagę w październiku 2002 r., gdy reporterzy "Wprost" przeniknęli do jednej z największych pedofilskich siatek w Europie, w której działali m.in. pedofile z Belgii, Szwajcarii, Francji, Holandii, Niemiec, Brazylii, Argentyny, USA i Australii. Ze zdobytych przez nas materiałów wynikało, że klientami siatki były osobistości z pierwszych stron gazet - politycy, artyści, prawnicy, dziennikarze. Dzięki naszemu dziennikarskiemu śledztwu już w pierwszych dniach postępowania wszczętego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie udało się zatrzymać najważniejsze osoby w grupie, m.in. wrocławskiego prawnika, studenta z Poznania i nauczyciela łódzkiego gimnazjum. Czy wśród pedofilskich materiałów znalezionych w domu Wojciecha Kroloppa były też takie, które pochodziły od pedofilów ze zdemaskowanej przez nas siatki? Jest to bardzo prawdopodobne, gdyż Marek C. (Wolf), jedna z najważniejszych osób w tej grupie, miał bliskie kontakty praktycznie ze wszystkimi pedofilami mieszkającymi w Poznaniu.
Komitet Obrony Kroloppa
- Oczywiście wszyscy wiedzieli o orientacji seksualnej dyrektora Kroloppa, ale homoseksualizm a pedofilia to przecież zupełnie co innego - mówi jedna z nauczycielek szkoły chóralnej, przy której działał chór Polskie Słowiki. Dyrektor szkoły Jan Lehmann przyznaje, że docierały do niego sygnały wskazujące na pedofilskie praktyki, lecz traktował je bardzo ostrożnie. - W takich sprawach zawsze istnieje obawa, że to może być jakaś rozgrywka, dlatego byłem ostrożny - mówi Lehmann. - To, co się wydarzyło, było dla mnie wstrząsem. Nie wiedziałam o tym, bo od 1990 r. nie mam żadnego kontaktu z chórem - mówi Alina Kurczewska, córka Jerzego Kurczewskiego, założyciela Polskich Słowików.
W ubiegłą środę rodzice dzieci śpiewających w chórze zorganizowali demonstrację poparcia dla Kroloppa. "Jesteśmy tu po to, aby wszcząć kontratak wobec oszczerstw, które padły pod adresem Wojciecha Kroloppa" - mówił Jan Mirosław Rybski, ojciec jednego z chórzystów, organizator spotkania. "Moje dziecko śpiewa w chórze, bywało na wyjazdach i nic się nie działo. Będę broniła dyrektora" - krzyczała jedna z matek. Tylko matka jednego chórzysty stwierdziła: "Dochodziły do mnie sygnały, że w chórze i w szkole dzieje się coś niedobrego, syn opowiadał o zachowaniach, które nie były normalne, dlatego uważam, że sprawa musi być wyjaśniona. Oburza mnie, że wszyscy zajmują się losem dyrektora Kroloppa, a nikt nie zastanawia się, że ten człowiek jest podejrzany o pedofilię, czyli jedno z najcięższych przestępstw, najbardziej destrukcyjnych dla psychiki młodych ludzi. Dlaczego nikt nie martwi się o pokrzywdzone dzieci?". Kobieta została zaatakowana przez innych rodziców. W piątek dwudziestu rodziców demonstrowało pod poznańskim aresztem, żądając uwolnienia Wojciecha Kroloppa. Na ręce władz więziennych przekazali mu kwiaty.
Podobne protesty organizowano, gdy wybuchła afera abp. Juliusza Paetza, podejrzewanego o seksualne molestowanie kleryków. Tylko nieugięta postawa niektórych księży, przede wszystkim ks. prof. Tomasza Węcławskiego, dziekana wydziału teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, zadecydowała o odwołaniu abp. Paetza ze stanowiska przez Jana Pawła II. Mimo decyzji papieża abp Paetz nie usunął się w cień: demonstracyjnie bywa na publicznych imprezach, na przykład kilka dni temu na Turnieju Tenorów w Poznaniu (zasiadał w loży honorowej m.in. ze Stefanem Mikołajczakiem, marszałkiem województwa) i konsekwentnie zaprzecza zarzutom, choć pokrzywdzeni nie odwołali zeznań.
Mniejsze zło
Postawę rodziców broniących Wojciecha Kroloppa nietrudno wytłumaczyć: istniejące w Poznaniu chóry zawsze były traktowane jako instytucje elitarne, a śpiewanie w nich stanowiło przepustkę do kariery dla wielu młodych ludzi. W czasach PRL gwarantowało poza tym podróże po świecie. Wypisanie dziecka z chóru dla wielu rodziców byłoby przyznaniem się do porażki - choćby przed sąsiadami, byłoby społeczną degradacją. Tym bardziej że przyjęcie do chóru w wielu poznańskich rodzinach jest traktowane jako ważniejsze niż dostanie się na studia czy zdanie matury. Dla wielu rodziców to, że ich dzieci śpiewają w chórze, jest więc ważniejsze niż ewentualne koszty - sądzą, że wybierają mniejsze zło. Dlatego są tak bardzo przekonani o niewinności Kroloppa. Po prostu bronią własnego wyboru, często dokonanego za dziecko. - Poznańskie chóry rzeczywiście przez lata były przepustką do kariery, więc wielu rodziców woli być ślepymi na prawdę, woli nie widzieć. Dla nich liczą się wyjazdy, wielki świat, pieniądze - mówi nauczycielka ze szkoły, przy której działają Polskie Słowiki.
Niektórzy mieszkańcy Poznania bronią Wojciecha Kroloppa, bo uważają, że po aferze abp. Paetza to kolejna sprawa uderzająca w dobre imię miasta. Podobne opinie wyrażali mieszkańcy Łodzi, gdy w krótkim czasie tamtejsze organy ścigania ujawniły aferę zwaną łódzką ośmiornicą, a potem sprawę handlu "skórami" (sprzedawania przez pracowników pogotowia zakładom pogrzebowym informacji o zmarłych, a nawet ich uśmiercania). Nic bardziej błędnego - to, że w Poznaniu i Łodzi ujawnia się takie afery, oznacza, że wymiar sprawiedliwości i organy ścigania działają lepiej niż gdzie indziej. Po prostu nie pozwalają zatuszować spraw niewygodnych dla ważnych osobistości z tych miast.
W wywiadzie udzielonym "Gazecie Poznańskiej" kilka dni przed aresztowaniem Wojciech Krolopp opowiadał m.in. o niedawnym spotkaniu z rodzicami chórzystów, zaniepokojonymi pogłoskami o zarzutach, jakie wobec niego wysuwano. "Rodzice w pełni mnie poparli. Ja mówiłem, że chłopiec, który wyjdzie ode mnie i pójdzie do innej szkoły, jest bardziej na to narażony. Jestem do absurdu uczulony na sprawy pedofilskie" - stwierdził Krolopp.
Kim są ofiary pedofilów |
---|
Według badań prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza, seksuologa, aż 14 proc. dzieci do 15. roku życia, czyli kilkaset tysięcy, jest wykorzystywanych seksualnie. Ofiarami pedofilów są trzy razy częściej dziewczynki niż chłopcy. Najczęściej to dzieci wychowywane w autorytarnych rodzinach, gdzie dochodziło do przemocy, dzieci o wysokim poziomie lęku, bez poczucia własnej wartości, introwertyczne. Są to także dzieci nadmiernie ambitne, kalkulujące, że związki pedofilskie mogą im pomóc w zrobieniu kariery. Osobną grupę stanowią dzieci zaniedbane, dla których opieka "wujka" pedofila jest często pierwszym pozytywnym uczuciem. Łatwo im wmówić, że molestowanie seksualne jest czymś normalnym w rozwoju dziecka. Według badań prof. Zbigniewa Izdebskiego, pedofile molestujący dzieci najczęściej są członkami najbliższej rodziny (ok. 40 proc.) lub znajomymi (38 proc.). Dzieci wykorzystywane przez nie spokrewnione z nimi osoby pochodzą głównie (68 proc.) z rodzin patologicznych. |
Kto molestuje dzieci |
---|
Na co cierpią ofiary pedofilów |
---|
Skutki pedofilii są gorsze niż gwałtu, bo jest to gwałt permanentny" - uważa prof. Roger Collins z University of Montana. "Pedofilia jest najbardziej okrutnym doświadczeniem człowieka. Zdradza samą istotę dzieciństwa: niewinność" - stwierdza Susan Forward, amerykańska psychoterapeutka. "Pedofilia to wyrwa w życiu emocjonalnym dzieci, której nie można zasypać często przez całe życie" - mówi niemiecki socjolog Günther Amendt. Osoby wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie cierpią na depresję, nerwice, seksualne obsesje, mają trudności ze znalezieniem życiowego partnera. Konsekwencją pedofilii bywa "osobowość wielokrotna", objawiająca się m.in. ogromnymi wahaniami nastrojów. Dzieci zmuszane do seksu przeżywają stany lękowe, mają skłonności samobójcze. Nie czują radości życia, często płaczą, nie wychodzą z domu, boją się ciemności i nie potrafią nikomu zaufać. W dorosłym życiu konsekwencją wykorzystywania jest anorgazmia, dystans wobec własnego ciała i skłonność do poniżających praktyk seksualnych. Ofiary stają się emocjonalnymi kalekami, nastawionymi raczej na to, by przetrwać, a nie realizować własne potrzeby. Dawniej dzieci pokrzywdzone przez pedofilów często wybierały życie w klasztorze, z reguły o najostrzejszym rygorze, czyli bez kontaktów ze światem zewnętrznym. Badania prof. Rogera Collinsa dowodzą, że 77 proc. ofiar pedofilów ma kłopoty z założeniem rodziny, 49 proc. nadużywa przemocy, 35 proc. dopuszcza się przestępstw seksualnych, 28 proc. wymaga częstej opieki psychiatrycznej, a 9 proc. staje się osobami bezdomnymi albo nieprzystosowanymi. 53 proc. wykorzystywanych seksualnie chłopców zostaje pedofilami, natomiast prawie 58 proc. molestowanych dziewczynek w dorosłym życiu uprawia prostytucję. Bardzo często ofiary pedofilów już jako dorośli zajmują się stręczycielstwem nieletnich. |
ZBIGNIEW LEW-STAROWICZ seksuolog Pedofile często dążą do kontaktu z młodzieżą: są opiekunami na koloniach albo w internatach, bo tam panują sprzyjające warunki. Przy tym pedofile mają zwykle świetne relacje z młodzieżą. Sprawa dyrektora chóru Polskie Słowiki wcześniej nie wyszła na jaw, bo rodzice mogli nie zauważyć jego skłonności, zwłaszcza jeśli dziecko nie wysyłało żadnych sygnałów. Czasem dzieci przekazują fałszywe znaki: czują się winne, więc kręcą przed rodzicami, że mają bóle głowy albo inne dolegliwości. Właśnie z powodu poczucia winy dla ofiary mówienie o wykorzystywaniu jest trudne. Często pedofil jest lubiany przez dzieci, które otrzymują one od niego sprzeczne komunikaty. Z jednej strony pedofil kocha młodzież, pomaga jej, z drugiej - przekracza próg intymności. Wiele dzieci nie może sobie poradzić z taką sprzecznością. |
Kim są pedofile |
---|
Pedofile to osoby, które w dzieciństwie same były molestowane seksualnie. To także ludzie chorobliwie nieśmiali - wybierają dzieci, gdyż obawiają się, że dorosły partner seksualny ich wyśmieje. To często mężczyźni, którzy z powodu coraz większej ekspansywności kobiet czują się nieporadnie w swojej tradycyjnej roli. Zainteresowanie dziećmi przejawiają najczęściej ci, którzy przeżyli niepowodzenia w pierwszych kontaktach seksualnych lub byli zdominowani przez kobiety. Pedofil to często osobnik niedojrzały, o niskim poczuciu własnej wartości, w najprostszy sposób chcący podreperować swoje nadwątlone ego. Pedofilię próbuje się czasem usprawiedliwiać jako "niegroźną" słabość elit, znaną już w starożytnej Grecji. Stosunki seksualne między dorosłymi mężczyznami a chłopcami należały tam wręcz do kanonu wychowania. Platon przedstawiał je jako część relacji między mentorem i uczniem: ten pierwszy wprowadzał w świat pięknego i podatnego na nauki młodzieńca. W Chinach od wieków działają stowarzyszenia miłośników dziecięcego seksu - im młodszy partner seksualny, tym więcej sił witalnych można od niego przejąć. Dzieci są w tamtej kulturze swego rodzaju naczyniami seksualnego wigoru, zaś dorośli - seksualnymi wampirami. Włoscy pedofile apelowali niedawno w Internecie o "prawo do stosunków seksualnych z dziećmi do dwunastego roku życia", gdyż - jak twierdzą - już ośmio-, dziewięcioletnie dzieci mają potrzeby seksualne. Dowodzili też, że pedofilia jest "naturalna", gdyż występuje "u pewnego gatunku rezusów" i niektórych ludów Nowej Gwinei. W średniowieczu i renesansie za pedofilskie można by uznać niemal wszystkie małżeństwa, panna młoda liczyła bowiem najczęściej 12-17 lat. Gdy Jadwiga Andegaweńska poślubiła w 1386 r. Władysława Jagiełłę, miała zaledwie 12 lat. Trudno jednak było wtedy mówić o "pedofilii" we współczesnym rozumieniu, ponieważ dzieci szybko traktowano jak dorosłych. Średnia długość życia nie przekraczała 34 lat, więc dorosłość w sensie społecznym zaczynała się znacznie wcześniej niż obecnie. Jeszcze w okresie francuskiego libertynizmu pedofilia była rodzajem "zakazanej normy", otwarcie nie pochwalanej, ale też nie karanej. Prawdziwa odraza wobec łamania "niewinności dzieciństwa" pojawiła się dopiero w XX wieku. |
Typy pedofilów |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 26/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.