Nagroda Złamanego Grosza 2004 - nominacje "Wprost" i Tok FM Twórcy nowych, wspaniałych osiągnięć planowania gospodarczego, nowych pomysłów organizacyjnych (suwmiarki dla konduktora) oraz regeneracyjnej zupy z wkładką z możliwością zamiany na talon upoważniający do nieodpłatnego otrzymania kiełbasy - to kolejni nasi kandydaci do tegorocznej Nagrody Złamanego Grosza. W 2003 r. nasi czytelnicy uhonorowali Nagrodą Złamanego Grosza byłego (na szczęście) wicepremiera Marka Pola. W tym roku na faworytkę naszego konkursu wyrasta wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka, która dwoi się i troi, abyśmy nie mieli kłopotów z ustalaniem kolejnych list pretendentów do nagrody głównej.
Nie czytaj! Płać!
Czytanie tego tekstu jest dowodem życia ponad stan. W końcu marca bowiem dług publiczny wyniósł 407 mld zł (10,5 tys. zł na statystycznego Polaka), co oznacza, że w pierwszym kwartale powiększył się o 29 mld zł. 29 miliardów w ciągu 90 dni daje średnie tempo 300 mln zł na dzień, 12,5 mln zł na godzinę lub - jak kto woli - 200 tys. zł na minutę. A zatem przez kwadrans spędzony na lekturze tego tekstu skarbowi państwa przybędzie jakieś 3 mln zł długu.
W grudniu 2003 r. przekroczony został pierwszy tzw. próg ostrożnościowy (dług wyniósł 51,4 proc. PKB), a teraz zbliżamy się do następnego progu (55 proc.). Za postawienie nas pod ścianą warto by postawić pod pręgierzem wszystkich ministrów finansów i premierów z ostatnich lat. Dodatkowo za redukcję przygotowanego przez Jerzego Hausnera planu oszczędności budżetowych Marka Belkę warto by dożywotnio pozbawić na przykład prawa do deseru.
Na specjalną Nagrodę Złamanego Grosza zasługują z pewnością pracownicy Ministerstwa Finansów - anonimowi twórcy "Strategii zarządzania długiem publicznym w latach 2004-2006". W strategii bowiem czytamy, że "na koniec roku 2004 dług ma wynieść 54,8 proc. PKB, w 2005 r. - 59,3 proc. PKB, a w 2006 r. - 59,5 proc.". Będzie zatem zbliżał się asymptotycznie do ustalonych granic, ale za rządów SLD nigdy ich nie przekroczy, cofając się w ostatniej chwili ze strachu i dobrze pojętego obywatelskiego obowiązku.
Nurek skarbowy
16 czerwca minister finansów Andrzej Raczko wydał rozporządzenie "o broni służbowej i umundurowaniu pracowników kontroli skarbowej" określające, jakie wyposażenie jest niezbędne do wykonywania czynności służbowych przez urzędnika skarbowego. Walczący z gangami specinspektor powinien więc mieć w swoim plecaku m.in. okulary strzeleckie, tarczę kuloodporną, celowniki: noktowizyjny, holograficzny i kolimatorowy, gogle noktowizyjne, noktowizor, koc antywybuchowy i walizkę pirotechniczną. O takim ekwipunku nasi chłopcy w bazie Babilon mogą tylko pomarzyć. Ale to nie koniec - w magazynku zbrojeniowym ministerstwa znajdą się również akcesoria, jakich nie powstydziłby się oddział specjalny "Pruszkowa": łomy i toporki wielozadaniowe, tarany, młoty ciężkie, nożyce do cięcia metalu, wykrywacze metalu, urządzenia hydrauliczne do wyważania drzwi, a także wyposażenie alpinistyczne niezbędne do wejścia na Mount Everest, i to od niebezpieczniejszej, północnej strony (liny alpinistyczne statyczne i dynamiczne oraz desantowe do śmigłowca, uprząż ewakuacyjna i alpinistyczna, karabinki: alpinistyczny i strażacki, rolka Petzla, ósemka Fischera, kroll, dreksler, płania, schunt, bloczki P50 i P05, zestaw linek do oporządzenia alpinistycznego, repsznur czy kausza do lin). Znajdzie się tam też nie gorszy niż ma komando Foki sprzęt do operacji podwodnych.
Stachanowcy na 20 proc.
W 2002 r. planowano przychody z prywatyzacji na poziomie 6,6 mld zł, wykonano (minister Wiesław Kaczmarek) 2,2 mld zł, czyli 33 proc. normy. W 2003 r. planowano 9,1 mld zł, wykonano (ministrowie Sławomir Cytrycki i Piotr Czyżewski) niecałe 3 mld zł (31 proc. normy). Na rok bieżący zaplanowano 8,8 mld zł przychodu, a w pierwszym półroczu wykonano (minister Zbigniew Kaniewski) 1,5 mld zł (17 proc. normy).
W zamierzchłych czasach nauczyciel pytał ucznia: "Ja planuję, ty planujesz, on planuje - powiedz Jasiu, jaki to czas". "Niepotrzebnie stracony, panie profesorze" - odpowiadał inteligentny uczeń.
Plan Robin Hooda
Z tzw. planu Hausnera, przyjętego w końcu 2003 r. przez rząd Leszka Millera, ostał się właściwie tylko Jerzy Hausner jako wicepremier i minister gospodarki. Ledwie w ciągu miesiąca rząd Belki zdążył wyrzucić do kosza m.in. pomysły wyrównania emerytalnego wieku kobiet i mężczyzn, weryfikacji dożywotnich rent i ograniczenia możliwości zarobkowania emerytów oraz rencistów, co przynieść miało budżetowi - czyli podatnikom - 3,5 mld zł oszczędności w najbliższych latach. Zamiast planu Hausnera mamy za to plan Robin Hooda, bo rząd chce ulżyć najmniej zarabiającym podatnikom. Według premiera Belki, by stać się zamożnym w Polsce, wystarczy już nieco ponad 3000 zł miesięcznie! Od takich zarobków zaczyna się II próg podatkowy. Rząd całkiem poważnie rozważa możliwość, aby prawo do kwoty wolnej miały tylko osoby rozliczające się w I grupie podatkowej (dochód miesięczny do 3,1 tys. zł). Marek Belka w swoich wypowiedziach nazywa je biednymi, którym powinni pomóc bogatsi. W przyszłym roku kwota wolna od podatku przypuszczalnie wzrośnie do 600 zł. W tej sytuacji podatnicy z I grupy podatkowej zostaną dofinansowani z budżetu kwotą około 1,5 mld zł (której nie zapłacą razem z podatkiem).
Kasa jest, dróg nie ma
Za Gomułki było tak, że "moglibyśmy produkować więcej konserw, gdybyśmy mieli białą blachę, ale nie mamy mięsa". Pod rządami Marka Pola i Dariusza Skowrońskiego (generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad) nie budowaliśmy dróg, bo nie mieliśmy pieniędzy. Jak mamy pieniądze, dróg nie budujemy, bo nie mamy planu wydatkowania pieniędzy.
Przypomnijmy, że w listopadzie 2003 r. parlament nałożył na nas kolejny podatek, żartobliwie nazwany "opłatą paliwową". (Kolejny, czyli który? Policzmy: VAT od samochodów, nie występująca nigdzie na świecie akcyza samochodowa, kolejny fenomen - VAT od samochodów używanych, VAT od paliwa, akcyza na paliwo, dodatek do akcyzy paliwowej, wprowadzony pod koniec lat 90. zamiast opłaty drogowej. Wychodzi zatem, że jest to siódmy podatek "na drogi".) Parlament nałożył i pieniądze płyną. 105 zł od każdej tony benzyny. Miesięcznie napływa ich do GDDKiA prawie 100 mln zł. Nasza dzielna generalna dyrekcja pieniądze jednak spokojnie trzyma na koncie, na którym w kwietniu uzbierało się już 300 mln zł. Trzyma i nie wydaje, bo nie ma planu wydawania.
Konduktor z suwmiarką
Kolej, która zgubiła w ostatnich latach kilkanaście miliardów złotych, postanowiła wreszcie być oszczędna i dokładna. Dlatego, aby uczcić Święto Pracy i nasze wejście do UE, wprowadziła 1 maja dodatkową opłatę za walizki, plecaki, których "suma wymiarów przekracza 130 cm". Podobno w tym celu zamówiono kilkadziesiąt tysięcy suwmiarek i śrub makrometrycznych, w które wyposażeni zostaną konduktorzy i rewizorzy.
Dobrobyt dla górników
Górnicy pracują ciężko i mają prawo do posiłku regeneracyjnego z wkładką. Ci jednak, którzy wolą, aby to żona dała im zupę, zamiast posiłku mogą otrzymać talon do sklepu mięsnego. Co ciekawe, przywilej ten dotyczy nie tylko "pracowników dołowych", ale także urzędników. Kronikarski obowiązek nakazuje przypomnieć, że długi Kompani Węglowej po wielokrotnych umorzeniach i działaniach z zakresu kreatywnej księgowości wynoszą 5 mld zł, ponadto do końca roku skarb państwa ma dać w prezencie Kompani Węglowej (oficjalnie nazywa się to dokapitalizowaniem) 500 mln zł.
Niech żyje burak!
Cukier poza Europą kosztuje 80 gr za kilogram. W Unii Europejskiej - 3 zł. Dopłaty do cukru z tzw. CAP (wspólnej polityki rolnej UE) pochłaniają ponad 3 mld euro rocznie. Komisja Europejska wreszcie złapała się za głowę i postanowiła zlikwidować dopłaty i zliberalizować rynek cukru. Planom tym Polska powiedziała zdecydowane "nie". Kategoryczny protest przeciwko zamachowi na dobrobyt polskich buraków podpisał w ich imieniu wiceminister Jerzy Plewa.
Janosik w spódnicy
Izabela Jaruga-Nowacka, wicepremier RP, zorganizowała spotkanie "platformy lewicowej". Na spotkanie stawiły się: UP, PPS, Nowa Lewica, Polska Partia Pracy, Zieloni 2004, Centrolewica RP, Antyklerykalna Partia Postępu Racja oraz Federacja Młodych UP. Uczestnicy konferencji przedstawili wiele interesujących propozycji wyjścia naprzeciw i pochylenia się z troską. Zdecydowanie najciekawszy wśród nich jest "projekt zarejestrowania związku zawodowego osób pracujących na czarno". Ponieważ projekt ten nie odbiega specjalnie od innych pomysłów nowej szefowej UP, można ją uhonorować za "całokształt dokonań i filozofię, którą reprezentuje". Filozofię, którą krótko i węzłowato przedstawiła w wywiadzie dla "Życia Warszawy" (z 7 maja), retorycznie pytając pytającego: "Ma pan coś przeciwko Janosikowi? Ja z nim sympatyzuję!".
Czytanie tego tekstu jest dowodem życia ponad stan. W końcu marca bowiem dług publiczny wyniósł 407 mld zł (10,5 tys. zł na statystycznego Polaka), co oznacza, że w pierwszym kwartale powiększył się o 29 mld zł. 29 miliardów w ciągu 90 dni daje średnie tempo 300 mln zł na dzień, 12,5 mln zł na godzinę lub - jak kto woli - 200 tys. zł na minutę. A zatem przez kwadrans spędzony na lekturze tego tekstu skarbowi państwa przybędzie jakieś 3 mln zł długu.
W grudniu 2003 r. przekroczony został pierwszy tzw. próg ostrożnościowy (dług wyniósł 51,4 proc. PKB), a teraz zbliżamy się do następnego progu (55 proc.). Za postawienie nas pod ścianą warto by postawić pod pręgierzem wszystkich ministrów finansów i premierów z ostatnich lat. Dodatkowo za redukcję przygotowanego przez Jerzego Hausnera planu oszczędności budżetowych Marka Belkę warto by dożywotnio pozbawić na przykład prawa do deseru.
Na specjalną Nagrodę Złamanego Grosza zasługują z pewnością pracownicy Ministerstwa Finansów - anonimowi twórcy "Strategii zarządzania długiem publicznym w latach 2004-2006". W strategii bowiem czytamy, że "na koniec roku 2004 dług ma wynieść 54,8 proc. PKB, w 2005 r. - 59,3 proc. PKB, a w 2006 r. - 59,5 proc.". Będzie zatem zbliżał się asymptotycznie do ustalonych granic, ale za rządów SLD nigdy ich nie przekroczy, cofając się w ostatniej chwili ze strachu i dobrze pojętego obywatelskiego obowiązku.
Nurek skarbowy
16 czerwca minister finansów Andrzej Raczko wydał rozporządzenie "o broni służbowej i umundurowaniu pracowników kontroli skarbowej" określające, jakie wyposażenie jest niezbędne do wykonywania czynności służbowych przez urzędnika skarbowego. Walczący z gangami specinspektor powinien więc mieć w swoim plecaku m.in. okulary strzeleckie, tarczę kuloodporną, celowniki: noktowizyjny, holograficzny i kolimatorowy, gogle noktowizyjne, noktowizor, koc antywybuchowy i walizkę pirotechniczną. O takim ekwipunku nasi chłopcy w bazie Babilon mogą tylko pomarzyć. Ale to nie koniec - w magazynku zbrojeniowym ministerstwa znajdą się również akcesoria, jakich nie powstydziłby się oddział specjalny "Pruszkowa": łomy i toporki wielozadaniowe, tarany, młoty ciężkie, nożyce do cięcia metalu, wykrywacze metalu, urządzenia hydrauliczne do wyważania drzwi, a także wyposażenie alpinistyczne niezbędne do wejścia na Mount Everest, i to od niebezpieczniejszej, północnej strony (liny alpinistyczne statyczne i dynamiczne oraz desantowe do śmigłowca, uprząż ewakuacyjna i alpinistyczna, karabinki: alpinistyczny i strażacki, rolka Petzla, ósemka Fischera, kroll, dreksler, płania, schunt, bloczki P50 i P05, zestaw linek do oporządzenia alpinistycznego, repsznur czy kausza do lin). Znajdzie się tam też nie gorszy niż ma komando Foki sprzęt do operacji podwodnych.
Stachanowcy na 20 proc.
W 2002 r. planowano przychody z prywatyzacji na poziomie 6,6 mld zł, wykonano (minister Wiesław Kaczmarek) 2,2 mld zł, czyli 33 proc. normy. W 2003 r. planowano 9,1 mld zł, wykonano (ministrowie Sławomir Cytrycki i Piotr Czyżewski) niecałe 3 mld zł (31 proc. normy). Na rok bieżący zaplanowano 8,8 mld zł przychodu, a w pierwszym półroczu wykonano (minister Zbigniew Kaniewski) 1,5 mld zł (17 proc. normy).
W zamierzchłych czasach nauczyciel pytał ucznia: "Ja planuję, ty planujesz, on planuje - powiedz Jasiu, jaki to czas". "Niepotrzebnie stracony, panie profesorze" - odpowiadał inteligentny uczeń.
Plan Robin Hooda
Z tzw. planu Hausnera, przyjętego w końcu 2003 r. przez rząd Leszka Millera, ostał się właściwie tylko Jerzy Hausner jako wicepremier i minister gospodarki. Ledwie w ciągu miesiąca rząd Belki zdążył wyrzucić do kosza m.in. pomysły wyrównania emerytalnego wieku kobiet i mężczyzn, weryfikacji dożywotnich rent i ograniczenia możliwości zarobkowania emerytów oraz rencistów, co przynieść miało budżetowi - czyli podatnikom - 3,5 mld zł oszczędności w najbliższych latach. Zamiast planu Hausnera mamy za to plan Robin Hooda, bo rząd chce ulżyć najmniej zarabiającym podatnikom. Według premiera Belki, by stać się zamożnym w Polsce, wystarczy już nieco ponad 3000 zł miesięcznie! Od takich zarobków zaczyna się II próg podatkowy. Rząd całkiem poważnie rozważa możliwość, aby prawo do kwoty wolnej miały tylko osoby rozliczające się w I grupie podatkowej (dochód miesięczny do 3,1 tys. zł). Marek Belka w swoich wypowiedziach nazywa je biednymi, którym powinni pomóc bogatsi. W przyszłym roku kwota wolna od podatku przypuszczalnie wzrośnie do 600 zł. W tej sytuacji podatnicy z I grupy podatkowej zostaną dofinansowani z budżetu kwotą około 1,5 mld zł (której nie zapłacą razem z podatkiem).
Kasa jest, dróg nie ma
Za Gomułki było tak, że "moglibyśmy produkować więcej konserw, gdybyśmy mieli białą blachę, ale nie mamy mięsa". Pod rządami Marka Pola i Dariusza Skowrońskiego (generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad) nie budowaliśmy dróg, bo nie mieliśmy pieniędzy. Jak mamy pieniądze, dróg nie budujemy, bo nie mamy planu wydatkowania pieniędzy.
Przypomnijmy, że w listopadzie 2003 r. parlament nałożył na nas kolejny podatek, żartobliwie nazwany "opłatą paliwową". (Kolejny, czyli który? Policzmy: VAT od samochodów, nie występująca nigdzie na świecie akcyza samochodowa, kolejny fenomen - VAT od samochodów używanych, VAT od paliwa, akcyza na paliwo, dodatek do akcyzy paliwowej, wprowadzony pod koniec lat 90. zamiast opłaty drogowej. Wychodzi zatem, że jest to siódmy podatek "na drogi".) Parlament nałożył i pieniądze płyną. 105 zł od każdej tony benzyny. Miesięcznie napływa ich do GDDKiA prawie 100 mln zł. Nasza dzielna generalna dyrekcja pieniądze jednak spokojnie trzyma na koncie, na którym w kwietniu uzbierało się już 300 mln zł. Trzyma i nie wydaje, bo nie ma planu wydawania.
Konduktor z suwmiarką
Kolej, która zgubiła w ostatnich latach kilkanaście miliardów złotych, postanowiła wreszcie być oszczędna i dokładna. Dlatego, aby uczcić Święto Pracy i nasze wejście do UE, wprowadziła 1 maja dodatkową opłatę za walizki, plecaki, których "suma wymiarów przekracza 130 cm". Podobno w tym celu zamówiono kilkadziesiąt tysięcy suwmiarek i śrub makrometrycznych, w które wyposażeni zostaną konduktorzy i rewizorzy.
Dobrobyt dla górników
Górnicy pracują ciężko i mają prawo do posiłku regeneracyjnego z wkładką. Ci jednak, którzy wolą, aby to żona dała im zupę, zamiast posiłku mogą otrzymać talon do sklepu mięsnego. Co ciekawe, przywilej ten dotyczy nie tylko "pracowników dołowych", ale także urzędników. Kronikarski obowiązek nakazuje przypomnieć, że długi Kompani Węglowej po wielokrotnych umorzeniach i działaniach z zakresu kreatywnej księgowości wynoszą 5 mld zł, ponadto do końca roku skarb państwa ma dać w prezencie Kompani Węglowej (oficjalnie nazywa się to dokapitalizowaniem) 500 mln zł.
Niech żyje burak!
Cukier poza Europą kosztuje 80 gr za kilogram. W Unii Europejskiej - 3 zł. Dopłaty do cukru z tzw. CAP (wspólnej polityki rolnej UE) pochłaniają ponad 3 mld euro rocznie. Komisja Europejska wreszcie złapała się za głowę i postanowiła zlikwidować dopłaty i zliberalizować rynek cukru. Planom tym Polska powiedziała zdecydowane "nie". Kategoryczny protest przeciwko zamachowi na dobrobyt polskich buraków podpisał w ich imieniu wiceminister Jerzy Plewa.
Janosik w spódnicy
Izabela Jaruga-Nowacka, wicepremier RP, zorganizowała spotkanie "platformy lewicowej". Na spotkanie stawiły się: UP, PPS, Nowa Lewica, Polska Partia Pracy, Zieloni 2004, Centrolewica RP, Antyklerykalna Partia Postępu Racja oraz Federacja Młodych UP. Uczestnicy konferencji przedstawili wiele interesujących propozycji wyjścia naprzeciw i pochylenia się z troską. Zdecydowanie najciekawszy wśród nich jest "projekt zarejestrowania związku zawodowego osób pracujących na czarno". Ponieważ projekt ten nie odbiega specjalnie od innych pomysłów nowej szefowej UP, można ją uhonorować za "całokształt dokonań i filozofię, którą reprezentuje". Filozofię, którą krótko i węzłowato przedstawiła w wywiadzie dla "Życia Warszawy" (z 7 maja), retorycznie pytając pytającego: "Ma pan coś przeciwko Janosikowi? Ja z nim sympatyzuję!".
Więcej możesz przeczytać w 30/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.