Niemiecka Republika Bananowa Gdy Angela Merkel storpedowała kandydaturę Wolfganga Schäublego na prezydenta Niemiec, omal nie doszło do rozpadu koalicji CDU/CSU. Dziś chadecy mogą odetchnąć: co by było, gdyby nowy prezydent Niemiec musiał stanąć przed sądem w sprawie dotyczącej czarnych kont partyjnych? W Paryżu aresztowano w ubiegłym tygodniu Ludwiga-Holgera Pfahlsa, kluczową postać w aferze finansowej byłego kanclerza Helmuta Kohla. Schäuble był jednym z tych, których oskarża się, że przyjmowali koperty z nieoficjalnymi datkami na rzecz partii. Zatrzymanie Pfahlsa może rozjaśnić nie wyjaśnione wątki słynnej afery Kohla.
Don Kohleone
Afera wygląda jak marna powieść szpiegowska: miliony, luksusowe wille, jachty, tajne konta, handel bronią, przekupni urzędnicy rządowi, kłamstwa, ucieczki, tajemniczy zgon. Pięć lat temu dawny sekretarz generalny CDU Heiner Geissler potwierdził istnienie tzw. czarnych kont partii. Kohl uznał tę wypowiedź za bzdurę. Wkrótce okazało się jednak, że kłamał, podobnie jak jego ministrowie, członkowie zarządu partii, skarbnicy. Wybuchł niebywały skandal. Prokuratura i komisja dochodzeniowa Bundestagu wzięły pod lupę transakcję sprzedaży rafinerii w Leuna (Saksonia-Anhalt) i sieci stacji benzynowych Minol francuskiemu koncernowi Elf-Aquitaine oraz umowy na sprzedaż broni, pojazdów opancerzonych, samolotów i helikopterów do Kanady, Arabii Saudyjskiej i Tajlandii. Karlheinz Schreiber, członek CSU, handlarz bronią, i Ludwig-Holger Pfahls, sekretarz stanu ds. uzbrojenia w Federalnym Ministerstwie Obrony, nie czekali na rezultaty śledztwa. Pierwszy uciekł do Kanady, a ślady drugiego urywały się w Hongkongu. Policja zdołała aresztować tylko byłego skarbnika Waltera Leislera Kiepa, który przyznał, że odebrał w Genewie od Schreibera walizkę z milionem marek. Była to jedna z wielu tzw. prowizji. Z 1,146 mln marek w walizce jeździł także Joachim Hörster, członek kierownictwa frakcji chadeków w Bundestagu. Odbiorcami pieniędzy byli Hans Terlinden, zaufany Kohla, oraz pielęgniarka Agnes Hürland-Büning, którą kanclerz mianował sekretarzem stanu ds. obrony. Za "porady" m.in. przy sprzedaży rafinerii w Leuna dostała 8,5 mln marek "prowizji".
Philippe Jaffre, były szef koncernu Elf, przyznał, że "na życzenie strony niemieckiej" przelał 256 mln franków na konto firmy Nobleplac, należącej do André Guelfiego. Odbiorcą pieniędzy miał być Dieter Holzer z Monako, dobrze znany w CDU. Holzer kierował firmą Delta International w Monako. Według "Le Monde", Holzer wzbogacił się na sprzedaży Leuna o 10 mln euro, a decyzje zapadały przy zaangażowaniu kanclerza Kohla, ministra Friedricha Bohla oraz sekretarza obrony Pfahlsa, który później zatrudnił syna Holzera jako asystenta w Singapurze. Gdy Bruksela prosiła o dokumenty związane ze sprzedażą rafinerii, podejrzewając zawyżenie kosztów w celu wyłudzenia większych dotacji z Brukseli, kanclerz utajnił wszelkie materiały na ten temat.
W wyniku skandalu Kohl zrzekł się funkcji szefa CDU. Jego miejsce zajął Wolfgang Schäuble. Twierdził początkowo, że nie wie o tajnych kontach i wypłatach pod stołem. Wyparł się też znajomości z pośrednikiem w handlu bronią Karlheinzem Schreiberem. Schreiber jednak przysłał z Kanady dowody, po których Schäuble przypomniał sobie, że gościł go w swym biurze, gdzie wziął "pieniądze na potrzeby partii".
Kozły ofiarne
Przed sądem stanęli tylko nieliczni. Na pożarcie wymiaru sprawiedliwości rzucony został Horst Weyrauch, doradca finansowy partii Kohla. Weyrauch odgrażał się, że jego informacje wstrząsną Niemcami i Europą. Nie wstrząsnęły, bo Weyrauch się nimi nie podzielił; jak komentowano - w zamian za łagodny wymiar kary. Do przepierki milionów przez konta w Szwajcarii i Liechtensteinie przyznał się Manfred Kanther, były szef MSW w rządzie Kohla, który ukarał sam siebie oddaniem mandatu posła Bundestagu. Prokuratura umorzyła śledztwo przeciw niemu. Z pieniędzy Kanthera sfinansowano m.in. kampanię wyborczą CDU w Hesji. Po ujawnieniu tego faktu mieszkańcy landu zażądali rozwiązania parlamentu. Premier Roland Koch uderzył się w piersi, przyznając, że jest odpowiedzialny za nieprawidłowości, ale do ponownych wyborów nie dopuścił.
Heski problem był wierzchołkiem góry lodowej w machinacjach finansowych i podejrzanych kontraktach za rządów CDU/CSU-FDP, dotyczących nie tylko tego landu i nie tylko Niemiec. Na ławie oskarżonych znalazł się m.in. syn premiera Franza Josefa Straussa - Max, którego skazano na ponad trzy lata więzienia. Schreiber przelał na jego szwajcarskie konto pod hasłem "Maxwell" 2,6 mln euro za pomoc w zakupie broni. Już w trakcie dochodzenia znaleziono martwego Wolfganga Hüllena, szefa działu budżetowo-finansowego CDU. W 1997 r. Hüllen uczestniczył w przekazaniu walizki z milionem marek zaufanemu kanclerza - Hansowi Terlindenowi.
Przeciw Kohlowi prokuratura wdrożyła dochodzenie z urzędu, a Bundestag powołał komisję śledczą. W rezultacie przewodniczący parlamentu Wolfgang Thierse ukarał chadeków grzywną w wysokości ponad 40 mln marek, a prokurator w Bonn... zamknął śledztwo przeciw byłemu kanclerzowi w zamian za wpłacenie przez niego prawie pół miliona marek "tytułem kosztów postępowania". Kohl, któremu groziła kara pięciu lat więzienia, nie pierwszy raz uniknął odpowiedzialności. O nielegalną żonglerkę pieniędzmi oskarżono go jeszcze w czasach, gdy był premierem Nadrenii-Palatynatu. Gdy został kanclerzem, nowi szefowie CDU zmienili oskarżyciela i sprawa rozeszła się po kościach. W drugiej aferze był już postacią historyczną, "ojcem zjednoczenia" i troska o jego wizerunek stała się racją stanu.
Dimido i inni
Zeznania aresztowanego Ludwiga-Holgera Pfahlsa mogą być bombą z opóźnionym zapłonem. Ten 62-letni dziś prawnik zrobił błyskotliwą karierę u boku premiera Bawarii Franza Josefa Straussa. Był obok Edmunda Stoibera, wówczas sekretarza stanu, a dziś szefa rządu Bawarii, najważniejszą postacią z otoczenia Straussa. W wieku 42 lat został szefem Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Wśród współpracowników miał przezwisko "leniuch Dimido" - to skrót od niemieckich nazw dni tygodnia: wtorek, środa, czwartek, bo tylko wtedy przebywał w biurze. W 1987 r. został sekretarzem stanu ds. uzbrojenia w Federalnym Ministerstwie Obrony w Bonn. Pełniąc tę funkcję, był głównym protagonistą sprzedaży w 1991 r. 36 wozów pancernych Fuchs do Arabii Saudyjskiej. Kontrakt podpisano podczas wojny w Zatoce Perskiej mimo sprzeciwu szefa MSZ Hansa-Dietricha Genschera. Jak twierdzi Schreiber, do umowy doszło dzięki osobistej interwencji Kohla. Opiewała na 400 mln marek (25 mln marek przewidziano na "prowizje" dla przychylnych polityków i przedsiębiorców). Ponieważ w czasie wyznaczonym przez zleceniodawcę fuchsy nie mogły być wyprodukowane, przekazano je ze stanu Bundeswehry.
Za wyświadczoną pomoc Schreiber przelał na szwajcarskie konto Pfahlsa pod hasłem "Holgart" 3,9 mln marek. Dimido brał pieniądze z różnych źródeł. Będąc sekretarzem stanu, załatwił sobie posadę doradcy firmy Daimler-Benz. Dowodem na to są m.in. notatki z jego spotkań z szefami koncernu: Wernerem Nieferem, Helmutem Wernerem i Edzardem Reuterem. Ustalono wówczas wynagrodzenie dla Pfahlsa na 56 780 marek miesięcznie. Pfahls miał dbać w ministerstwie o interesy Daimlera i należącej do koncernu monachijskiej firmy Dasa - głównych dostawców Bundeswehry. Od 1992 r. Pfahls był doradcą Daimlera w Brukseli, a później głównym menedżerem tego koncernu w Azji Południowo-Wschodniej. O nakazie aresztowania po wybuchu afery Kohla Pfahls dowiedział się z przecieku z prokuratury. Zdążył uwierzytelnić upoważnienia dla córek na sprzedaż wilii i uciec. Początkowo przebywał na Tajwanie. Jak powiedział jego adwokat, chciał "się zwrócić do Kohla, który go w to wciągnął i musi go z tego wydobyć". Zamierzał się zgłosić do prokuratora, lecz zrezygnował. 6 lipca 1999 r. wylądował w Hongkongu i zniknął w towarzystwie dwóch Chińczyków. Adwokaci zrzekli się reprezentowania go, a Daimler-Benz wypowiedział umowę w ogłoszeniu gazetowym.
Po zniknięciu Pfahlsa spekulowano, że poddał się operacji plastycznej i pracuje dla obcego wywiadu, to znów, że popełnił samobójstwo lub został zlikwidowany przez chińskich agentów. Za informacje o miejscu pobytu Pfahlsa Federalny Urząd Kryminalny (BKA) oferował 5 tys. euro. Śledczy namierzyli go na Bali, potem w Szwajcarii, policja znała też numer jego karty kredytowej. Dlaczego nie został ujęty, pozostaje zagadką. Zatrzymali go francuscy policjanci. Dziś czeka w więzieniu La Santé na ekstradycję. Hans-Christian Ströbele, wiceszef frakcji Zielonych, domaga się ponownego powołania komisji śledczej Bundestagu. Max Stadler, ekspert liberałów (FDP) ds. polityki wewnętrznej, nazwał zatrzymanie byłego sekretarza "sensacją" i utrzymuje, że "historia musi być napisana na nowo". Jak jednak uczy doświadczenie umorzonego śledztwa przeciw Kohlowi - nie należy zbyt wiele oczekiwać. Wolfgang Bosbach, wiceprzewodniczący CDU/CSU w Bundestagu, już dziś ostrzega przed "robieniem rabanu". Co powie Pfahls? - nie wiadomo. Jedno jest pewne: jeśli ktoś w CDU/CSU łudził się, że kandydatem chadeków na kanclerza będzie Edmund Stoiber, musi ostatecznie uznać zwycięstwo Angeli Merkel. Szefowa CDU była pierwszą osobą w prezydium partii, która już na początku afery Kohla zdystansowała się wobec przełożonego, a dzięki Pfahlsowi stała się jedyną niekwestionowaną pretendentką prawicy na szefa rządu.
Afera wygląda jak marna powieść szpiegowska: miliony, luksusowe wille, jachty, tajne konta, handel bronią, przekupni urzędnicy rządowi, kłamstwa, ucieczki, tajemniczy zgon. Pięć lat temu dawny sekretarz generalny CDU Heiner Geissler potwierdził istnienie tzw. czarnych kont partii. Kohl uznał tę wypowiedź za bzdurę. Wkrótce okazało się jednak, że kłamał, podobnie jak jego ministrowie, członkowie zarządu partii, skarbnicy. Wybuchł niebywały skandal. Prokuratura i komisja dochodzeniowa Bundestagu wzięły pod lupę transakcję sprzedaży rafinerii w Leuna (Saksonia-Anhalt) i sieci stacji benzynowych Minol francuskiemu koncernowi Elf-Aquitaine oraz umowy na sprzedaż broni, pojazdów opancerzonych, samolotów i helikopterów do Kanady, Arabii Saudyjskiej i Tajlandii. Karlheinz Schreiber, członek CSU, handlarz bronią, i Ludwig-Holger Pfahls, sekretarz stanu ds. uzbrojenia w Federalnym Ministerstwie Obrony, nie czekali na rezultaty śledztwa. Pierwszy uciekł do Kanady, a ślady drugiego urywały się w Hongkongu. Policja zdołała aresztować tylko byłego skarbnika Waltera Leislera Kiepa, który przyznał, że odebrał w Genewie od Schreibera walizkę z milionem marek. Była to jedna z wielu tzw. prowizji. Z 1,146 mln marek w walizce jeździł także Joachim Hörster, członek kierownictwa frakcji chadeków w Bundestagu. Odbiorcami pieniędzy byli Hans Terlinden, zaufany Kohla, oraz pielęgniarka Agnes Hürland-Büning, którą kanclerz mianował sekretarzem stanu ds. obrony. Za "porady" m.in. przy sprzedaży rafinerii w Leuna dostała 8,5 mln marek "prowizji".
Philippe Jaffre, były szef koncernu Elf, przyznał, że "na życzenie strony niemieckiej" przelał 256 mln franków na konto firmy Nobleplac, należącej do André Guelfiego. Odbiorcą pieniędzy miał być Dieter Holzer z Monako, dobrze znany w CDU. Holzer kierował firmą Delta International w Monako. Według "Le Monde", Holzer wzbogacił się na sprzedaży Leuna o 10 mln euro, a decyzje zapadały przy zaangażowaniu kanclerza Kohla, ministra Friedricha Bohla oraz sekretarza obrony Pfahlsa, który później zatrudnił syna Holzera jako asystenta w Singapurze. Gdy Bruksela prosiła o dokumenty związane ze sprzedażą rafinerii, podejrzewając zawyżenie kosztów w celu wyłudzenia większych dotacji z Brukseli, kanclerz utajnił wszelkie materiały na ten temat.
W wyniku skandalu Kohl zrzekł się funkcji szefa CDU. Jego miejsce zajął Wolfgang Schäuble. Twierdził początkowo, że nie wie o tajnych kontach i wypłatach pod stołem. Wyparł się też znajomości z pośrednikiem w handlu bronią Karlheinzem Schreiberem. Schreiber jednak przysłał z Kanady dowody, po których Schäuble przypomniał sobie, że gościł go w swym biurze, gdzie wziął "pieniądze na potrzeby partii".
Kozły ofiarne
Przed sądem stanęli tylko nieliczni. Na pożarcie wymiaru sprawiedliwości rzucony został Horst Weyrauch, doradca finansowy partii Kohla. Weyrauch odgrażał się, że jego informacje wstrząsną Niemcami i Europą. Nie wstrząsnęły, bo Weyrauch się nimi nie podzielił; jak komentowano - w zamian za łagodny wymiar kary. Do przepierki milionów przez konta w Szwajcarii i Liechtensteinie przyznał się Manfred Kanther, były szef MSW w rządzie Kohla, który ukarał sam siebie oddaniem mandatu posła Bundestagu. Prokuratura umorzyła śledztwo przeciw niemu. Z pieniędzy Kanthera sfinansowano m.in. kampanię wyborczą CDU w Hesji. Po ujawnieniu tego faktu mieszkańcy landu zażądali rozwiązania parlamentu. Premier Roland Koch uderzył się w piersi, przyznając, że jest odpowiedzialny za nieprawidłowości, ale do ponownych wyborów nie dopuścił.
Heski problem był wierzchołkiem góry lodowej w machinacjach finansowych i podejrzanych kontraktach za rządów CDU/CSU-FDP, dotyczących nie tylko tego landu i nie tylko Niemiec. Na ławie oskarżonych znalazł się m.in. syn premiera Franza Josefa Straussa - Max, którego skazano na ponad trzy lata więzienia. Schreiber przelał na jego szwajcarskie konto pod hasłem "Maxwell" 2,6 mln euro za pomoc w zakupie broni. Już w trakcie dochodzenia znaleziono martwego Wolfganga Hüllena, szefa działu budżetowo-finansowego CDU. W 1997 r. Hüllen uczestniczył w przekazaniu walizki z milionem marek zaufanemu kanclerza - Hansowi Terlindenowi.
Przeciw Kohlowi prokuratura wdrożyła dochodzenie z urzędu, a Bundestag powołał komisję śledczą. W rezultacie przewodniczący parlamentu Wolfgang Thierse ukarał chadeków grzywną w wysokości ponad 40 mln marek, a prokurator w Bonn... zamknął śledztwo przeciw byłemu kanclerzowi w zamian za wpłacenie przez niego prawie pół miliona marek "tytułem kosztów postępowania". Kohl, któremu groziła kara pięciu lat więzienia, nie pierwszy raz uniknął odpowiedzialności. O nielegalną żonglerkę pieniędzmi oskarżono go jeszcze w czasach, gdy był premierem Nadrenii-Palatynatu. Gdy został kanclerzem, nowi szefowie CDU zmienili oskarżyciela i sprawa rozeszła się po kościach. W drugiej aferze był już postacią historyczną, "ojcem zjednoczenia" i troska o jego wizerunek stała się racją stanu.
Dimido i inni
Zeznania aresztowanego Ludwiga-Holgera Pfahlsa mogą być bombą z opóźnionym zapłonem. Ten 62-letni dziś prawnik zrobił błyskotliwą karierę u boku premiera Bawarii Franza Josefa Straussa. Był obok Edmunda Stoibera, wówczas sekretarza stanu, a dziś szefa rządu Bawarii, najważniejszą postacią z otoczenia Straussa. W wieku 42 lat został szefem Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. Wśród współpracowników miał przezwisko "leniuch Dimido" - to skrót od niemieckich nazw dni tygodnia: wtorek, środa, czwartek, bo tylko wtedy przebywał w biurze. W 1987 r. został sekretarzem stanu ds. uzbrojenia w Federalnym Ministerstwie Obrony w Bonn. Pełniąc tę funkcję, był głównym protagonistą sprzedaży w 1991 r. 36 wozów pancernych Fuchs do Arabii Saudyjskiej. Kontrakt podpisano podczas wojny w Zatoce Perskiej mimo sprzeciwu szefa MSZ Hansa-Dietricha Genschera. Jak twierdzi Schreiber, do umowy doszło dzięki osobistej interwencji Kohla. Opiewała na 400 mln marek (25 mln marek przewidziano na "prowizje" dla przychylnych polityków i przedsiębiorców). Ponieważ w czasie wyznaczonym przez zleceniodawcę fuchsy nie mogły być wyprodukowane, przekazano je ze stanu Bundeswehry.
Za wyświadczoną pomoc Schreiber przelał na szwajcarskie konto Pfahlsa pod hasłem "Holgart" 3,9 mln marek. Dimido brał pieniądze z różnych źródeł. Będąc sekretarzem stanu, załatwił sobie posadę doradcy firmy Daimler-Benz. Dowodem na to są m.in. notatki z jego spotkań z szefami koncernu: Wernerem Nieferem, Helmutem Wernerem i Edzardem Reuterem. Ustalono wówczas wynagrodzenie dla Pfahlsa na 56 780 marek miesięcznie. Pfahls miał dbać w ministerstwie o interesy Daimlera i należącej do koncernu monachijskiej firmy Dasa - głównych dostawców Bundeswehry. Od 1992 r. Pfahls był doradcą Daimlera w Brukseli, a później głównym menedżerem tego koncernu w Azji Południowo-Wschodniej. O nakazie aresztowania po wybuchu afery Kohla Pfahls dowiedział się z przecieku z prokuratury. Zdążył uwierzytelnić upoważnienia dla córek na sprzedaż wilii i uciec. Początkowo przebywał na Tajwanie. Jak powiedział jego adwokat, chciał "się zwrócić do Kohla, który go w to wciągnął i musi go z tego wydobyć". Zamierzał się zgłosić do prokuratora, lecz zrezygnował. 6 lipca 1999 r. wylądował w Hongkongu i zniknął w towarzystwie dwóch Chińczyków. Adwokaci zrzekli się reprezentowania go, a Daimler-Benz wypowiedział umowę w ogłoszeniu gazetowym.
Po zniknięciu Pfahlsa spekulowano, że poddał się operacji plastycznej i pracuje dla obcego wywiadu, to znów, że popełnił samobójstwo lub został zlikwidowany przez chińskich agentów. Za informacje o miejscu pobytu Pfahlsa Federalny Urząd Kryminalny (BKA) oferował 5 tys. euro. Śledczy namierzyli go na Bali, potem w Szwajcarii, policja znała też numer jego karty kredytowej. Dlaczego nie został ujęty, pozostaje zagadką. Zatrzymali go francuscy policjanci. Dziś czeka w więzieniu La Santé na ekstradycję. Hans-Christian Ströbele, wiceszef frakcji Zielonych, domaga się ponownego powołania komisji śledczej Bundestagu. Max Stadler, ekspert liberałów (FDP) ds. polityki wewnętrznej, nazwał zatrzymanie byłego sekretarza "sensacją" i utrzymuje, że "historia musi być napisana na nowo". Jak jednak uczy doświadczenie umorzonego śledztwa przeciw Kohlowi - nie należy zbyt wiele oczekiwać. Wolfgang Bosbach, wiceprzewodniczący CDU/CSU w Bundestagu, już dziś ostrzega przed "robieniem rabanu". Co powie Pfahls? - nie wiadomo. Jedno jest pewne: jeśli ktoś w CDU/CSU łudził się, że kandydatem chadeków na kanclerza będzie Edmund Stoiber, musi ostatecznie uznać zwycięstwo Angeli Merkel. Szefowa CDU była pierwszą osobą w prezydium partii, która już na początku afery Kohla zdystansowała się wobec przełożonego, a dzięki Pfahlsowi stała się jedyną niekwestionowaną pretendentką prawicy na szefa rządu.
Więcej możesz przeczytać w 30/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.