Na Bahamach turystyka koncentruje się na ogromnych statkach i luksusowych jachtach Nagle wyskakuje czarnoskóry napastnik, który w biały dzień usiłuje wyszarpnąć nam z ręki portfel lub torebkę. Rewir działania rabusia to sklep i bar przy Muzeum Piratów w Nassau - stolicy Bahamów. Nieopodal działa jego kolega, z okiem przesłoniętym opaską i kikutem lewej ręki. Ten próbuje przechodniom ukraść zegarek. Ani jeden, ani drugi nie są prawdziwymi przestępcami. To pracownicy miejscowego urzędu turystyki, którzy wymyślili taką atrakcję dla przyjezdnych. Wokół rejonu ich działania wisi kilka czarnych flag z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami, które mają uwiarygodniać błazeńskie pomysły urzędników. Chcą oni w ten sposób podkreślić, że znaleźliśmy się w kraju bandyckich i pirackich tradycji. "Kawałek żaglowego płótna, kilka desek i noże - te trzy elementy tworzą prawdziwy herb Morza Karaibskiego" - napisał German Arciniegas, autor książki "Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego".
Rządy awanturników z Nassau
Archipelag Bahamy (700 wysp), oddalony tylko o 80 km od Florydy, przez setki lat był mocarstwem piratów, którzy "grali w kości o korony europejskich władców". Na tych wodach dochodziło do starć największych potęg ówczesnego świata. Na bahamskich wyspach San Salwador i Roanoke mieli w XVII wieku swoje siedziby - początkowo w namiotach, potem w okazałych rezydencjach - tak sławni zbóje, jak Francis Drake i Walter Releigh. Praw i rządu przeważnie nie było, choć od 1718 r. archipelag należał do Wielkiej Brytanii. Władzę sprawowali tacy ludzie jak Henry Jennings - sławny pirat, który doprowadził zresztą do rozkwitu wysp, przyciągając tu tysiące kupców i spryciarzy. Dzięki takim jak on na wyspach zawsze brakowało miejsc w knajpach i tawernach.
W XVII wieku Wielka Brytania znajdowała się w stanie nie kończącej się wojny z Hiszpanią i Francją, a Royal Navy nie było zdolne samodzielnie kontrolować dalekich mórz. Dlatego korona zaangażowała do tego awanturników z Nassau, którzy od tej pory legalnie plądrowali hiszpańskie miasta i okręty, a w końcu proklamowali niezależną Republikę Piracką. W 1703 r. Hiszpanie i Francuzi doszczętnie zniszczyli Nassau (wówczas Charlestown), zaś piraci miasto odbudowali. W 1718 r. brytyjski król zdecydował jednak o likwidacji tej republiki obwiesiów. Ci, którzy się tej decyzji podporządkowali, przeżyli - pozostałych powieszono.
Prawie trzystutysięczne społeczeństwo Bahamów stanowią obecnie potomkowie tubylczych Lukajansów i Arawaków - czarnych niewolników z Afryki, oraz przybyszów z Azji i Europy. Wciąż dochodzi do napięć między czarnoskórymi obywatelami a resztą mieszkańców. Niepodległość Bahamy uzyskały 31 lat temu. Nie należy jednak pytać miejscowych, gdzie w Nassau jest siedziba prezydenta. Bahamy są członkiem brytyjskiego Commonwealthu, więc pytanie takie jest uznawane za wysoce niestosowne. Gubernator urzęduje w Government House. Ciekawostką jest, że w 1940 r. tę funkcję pełnił król Edward VIII, który abdykował z powodu miłości do panny Simpson. Podobno naziści planowali porwanie byłego monarchy z Bahamów.
Piraci bankowi
Prawdziwi piraci ciągle są na Bahamach obecni, tyle że nie rzucają się w oczy. Nowocześni piraci działają w bankach offshore, gdzie wszelkie operacje są objęte tajemnicą, gdzie obowiązują sekretne kody, gdzie nikt nie pyta o pochodzenie pieniędzy. Bo Bahamy to jeden z największych rajów podatkowych świata, w którym niemal hurtowo pierze się pieniądze. Zresztą prawie wszystkie wyspy Morza Karaibskiego, na przykład Kajmany i Wyspy Dziewicze, są wielkimi "pralniami".
W latach 30. XX wieku piraci zajmowali się przemytem z Bahamów milionów hektolitrów alkoholu do Stanów Zjednoczonych, gdzie obowiązywała prohibicja. W latach 80. wiódł tędy główny szlak przerzutu kokainy z Kolumbii i innych państw Ameryki Południowej. Interes z przemytem alkoholu skończył się wraz ze zniesieniem prohibicji w USA, a przerzut narkotyków zlikwidowały specjalne brygady przysłane z Waszyngtonu. W następnych latach w Nassau znacznie spadła przestępczość, co przyciągnęło turystów (obecnie co roku przybywa ich około trzech milionów). Bahamska turystyka koncentruje się na ogromnych statkach urlopowych i luksusowych jachtach. Wielkie statki pasażerskie, niewiele ustępujące tonażem "Queen Mary II", pływają pod banderą Bahamów, bo to taniej i bezpieczniej dla właścicieli.
Współczesne Nassau jest miastem kolorowych drewnianych domów, anglopodobnych policjantów, licznych sklepów pod szyldami wszystkich światowych luksusowych marek - od Diora po Rolexa. Do dziś jednak istnieją jeszcze obszary, na których nie ma elektryczności i bieżącej wody. Bahamy są też rajem dla miłośników przyrody: żyje tu 260 gatunków ptaków, w tym różne odmiany kolibrów. Występuje tu również największe na świecie skupisko flamingów.
W ostatnich latach Bahamy stawiają na piratów, bo na ich legendzie można nieźle zarobić. Wspomniany już German Arciniegas pisał: "Co pozostanie z tych opowieści o życiu Nowego Świata? Trochę pirackich historii. Cóż, narody naszego globu nie zachowują się jak chóry anielskie, więc ludzkie namiętności plamią krwią, a nawet i błotem niejedną kartę dziejów".
Archipelag Bahamy (700 wysp), oddalony tylko o 80 km od Florydy, przez setki lat był mocarstwem piratów, którzy "grali w kości o korony europejskich władców". Na tych wodach dochodziło do starć największych potęg ówczesnego świata. Na bahamskich wyspach San Salwador i Roanoke mieli w XVII wieku swoje siedziby - początkowo w namiotach, potem w okazałych rezydencjach - tak sławni zbóje, jak Francis Drake i Walter Releigh. Praw i rządu przeważnie nie było, choć od 1718 r. archipelag należał do Wielkiej Brytanii. Władzę sprawowali tacy ludzie jak Henry Jennings - sławny pirat, który doprowadził zresztą do rozkwitu wysp, przyciągając tu tysiące kupców i spryciarzy. Dzięki takim jak on na wyspach zawsze brakowało miejsc w knajpach i tawernach.
W XVII wieku Wielka Brytania znajdowała się w stanie nie kończącej się wojny z Hiszpanią i Francją, a Royal Navy nie było zdolne samodzielnie kontrolować dalekich mórz. Dlatego korona zaangażowała do tego awanturników z Nassau, którzy od tej pory legalnie plądrowali hiszpańskie miasta i okręty, a w końcu proklamowali niezależną Republikę Piracką. W 1703 r. Hiszpanie i Francuzi doszczętnie zniszczyli Nassau (wówczas Charlestown), zaś piraci miasto odbudowali. W 1718 r. brytyjski król zdecydował jednak o likwidacji tej republiki obwiesiów. Ci, którzy się tej decyzji podporządkowali, przeżyli - pozostałych powieszono.
Prawie trzystutysięczne społeczeństwo Bahamów stanowią obecnie potomkowie tubylczych Lukajansów i Arawaków - czarnych niewolników z Afryki, oraz przybyszów z Azji i Europy. Wciąż dochodzi do napięć między czarnoskórymi obywatelami a resztą mieszkańców. Niepodległość Bahamy uzyskały 31 lat temu. Nie należy jednak pytać miejscowych, gdzie w Nassau jest siedziba prezydenta. Bahamy są członkiem brytyjskiego Commonwealthu, więc pytanie takie jest uznawane za wysoce niestosowne. Gubernator urzęduje w Government House. Ciekawostką jest, że w 1940 r. tę funkcję pełnił król Edward VIII, który abdykował z powodu miłości do panny Simpson. Podobno naziści planowali porwanie byłego monarchy z Bahamów.
Piraci bankowi
Prawdziwi piraci ciągle są na Bahamach obecni, tyle że nie rzucają się w oczy. Nowocześni piraci działają w bankach offshore, gdzie wszelkie operacje są objęte tajemnicą, gdzie obowiązują sekretne kody, gdzie nikt nie pyta o pochodzenie pieniędzy. Bo Bahamy to jeden z największych rajów podatkowych świata, w którym niemal hurtowo pierze się pieniądze. Zresztą prawie wszystkie wyspy Morza Karaibskiego, na przykład Kajmany i Wyspy Dziewicze, są wielkimi "pralniami".
W latach 30. XX wieku piraci zajmowali się przemytem z Bahamów milionów hektolitrów alkoholu do Stanów Zjednoczonych, gdzie obowiązywała prohibicja. W latach 80. wiódł tędy główny szlak przerzutu kokainy z Kolumbii i innych państw Ameryki Południowej. Interes z przemytem alkoholu skończył się wraz ze zniesieniem prohibicji w USA, a przerzut narkotyków zlikwidowały specjalne brygady przysłane z Waszyngtonu. W następnych latach w Nassau znacznie spadła przestępczość, co przyciągnęło turystów (obecnie co roku przybywa ich około trzech milionów). Bahamska turystyka koncentruje się na ogromnych statkach urlopowych i luksusowych jachtach. Wielkie statki pasażerskie, niewiele ustępujące tonażem "Queen Mary II", pływają pod banderą Bahamów, bo to taniej i bezpieczniej dla właścicieli.
Współczesne Nassau jest miastem kolorowych drewnianych domów, anglopodobnych policjantów, licznych sklepów pod szyldami wszystkich światowych luksusowych marek - od Diora po Rolexa. Do dziś jednak istnieją jeszcze obszary, na których nie ma elektryczności i bieżącej wody. Bahamy są też rajem dla miłośników przyrody: żyje tu 260 gatunków ptaków, w tym różne odmiany kolibrów. Występuje tu również największe na świecie skupisko flamingów.
W ostatnich latach Bahamy stawiają na piratów, bo na ich legendzie można nieźle zarobić. Wspomniany już German Arciniegas pisał: "Co pozostanie z tych opowieści o życiu Nowego Świata? Trochę pirackich historii. Cóż, narody naszego globu nie zachowują się jak chóry anielskie, więc ludzkie namiętności plamią krwią, a nawet i błotem niejedną kartę dziejów".
Więcej możesz przeczytać w 30/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.