Jak mają nas szanować w Europie, skoro sami potrafimy się tylko opluwać? Europejski Klub Liberałów i Demokratów zgłosił kandydaturę prof. Bronisława Geremka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Szanse nie są wielkie, bo wnioskodawcy wsparci przez Zielonych mogą zgromadzić zaledwie 120 głosów (na 732 eurodeputowanych). Trudno wierzyć w zwycięstwo również dlatego, że sojusz chadeków i socjalistów liczy 450 poselskich szabel.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic nagannego. Parlamentarne układanki personalne są przecież równie stare jak dzieje tej instytucji. Trudno jednak pojąć brak poparcia dla kandydatury prof. Geremka ze strony jego polskich kolegów, niekiedy wręcz ostentacyjnie demonstrowany. W kampanii wyborczej, niezależnie od barw partyjnych, wszyscy prześcigali się w deklaracjach, że w Strasburgu i Brukseli w pierwszej kolejności będzie się liczyć interes Polski. Teraz zaś chowają się za dyscyplinę swoich europejskich klubów i pokornie chcą głosować za kandydaturami uzgodnionymi przez bardziej wpływowych kolegów niemieckich, francuskich, angielskich czy włoskich. Zachowują się tak, jakby za uległość wobec europejskich możnych liczyli na okruchy z pańskiego stołu w postaci drugorzędnych stanowisk parlamentarnych.
Jedno jest pewne. Nie przemawia za taką potulnością interes naszego kraju. On wręcz zmusza do działania odpowiadającego doniosłości chwili. Ta zaś wymaga uzmysłowienia europejskim kolegom, że w tym wyjątkowym dla unii momencie warto odstąpić od tradycyjnego dzielenia stref wpływów i zdobyć się na gest symboliczny, doceniający wyjątkową rolę, jaką w kruszeniu ładu jałtańskiego i jednoczeniu Europy odegrała rewolucja "Solidarności". W naszym codziennym politycznym piekle wręcz na wyścigi deprecjonujemy epokowe znaczenie tego wydarzenia. W efekcie Europa więcej wie o upadku muru berlińskiego czy praskiej aksamitnej rewolucji niż o "Solidarności", chociaż to ona uruchomiła lawinę zmian.
Ponadpartyjne polskie poparcie dla kandydatury Geremka byłoby znakomitym upomnieniem się o prawdę niedawnej historii. Podpowiada to nie narodowy egoizm, lecz szacunek dla autentycznych dokonań, bez których wspólnota europejska ciągle kończyłaby się na Łabie. To wstyd, że o symbolice tego gestu pamiętają europejscy liberałowie i demokraci, a zapomina większość polskich polityków. Niektórzy z nich wręcz angażują się w zwalczanie kandydatury Geremka, dezawuując jego życiowe dokonania, tym samym deprecjonując dziejowe znaczenie solidarnościowej rewolucji.
Jak mają nas szanować w Europie, skoro sami potrafimy się tylko opluwać? Najwyższy czas wyjść poza opłotki polskiego piekła, bo na razie - jak w popularnym dowcipie - specjalizujemy się w gorliwym robieniu przysiadów.
Jedno jest pewne. Nie przemawia za taką potulnością interes naszego kraju. On wręcz zmusza do działania odpowiadającego doniosłości chwili. Ta zaś wymaga uzmysłowienia europejskim kolegom, że w tym wyjątkowym dla unii momencie warto odstąpić od tradycyjnego dzielenia stref wpływów i zdobyć się na gest symboliczny, doceniający wyjątkową rolę, jaką w kruszeniu ładu jałtańskiego i jednoczeniu Europy odegrała rewolucja "Solidarności". W naszym codziennym politycznym piekle wręcz na wyścigi deprecjonujemy epokowe znaczenie tego wydarzenia. W efekcie Europa więcej wie o upadku muru berlińskiego czy praskiej aksamitnej rewolucji niż o "Solidarności", chociaż to ona uruchomiła lawinę zmian.
Ponadpartyjne polskie poparcie dla kandydatury Geremka byłoby znakomitym upomnieniem się o prawdę niedawnej historii. Podpowiada to nie narodowy egoizm, lecz szacunek dla autentycznych dokonań, bez których wspólnota europejska ciągle kończyłaby się na Łabie. To wstyd, że o symbolice tego gestu pamiętają europejscy liberałowie i demokraci, a zapomina większość polskich polityków. Niektórzy z nich wręcz angażują się w zwalczanie kandydatury Geremka, dezawuując jego życiowe dokonania, tym samym deprecjonując dziejowe znaczenie solidarnościowej rewolucji.
Jak mają nas szanować w Europie, skoro sami potrafimy się tylko opluwać? Najwyższy czas wyjść poza opłotki polskiego piekła, bo na razie - jak w popularnym dowcipie - specjalizujemy się w gorliwym robieniu przysiadów.
Więcej możesz przeczytać w 30/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.