Janas, van Basten czy Klinsmann jako trenerzy nie wygrali nic, więc budują autorytet, odsuwając znanych piłkarzy
W grze komputerowej "FIFA Manager" gracz staje się menedżerem ponoszącym pełną i wyłączną odpowiedzialność za wynik drużyny. Sam musi skompletować skład, dobrać odpowiednią taktykę, umotywować piłkarzy. Mimo że futbol to gra zespołowa, w "FIFA Manager" za wynik odpowiada tylko jedna osoba - właśnie menedżer. Zawodnicy, nawet strzelający po kilka bramek w meczu, to tylko wyrobnicy, realizujący jego polecenia i pracujący na jego nazwisko. W podobny sposób zdają się myśleć niektórzy trenerzy, przygotowujący swoje drużyny do mundialu w Niemczech.
Janas - samiec alfa
Analizując ogłoszone ostatnio składy zespołów, które jadą na mistrzostwa, trudno się pozbyć wrażenia, że część selekcjonerów uznała siebie za najważniejszy element mundialowej łamigłówki. Tak zachował się też Paweł Janas - niczym typowy samiec alfa, który chce jednoznacznie pokazać, że to on jest przywódcą reprezentacyjnego stada, a reszta nie ma nic do gadania. Stąd brak powołań dla zawodników, którzy byli rozpoznawalnymi twarzami tej drużyny: Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa, Tomasza Frankowskiego czy Tomasza Rząsy. I nie chodzi nawet o brak tych zawodników. Dudek i tak byłby zmiennikiem Artura Boruca, Rząsa oraz Kłos także siedzieliby na ławce rezerwowych. Nawet Frankowski, mimo że w eliminacjach strzelił wiele ważnych bramek, nie mógł oczekiwać abonamentu na reprezentacyjną koszulkę. Wprawdzie ten napastnik uratował skórę Janasowi, ale przy okazji sam się świetnie wypromował. W klubie w tym samym czasie nie osiągnął nic godnego uwagi. Gdyby nie bramki strzelone dla Polski, nie miałby szans podpisać dwóch intratnych zagranicznych kontraktów. Głosy twierdzące, że Janas powinien powołać Frankowskiego za zasługi dla reprezentacji, są niesłuszne - "Franek" tak samo pomógł reprezentacji, jak ona jemu. Janas nie miał wobec niego żadnego długu do spłacenia.
Przy powoływaniu polskiej kadry mniej uderzał jej skład, a bardziej styl ogłaszania nominacji. Janas nie podjął nawet próby poinformowania zainteresowanych o swoich decyzjach, lecz odgórnie ją zakomunikował za pośrednictwem telewizji. Gdy Kazimierz Górski w 1974 r. jechał na mistrzostwa do Niemiec, też nie bał się kontrowersyjnych powołań. Wystarczy przypomnieć, że na otwierający mundial mecz z Argentyną w pierwszej jedenastce wyszli nieopierzeni młodzieżowcy Władysław Żmuda i Andrzej Szarmach. Że w składzie znajdował się Grzegorz Lato, zawodnik, który nie cieszył się sympatią kibiców, podobnie jak dziś nie cieszy się nią Grzegorz Rasiak. Mimo to nikt Górskiemu nie zarzucał autorytaryzmu. Bo piłkarze mogli go traktować jak starszego brata. A to konsolidowało zespół i pozwoliło odnieść historyczny sukces. Janas przyjął inną strategię. Wysłał jasny komunikat Đ ta drużyna to mój autorski pomysł i to ja ponoszę odpowiedzialność za wynik reprezentacji w Niemczech. Trener wyraźnie chce przejść do historii, dlatego tacy zawodnicy jak najbardziej znany na świecie polski piłkarz Dudek czy Frankowski, który twierdził, że jego bramki uratowały selekcjonerowi posadę, tylko mogli mu przeszkadzać, zabrać część sławy. Teraz Janas jest w drużynie najważniejszy.
Kompleks Mourinho
Kontrowersyjne powołania Janasa mniej zaskakują, gdy się spojrzy na składy innych drużyn, przygotowujących się do mundialu. Rewolucję podobną do polskiej przeżyły reprezentacje Francji, Hiszpanii, Argentyny, Ghany. Drużyny Niemiec i Holandii, od czasu gdy prowadzą je Jźrgen Klinsmann i Marco van Basten, przechodzą ciągłe zmiany. Ich symbolem było zabranie niemieckiemu bramkarzowi Oliverowi Khanowi koszulki z numerem 1 oraz wyrzucenie z reprezentacji Holandii Clarence'a Seedorfa, Edgara Davidsa oraz Roya Makaaya. Takie decyzje mogą być pokłosiem fascynacji selekcjonerów drużyn narodowych metodami JosŽ Mourinho. Portugalczyk zrewolucjonizował futbol, zmieniając mentalność swoich piłkarzy. Zdjął z ich barków odpowiedzialność za wynik meczu, wpoił im, że ponosi ją wyłącznie trener. Dzięki temu piłkarze nawet w spotkaniach o najwyższą stawkę mają luz psychiczny i mogą sobie pozwolić na zagrania wcześniej nie spotykane na takim poziomie. Mourinho osiąga sukcesy, a przy okazji, jako jedyny ojciec zwycięstwa, spija całą śmietankę sławy spadającej na jego drużyny, i nie pozwala, by jakikolwiek piłkarz z jego drużyny był popularniejszy od niego. Teraz w jego ślady zdają się iść selekcjonerzy wielu drużyn narodowych, w tym Janas. Pozbywają się oni z drużyn znanych zawodników, a stawiają na młode wilczki, które bez mrugnięcia okiem będą realizować ich polecenia.
Małpie naśladowanie Mourinho nie daje jednak gwarancji sukcesu. Uderzające jest to, że na rewolucję w składzie zdecydowali się selekcjonerzy, którzy nie mają wielkich osiągnięć w futbolu. Trenerzy, którzy nie mają podstaw do jakichkolwiek kompleksów wobec Mourinho, postąpili inaczej. Wystarczy przeanalizować decyzje Włocha Marcello Lippiego, Brazylijczyka Carlosa Alberto Parreiry, prowadzącego Portugalię Brazylijczyka Luiza Felipe Scolariego czy szwedzkiego selekcjonera Anglii Svena Gorana Ericssona. Żaden z nich nie zdecydował się na kontrowersyjne powołania. Taka jest różnica między trenerem utytułowanym, a selekcjonerem na dorobku - Lippi wygrał Ligę Mistrzów, Scolari czy Parreira zdobywali mistrzostwo świata, a Ericsson wywalczył łącznie sześć tytułów mistrza kraju (w trzech różnych ligach). Oni nie muszą nikomu niczego udowadniać, a już na pewno nie swoim piłkarzom. Janas, van Basten czy Klinsmann jako trenerzy nie wygrali nic w Europie i na świecie, więc budują swój autorytet, odsuwając znanych piłkarzy.
Mistrzowska promocja
Piłka nożna to dziś biznes. Kontrowersyjne powołania, postawienie na nowych zawodników to woda na młyn dla menedżerów piłkarskich, a turnieje drużyn narodowych to najlepsza promocja nieznanych wcześniej zawodników. Mistrzostwo Europy zdobyła ostatnio Grecja, a jej nieznani piłkarze natychmiast podpisali korzystne kontrakty z klubami z Zachodu. Dlatego Dudek i Frankowski sugerowali, że za ich odsunięciem stali menedżerowie. Styk biznesu i piłki nożnej nie jest jasny, ale jedno się nie zmienia - dążenie do zwycięstwa. Jeśli Janas odniesie w Niemczech sukces, wszystkie spekulacje odejdą w kąt. Jeśli przegra, to przed krytyką nie obroniłby go nawet Dudek w formie z finału Ligi Mistrzów w Stambule.
Notował Agaton Koziński
Janas - samiec alfa
Analizując ogłoszone ostatnio składy zespołów, które jadą na mistrzostwa, trudno się pozbyć wrażenia, że część selekcjonerów uznała siebie za najważniejszy element mundialowej łamigłówki. Tak zachował się też Paweł Janas - niczym typowy samiec alfa, który chce jednoznacznie pokazać, że to on jest przywódcą reprezentacyjnego stada, a reszta nie ma nic do gadania. Stąd brak powołań dla zawodników, którzy byli rozpoznawalnymi twarzami tej drużyny: Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa, Tomasza Frankowskiego czy Tomasza Rząsy. I nie chodzi nawet o brak tych zawodników. Dudek i tak byłby zmiennikiem Artura Boruca, Rząsa oraz Kłos także siedzieliby na ławce rezerwowych. Nawet Frankowski, mimo że w eliminacjach strzelił wiele ważnych bramek, nie mógł oczekiwać abonamentu na reprezentacyjną koszulkę. Wprawdzie ten napastnik uratował skórę Janasowi, ale przy okazji sam się świetnie wypromował. W klubie w tym samym czasie nie osiągnął nic godnego uwagi. Gdyby nie bramki strzelone dla Polski, nie miałby szans podpisać dwóch intratnych zagranicznych kontraktów. Głosy twierdzące, że Janas powinien powołać Frankowskiego za zasługi dla reprezentacji, są niesłuszne - "Franek" tak samo pomógł reprezentacji, jak ona jemu. Janas nie miał wobec niego żadnego długu do spłacenia.
Przy powoływaniu polskiej kadry mniej uderzał jej skład, a bardziej styl ogłaszania nominacji. Janas nie podjął nawet próby poinformowania zainteresowanych o swoich decyzjach, lecz odgórnie ją zakomunikował za pośrednictwem telewizji. Gdy Kazimierz Górski w 1974 r. jechał na mistrzostwa do Niemiec, też nie bał się kontrowersyjnych powołań. Wystarczy przypomnieć, że na otwierający mundial mecz z Argentyną w pierwszej jedenastce wyszli nieopierzeni młodzieżowcy Władysław Żmuda i Andrzej Szarmach. Że w składzie znajdował się Grzegorz Lato, zawodnik, który nie cieszył się sympatią kibiców, podobnie jak dziś nie cieszy się nią Grzegorz Rasiak. Mimo to nikt Górskiemu nie zarzucał autorytaryzmu. Bo piłkarze mogli go traktować jak starszego brata. A to konsolidowało zespół i pozwoliło odnieść historyczny sukces. Janas przyjął inną strategię. Wysłał jasny komunikat Đ ta drużyna to mój autorski pomysł i to ja ponoszę odpowiedzialność za wynik reprezentacji w Niemczech. Trener wyraźnie chce przejść do historii, dlatego tacy zawodnicy jak najbardziej znany na świecie polski piłkarz Dudek czy Frankowski, który twierdził, że jego bramki uratowały selekcjonerowi posadę, tylko mogli mu przeszkadzać, zabrać część sławy. Teraz Janas jest w drużynie najważniejszy.
Kompleks Mourinho
Kontrowersyjne powołania Janasa mniej zaskakują, gdy się spojrzy na składy innych drużyn, przygotowujących się do mundialu. Rewolucję podobną do polskiej przeżyły reprezentacje Francji, Hiszpanii, Argentyny, Ghany. Drużyny Niemiec i Holandii, od czasu gdy prowadzą je Jźrgen Klinsmann i Marco van Basten, przechodzą ciągłe zmiany. Ich symbolem było zabranie niemieckiemu bramkarzowi Oliverowi Khanowi koszulki z numerem 1 oraz wyrzucenie z reprezentacji Holandii Clarence'a Seedorfa, Edgara Davidsa oraz Roya Makaaya. Takie decyzje mogą być pokłosiem fascynacji selekcjonerów drużyn narodowych metodami JosŽ Mourinho. Portugalczyk zrewolucjonizował futbol, zmieniając mentalność swoich piłkarzy. Zdjął z ich barków odpowiedzialność za wynik meczu, wpoił im, że ponosi ją wyłącznie trener. Dzięki temu piłkarze nawet w spotkaniach o najwyższą stawkę mają luz psychiczny i mogą sobie pozwolić na zagrania wcześniej nie spotykane na takim poziomie. Mourinho osiąga sukcesy, a przy okazji, jako jedyny ojciec zwycięstwa, spija całą śmietankę sławy spadającej na jego drużyny, i nie pozwala, by jakikolwiek piłkarz z jego drużyny był popularniejszy od niego. Teraz w jego ślady zdają się iść selekcjonerzy wielu drużyn narodowych, w tym Janas. Pozbywają się oni z drużyn znanych zawodników, a stawiają na młode wilczki, które bez mrugnięcia okiem będą realizować ich polecenia.
Małpie naśladowanie Mourinho nie daje jednak gwarancji sukcesu. Uderzające jest to, że na rewolucję w składzie zdecydowali się selekcjonerzy, którzy nie mają wielkich osiągnięć w futbolu. Trenerzy, którzy nie mają podstaw do jakichkolwiek kompleksów wobec Mourinho, postąpili inaczej. Wystarczy przeanalizować decyzje Włocha Marcello Lippiego, Brazylijczyka Carlosa Alberto Parreiry, prowadzącego Portugalię Brazylijczyka Luiza Felipe Scolariego czy szwedzkiego selekcjonera Anglii Svena Gorana Ericssona. Żaden z nich nie zdecydował się na kontrowersyjne powołania. Taka jest różnica między trenerem utytułowanym, a selekcjonerem na dorobku - Lippi wygrał Ligę Mistrzów, Scolari czy Parreira zdobywali mistrzostwo świata, a Ericsson wywalczył łącznie sześć tytułów mistrza kraju (w trzech różnych ligach). Oni nie muszą nikomu niczego udowadniać, a już na pewno nie swoim piłkarzom. Janas, van Basten czy Klinsmann jako trenerzy nie wygrali nic w Europie i na świecie, więc budują swój autorytet, odsuwając znanych piłkarzy.
Mistrzowska promocja
Piłka nożna to dziś biznes. Kontrowersyjne powołania, postawienie na nowych zawodników to woda na młyn dla menedżerów piłkarskich, a turnieje drużyn narodowych to najlepsza promocja nieznanych wcześniej zawodników. Mistrzostwo Europy zdobyła ostatnio Grecja, a jej nieznani piłkarze natychmiast podpisali korzystne kontrakty z klubami z Zachodu. Dlatego Dudek i Frankowski sugerowali, że za ich odsunięciem stali menedżerowie. Styk biznesu i piłki nożnej nie jest jasny, ale jedno się nie zmienia - dążenie do zwycięstwa. Jeśli Janas odniesie w Niemczech sukces, wszystkie spekulacje odejdą w kąt. Jeśli przegra, to przed krytyką nie obroniłby go nawet Dudek w formie z finału Ligi Mistrzów w Stambule.
Notował Agaton Koziński
Więcej możesz przeczytać w 21/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.