Airbus A380 to pierwszy samolot do spacerowania
Czułem się, jakbym kierował stacją orbitalną, a nie samolotem - powiedział John Travolta, który miał okazję nie tylko lecieć nowym airbusem A380, ale nawet go pilotować. Hollywoodzki aktor, a przy okazji pilot, został tym samym pierwszym ambasadorem nowego cudu techniki. Airbus A380 - dwupiętrowy, zdolny do zabrania na pokład ponad ośmiuset pasażerów - był gwiazdą Międzynarodowych Targów Lotnictwa w Berlinie. Dinozaur, mamut, behemot - tak najczęściej jest nazywane to "cudowne dziecko Unii Europejskiej" - jak mówią jego konstruktorzy z zakładów we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Także Polska ma w nim udział, bo w Krośnie pracowano nad podwoziem, a w Bielsku-Białej wyprodukowano łopatki do silników. Nowy airbus jest o 15 m szerszy, o 4 m wyższy i o 118 ton cięższy od boeinga 747, najpopularniejszego dotychczas jumbo jeta. Wyliczono nawet, że na skrzydłach airbusa, których rozpiętość dochodzi do 80 m, można by zaparkować 70 samochodów. Najpewniej rolls-royce'ów, bo to właśnie ta firma dostarczyła Airbusowi silniki. Standardowa wersja A380 pomieści 555 pasażerów, ale maksymalnie może ich zabrać 853, czym także bije na głowę boeinga, zdolnego do przewiezienia najwyżej 568 podróżnych. Airbus jest też tańszy w konserwacji i zużywa mniej paliwa. To przemawia do wyobraźni towarzystw lotniczych: do dziś zamówiono 160 Airbusów A380, mimo słonej ceny 300 mln dolarów za samolot.
Latające kasyno
- Pierwszy raz po samolocie można swobodnie spacerować - mówi Stanisław Brzeg-Wieluński, ekspert i wydawca książek o tematyce lotniczej, który zwiedzał A380 podczas jego pierwszej prezentacji w Tuluzie. Wnętrze samolotu zaprojektowano tak, by dolegliwości związane z podróżą ograniczyć do minimum. Priorytetem był komfort siedzenia - z badań Airbusa, przeprowadzonych na 1,2 tys. osób stale podróżujących samolotami, wynikało, że dla wszystkich ankietowanych kłopotem była ograniczona możliwość ruchu. Dlatego w A380 pasażer może przyjąć na fotelu dowolną pozycję i całkowicie go rozłożyć. Klasa dla ViP-ów to osobne, umeblowe kabiny z łóżkami i łazienką. Atrakcją są bary, restauracja, salon piękności, sklep wolnocłowy, a nawet kasyno. W sumie więc A380 bliżej do statku wycieczkowego niż samolotu. W pierwszy rejs A380 wyruszy pod koniec roku - pod banderą Singapore Airlines poleci z Londynu do Sydney przez Singapur. Poleci, jeśli do tego czasu londyńskie Heathrow zostanie przystosowane do obsługi samolotów o takich gabarytach. Na razie A380 może być obsłużony zaledwie na 20 lotniskach świata, w tym dwóch europejskich - w Paryżu i Frankfurcie. Problemem są choćby rękawy lotnisk niedostosowane do tak wysokich samolotów, ale też mała drożność lotnisk. Kontrola paszportowa i obsługa niemal nigdzie nie jest też przygotowana do płynnego przyjęcia 856 pasażerów na jeden rejs. Okęcie nie ma tego zmartwienia. LOT kupił właśnie siedem boeingów 787, zwanych dreamlinerami, i nie myśli o airbusie. Niektórzy eksperci zarzucają Airbusowi, że planując A380, decyzje podjęto na podstawie danych sprzed lat. Nie uwzględniały one potencjału tanich linii lotniczych (przypuszczą wkrótce szturm na trasy transatlantyckie) ani zagrożeń terrorystycznych. Zdaniem krytyków Airbusa, lepszy jest właśnie dreamliner, nie mający problemów z dotarciem do małych portów. Szefowie Airbusa są dobrej myśli. Twierdzą, że skoro w dobie samolotów zbudowano wielkie statki wycieczkowe, takie jak "Freedom of the Seas", i cieszą się one powodzeniem, podobnie będzie z A380. Zawsze znajdą się ludzie gotowi dużo zapłacić, by mieć komfort podróży, jaki wcześniej był niedostępny.
Latające kasyno
- Pierwszy raz po samolocie można swobodnie spacerować - mówi Stanisław Brzeg-Wieluński, ekspert i wydawca książek o tematyce lotniczej, który zwiedzał A380 podczas jego pierwszej prezentacji w Tuluzie. Wnętrze samolotu zaprojektowano tak, by dolegliwości związane z podróżą ograniczyć do minimum. Priorytetem był komfort siedzenia - z badań Airbusa, przeprowadzonych na 1,2 tys. osób stale podróżujących samolotami, wynikało, że dla wszystkich ankietowanych kłopotem była ograniczona możliwość ruchu. Dlatego w A380 pasażer może przyjąć na fotelu dowolną pozycję i całkowicie go rozłożyć. Klasa dla ViP-ów to osobne, umeblowe kabiny z łóżkami i łazienką. Atrakcją są bary, restauracja, salon piękności, sklep wolnocłowy, a nawet kasyno. W sumie więc A380 bliżej do statku wycieczkowego niż samolotu. W pierwszy rejs A380 wyruszy pod koniec roku - pod banderą Singapore Airlines poleci z Londynu do Sydney przez Singapur. Poleci, jeśli do tego czasu londyńskie Heathrow zostanie przystosowane do obsługi samolotów o takich gabarytach. Na razie A380 może być obsłużony zaledwie na 20 lotniskach świata, w tym dwóch europejskich - w Paryżu i Frankfurcie. Problemem są choćby rękawy lotnisk niedostosowane do tak wysokich samolotów, ale też mała drożność lotnisk. Kontrola paszportowa i obsługa niemal nigdzie nie jest też przygotowana do płynnego przyjęcia 856 pasażerów na jeden rejs. Okęcie nie ma tego zmartwienia. LOT kupił właśnie siedem boeingów 787, zwanych dreamlinerami, i nie myśli o airbusie. Niektórzy eksperci zarzucają Airbusowi, że planując A380, decyzje podjęto na podstawie danych sprzed lat. Nie uwzględniały one potencjału tanich linii lotniczych (przypuszczą wkrótce szturm na trasy transatlantyckie) ani zagrożeń terrorystycznych. Zdaniem krytyków Airbusa, lepszy jest właśnie dreamliner, nie mający problemów z dotarciem do małych portów. Szefowie Airbusa są dobrej myśli. Twierdzą, że skoro w dobie samolotów zbudowano wielkie statki wycieczkowe, takie jak "Freedom of the Seas", i cieszą się one powodzeniem, podobnie będzie z A380. Zawsze znajdą się ludzie gotowi dużo zapłacić, by mieć komfort podróży, jaki wcześniej był niedostępny.
Więcej możesz przeczytać w 21/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.