Samoobrona nie jest partnerem myślącym kategoriami państwowymi
To chyba polska specjalność - zawierać koalicję rządową z partią niewypłacalnych dłużników, kpiącą sobie przy każdej okazji, a nawet bez okazji, z obowiązującego prawa. Egzotyka naszej obecnej (maj 2006) koalicji jest zniewalająca. Paleta jej barw jest bogata, tyle że kolory są zanieczyszczone. Repertuar jej możliwości jest daleki od wyczerpania, choć nie mieści się ani w kanonach prawa, ani w pryncypiach logiki. Wszystko to oczywiście jest ubrane w razie potrzeby w barwy narodowe, choć przynajmniej jeden z koalicjantów ma niejasną przeszłość. Okazało się też, że nasza prawica nie jest taka zupełnie biała i nieskalana. Już widać, że populizm, czyli makrokorupcja, nie jest jej tak zupełnie obcy. To, co najbardziej dziwi w zachowaniu naszej prawicy, to przekonanie, że Leppera i jego orszak uda się oswoić, ucywilizować i wkomponować w polityczne struktury i standardy współczesnego państwa. Ten pogląd umacniany jest obraźliwą argumentacją Zdzisława Krasnodębskiego. Błędność tego przekonania ma przynajmniej dwa źródła. Pierwsze to własny ambiwalentny stosunek PiS do reguł obowiązujących w demokratycznym ustroju. Drugie to zlekceważenie ideologicznej i politycznej genezy głównego koalicjanta.
Program destrukcji
Prawica wyraźnie zapomniała o tym, co wiadomo o Samoobronie od początku lat 90. i co się ciągle potwierdza w rzeczywistości. Prawica powinna wiedzieć, że nie jest to partner myślący kategoriami państwowymi. Samoobrona będzie głosować wyłącznie za tym, co jest zbieżne z jej programem destrukcji naszego państwa - zarówno kadrowej, jak i materialnej. Odmowa spłacania długów i żądania ich umarzania bez upadłości jako konsekwencji, bez zaliczenia majątku dłużnika na poczet długu wyrastają z negacji porządku państwowego, manifestowanej od początku, od pierwszego instruktażu w tzw. Instytucie Schillera, dywersyjnej organizacji o interesujących koneksjach, także wschodnich. Nazwa "Samoobrona" symbolizuje przecież opór przeciw niechcianemu państwu, działania sabotujące egzekucję prawa. Samoobrona i jej mocodawcy dobrze wspominają lata 80., czasy Jaruzelskiego, kiedy w obliczu braku żywności jej producenci byli przekupywani prawie darmowymi kredytami przy kilkudziesięcioprocentowej inflacji, która w roku 1989 osiągnęła 640 proc. Negacja polskiej transformacji przez Samoobronę stworzyła dla naszych wrogów szansę powstania na gruncie polskim ekspozytury obcych interesów. Czytelnik doskonale wie czyich.
Na szczęście Instytutowi Schillera i jego mocodawcom nie udało się zapuścić korzeni w polskich środowiskach naukowych, infiltrowanych od jesieni 1990 r. Trudno było bowiem liczyć na poparcie polskich ekonomistów dla ekonomii "fizykalnej" i scentralizowanej gospodarki nierynkowej. Pojętnym adresatem okazały się natomiast pewne koła rosyjskie, na których pomoc w liberalizacji polskiego eksportu powołuje się Lepper.
Zagadka Samoobrony
Gorzej, że również nasza prawica wykazująca potężne zaległości edukacyjne nie umie prawidłowo i niedwuznacznie ocenić tych antyrynkowych koncepcji. Zagranicznym nauczycielom udało się przekonać Samoobronę do generalnej, całościowej, negacji polityki kolejnych polskich rządów. Sabotaż uprawnionych czynności komornika przez czołowych działaczy Samoobrony nie był przypadkowy. Mieści się w niepisanej, ale programowej koncepcji tej partii. Żądanie podarowania milionowych długów paladynom Leppera zmierza do wywołania ogólnego chaosu w systemie bankowym i finansach publicznych. To nie tylko kwestia zafundowania milionów różnym Pilarzom, Łyżwińskim, Hojarskiej i podobnym towarzyszom.
Tak czy owak, PiS zostanie prędzej czy później zmuszone do rozwiązania zagadki (?) Samoobrony i do prawidłowej jej oceny. Na razie jednak nic nie wskazuje na taki zamysł. Wręcz przeciwnie. Powołano bowiem komisję, która ma udowodnić, że to nie Lepper i Samoobrona, ale Balcerowicz powinien stanąć pod pręgierzem. Gorzej, że firmuje to premier cieszący się dotychczas znaczną popularnością. Ale kompromitujący tekst jego wywiadu dla "Gazety Wyborczej" (13-14 maja 2006 r.) przekreśla, moim zdaniem, wszystko. "Lasciate ogni speranza!" - napisał kiedyś Dante. Na szczęście mamy Balcerowicza, który zbiera doktoraty honoris causa zarówno na zagranicznych, jak i na polskich uczelniach za to, co zrobił dla powrotu Polski i nie tylko Polski do cywilizowanego świata.
Fot: Z. Furman
Ilustracja: D. Krupa
Program destrukcji

Na szczęście Instytutowi Schillera i jego mocodawcom nie udało się zapuścić korzeni w polskich środowiskach naukowych, infiltrowanych od jesieni 1990 r. Trudno było bowiem liczyć na poparcie polskich ekonomistów dla ekonomii "fizykalnej" i scentralizowanej gospodarki nierynkowej. Pojętnym adresatem okazały się natomiast pewne koła rosyjskie, na których pomoc w liberalizacji polskiego eksportu powołuje się Lepper.
Zagadka Samoobrony
Gorzej, że również nasza prawica wykazująca potężne zaległości edukacyjne nie umie prawidłowo i niedwuznacznie ocenić tych antyrynkowych koncepcji. Zagranicznym nauczycielom udało się przekonać Samoobronę do generalnej, całościowej, negacji polityki kolejnych polskich rządów. Sabotaż uprawnionych czynności komornika przez czołowych działaczy Samoobrony nie był przypadkowy. Mieści się w niepisanej, ale programowej koncepcji tej partii. Żądanie podarowania milionowych długów paladynom Leppera zmierza do wywołania ogólnego chaosu w systemie bankowym i finansach publicznych. To nie tylko kwestia zafundowania milionów różnym Pilarzom, Łyżwińskim, Hojarskiej i podobnym towarzyszom.
Tak czy owak, PiS zostanie prędzej czy później zmuszone do rozwiązania zagadki (?) Samoobrony i do prawidłowej jej oceny. Na razie jednak nic nie wskazuje na taki zamysł. Wręcz przeciwnie. Powołano bowiem komisję, która ma udowodnić, że to nie Lepper i Samoobrona, ale Balcerowicz powinien stanąć pod pręgierzem. Gorzej, że firmuje to premier cieszący się dotychczas znaczną popularnością. Ale kompromitujący tekst jego wywiadu dla "Gazety Wyborczej" (13-14 maja 2006 r.) przekreśla, moim zdaniem, wszystko. "Lasciate ogni speranza!" - napisał kiedyś Dante. Na szczęście mamy Balcerowicza, który zbiera doktoraty honoris causa zarówno na zagranicznych, jak i na polskich uczelniach za to, co zrobił dla powrotu Polski i nie tylko Polski do cywilizowanego świata.
Fot: Z. Furman
Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 21/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.