Czy wolałbyś, by rządził tobą 33-letni Stanisław Kluza (obecny minister finansów), który przyznaje się do majątku wartego 9 mln zł, czy raczej 33-letni prawnik, poseł PiS Tomasz Dudziński, który deklaruje, że nie ma nic poza 10-letnim volkswagenem golfem? Czy powinni nami rządzić ludzie zamożni, w domyśle - umiejący zadbać nie tylko o własny biznes, ale i o sprawy kraju? Czy lepiej, by rządzili ludzie biedni, w domyśle - uczciwi: skoro nic nie mają, to nic nie ukradli? W pierwszym wypadku zakładamy, że polityk wcześniej powinien być człowiekiem materialnego sukcesu, gdyż wówczas nie ulega pokusie dorabiania się na polityce. Tak jest z klanem Bushów, a wcześniej tak było z rodziną Kennedych. W drugim wypadku - wymagamy, aby polityk nie miał majątku, bo to oznacza, że nie będzie targany konfliktem interesów - jak były włoski premier Silvio Berlusconi, jednocześnie miliarder.
"Wprost" przeanalizował majątki posłów, senatorów, ministrów, samorządowców, urzędników (tych, którzy są zobowiązani składać oświadczenia majątkowe) i na tej podstawie stworzyliśmy listę 50 najbogatszych polskich polityków. Majątki tej pięćdziesiątki są warte 585 mln zł - 11,7 mln zł per capita. Tyle że bez posła PO Janusza Palikota ta średnia obniża się ponaddwukrotnie - do 5,2 mln zł na głowę. To nie dużo, zważywszy, że mówimy o politykach zwykle co najmniej w średnim wieku, na których majątki składają się też ich domy, mieszkania czy auta.
Premier Jarosław Kaczyński w sejmowym exposé zapowiedział "głęboką lustrację" majątków polityków wszystkich osób publicznych, w tym sędziów, prokuratorów, urzędników. Prawdziwość oświadczeń majątkowych będzie weryfikować Centralne Biuro Antykorupcyjne. Nowy projekt ustawy, którą za kilka tygodni zgłosi Prawo i Sprawiedliwość, przewiduje dla kłamców majątkowych nawet 8 lat więzienia, możliwość orzeczenia przez sąd zakazu pełnienia funkcji publicznych na 5 lat oraz przepadku tej części majątku, której pochodzenia polityk czy urzędnik nie będzie potrafił wyjaśnić. Trudno nie zgodzić się z tym, że majątki polityków i ich źródła powinny być przejrzyste. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy patrzeć na bogatych polityków jak na złodziei czy łapowników. Większe zaufanie budzi wszak polityk, który uczciwie doszedł do sporego majątku, bo w ten sposób gwarantuje, że będzie także potrafił dobrze gospodarować budżetem państwa, czyli pieniędzmi nas wszystkich. I odwrotnie, trudno bezwarunkowo uznać za cnotę to, że polityk niczego nie ma, bo to oznacza przynajmniej, że jest niezaradny, a może nawet rozrzutny.
Churchill kontra Berlusconi
"Polityka to nie zabawa, to całkiem dochodowy interes" - mawiał Winston Churchill. Słynny polityk i pisarz, dwukrotny premier Wielkiej Brytanii i laureat literackiej Nagrody Nobla, w chwili śmierci w 1965 r. miał majątek, który dziś wart byłby około 3,7 mln funtów. Uwaga Churchilla dotyczyła polityków, którzy w przeciwieństwie do niego służbę publiczną traktowali jako szansę poprawienia swego statusu majątkowego. Sam Churchill, wywodząc się z zamożnej rodziny (ojciec był arystokratą - z rodu książąt Marlborough, a matka córką amerykańskiego milionera), nigdy na brak pieniędzy nie narzekał i dorabiać "na boku" nie musiał.
W Polsce, podobnie jak gdzie indziej, funkcjonują dziś dwie szkoły w kwestii majątków polityków. Pierwszą uosabia krezus wśród polskich polityków, 42-letni poseł PO Janusz Palikot, który do polityki przyszedł jako bardzo majętny człowiek. Milionerem został już na początku lat 90., gdy produkował drewniane palety do transportu butelek z alkoholem. Potem stworzył firmę wytwarzającą wina Ambra, a wreszcie przejął kontrolę nad Polmosem Lublin (jego majątek wart jest dziś około 330 mln zł). Uosobieniem drugiej szkoły może być 38-letni europoseł Paweł Piskorski, który w wieku zaledwie 23 lat, jeszcze przed ukończeniem studiów, został po raz pierwszy posłem i majątku wartego około 1,7 mln zł (nie uwzględniając tego, co przepisał na żonę) dorobił się podczas politycznej kariery. - Smutna prawda jest taka, że jeżeli ktoś posiada majątek zdobyty w niejasnych okolicznościach, to nie wykaże go w oświadczeniu, więc i tak nie będziemy wiedzieli, czy wzbogacił się na przykład dzięki polityce - zauważa Mirosław Drzewiecki, poseł PO.
Ross Perot, miliarder, były niezależny kandydat na prezydenta USA, twierdził, że tylko bogaci, tacy jak on, gwarantują, że na urzędzie zajmą się dobrem wspólnym, a nie własnymi interesami. Ludzie majętni, którzy trafiają do polityki, nie zawsze są potem bezinteresowni, o czym najlepiej świadczy przykład premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Do polityki trafił jako miliarder i wykorzystał ją, by pomnożyć majątek (z 7,2 mld USD w 2002 r. do 12 mld USD w 2005 r.). Podczas sprawowania urzędu udało mu się uniknąć ścigających go prokuratorów (zarzucono mu m.in. łapownictwo i niepłacenie podatków).
Amerykańska szkoła, czyli bogaci do polityki
W USA większym zaufaniem darzy się zamożnych kandydatów na wysokie urzędy, uznając, że będą mniej podatni na korupcję i bardziej skoncentrują się na pracy niż na wspinaniu się po społecznej i majątkowej drabinie. W amerykańskim Senacie niemal połowę członków stanowią dziś milionerzy. W ostatnich wyborach prezydenckich prywatne rodzinne fortuny głównych kandydatów (pary Bush - Cheney i Kerry - Edwards) oceniano na 0,6-1 mld USD. Połowa amerykańskich prezydentów należała w swoich czasach do 3 proc. najbogatszych Amerykanów. Najbogatszym prezydentem w historii USA był George Washington (1789-1797). Jak oszacował amerykański "Forbes", w swoim czasie trafiłby na listę 400 najbogatszych Amerykanów - jego majątek to odpowiednik dzisiejszego miliarda dolarów. Sam Washington pochodził z bogatej rodziny plantatorów, dodatkowo ożenił się z wdową Marthą Dandridge Curtis, która należała do jednej z najbogatszych rodzin w USA. Washington finansowo stracił, gdy był prezydentem, ponieważ jego pensja wynosiła 25 tys. ówczesnych dolarów i nie starczała na utrzymanie domu i bieżące wydatki. Drugim najbogatszym prezydentem w historii USA był John F. Kennedy. Jego ojciec Joseph zaczynał od własnego baru, później założył bank, handlował nieruchomościami i szmuglował alkohol z Kanady w czasach prohibicji. Na początku lat 90. XX wieku fortuna Kennedych była szacowana na 850 mln USD. Tylko dwóch prezydentów w historii USA wywodziło się z ubogich rodzin - Andrew Johnson i Bill Clinton. Clinton nie trafił jednak do polityki jako "golec", bo żeniąc się z Hillary, wszedł do zamożnej rodziny Rodhamów.
Polskim problemem jest to, że elity finansowe w ostatnich 200 latach nie sprawowały politycznej władzy. Wyjątkiem był prezydent Ignacy Mościcki, autor wielu międzynarodowych patentów w dziedzinie chemii, które przyniosły mu fortunę. W efekcie brakuje nam bezpiecznika w postaci moralnego kręgosłupa majętnych dynastii. O tym, że taki bezpiecznik działa, świadczy choćby przykład rodu Churchillów. Gdyby Randolph, ojciec Winstona, przewodniczący Izby Gmin i minister finansów, nie był majątkowo "czysty", jego syn nie miałby szans na karierę w polityce. Majętny Otto von Bismarck, płacący z własnej kieszeni za kanclerskie wydatki, twierdził, że polityka to wyłącznie zaszczyt. Tacy ludzie jak Churchill czy Bismarck budzą większe zaufanie niż politycy "goli i weseli", którzy z powodu braku umiejętności dorabiania się czynią polityczną cnotę.
Dumni, bo zamożni
Niewielu jest w Polsce zamożnych polityków, którzy o swoich majątkach mówią otwarcie, nie zastrzegając, że wszystko pochodzi z kredytów, które trzeba spłacić, a finanse ich firm w rzeczywistości nie wyglądają różowo. Otwarcie mówi o swoim majątku senator Robert Smoktunowicz - ósmy na naszej liście z majątkiem wartym 11 mln zł. Nieraz opowiadał, jak na studiach podczas wakacji pracował w Niemczech jako robotnik budowlany. Jak zarobione tam pieniądze zainwestował pod koniec lat 80. w zakład szyjący damską bieliznę i kostiumy kąpielowe oraz w pierwsze w stolicy solarium. Jak zakładał kancelarię prawną Smoktunowicz & Falandysz. Jak zarobione dzięki niej pieniądze inwestuje w dzieła sztuki, nieruchomości oraz papiery wartościowe. - Do polityki powinni iść ludzie, którzy umieją zadbać o siebie i swoją rodzinę. Nie pobieram uposażenia poselskiego, a w trakcie pełnienia przeze mnie funkcji publicznej moje dochody spadły ponaddwukrotnie, bo nie mam już tyle czasu na zarabianie pieniędzy. Na szczęście zanim zostałem senatorem, zarobiłem wystarczająco dużo - mówi Smoktunowicz.
Bardzo rzetelnie swoje oświadczenie majątkowe wypełniła posłanka PO Maria Pasło-Wiśniewska, była prezes banku Pekao SA (siódma na liście z majątkiem wartym 11,2 mln zł). Wyliczyła m.in. realną wartość rynkową swojego domu i czterech mieszkań, szczegółowo podała liczbę posiadanych akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych. - Mój majątek jest efektem pracy zawodowej mojej i męża i w żaden sposób nie wiąże się z moją polityczną działalnością. Odważyłabym się nawet zaproponować, by polityka nie przynosiła żadnych dochodów. Tak, by możliwość pobierania diet i uposażeń nie przyciągała do niej nieodpowiednich ludzi - mówi "Wprost" Pasło-Wiśniewska, która nie pobiera poselskiego wynagrodzenia.
Wszystko jawne
Dla większości polskich polityków oświadczenia majątkowe to zło konieczne. Warto przypomnieć, co mówili w 2001 r. liderzy SLD, gdy pojawił się projekt wprowadzenia jawnych oświadczeń majątkowych (ustawę uchwalono 25 sierpnia 2001 r.) "Nie zamierzam ujawniać majątku w atmosferze populistycznej nagonki" - zarzekał się były premier Józef Oleksy. "Nie będę ujawniał, ile pierścionków ma moja żona, bo bałbym się, że na moim niestrzeżonym osiedlu ktoś mógłby przyjść to sprawdzić" - wtórował mu partyjny kolega Krzysztof Janik. Wówczas okazało się, że oświadczeń majątkowych nikt nie chciał weryfikować.
Pomysł ujawniania majątków zrodził się 5 lat temu w kręgach powstającego wówczas PiS. Sejm odrzucił wtedy wniosek posła SLD Marka Dyducha, który chciał, aby oświadczenia parlamentarzystów mogli czytać tylko urzędnicy skarbowi. Było to zwycięstwo częściowe, bo oświadczenia majątkowe musieli wypełniać i upublicznić samorządowcy, a potem parlamentarzyści. Ministrowie i wiceministrowie, a także inni wysocy urzędnicy do dziś nie muszą pokazywać, jak się bogacą, chociaż często ich władza jest znacznie większa niż posłów czy senatorów.
Na Zachodzie często nie trzeba regulować ustawą przejrzystości majątków, bo ich ukrywanie oznaczałoby koniec kariery. W USA czy w Skandynawii każdy może zażądać wglądu w oświadczenie majątkowe dowolnego polityka, a w Szwecji znajdzie je w Internecie. We Francji stan majątkowy prezydenta Chiraca (przynajmniej ten legalny, bo są co do tego wątpliwości), który od 40 lat jest na garnuszku podatnika, jest znany co do eurocenta. U nas ustalenie wielkości majątku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żony jest niemożliwe. Wiadomo jedynie, że po zakończeniu kadencji wydali około 4 mln zł na apartament w Warszawie i willę w Kazimierzu. A przecież ujawnianie majątków mogłoby być atutem polskich polityków. Obywatele chętniej by pewnie głosowali na tych, którzy szczegółowo potrafią udowodnić, jakie są źródła ich majątku, niż na tych, którzy równie szczegółowo potrafią dowodzić, dlaczego nic nie mają.
"Wprost" przeanalizował majątki posłów, senatorów, ministrów, samorządowców, urzędników (tych, którzy są zobowiązani składać oświadczenia majątkowe) i na tej podstawie stworzyliśmy listę 50 najbogatszych polskich polityków. Majątki tej pięćdziesiątki są warte 585 mln zł - 11,7 mln zł per capita. Tyle że bez posła PO Janusza Palikota ta średnia obniża się ponaddwukrotnie - do 5,2 mln zł na głowę. To nie dużo, zważywszy, że mówimy o politykach zwykle co najmniej w średnim wieku, na których majątki składają się też ich domy, mieszkania czy auta.
Premier Jarosław Kaczyński w sejmowym exposé zapowiedział "głęboką lustrację" majątków polityków wszystkich osób publicznych, w tym sędziów, prokuratorów, urzędników. Prawdziwość oświadczeń majątkowych będzie weryfikować Centralne Biuro Antykorupcyjne. Nowy projekt ustawy, którą za kilka tygodni zgłosi Prawo i Sprawiedliwość, przewiduje dla kłamców majątkowych nawet 8 lat więzienia, możliwość orzeczenia przez sąd zakazu pełnienia funkcji publicznych na 5 lat oraz przepadku tej części majątku, której pochodzenia polityk czy urzędnik nie będzie potrafił wyjaśnić. Trudno nie zgodzić się z tym, że majątki polityków i ich źródła powinny być przejrzyste. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy patrzeć na bogatych polityków jak na złodziei czy łapowników. Większe zaufanie budzi wszak polityk, który uczciwie doszedł do sporego majątku, bo w ten sposób gwarantuje, że będzie także potrafił dobrze gospodarować budżetem państwa, czyli pieniędzmi nas wszystkich. I odwrotnie, trudno bezwarunkowo uznać za cnotę to, że polityk niczego nie ma, bo to oznacza przynajmniej, że jest niezaradny, a może nawet rozrzutny.
Churchill kontra Berlusconi
"Polityka to nie zabawa, to całkiem dochodowy interes" - mawiał Winston Churchill. Słynny polityk i pisarz, dwukrotny premier Wielkiej Brytanii i laureat literackiej Nagrody Nobla, w chwili śmierci w 1965 r. miał majątek, który dziś wart byłby około 3,7 mln funtów. Uwaga Churchilla dotyczyła polityków, którzy w przeciwieństwie do niego służbę publiczną traktowali jako szansę poprawienia swego statusu majątkowego. Sam Churchill, wywodząc się z zamożnej rodziny (ojciec był arystokratą - z rodu książąt Marlborough, a matka córką amerykańskiego milionera), nigdy na brak pieniędzy nie narzekał i dorabiać "na boku" nie musiał.
W Polsce, podobnie jak gdzie indziej, funkcjonują dziś dwie szkoły w kwestii majątków polityków. Pierwszą uosabia krezus wśród polskich polityków, 42-letni poseł PO Janusz Palikot, który do polityki przyszedł jako bardzo majętny człowiek. Milionerem został już na początku lat 90., gdy produkował drewniane palety do transportu butelek z alkoholem. Potem stworzył firmę wytwarzającą wina Ambra, a wreszcie przejął kontrolę nad Polmosem Lublin (jego majątek wart jest dziś około 330 mln zł). Uosobieniem drugiej szkoły może być 38-letni europoseł Paweł Piskorski, który w wieku zaledwie 23 lat, jeszcze przed ukończeniem studiów, został po raz pierwszy posłem i majątku wartego około 1,7 mln zł (nie uwzględniając tego, co przepisał na żonę) dorobił się podczas politycznej kariery. - Smutna prawda jest taka, że jeżeli ktoś posiada majątek zdobyty w niejasnych okolicznościach, to nie wykaże go w oświadczeniu, więc i tak nie będziemy wiedzieli, czy wzbogacił się na przykład dzięki polityce - zauważa Mirosław Drzewiecki, poseł PO.
Ross Perot, miliarder, były niezależny kandydat na prezydenta USA, twierdził, że tylko bogaci, tacy jak on, gwarantują, że na urzędzie zajmą się dobrem wspólnym, a nie własnymi interesami. Ludzie majętni, którzy trafiają do polityki, nie zawsze są potem bezinteresowni, o czym najlepiej świadczy przykład premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Do polityki trafił jako miliarder i wykorzystał ją, by pomnożyć majątek (z 7,2 mld USD w 2002 r. do 12 mld USD w 2005 r.). Podczas sprawowania urzędu udało mu się uniknąć ścigających go prokuratorów (zarzucono mu m.in. łapownictwo i niepłacenie podatków).
Amerykańska szkoła, czyli bogaci do polityki
W USA większym zaufaniem darzy się zamożnych kandydatów na wysokie urzędy, uznając, że będą mniej podatni na korupcję i bardziej skoncentrują się na pracy niż na wspinaniu się po społecznej i majątkowej drabinie. W amerykańskim Senacie niemal połowę członków stanowią dziś milionerzy. W ostatnich wyborach prezydenckich prywatne rodzinne fortuny głównych kandydatów (pary Bush - Cheney i Kerry - Edwards) oceniano na 0,6-1 mld USD. Połowa amerykańskich prezydentów należała w swoich czasach do 3 proc. najbogatszych Amerykanów. Najbogatszym prezydentem w historii USA był George Washington (1789-1797). Jak oszacował amerykański "Forbes", w swoim czasie trafiłby na listę 400 najbogatszych Amerykanów - jego majątek to odpowiednik dzisiejszego miliarda dolarów. Sam Washington pochodził z bogatej rodziny plantatorów, dodatkowo ożenił się z wdową Marthą Dandridge Curtis, która należała do jednej z najbogatszych rodzin w USA. Washington finansowo stracił, gdy był prezydentem, ponieważ jego pensja wynosiła 25 tys. ówczesnych dolarów i nie starczała na utrzymanie domu i bieżące wydatki. Drugim najbogatszym prezydentem w historii USA był John F. Kennedy. Jego ojciec Joseph zaczynał od własnego baru, później założył bank, handlował nieruchomościami i szmuglował alkohol z Kanady w czasach prohibicji. Na początku lat 90. XX wieku fortuna Kennedych była szacowana na 850 mln USD. Tylko dwóch prezydentów w historii USA wywodziło się z ubogich rodzin - Andrew Johnson i Bill Clinton. Clinton nie trafił jednak do polityki jako "golec", bo żeniąc się z Hillary, wszedł do zamożnej rodziny Rodhamów.
Polskim problemem jest to, że elity finansowe w ostatnich 200 latach nie sprawowały politycznej władzy. Wyjątkiem był prezydent Ignacy Mościcki, autor wielu międzynarodowych patentów w dziedzinie chemii, które przyniosły mu fortunę. W efekcie brakuje nam bezpiecznika w postaci moralnego kręgosłupa majętnych dynastii. O tym, że taki bezpiecznik działa, świadczy choćby przykład rodu Churchillów. Gdyby Randolph, ojciec Winstona, przewodniczący Izby Gmin i minister finansów, nie był majątkowo "czysty", jego syn nie miałby szans na karierę w polityce. Majętny Otto von Bismarck, płacący z własnej kieszeni za kanclerskie wydatki, twierdził, że polityka to wyłącznie zaszczyt. Tacy ludzie jak Churchill czy Bismarck budzą większe zaufanie niż politycy "goli i weseli", którzy z powodu braku umiejętności dorabiania się czynią polityczną cnotę.
Dumni, bo zamożni
Niewielu jest w Polsce zamożnych polityków, którzy o swoich majątkach mówią otwarcie, nie zastrzegając, że wszystko pochodzi z kredytów, które trzeba spłacić, a finanse ich firm w rzeczywistości nie wyglądają różowo. Otwarcie mówi o swoim majątku senator Robert Smoktunowicz - ósmy na naszej liście z majątkiem wartym 11 mln zł. Nieraz opowiadał, jak na studiach podczas wakacji pracował w Niemczech jako robotnik budowlany. Jak zarobione tam pieniądze zainwestował pod koniec lat 80. w zakład szyjący damską bieliznę i kostiumy kąpielowe oraz w pierwsze w stolicy solarium. Jak zakładał kancelarię prawną Smoktunowicz & Falandysz. Jak zarobione dzięki niej pieniądze inwestuje w dzieła sztuki, nieruchomości oraz papiery wartościowe. - Do polityki powinni iść ludzie, którzy umieją zadbać o siebie i swoją rodzinę. Nie pobieram uposażenia poselskiego, a w trakcie pełnienia przeze mnie funkcji publicznej moje dochody spadły ponaddwukrotnie, bo nie mam już tyle czasu na zarabianie pieniędzy. Na szczęście zanim zostałem senatorem, zarobiłem wystarczająco dużo - mówi Smoktunowicz.
Bardzo rzetelnie swoje oświadczenie majątkowe wypełniła posłanka PO Maria Pasło-Wiśniewska, była prezes banku Pekao SA (siódma na liście z majątkiem wartym 11,2 mln zł). Wyliczyła m.in. realną wartość rynkową swojego domu i czterech mieszkań, szczegółowo podała liczbę posiadanych akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych. - Mój majątek jest efektem pracy zawodowej mojej i męża i w żaden sposób nie wiąże się z moją polityczną działalnością. Odważyłabym się nawet zaproponować, by polityka nie przynosiła żadnych dochodów. Tak, by możliwość pobierania diet i uposażeń nie przyciągała do niej nieodpowiednich ludzi - mówi "Wprost" Pasło-Wiśniewska, która nie pobiera poselskiego wynagrodzenia.
Wszystko jawne
Dla większości polskich polityków oświadczenia majątkowe to zło konieczne. Warto przypomnieć, co mówili w 2001 r. liderzy SLD, gdy pojawił się projekt wprowadzenia jawnych oświadczeń majątkowych (ustawę uchwalono 25 sierpnia 2001 r.) "Nie zamierzam ujawniać majątku w atmosferze populistycznej nagonki" - zarzekał się były premier Józef Oleksy. "Nie będę ujawniał, ile pierścionków ma moja żona, bo bałbym się, że na moim niestrzeżonym osiedlu ktoś mógłby przyjść to sprawdzić" - wtórował mu partyjny kolega Krzysztof Janik. Wówczas okazało się, że oświadczeń majątkowych nikt nie chciał weryfikować.
Pomysł ujawniania majątków zrodził się 5 lat temu w kręgach powstającego wówczas PiS. Sejm odrzucił wtedy wniosek posła SLD Marka Dyducha, który chciał, aby oświadczenia parlamentarzystów mogli czytać tylko urzędnicy skarbowi. Było to zwycięstwo częściowe, bo oświadczenia majątkowe musieli wypełniać i upublicznić samorządowcy, a potem parlamentarzyści. Ministrowie i wiceministrowie, a także inni wysocy urzędnicy do dziś nie muszą pokazywać, jak się bogacą, chociaż często ich władza jest znacznie większa niż posłów czy senatorów.
Na Zachodzie często nie trzeba regulować ustawą przejrzystości majątków, bo ich ukrywanie oznaczałoby koniec kariery. W USA czy w Skandynawii każdy może zażądać wglądu w oświadczenie majątkowe dowolnego polityka, a w Szwecji znajdzie je w Internecie. We Francji stan majątkowy prezydenta Chiraca (przynajmniej ten legalny, bo są co do tego wątpliwości), który od 40 lat jest na garnuszku podatnika, jest znany co do eurocenta. U nas ustalenie wielkości majątku byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i jego żony jest niemożliwe. Wiadomo jedynie, że po zakończeniu kadencji wydali około 4 mln zł na apartament w Warszawie i willę w Kazimierzu. A przecież ujawnianie majątków mogłoby być atutem polskich polityków. Obywatele chętniej by pewnie głosowali na tych, którzy szczegółowo potrafią udowodnić, jakie są źródła ich majątku, niż na tych, którzy równie szczegółowo potrafią dowodzić, dlaczego nic nie mają.
50 NAJBOGATSZYCH POLSKICH POLITYKÓW |
---|
Ranking powstał na podstawie aktualnych oświadczeń majątkowych polityków. Przyjęliśmy podane w nich wyceny (choć wielokrotnie budzą wątpliwość), oszacowując wartość tylko tych składników majątku, które nie zostały wycenione w oświadczeniach majątkowych. Opracowanie rankingu: Wojciech Tukan i Jakub Radziwon. |
KOLEJKA DO KONFESJONAŁU |
---|
Nawet 8 lat więzienia, możliwość orzeczenia przez sąd zakazu pełnienia funkcji publicznych na 5 lat oraz przepadku tej części majątku, której pochodzenia polityk czy urzędnik nie będzie potrafił wyjaśnić - takie sankcje dla kłamiących w oświadczeniach majątkowych lub zatajających prawdę będzie przewidywał nowy projekt ustawy, którą za kilka tygodni zgłoszą posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Projekt lustracji majątkowej zakłada poszerzenie kręgu osób zobowiązanych do składania oświadczeń majątkowych ze względu na pełnione funkcje: miałaby objąć m.in. europarlamentarzystów, kierownictwa NFZ, ZUS, funduszy celowych, służby dyplomatycznej - od ambasadorów do wicekonsulów, dyrektorów sądów, osoby odpowiedzialne za finanse prokuratur, szefów terenowych oddziałów przedsiębiorstw państwowych i spółek skarbu państwa. Co najważniejsze, wszystkie oświadczenia będą ujednolicone i jawne, nawet te sędziów i prokuratorów (dziś nie upubliczniane). Politycy nie tylko będą musieli wykazać, że ich wydatki na nieruchomości, domy, papiery wartościowe itp. mają pokrycie w dochodach, ale też, że dochody te pochodzą z legalnego źródła. Prawdziwość oświadczeń będzie w ciągu czterech miesięcy od złożenia weryfikować CBA. PiS chce też utrudnić "ucieczkę" poza sferę jawności. - Rozdzielność majątkowa, taka jak w wypadku choćby państwa Kwaśniewskich, gdzie większość majątku należała do żony byłego prezydenta, nic nie da. Ujawnić trzeba będzie też majątek małżonka - wyjaśnia "pilotujący" tę ustawę Przemysław Gosiewski, minister koordynujący prace rządu Jarosława Kaczyńskiego. |
RENTIERZY POLITYKI | |||
---|---|---|---|
początek kadencji X 2001 | kadencji VI 2005 kadencji | zmiana | |
Artur Balazs | 2 480 000 zł | 2 459 000 zł | -21 000 zł |
Andrzej Celiński | 345 000 zł | 843 000 zł | 498 000 zł |
Włodzimierz Cimoszewicz | 500 000 zł | 792 000 zł | 292 000 zł |
Jerzy Hausner | 1 170 000 zł | 1 130 000 zł | -40 000 zł |
Roman Jagieliński | 3 472 000 zł | 3 488 700 zł | 16 700 zł |
Wiesław Kaczmarek | 1 908 000 zł | 1 702 800 zł | -205 200 zł |
Leszek Miller | 1 362 860 zł | 1 253 860 zł | -109 000 zł |
Józef Oleksy | 1 716 000 zł | 1 456 396 zł | -259 604 zł |
Marek Pol | 620 000 zł | 1 190 000 zł | 570 000 zł |
Krzysztof Rutkowski | 2 101 000 zł | 1 589 000 zł | -512 000 zł |
POLITYKA POPŁACA Podztawowe miesięczne wynagrodzenia brutto (w zł) |
---|
PREZYDENCI Mary McAleese, Irlandia - 89 050 George W. Bush, USA - 88 860 Moritz Leuenberger, Szwajcaria - 82 975 Giorgio Napolitano, Włochy - 70 980 Horst Köhler, Niemcy - 67 760 Anibal Cavaco Silva, Portugalia - 27 490 Jacques Chirac, Francja - 26 185 Lech Kaczyński, Polska - 19 393 Wiktor Juszczenko, Ukraina - 19 035 Władimir Putin, Rosja 16 575 Luiz Inácio Lula da Silva, Brazylia - 11 310 Micheil Saakaszwili, Gruzja - 7 020 PREMIERZY Junichiro Koizumi, Japonia - 93 600 Angela Merkel, Niemcy - 82 920 Romano Prodi, Włochy - 72 355 Wolfgang Schüssel, Austria - 72 330 Tony Blair, Wielka Brytania - 59 470 John Howard, Australia - 55 030 Helen Clark, Nowa Zelandia - 53 350 Göran Persson, Szwecja - 48 190 Jan Peter Balkenende, Holandia - 42 250 Kostas Karamanlis, Grecja - 30 000 José Luis Zapatero, Hiszpania - 28 455 Janez Janša, Słowenia - 25 180 Jiři Paroubek, Czechy - 24 055 Ferenc Gyurcsány, Węgry - 23 055 Andrus Ansip, Estonia - 15 600 Recep Tayyip Erdogan, Turcja - 15 210 Jarosław Kaczyński, Polska - 13 528 Algirdas Brazauskas, Litwa - 14 170 Călin Popescu-Tăriceanu, Rumunia - 6 805 Siergiej Staniszew, Bułgaria - 3 600 |
NAJBOGATSZE GŁOWY PAŃSTW Wartość majątku w mld euro |
---|
Abdullah ibn Abd al-aziz as-Saud, król Arabii Saudyjskiej - 16,00 Hassanal Bolkiah muizzaddin waddaulah, sułtan Brunei - 15,00 Khalifa bin zajed ibn sultan an-nahajan, prezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich - 14,00 Mohammed bin Rashid Al Maktoum, szejk Dubaju - 10,00 Hans-Adam II, książę Liechtensteinu - 3,00 Albert II, książę Monako - 0,78 Fidel Castro, prezydent Kuby - 0,70 Teodoro Obiang Nguema Mbasogo, prezydent Gwinei Równikowej - 0,47 Elżbieta II, królowa Wielkiej Brytanii - 0,39 Beatrix, królowa Holandii - 0,21 |
NAJBARDZIEJ ZADŁUŻENI POSŁOWIE Dane w mln zł |
---|
Janusz Palikot PO - 42,944 Mirosław Koźlakiewicz PO - 6,030 Józef Pilarz Samoobrona - 4,400 Janusz Maksymiuk Samoobrona - 2,473 Bernard Ptak Samoobrona - 1,000 Wojciech Mojzesowicz PiS - 0,944 Marek Matuszewski PiS - 0,607 Stanisław Lamczyk PO - 0,550 Renata Beger Samoobrona - 0,527 Janusz Wójcik Samoobrona - 0,512 |
Więcej możesz przeczytać w 33/34/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.