Osoby z rozbudowaną klatką piersiowąmają większą siłę przebicia
Jeszcze do niedawna, by zaistnieć na scenie muzycznej, trzeba było mieć dobry głos. Dziś nie jest to już potrzebne. Wystarczą odpowiednio duże cycki. Błyskotliwe kariery Dody czy Britney Spears świadczą o tym, że osoby z rozbudowaną klatką piersiową mają większa siłę przebicia. Zdaniem badaczy anatomii, mięśnie odgrywają coraz większą rolę w życiu artystycznym.
Mięśnie zawsze wzbudzały emocje. Wystarczy spojrzeć na sztukę starożytnej Grecji czy klasycystyczne rzeźby. Pełno tam naprężonych ludzkich mięśni. Przez lata fani filmu dyskutowali o nogach Marleny Dietrich, szyi Grety Garbo, tyłku Marilyn Monroe, talii Ursuli Andrews czy biuście Bri-gitte Bardot. Mięsień jako część ludzkiego ciała zainteresowanie budził jednak głównie w sporcie. O mięśniach łydki jakiegoś sławnego piłkarza dziennikarze sportowi potrafili pisać całe artykuły. Na łamach fachowej prasy szczegółowo analizowano mięśnie znanych sportowców. O mięśniach pływaków, lekkoatletów czy zapaśników pisano obszerne elaboraty, a nawet prace naukowe. Zdarzało się, że o mięśniu sportowca wiedziano więcej niż o samym sportowcu. Działo się tak wówczas, gdy mięsień gwiazdy stadionu uległ kontuzji. Zerwane mięśnie herosów z boisk budziły większe podniecenie niż zerwane więzi między słynnymi kochankami z seriali telewizyjnych. Mięśnie były bohaterami magazynów sportowych i programów talk-show. Na temat mięśni ochoczo wypowiadali się znani trenerzy, dietetycy, masażyści, lekarze czy wreszcie sami sportowcy.
Ileż to bzdur przeczytaliśmy o cudownej łydce Maradony, śródstopiu Figo, chudych mięśniach Małysza czy zbitym podudziu Żurawskiego. Za komuny doszło do tego, że artykuły mięsne pojawiały się jedynie w gazetach, i to na ogół przed ważnymi zawodami. Także w kapitalizmie publicystyka mięsna odgrywała niezwykle ważną rolę, wpływając często stawianymi przez siebie hipotezami na obstawianie wyników u bukmacherów.
Najnowsze tendencje wykazują, że kariera mięśni zdaje się nie ograniczać li tylko do świata sportu. Pierwszym, któremu udało się dzięki mięśniom odnieść sukces także poza areną sportową, był pochodzący z austriackiej wioski kulturysta Arnold Schwarzenegger. Jego dobrze naoliwione gigantyczne mięśnie stały się bohaterem serii filmów o robocie z kosmosu pt. "Terminator". Oczywiście przed Schwarzeneggerem byli już i Bruce Lee, i Chuck Norris. U mistrzów walki mięśnie były jednak tylko dodatkiem do ich kunsztu. U Arnolda nie ma już żadnej sztuki, a jedyna sztuka, z jaką mamy tu do czynienia, to sztuka mięsa. Prężenie muskułów i napinanie klaty Schwarzenegger jako były kulturysta opanował rzeczywiście mistrzowsko. W filmach z udziałem Arniego fabuła jest tylko pretekstem do demonstracji mięcha. Sam kulturysta jest świadom, dzięki czemu zyskał popularność, i dowcipnie mówi o sobie, że nie jest artystą, tylko zwykłym biznesmenem. Gargantuiczne muskuły pomogły Arniemu zostać nie tylko mistrzem świata kulturystów, gwiazdorem Hollywood, ale także gubernatorem Kalifornii.
Mięśnie robią karierę pozasportową także w Polsce. Mariusz Pudzianowski, kilkakrotny mistrz świata strongmanów (m.in. w Malezji, Zambii i Chinach), postanowił zaistnieć na estradzie. Razem z bratem Krystianem założył zespół Pudzian Band. Zespół nagrał już piosenki i teledysk. Z pewnością niebawem ruszy w trasę pod hasłem "Biceps i mikrofon". Także słynny bokser Dariusz Tygrys Michalczewski marzy o karierze wokalisty. Tiger ma już dosyć obijania ryja na ringu i - po pierwszych próbach wokalnych w programie telewizyjnym w Polsacie - bierze obecnie intensywne lekcje śpiewu, szykując się do zabrania chleba Krawczykowi. Tylko czekać, kiedy zacznie śpiewać "wielka nadzieja głuchych" Andrzej Gołota. Andrzej Piasek Piaseczny i Szymon Wydra pójdą z torbami, a Maciej Maleńczuk skończy w psychiatryku. Krytycy muzyczni zwracają uwagę, że są jednak mięśniacy, którzy nie chcą śpiewać - jak na przykład detektyw Krzysztof Rutkowski, który jeśli już coś śpiewa na przesłuchaniach, to bardzo cienko.
Skoro sztuka mięsa tak bardzo podoba się publiczności, być może warto ją promować nie tylko na estradzie muzycznej. Gdyby tak cherlawy i blady Jan Rokita nabrał mięśni, od razu skoczyłyby notowania platformie. Wie o tym lider SLD Wojciech Olejniczak, który chętnie się fotografuje w siłowni i ochoczo prezentuje swe bicepsy. Środowisko PiS ma się świetnie, ale już dziś powinni pomyśleć o chudych czasach i zacząć ostro trenować swe otłuszczone klaty. Jedyne mięśnie, które u większości liderów prawicy są dobrze rozwinięte, to mięśnie brzucha. Jak mówi znane przysłowie dietetyków: brzuch to nie afrykańskie cycki i nie powinien zwisać do kolan.
Mięśnie zawsze wzbudzały emocje. Wystarczy spojrzeć na sztukę starożytnej Grecji czy klasycystyczne rzeźby. Pełno tam naprężonych ludzkich mięśni. Przez lata fani filmu dyskutowali o nogach Marleny Dietrich, szyi Grety Garbo, tyłku Marilyn Monroe, talii Ursuli Andrews czy biuście Bri-gitte Bardot. Mięsień jako część ludzkiego ciała zainteresowanie budził jednak głównie w sporcie. O mięśniach łydki jakiegoś sławnego piłkarza dziennikarze sportowi potrafili pisać całe artykuły. Na łamach fachowej prasy szczegółowo analizowano mięśnie znanych sportowców. O mięśniach pływaków, lekkoatletów czy zapaśników pisano obszerne elaboraty, a nawet prace naukowe. Zdarzało się, że o mięśniu sportowca wiedziano więcej niż o samym sportowcu. Działo się tak wówczas, gdy mięsień gwiazdy stadionu uległ kontuzji. Zerwane mięśnie herosów z boisk budziły większe podniecenie niż zerwane więzi między słynnymi kochankami z seriali telewizyjnych. Mięśnie były bohaterami magazynów sportowych i programów talk-show. Na temat mięśni ochoczo wypowiadali się znani trenerzy, dietetycy, masażyści, lekarze czy wreszcie sami sportowcy.
Ileż to bzdur przeczytaliśmy o cudownej łydce Maradony, śródstopiu Figo, chudych mięśniach Małysza czy zbitym podudziu Żurawskiego. Za komuny doszło do tego, że artykuły mięsne pojawiały się jedynie w gazetach, i to na ogół przed ważnymi zawodami. Także w kapitalizmie publicystyka mięsna odgrywała niezwykle ważną rolę, wpływając często stawianymi przez siebie hipotezami na obstawianie wyników u bukmacherów.
Najnowsze tendencje wykazują, że kariera mięśni zdaje się nie ograniczać li tylko do świata sportu. Pierwszym, któremu udało się dzięki mięśniom odnieść sukces także poza areną sportową, był pochodzący z austriackiej wioski kulturysta Arnold Schwarzenegger. Jego dobrze naoliwione gigantyczne mięśnie stały się bohaterem serii filmów o robocie z kosmosu pt. "Terminator". Oczywiście przed Schwarzeneggerem byli już i Bruce Lee, i Chuck Norris. U mistrzów walki mięśnie były jednak tylko dodatkiem do ich kunsztu. U Arnolda nie ma już żadnej sztuki, a jedyna sztuka, z jaką mamy tu do czynienia, to sztuka mięsa. Prężenie muskułów i napinanie klaty Schwarzenegger jako były kulturysta opanował rzeczywiście mistrzowsko. W filmach z udziałem Arniego fabuła jest tylko pretekstem do demonstracji mięcha. Sam kulturysta jest świadom, dzięki czemu zyskał popularność, i dowcipnie mówi o sobie, że nie jest artystą, tylko zwykłym biznesmenem. Gargantuiczne muskuły pomogły Arniemu zostać nie tylko mistrzem świata kulturystów, gwiazdorem Hollywood, ale także gubernatorem Kalifornii.
Mięśnie robią karierę pozasportową także w Polsce. Mariusz Pudzianowski, kilkakrotny mistrz świata strongmanów (m.in. w Malezji, Zambii i Chinach), postanowił zaistnieć na estradzie. Razem z bratem Krystianem założył zespół Pudzian Band. Zespół nagrał już piosenki i teledysk. Z pewnością niebawem ruszy w trasę pod hasłem "Biceps i mikrofon". Także słynny bokser Dariusz Tygrys Michalczewski marzy o karierze wokalisty. Tiger ma już dosyć obijania ryja na ringu i - po pierwszych próbach wokalnych w programie telewizyjnym w Polsacie - bierze obecnie intensywne lekcje śpiewu, szykując się do zabrania chleba Krawczykowi. Tylko czekać, kiedy zacznie śpiewać "wielka nadzieja głuchych" Andrzej Gołota. Andrzej Piasek Piaseczny i Szymon Wydra pójdą z torbami, a Maciej Maleńczuk skończy w psychiatryku. Krytycy muzyczni zwracają uwagę, że są jednak mięśniacy, którzy nie chcą śpiewać - jak na przykład detektyw Krzysztof Rutkowski, który jeśli już coś śpiewa na przesłuchaniach, to bardzo cienko.
Skoro sztuka mięsa tak bardzo podoba się publiczności, być może warto ją promować nie tylko na estradzie muzycznej. Gdyby tak cherlawy i blady Jan Rokita nabrał mięśni, od razu skoczyłyby notowania platformie. Wie o tym lider SLD Wojciech Olejniczak, który chętnie się fotografuje w siłowni i ochoczo prezentuje swe bicepsy. Środowisko PiS ma się świetnie, ale już dziś powinni pomyśleć o chudych czasach i zacząć ostro trenować swe otłuszczone klaty. Jedyne mięśnie, które u większości liderów prawicy są dobrze rozwinięte, to mięśnie brzucha. Jak mówi znane przysłowie dietetyków: brzuch to nie afrykańskie cycki i nie powinien zwisać do kolan.
Więcej możesz przeczytać w 33/34/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.