Krauze i Kulczyk w Kazachstanie
Ryszard Krauze (dziesiąty na liście najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", z majątkiem wycenianym na 1,8 mld zł) wyprzedził Orlen i Lotos w zakupie pól naftowych. Według naszych informacji, pola Krauzego znajdują się we wschodnim Kazachstanie i na razie nie można przesyłać tej ropy bezpośrednio do Polski bez udziału Rosjan. Krauze może jednak stać się graczem na polskim rynku naftowym, na przykład wymieniając swoją kazachską ropę z innym eksploatatorem. W przyszłości zechce prawdopodobnie skorzystać z budowanego wielkiego ropociągu przebiegającego przez cały Kazachstan, łączącego Morze Kaspijskie z granicą kazachsko-chińską. Na razie kupiony przez Krauzego surowiec będzie zapewne sprzedawany do Chin (od maja tego roku działa rurociąg, którym można transportować tam 8 mln ton ropy rocznie).
Inwestycja ma kosztować Krauzego 800 mln USD. Biznesmen, o czym mówiło się już kilka tygodni wcześniej, kupił udziały w czterech kazachskich spółkach mających prawa do złóż. W trzech spółkach Petrolinvest (spółka należąca do Krauzego, za której pośrednictwem dokonał zakupów) ma połowę udziałów, a w czwartej - 35 proc. Wielkość złóż jest szacowana na 2 mld baryłek (tyle ropy Polska zużyje w najbliższych 13 latach). Zakup Krauze sfinansuje z kredytów, funduszy pozyskanych w wyniku wprowadzenia Petrolinvestu na giełdę oraz - prawdopodobnie - z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży akcji giełdowego Biotonu. Do debiutu giełdowego Petrol-investu może dojść już wiosną 2007 r.
Kazachstan jest coraz większym partnerem w interesach najbogatszych Polaków. Kilka milionów ton ropy z Kazachstanu już trafia do naszego kraju za pośrednictwem tajemniczej spółki J&S; część tej ropy jest wywożona przez port gdański tankowcami do USA. Interesy na kazachskiej ropie chce robić także Jan Kulczyk, który wielokrotnie deklarował, że znaczną część swoich polskich aktywów przeniesie za granicę. Z naszych informacji wynika, że wiele razy odwiedzał dawne azjatyckie republiki byłego ZSRR. Według zeznań aresztowanego lobbysty Marka Dochnala, Kulczyk chciał przejąć jego kontrakty z kazachską firmą KazMunaiGaz. (JP)
LUSTRACJA
Gilowska live
Nawet jeśli Zyta Gilowska zostanie oczyszczona z zarzutu kłamstwa lustracyjnego, wyrok sądu w tej sprawie może zostać podważony. Decyzja sądu o bezpośredniej transmisji procesu lustracyjnego Zyty Gilowskiej była bowiem rażącym złamaniem obowiązującego prawa (art. 357 i 371 kpk). Błąd ten powinien wpłynąć na ocenę wiarygodności zeznań przesłuchanych świadków, a nawet może stanowić podstawę do uchylenia wyroku. Według polskiej procedury karnej (obowiązuje ona w sprawach lustracyjnych), sąd - pod kilkoma warunkami - może pozwolić mediom utrwalać obraz i dźwięk z przebiegu rozprawy. Przepis ten nie przewiduje jednak możliwości wydania zgody na bezpośrednią transmisję procesu. Na przewodniczącym składu orzekającego ciąży obowiązek "zapobiegania porozumiewaniu się osób przesłuchiwanych z osobami, które jeszcze nie zostały przesłuchane". Z reguły sprowadza się on do tego, iż przed przesłuchaniem świadkowie nie mogą być obecni na sali rozpraw. Chodzi o to, aby nie ulegali oni sugestiom wcześniej zeznających osób. W sprawie Gilowskiej wszyscy funkcjonariusze SB przesłuchani w kolejnych dniach procesu po pierwszym świadku, kapitanie Witoldzie Wieczorku, dzięki bezpośredniej transmisji rozprawy praktycznie "mogli w niej uczestniczyć". W jednym ze swoich orzeczeń Sąd Najwyższy uznał, iż "przesłuchanie świadka, który był obecny na sali rozpraw w czasie przesłuchiwania oskarżonego i poprzedzających go świadków, nie jest uchybieniem pociągającym za sobą konieczność uchylenia wyroku. Okoliczność ta może mieć jedynie wpływ na ocenę przez sąd wiarygodności złożonych w tych warunkach zeznań świadka". W ten sposób przynajmniej zeznania przełożonych kpt. Wieczorka mogą się okazać niewiarygodne (transmisja procesu wywołała nieodwracalne skutki, a błędy sądu nie mogą być praktycznie usunięte). Jeśli jednak zeznania esbeków zeznających po Wieczorku zostaną uznane za wiarygodne, wówczas rzecznik interesu publicznego będzie mógł, ze sporymi szansami na sukces, żądać uchylenia lub zmiany orzeczenia wydanego przez sąd pierwszej instancji.
POLITYKA
Superrząd w Juracie
Prezydent Lech i premier Jarosław Kaczyńscy tylko pozornie wypoczywają w helskiej rezydencji. Obaj intensywnie konferują z ministrami, zwłaszcza z Ludwikiem Dornem i Zbigniewem Wassermannem. Jak ustalił "Wprost", Kaczyńscy dokonali w Juracie przeglądu rządowych kadr i doszli do wniosku, że w najbliższym czasie nie będzie zmian. Tylko gdyby pozytywnie zakończył się proces lustracyjny Zyty Gilowskiej, najprawdopodobniej wróci ona na stanowisko wicepremiera i ministra finansów. Stanisław Kluza, obecny minister, zostanie zastępcą Gilowskiej. Z kolei Janusz Fota, przewidywany na stanowisko dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, który był krytykowany za sposób nadzorowania dróg warszawskich, nie zostanie powołany. W ostatnich dniach bracia Kaczyńscy zajmowali się samorządową kampanią wyborczą PiS. Ustalili, że będą otwarcie wspierali Kazimierza Marcinkiewicza. W najbliższym czasie możemy się spodziewać gestów pokazujących dobre relacje między obecnym a byłym premierem. (Ij)
SPORT
Kuszczak, nie Puszczak
Tomasz Kuszczak został zawodnikiem Manchesteru United. Najpopularniejszy piłkarski klub na świecie wypożyczył Polaka na rok z West Bromwich Albion. Sir Alex Ferguson określił jego sprowadzenie jako "świetny i obiecujący transfer". Kuszczak, w Polsce wyśmiewany za błąd w meczu z Kolumbią (nazywano go wtedy Puszczakiem), w Anglii jest uznawany za trzeciego najlepszego bramkarza Premiership. Jego obrona w meczu z Wigan została wybrana przez BBC na "interwencję roku". 24-latek z Krosna będzie walczył o miejsce w bramce z Edwinem van der Sarem i, jak zapowiada, nie zamierza odpuścić starszemu koledze. (mim)
BRYDŻ
Stolik Versace
Lavazza i Versace to gwiazdy 48. Europejskich Mistrzostw Drużyn w Brydżu organizowanych przez Prokom (patronem imprezy jest "Wprost"). Maria Teresa Lavazza, właścicielka firmy produkującej kawę, jest kapitanem reprezentacji Włoch, a Alfredo Versace (zbieżność nazwisk z projektantem mody przypadkowa) jest dla brydża tym, kim dla futbolu Pele. - Polska, Włochy i USA to potęgi w tym sporcie - powiedział "Wprost" Gianarrigo Rona, prezes Europejskiej Ligi Brydżowej. W zawodach bierze udział 1000 zawodników z 34 krajów. Wbrew pozorom brydż to popularny sport, uprawia go 60 mln osób na świecie. (JUS)
MUZYKA
Kombi-nacje
Kombii, KombII lub - jak kto woli - Kombi2 obchodziło podczas Festiwalu Jedynki w Sopocie 30-lecie pracy artystycznej. KombII istnieje jednak dopiero od dwóch lat, ale druga rocznica brzmi gorzej niż trzydziesta. Tym bardziej że 30 lat temu rzeczywiście zespół Kombi istniał. Tyle że bez drugiego "i" czy "dwójki". No i z innym założycielem i liderem - Sławomirem Łosowskim. Zespół rozpadł się 14 lat temu: Łosowski zabrał się do mniej nagłośnionych projektów, a pozostali członkowie grupy zaczęli udzielać się w O.N.A. Ale O.N.A. też się rozleciała, więc muzycy przypomnieli sobie o starym projekcie i zafundowali sobie 30-lecie. Tylko o założycielu zespołu zapomnieli. Na oficjalnej stronie internetowej fanklubu zaczęła się przepychanka słowna między Łosowskim i neo-Kombi. Ten pierwszy się żalił, że źli koledzy do zespołu nie zaprosili, ci drudzy pisali, że ten pierwszy to kłamczuch. - To, co robią moi dawni koledzy, to oszukiwanie ludzi i żerowanie na wyrobionej nazwie, marce, która nie należy do nich - mówi Łosowski. (IN)
FORMUŁA 1
Kubicomania
Wraz z sukcesem Roberta Kubicy w pierwszym starcie w zawodach Formuły 1 w Polsce rozgorzała dyskusja nad koniecznością budowy toru do wyścigów najszybszych aut. Gdy Wojciech Fibak był gwiazdą tenisa, powstawały osiedlowe korty. Po sukcesach Adama Małysza ruszyły budowy skoczni. Złote medale pływaków skłoniły władze licznych gmin do budowy basenów. Z torem F1 może być jednak kłopot. Znając polskich drogowców, można się spodziewać, że w pierwszych zawodach na narodowym torze F1 wezmą udział prawnuki Kubicy. By nie osłabić zapału adeptów wyścigówek, proponujemy zamienić wybudowane dotychczas autostrady w tor Formuły 1. Długość polskich autostrad jest mniej więcej taka jak przeciętnego toru w średnio rozwiniętym kraju (Węgry). (AS)
ROZMOWA Z KS. HENRYKIEM JANKOWSKIM
Delegat prymasa
Cezary Gmyz: Kiedy ksiądz prałat pierwszy raz usłyszał o kontakcie operacyjnym SB o pseudonimie "Delegat"?
Ks. Henryk Janowski: O "Delegacie" dowiedziałem się dopiero z "Rzeczpospolitej". W aktach SB na mój temat, które niedawno otrzymałem, osoba o takim pseudonimie nie występuje.
- Nie pomyślał ksiądz, że SB mogła nadać taki pseudonim właśnie księdzu?
- Pierwsza myśl była taka, że jest to osoba z Warszawy, a konkretnie prof. Romuald Kukołowicz, który bardzo często, kiedy przyjeżdżał do Komisji Krajowej "Solidarności", przedstawiał się jako delegat księdza prymasa. Znamienne jest to, że od czasu publikacji artykułu o "Delegacie" prof. Kukołowicz w ogóle nie zabiera głosu. Teraz o bycie "Delegatem" podejrzewa się już prawie wszystkie osoby, które brały udział w wizycie Lecha Wałęsy u Ojca Świętego. W prasie pojawił się też nowy pseudonim - "Libella". Podejrzenia są rzucane nawet pod moim adresem. Jest to jednak zupełnie bez znaczenia, bo to wszystko mnie nie dotyczy. Tej sprawy jednak nie da się tak zamknąć - trzeba ją wyjaśnić do końca.
Powtarzam, o sprawie "Delegata" dowiedziałem się dopiero z "Rzeczpospolitej". Nie zaprzeczam jednak, że dwa tygodnie wcześniej otrzymałem sygnały, że gazeta przygotowuje publikację na mój temat. Dowiedziałem się, że tekst ma poruszać sprawę mojej rzekomej agenturalności i homoseksualizmu. Po publikacji zdziwiło mnie, że żaden z autorów się do mnie nie zgłosił ani przed ujawnieniem sprawy "Delegata", ani potem, choć przecież byłem jedną z osób, które były u Ojca Świętego z wizytą opisywaną w raporcie "Delegata". To dla mnie tym bardziej dziwne, że nad tekstem pracował Piotr Adamowicz, którego znam osobiście od lat. Może się czegoś obawia. Powiem tylko tyle, że jego nazwisko pojawia się w aktach, które otrzymałem z IPN. Adamowicz był ministrantem w Kościele św. Brygidy razem ze swoim bratem Piotrem, który dziś jest prezydentem Gdańska.
- Z akt otrzymanych z IPN zyskał ksiądz również wiedzę na temat skali inwigilacji Kościoła w archidiecezji gdańskiej. Jak wielu tajnych współpracowników SB miała wśród księży?
- Naturalnie, wśród duchownych więcej było takich, którzy zachowywali się przyzwoicie. Niestety, nie wszyscy. Wiem o blisko 30 księżach, którzy współpracowali z IV Departamentem. Wielu z nich stało bardzo wysoko w kościelnej hierarchii. Sytuacja w archidiecezji gdańskiej nie wygląda lepiej niż w Krakowie, a może nawet gorzej.
Nie mam jeszcze wszystkich dokumentów. Na razie dostałem listę ponad 50 oficerów, którzy się mną zajmowali. Dysponuję też listą, na której są wyczernione nazwiska księży agentów. Nie zostały wymazane ich godności kościelne. Mogę jedynie powiedzieć, że są na tej liście kurialiści, a nawet biskupi.
- Ksiądz również spotykał się z przedstawicielami
Służby Bezpieczeństwa.
- Dopiero dziś widzę, jak bardzo byłem naiwny w tamtych czasach i jak wielu agentów obdarzyłem kredytem zaufania. Wtedy nie miałem świadomości, że byli to tak wysoko postawieni oficerowie SB. Większość z tych, którzy mnie inwigilowali, a było ich kilkudziesięciu, okazało się pułkownikami. Dziś mi ich nawet trochę szkoda. Widać, że nosili w sobie pierwiastki dobra, a jednak czynili rzeczy podłe, które kazano im robić. Ludzi, na których się zawiodłem, było zresztą więcej. Dziś wielu z nich nadal odgrywa ważną rolę w życiu publicznym.
- Kogo ksiądz prałat ma na myśli?
- Na przykład Andrzeja Celińskiego, który w tamtych latach często wznosił oczy ku niebu i składał ręce do modlitwy. Dziś zaś przeszedł na stronę ludzi, którzy wówczas walczyli z "Solidarnością", nazywa mnie osobą chorą psychicznie. Wiele mogę wybaczyć, ale tego nie. Zapowiadam więc publicznie, że podam go do sądu.
Rozmawiał Cezary Gmyz
II WOJNA ŚWIATOWA
Esesman Günter Grass
Günter Grass służył w 10. Dywizji Pancernej SS Frundsberg. Jednostka walczyła m.in. na Ukrainie, w Normandii i pod Arnhem. W 1945 r. została przerzucona na Pomorze, gdzie walczyła w okolicach Szczecina. W maju 1945 r. Armia Czerwona rozbiła ją w Saksonii. Na korzyść Grassa może przemawiać to, że jest to jedna z nielicznych dywizji Waffen-SS, której nie udowodniono udziału w zbrodniach wojennych.
Mimo że Waffen-SS utworzono dopiero w 1940 r., to za ich zalążek należy uznać elitarne pułki SS walczące w ramach Wehrmachtu w wojnie przeciw Polsce. Wbrew twierdzeniom propagandy hitlerowskiej o wojnie rycerskiej już w pierwszych dniach wojny esesmani dopuścili się zbrodni wojennych. SS-Standarte Germania włączyła się do egzekucji dokonywanych na Śląsku przez Einsatzgruppe Streckenbacha. Esesmani brali też udział w masowych egzekucjach w Lasach Panewnickich w Szczucinie, Mielcu i Dynowie. Mimo tezy o niezwyciężoności Waffen-SS już w kampanii wrześniowej ponieśli oni druzgocącą klęskę z Polakami pod dowództwem płk. Bronisława Prugara-Ketlinga, którzy we wsi Mużyłowice. Esesmani porzucili wówczas dziesiątki pojazdów i cały ciężki sprzęt artyleryjski.
Na szlaku bojowym Waffen-SS cieniem kładzie się zbrodnia. Podczas wojny z Francją Waffen-SS mordowała czarnoskórych żołnierzy i jeńców brytyjskich. Największych zbrodni esesmani dokonali po inwazji na ZSRR. Esesmani (brygada Dirlewagnera) brali też udział w rzezi w czasie powstania warszawskiego. Dodać należy, że Waffen-SS była formacją wielonarodową. Walczyli w niej m.in. Francuzi, a nawet Brytyjczycy ale również "niżsi rasowo" Słowianie - Rosjanie, Serbowie i Ukraińcy.
Po wojnie całe Waffen-SS zostało uznane w Norymberdze za organizację zbrodniczą. Co ciekawe, spotkało się to z protestami części żołnierzy alianckich, którzy twierdzili, że niektóre jednostki, nie obciążone zbrodniami, powinny korzystać z praw kombatanckich. Byli żołnierze Waffen-SS korzystają w Niemczech z praw kombatanckich pod warunkiem, że nie zostali skazani za udział w zbrodniach. W 1985 r. szerokim echem odbiła się sprawa wizyty Rolanda Reagana w towarzystwie Helmuta Kohla na cmentarzu wojskowym w Bitburgu, gdzie m.in. pochowano 49 żołnierzy Waffen-SS.
Cezary Gmyz
JAN PAWEŁ II
Notre Pape
Paryż w niezwykły sposób uhonorował Jana Pawła II. Władze miasta podjęły decyzję, że od 3 września plac, przy którym stoi słynna katedra Notre Dame, będzie nosił jego imię. Zgodnie z tradycją w ten sposób upamiętniano wybitne osobistości najwcześniej pięć lat po ich śmierci, lecz dla polskiego papieża zrobiono wyjątek. Przeciw tej decyzji protestowali przedstawiciele zielonych i komunistów zasiadający w radzie miejskiej Paryża. Paryż to nie jedyne miasto we Francji, które postanowiło uczcić pamięć zmarłego: jego imieniem nazwano także plac przy bazylice w Cambrai na północy kraju. (WAK)
GADŻET
Elektryczna deskorolka
Powstała deskorolka dla leniwych. Nie trzeba się odpychać nogą, by wyczyniać akrobacje. W deskorolce zainstalowany jest elektryczny silniczek, który pozwala na w miarę szybką jazdę. Przewaga nad podobnymi urządzeniami wyposażonymi w silnik spalinowy jest taka, że elektryczna deskorolka nie hałasuje. Rozwija prędkość 22 km/godz.
KUBA
Agonia Fidela
Czy Fidel Castro jeszcze żyje? 1 sierpnia kubański przywódca przeszedł operację z powodu krwawienia z przewodu pokarmowego. Przyczyną krwawienia najprawdopodobniej był nowotwór w ostatniej fazie rozwoju. - Krwawienie oznacza, że nowotwór jest już bardzo zaawansowany, spowodował rozpad tkanki i nie da się go wyleczyć - mówi dr Sergiusz Durowicz z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Przewodu Pokarmowego Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im prof. W. Orłowskiego w Warszawie. Operacja miała jedynie zatamować krwawienie. Jednak u osób w wieku Castro (13 sierpnia skończył 80 lat) ingerencja chirurgiczna - o ile nie zakończy się śmiercią na stole operacyjnym - może przedłużyć życie zaledwie o kilkanaście dni. Zdaniem dr. Marka Pochapina z New York-Presbyterian Hospital, życie kubańskiego dyktatora było poważnie zagrożone. Nawet jeśli podczas operacji nie wystąpiły powikłania, stracił tak dużo krwi, że zagraża mu zawał serca lub udar. (MF)
Fałszowanie choroby |
---|
20 października 2004 r. - Castro po przemówieniu spadł z mównicy, uszkodził rzepkę w kolanie i złamał prawą rękę. Po tym wypadku przez pewien czas poruszał się na wózku inwalidzkim. 19 maja 2005 r. - Eugenio Selman, osobisty lekarz Castro, przekonywał, że kubański przywódca prowadzi zdrowy tryb życia i będzie żył co najmniej 120 lat. 17 listopada 2005 r. - CIA zebrała materiały sugerujące, że Fidel cierpi na chorobę Parkinsona. 1 sierpnia 2006 r. - Operacja mająca zatamować krwawienie z przewodu pokarmowego. 13 sierpnia 2006 r. - Kubański dziennik "Juventud Rebelie" zamieścił cztery zdjęcia Fidela Castro z sobotnim wydaniem gazety i urodzinowe przesłanie. Na 80. urodziny Fidela Castro, które przywódca Kuby miał obchodzić w szpitalu, przybył prezydent Wenezueli Hugo Chávez z tortem i prezentem - zdobionym sztyletem, który należał do Simona Bolivara. |
CHINY
Bicie na zamówienie
Jeden z chińskich barów proponuje swoim gościom oprócz tradycyjnych trunków także chłopca do bicia i inne niekonwencjonalne metody walki ze stresem. W barze "Ku wschodzącemu słońcu i zmniejszaniu gniewu" w Nanjing złość można nie tylko zapić, ale również fizycznie wyładować. Klienci mogą się do woli wydzierać, rzucać naczyniami o ściany, a nawet bić personel. Właściciel Wu Gong zatrudnia w tym celu dwudziestu młodych i sprawnych mężczyzn, którzy w razie potrzeby przebiorą się nawet za szefa bądź za żonę. Ten oryginalny sposób na odreagowanie stresów kosztuje od 50 do 300 juanów, czyli 5-30 euro. Lokal działa od kwietnia 2006 r. i cieszy się sporym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród kobiet pracujących w barach karaoke i salonach masażu. (Malvii)
OBYCZAJE
Stewart nawadniacz
Rod Stewart łamie prawo - takiego odkrycia dokonały brytyjskie media, które ujawniły, że 62-letni piosenkarz nawadnia swoje prywatne boisko piłkarskie w Essex. Brytyjskie prawo zabrania robienia tego latem. Stewartowi wydawało się, że jego podziemny system melioracyjny jest z tego zakazu wyłączony - tak przynajmniej twierdzi. Stewart zachęcił setki tysięcy Brytyjczyków do ignorowania przepisów o oszczędzaniu wody latem. Tymczasem grozi za to nawet tysiąc funtów grzywny. A wszystko przez to, że Rod Stewart chce grać w piłkę nożną. (mim)
Fot: A. Jagielak
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.