Starożytni chirurdzy potrafili pomniejszać piersi, rekonstruować nosy i usuwać kamienie nerkowe
Mężczyzna, którego szkielet sprzed ponad 4,5 tysiąca lat odnaleźli archeo-lodzy w zachodnim Meksyku, nie był zadowolony ze swej twarzy. Poddał się operacji odpiłowania przednich zębów. Na ich miejsce wstawiono sztuczną szczękę z kłów wilka lub jaguara. Antropolog i paleontolog James Chatters uważa, że mężczyzna był kapłanem lub szamanem. Sztuczna szczęka z kłów drapieżników to najwcześniejszy, ale niejedyny przykład dentystycznej modyfikacji wyglądu w Ameryce Środkowej. W XV wieku, krótko przed przybyciem Hiszpanów do Meksyku, powszechnie praktykowano tam usuwanie zębów i wstawianie w ich miejsce obrobionych kawałków turkusa.
Mocowanie nosa
Już 600 lat p.n.e. chirurdzy z Indii doprowadzili do perfekcji technikę rekonstrukcji nosa. Na ich usługi było wielkie zapotrzebowanie - w Indiach ucięciem nosa lub genitaliów karano małżeńską niewierność. Indyjski lekarz i nauczyciel Susruta w swoim dziele "Sanhita" zawarł szczegółowy opis metody uważanej przez dzisiejszych chirurgów za całkowicie zgodną z zasadami sztuki. Chirurg odcinał najpierw z czoła lub policzka zeszpeconej osoby płat skóry w kształcie liścia. Następnie nasuwał go na kość nosową, skręcając tak, aby naskórek znajdował się na wierzchu, i starannie mocował za pomocą szwów. Aby zapobiec zapadnięciu nowo uformowanego nosa, w miejscu, gdzie miały się znajdować nozdrza, chirurg umieszczał dwie wypolerowane drewniane rurki, które ułatwiały pacjentowi oddychanie. Ta metoda byłaoparta na doskonałej znajomości funkcjonowania układu krwionośnego. Nawet podczas wykonywanych dzisiaj operacji plastycznych sekretem prawidłowej rekonstrukcji nosa jest utrzymanie połączeń naczyń krwionośnych ze skórą w pozostałej części twarzy, aby zapobiec martwicy rekonstruowanej tkanki. Mimo że "nowy" nos był prawdopodobnie jedną wielką blizną, pacjent nie wyglądał tak makabrycznie jak człowiek całkowicie pozbawiony tej części twarzy. Tę starożytną technikę chirurgiczną wykorzystywano w Indiach jeszcze przed dwustu laty. Pismo "GentlemanŐs Magazine of Calcutta" zamieściło rycinę ukazującą Hindusa, który przeszedł rekonstrukcję nosa w październiku 1794 r.
Elegancki penis
Korekta defektów twarzy była powszechnie praktykowana w starożytnej Grecji i w Imperium Rzymskim. Rzymski chirurg Aulus Cornelius Celsus opisuje technikę podobną do stosowanej w Indiach przy rekonstrukcji uszkodzonych warg, uszu i nosów. Orybazjusz, nadworny bizantyński chirurg z IV wieku n.e., w dziele "Synagogue Medicae" poświęcił chirurgii plastycznej twarzy aż dwa rozdziały. Podkreśla w nich, że szwy muszą być starannie wykonane i niezbyt napięte, aby nie zniekształciły rysów. Orybazjusz forsował również śmiałą jak na owe czasy praktykę usuwania części nie uszkodzonej tkanki wokół rany, aby mieć wpływ na kształt blizny.
W VIII wieku n.e. operację rekonstrukcji nosa przeszedł prawdopodobnie bizantyński cesarz Justynian II, zwany Rhinometus, czyli "ten, któremu obcięto nos". Justynian został oszpecony podczas rebeliiLeontiosa, która na kilka lat pozbawiła go tronu. Potem operacji plastycznych zaniechano.
Korekta twarzy była najbardziej rozbudowaną, ale niejedyną gałęzią chirurgii plastycznej w starożytności. Niewykluczone, że starożytni chirurdzy potrafili przeprowadzać zabieg zmniejszania piersi ze względów estetycznych. Niezwykle popularna w starożytnej Grecji i Rzymie była operacja rekonstrukcji napletka. Grecy i pozostający pod wpływem kultury helleńskiej Rzymianie, prezentujący nagie ciała podczas zawodów sportowych i walki, uważali brak napletka za poważny defekt urody. Rzymski sybaryta Gajusz Petroniusz, zwany "arbiter elegantiarum" (sportretowany przez Henryka Sienkiewicza w powieści "Quo vadis") twierdził, że jeden z jego niewolników ma tylko dwie wady: jest obrzezany i chrapie. Opis rekonstrukcji napletka znajdziemy w dziele Celsusa; operacja polegała na nacięciu skóry u nasady prącia i zsunięciu jej niżej.
Ręce, które leczą
Fach chirurga narodził się prawdopodobnie podczas wojen. Celsus, który na początku I wieku n.e. pozostawił po sobie encyklopedyczne dzieło "De Medicina", tłumaczył słowo "chirurg" zwrotem "quae manu curat" - "ten, który leczy za pomocą rąk". Początkowo głównym zadaniem medyków było osiągnięcie biegłości w opatrywaniu ran, jakie zadawali sobie nawzajem wojownicy. Z czasem chirurgia przekształciła się w wyrafinowaną gałąź medycyny, a starożytni lekarze potrafili przeprowadzać operacje uważane nawet dziś za skomplikowane.
Celsus opisuje szczegółowo litotrypsję, czyli kruszenie kamieni nerkowych i moczowodowych. Chirurg rozłupywał kamień narzędziem podobnym do żelaznego dłuta. Jeden koniec przykładał do znajdującego się wciąż w pęcherzu kamienia, a w drugi uderzał delikatnie młotkiem. Sztuka polegała nie tylko na tym, aby nie uszkodzić tkanek pęcherza, ale także na tym, by rozkruszone fragmenty kamienia nie cofnęły się w głąb dróg moczowych. Sanskryckie manuskrypty z V wieku p.n.e. pozwalają nam poznać najstarsze operacje usunięcia katarakty, oddzielanej od źrenicy i przesuwanej na tył gałki ocznej.
Narzędzia używane do tych skomplikowanych operacji przypominały te, którymi chirurdzy w Europie dysponowali jeszcze na początku ubiegłego stulecia. W odkrytym w 1887 r. w Pompejach domu chirurga zachował się komplet ponad stu chirurgicznych narzędzi, w większości brązowych, o ostrzach wykonanych z żelaza. Królowały wśród nich skalpele, igły i narzędzia do kauteryzacji (przypalania ran w celu zatamowania upływu krwi lub odkażenia tkanki), znaleziono również przyrząd do wyciągania strzał.
Celsus, pisząc o kwalifikacjach chirurga, wspomina, że powinien być on młody "lub przynajmniej nie bardzo stary", o pewnych dłoniach, które nigdy się nie trzęsą. Pożądana była też umiejętność używania lewej ręki na równi z prawą. Chirurg powinien mieć doskonały wzrok, bystry umysł i współczucie dla pacjenta. Zbyt miękkie serce i łatwość wzruszeń były jednak uważane u medyków za wadę, która nie pozwalała zadawać pacjentom nieuniknionych podczas operacji cierpień.
Mocowanie nosa
Już 600 lat p.n.e. chirurdzy z Indii doprowadzili do perfekcji technikę rekonstrukcji nosa. Na ich usługi było wielkie zapotrzebowanie - w Indiach ucięciem nosa lub genitaliów karano małżeńską niewierność. Indyjski lekarz i nauczyciel Susruta w swoim dziele "Sanhita" zawarł szczegółowy opis metody uważanej przez dzisiejszych chirurgów za całkowicie zgodną z zasadami sztuki. Chirurg odcinał najpierw z czoła lub policzka zeszpeconej osoby płat skóry w kształcie liścia. Następnie nasuwał go na kość nosową, skręcając tak, aby naskórek znajdował się na wierzchu, i starannie mocował za pomocą szwów. Aby zapobiec zapadnięciu nowo uformowanego nosa, w miejscu, gdzie miały się znajdować nozdrza, chirurg umieszczał dwie wypolerowane drewniane rurki, które ułatwiały pacjentowi oddychanie. Ta metoda byłaoparta na doskonałej znajomości funkcjonowania układu krwionośnego. Nawet podczas wykonywanych dzisiaj operacji plastycznych sekretem prawidłowej rekonstrukcji nosa jest utrzymanie połączeń naczyń krwionośnych ze skórą w pozostałej części twarzy, aby zapobiec martwicy rekonstruowanej tkanki. Mimo że "nowy" nos był prawdopodobnie jedną wielką blizną, pacjent nie wyglądał tak makabrycznie jak człowiek całkowicie pozbawiony tej części twarzy. Tę starożytną technikę chirurgiczną wykorzystywano w Indiach jeszcze przed dwustu laty. Pismo "GentlemanŐs Magazine of Calcutta" zamieściło rycinę ukazującą Hindusa, który przeszedł rekonstrukcję nosa w październiku 1794 r.
SPLENDOR OPRAWCY |
---|
Chirurdzy cieszyli się w Rzymie wielkim poważaniem. Pliniusz pisze, że gabinet Archagatusa, który jako pierwszy cudzoziemski chirurg osiedlił się w Wiecznym Mieście w 219 r. p.n.e., został wyposażony na koszt publiczny. Ponieważ często używał noża, pacjenci szybko nadali mu przydomek Carnifex (czyli oprawca). Kiedy w 23 r. p.n.e. Antoniusz Musa, niewolnik Marka Antoniusza, wyleczył poważną chorobę Augusta, został hojnie obdarowany, a przy tej okazji wszystkich rzymskich medyków zwolniono z podatków. Podczas panowania cesarza Wespazjana w drugiej połowie I wieku n.e. lekarze byli zwolnieni ze służby wojskowej. |
Korekta defektów twarzy była powszechnie praktykowana w starożytnej Grecji i w Imperium Rzymskim. Rzymski chirurg Aulus Cornelius Celsus opisuje technikę podobną do stosowanej w Indiach przy rekonstrukcji uszkodzonych warg, uszu i nosów. Orybazjusz, nadworny bizantyński chirurg z IV wieku n.e., w dziele "Synagogue Medicae" poświęcił chirurgii plastycznej twarzy aż dwa rozdziały. Podkreśla w nich, że szwy muszą być starannie wykonane i niezbyt napięte, aby nie zniekształciły rysów. Orybazjusz forsował również śmiałą jak na owe czasy praktykę usuwania części nie uszkodzonej tkanki wokół rany, aby mieć wpływ na kształt blizny.
W VIII wieku n.e. operację rekonstrukcji nosa przeszedł prawdopodobnie bizantyński cesarz Justynian II, zwany Rhinometus, czyli "ten, któremu obcięto nos". Justynian został oszpecony podczas rebeliiLeontiosa, która na kilka lat pozbawiła go tronu. Potem operacji plastycznych zaniechano.
Korekta twarzy była najbardziej rozbudowaną, ale niejedyną gałęzią chirurgii plastycznej w starożytności. Niewykluczone, że starożytni chirurdzy potrafili przeprowadzać zabieg zmniejszania piersi ze względów estetycznych. Niezwykle popularna w starożytnej Grecji i Rzymie była operacja rekonstrukcji napletka. Grecy i pozostający pod wpływem kultury helleńskiej Rzymianie, prezentujący nagie ciała podczas zawodów sportowych i walki, uważali brak napletka za poważny defekt urody. Rzymski sybaryta Gajusz Petroniusz, zwany "arbiter elegantiarum" (sportretowany przez Henryka Sienkiewicza w powieści "Quo vadis") twierdził, że jeden z jego niewolników ma tylko dwie wady: jest obrzezany i chrapie. Opis rekonstrukcji napletka znajdziemy w dziele Celsusa; operacja polegała na nacięciu skóry u nasady prącia i zsunięciu jej niżej.
GRZEBANIE POMYŁEK |
---|
Starożytni chirurdzy działali pod silną presją. W niektórych kulturach za błąd w sztuce groziły im surowe kary. Kodeks Hammurabiego przewiduje karę obcięcia obu rąk dla lekarza, który nie zdoła uratować przed śmiercią ciężko rannego pacjenta. Łatwo więc sobie wyobrazić, że wielu starożytnych chirurgów grzebało pomyłkę razem z pacjentem. |
Fach chirurga narodził się prawdopodobnie podczas wojen. Celsus, który na początku I wieku n.e. pozostawił po sobie encyklopedyczne dzieło "De Medicina", tłumaczył słowo "chirurg" zwrotem "quae manu curat" - "ten, który leczy za pomocą rąk". Początkowo głównym zadaniem medyków było osiągnięcie biegłości w opatrywaniu ran, jakie zadawali sobie nawzajem wojownicy. Z czasem chirurgia przekształciła się w wyrafinowaną gałąź medycyny, a starożytni lekarze potrafili przeprowadzać operacje uważane nawet dziś za skomplikowane.
Celsus opisuje szczegółowo litotrypsję, czyli kruszenie kamieni nerkowych i moczowodowych. Chirurg rozłupywał kamień narzędziem podobnym do żelaznego dłuta. Jeden koniec przykładał do znajdującego się wciąż w pęcherzu kamienia, a w drugi uderzał delikatnie młotkiem. Sztuka polegała nie tylko na tym, aby nie uszkodzić tkanek pęcherza, ale także na tym, by rozkruszone fragmenty kamienia nie cofnęły się w głąb dróg moczowych. Sanskryckie manuskrypty z V wieku p.n.e. pozwalają nam poznać najstarsze operacje usunięcia katarakty, oddzielanej od źrenicy i przesuwanej na tył gałki ocznej.
Narzędzia używane do tych skomplikowanych operacji przypominały te, którymi chirurdzy w Europie dysponowali jeszcze na początku ubiegłego stulecia. W odkrytym w 1887 r. w Pompejach domu chirurga zachował się komplet ponad stu chirurgicznych narzędzi, w większości brązowych, o ostrzach wykonanych z żelaza. Królowały wśród nich skalpele, igły i narzędzia do kauteryzacji (przypalania ran w celu zatamowania upływu krwi lub odkażenia tkanki), znaleziono również przyrząd do wyciągania strzał.
Celsus, pisząc o kwalifikacjach chirurga, wspomina, że powinien być on młody "lub przynajmniej nie bardzo stary", o pewnych dłoniach, które nigdy się nie trzęsą. Pożądana była też umiejętność używania lewej ręki na równi z prawą. Chirurg powinien mieć doskonały wzrok, bystry umysł i współczucie dla pacjenta. Zbyt miękkie serce i łatwość wzruszeń były jednak uważane u medyków za wadę, która nie pozwalała zadawać pacjentom nieuniknionych podczas operacji cierpień.
Więcej możesz przeczytać w 33/34/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.