Małgorzata Cecherz, POLSAT
Zbigniew K. wstąpił do policji w 1997 r., miał wtedy 24 lata. Przed zwolnieniem pracował jako wywiadowca na komisariacie kolejowym. Walczył po cywilnemu z przemytem, rozbojami i handlem narkotykami. Był wielokrotnie nagradzany za osiągane wyniki. W 2000 r. dostał nagrodę od Komendanta Głównego Policji za najwyższą liczbę osób zatrzymanych na gorącym uczynku. Nigdy nie prowadzono wobec niego żadnych postępowań dyscyplinarnych. Pracował w zespole, który rozbił zorganizowaną grupę okradającą transporty sprzętu rtv i agd. W rozmowie wraca jednak usilnie do tego konkretnego dnia, który określa mianem „to był dzień jak każdy inny”.
Ukarany, ale niewinny
Wspólnie ze współpracownikiem ujawnił kanał przerzutowy i zatrzymał kuriera pigułek gwałtu i środków dopingujących. Od zatrzymanego usłyszał, że raczej powinien go puścić, bo i tak przecież wszystko będzie załatwione... – Bo ja tu mam u ciebie, w twojej jednostce, swoich ludzi. W sumie policjant był do takich rozmów przyzwyczajony i nie zrobiło to na nim większego wrażenia, dopóki nie otrzymał telefonu od przełożonego z pytaniem: – Co ty tam robisz? Ciebie tam nie powinno być. A jednak był i od tego właśnie zaczęły się jego kłopoty. Kurier – Yuriy Loboda – oskarżył go i innych policjantów o to, że przyjmował łapówki i przymykał oczy na dokonywane przestępstwa. Łącznie suma łapówek miała wynieść 1500 zł, po 40 dolarów na głowę. W 2001 r. policjant miał awansować na podoficera za wzorową służbę, zamiast tego dostał… zwolnienie. W następnym roku został ostatecznie dyscyplinarnie zwolniony. Postępowanie nie było prowadzone rzetelnie. Nie wzięto pod uwagę zeznań świadka, który potwierdzał jego wersję, nie sprawdzono jego billingów, żeby zweryfikować, czy kontaktował się z przestępcą, którego zeznania były sprzeczne. Odmówiono sprawdzenia zapisu wideo z kamery przemysłowej. Proces w sądzie ruszył dopiero po siedmiu latach, po to żeby trzy lata później policjant został prawomocnie uniewinniony. Pytam go o to, co znaczy usłyszeć po tylu latach „niewinny”. Nie słyszę odpowiedzi. Widzę tylko łzy, które kryją w sobie dziesięć lat batalii o prawdę, o oczyszczenie z zarzutów, walkę o dobre imię. Te dziesięć lat to poszukiwanie dorywczej pracy, by zapewnić byt rodzinie, by zdać życiowy egzamin przed żoną i dziećmi.
Jak paragraf 22
Mając wyrok w ręku, zwraca się o przywrócenie do służby, ale bez skutku. Komenda Główna Policji utrzymuje, że nie zachodzi żadna przesłanka nieważności określona w KPA, a decyzji o zwolnieniu nie można wzruszyć, ponieważ minęło pięć lat od uprawomocnienia zwolnienia ze służby. Podobnie argumentuje wojewódzki sąd administracyjny. Zgodnie z art. 135r ust. 5 Ustawy o Policji postępowania dyscyplinarnego nie wznawia się po upływie pięciu lat od dnia uprawomocnienia się orzeczenia. A zatem w sytuacji, w której po skazaniu prawomocnie policjanta za popełnienie przewinienia dyscyplinarnego na karę np. wydalenia ze służby ujawnią się okoliczności, na podstawie których policjant może dochodzić uniewinnienia, może to skutecznie uczynić tylko w ciągu pięciu lat od uprawomocnienia się takiego orzeczenia. Policjant skierował do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie skargę konstytucyjną, w której zarzucił, że przedmiotowa regulacja prawna narusza jego konstytucyjne prawa. W wyroku z 14 czerwca 2016 r. trybunał odrzucił skargę policjanta i uznał, że kwestionowany przepis prawny jest zgodny z konstytucją.
Zaufanie do prawa
Z takim orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego nie zgadza się mecenas Maciej Rudnicki, profesor KUL, według którego kwestionowany przepis prawny jest niezgodny z zasadą demokratycznego państwa prawnego, w szczególności z zasadą zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Prof. Rudnicki podkreśla, że zasada ochrony zaufania jednostki do państwa i stanowionego przez nie prawa ściśle wiąże się z bezpieczeństwem prawnym jednostki. Wyraża się ona w takim stanowieniu i stosowaniu prawa, żeby nie stawało się ono swoistą pułapką na obywatela i aby mógł on układać swoje sprawy w zaufaniu, iż nie naraża się na prawne skutki, których nie mógł przewidzieć w momencie podejmowania decyzji i działań. Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw. Wniosek, jaki z tego płynie, jest więc taki, że ustawodawca powinien precyzyjniej uregulować relacje między postępowaniem dyscyplinarnym i karnym oraz ujednolicić przepisy prawne w zakresie zniesienia terminów, które ograniczają skuteczne dochodzenie prawa przez funkcjonariuszy różnych służb w przypadku takim, jak ten dotyczący bohatera programu „Państwo w Państwie” tv Polsat. Wciąż chce on wrócić do służby po to, co mu się należy. – Przede wszystkim żądam rehabilitacji. Tak jak żołnierze wyklęci. Żądam prawa do emerytury, która mi się należy – mówi K. g
© Wszelkie prawa zastrzeżone
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.