Zdajesz sobie sprawę, że jesteś jednym z tych twórców, którzy polski hip-hop, przez lata utożsamiany z blokerstwem i niższą kulturą, wprowadzają na salony? To było twoją ambicją czy tak wyszło mimochodem?
To jest moją ambicją cały czas. To się nie stało, bo pewne drzwi pozostają cały czas zamknięte.
Ale może zawsze będą?
Nie… Dylan dostał Nobla i wszystkie drzwi zostały otwarte dla rock’n’rolla. Dla barda z gitarą. Stało się to 50 lat po napisaniu wielkich utworów czy nawet 70-80 lat od początku bluesa. Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach takim Dylanem byłby hiphopowiec z didżejem. Drzwi trzeba otwierać – one się oczywiście szybciej otworzą na Zachodzie, a wolniej w Polsce. Wolniej, bo hiphopowcom wystarcza to, co mają. Nie biorą sobie do serca popularnego hasła z reklamy „there for more”, tylko wystarczają im pieniądze, lajki, popularność. Myślą, że są popularni, bo mają pięć milionów wejść na YouTubie. A przecież w Polsce nikt o nich nie wie. Fakt, że to im wystarcza, a nie otwieranie drzwi i docieranie ze swą niejednokrotnie świetną poezją do szerszego grona, też jest ich winą. Ich też trzeba namawiać i ciągnąć za uszy, żeby chcieli wyjść gdzieś dalej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.