Tadeusz Boy-Żeleński pisał o piekle kobiet. I teraz, gdy wydawało się nam, że osiągnięto kruchy, bo kruchy, ale kompromis w sprawach zapłodnienia metodą in vitro, aborcji i innych trudnych spraw związanych ze sferą życia intymnego, otwierają się znów wrota do tego boyowskiego piekła i zaczyna się kolejna wojna o podbrzusze. Zdeterminowane kobiety przerażone tym, co może je czekać, i tym, że traktowane są skrajnie przedmiotowo, wychodzą na ulice, politycy udają, że nie wiedzą, o co im chodzi, a Kościół tradycyjnie zachowuje ostrożny dystans, by we właściwym momencie zagrać rolę arbitra. Przez media przetoczyła się fala oburzenia, gdy najbardziej wpływowy polityk w kraju opowiedział się za tym, aby kobieta donosiła ciążę nawet wtedy, jeśli dziecko jest przez los skazane na śmierć w kilka chwil po porodzie. Wrażliwość i zrozumienie dla kobiet nie istnieją w tym układzie. Czy politycy mają tyle wyobraźni, by zrozumieć, co to znaczy nosić w sobie przez kilka miesięcy płód skazany na śmierć – przez kilka miesięcy wiedzieć, że dziecko dojrzewające w organizmie matki tak czy inaczej umrze. Ale czy z męskiego punktu widzenia ma to znaczenie? Historia medycyny pokazuje, że przez większość jej trwania dominował w niej męski punkt widzenia, w czym akurat nie ma niczego zaskakującego, zaskakuje jednak kompletny brak współczucia i zrozumienia sytuacji kobiet, który cechował wielu lekarzy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.