MAŁGORZATA OHME
Gdyby ktoś zapytał mnie miesiąc temu o wybory w Stanach, powiedziałabym, że zwycięży Hillary Clinton. Kobieta po przejściach, silna, stabilna, polityk z krwi i kości. Ktoś, kto dla wielu kobiet stanowiłby przykład godny naśladowania. Czyżby? Czy naprawdę potrzebujemy dziś takiego wzorca? Czy może jednak jesteśmy zmęczone swoją własną siłą, która tak często pozostawia nas same, bo przecież doskonale radzimy sobie z rzeczywistością. Same, czyli blisko do samotne. Mamy więc nowy typ pierwszych dam: Melanię Trump w Stanach Zjednoczonych i Agatę Dudę w Polsce. Czy obie panie są do siebie podobne? Nie mam pojęcia. Mogę tylko interpretować ich postawę przy boku męża. Z niej wyciągać wnioski – postawy wycofanej, milczącej, pokornej. Pokazującej kobiecość, która tak często stoi w sprzeczności z tym, jakimi kobietami dziś chcemy być. No właśnie. Bo przecież ja nie o polityce, tylko o kobietach, te ostatnie są mi znacznie bliższe. Przyglądam się im, odkrywam ją w sobie i swojej córce. Przy okazji takich dyskusji o pierwszej damie Ameryki zastanawiam się, kogo dziś potrzebują kobiety, kogo potrzebują Polki. Czy naprawdę uległość i siła to antagonizmy? I czy nie trzeba spróbować tego łączyć? Otacza mnie wiele samotnych kobiet. Świetnie wykształconych, władających biegle językami, samodzielnych. Nierzadko to matki jednego lub kilkorga dzieci. To, że mają dzieci, nie przeszkodziło im odejść z niesatysfakcjonującego związku. Piękne, seksowne, pewne swych potrzeb, raz w tygodniu pogłębiające samoświadomość na sesjach terapeutycznych. Jestem ironiczna? Może trochę. Sama jestem taką kobietą i dziś zastanawiam się, co takiego irytuje mnie w kobietach uległych, wycofanych, tych, które oddają przestrzeń publiczną swoim mężom. I czy to tylko irytacja? Z jednej strony drażni mnie męski autorytaryzm, z drugiej – każdy inny model prędzej czy później nudzi. Wchodzę w agresywną polemikę, gdy dostrzegam męską dominację, ale też stymuluje mnie to do budowania własnej pewności siebie, a wręcz arogancji. Kocham i nienawidzę. I zamknięta w takich dwubiegunowych rozważaniach odbijam się od ściany do ściany. Jedna to propozycja Clinton, druga to Trump.
Czysto teoretycznie: siła w żaden sposób nie wyklucza uległości. Uległość to przecież często kompromis, na który stać tylko tych, którzy są w sobie silni. Co mi się stanie, gdy ustąpię? Czy zniknę, gdy ulegnę? Czy dam się pochłonąć, bo powiem tak? Silne kobiety stać na kompromis, a słabe będą walczyć do upadłego, bo dla nich to walka o śmierć i życie. Walka o własną autonomię. Silna kobieta jest autonomiczna i dla niej uległość jest tylko jednym z wymiarów bycia z kimś w relacji. Relacji, która daje, a nie zabiera… siebie. W praktyce: bardzo to trudne. Bo bezzasadne staje się pytanie, kogo szukamy na swojego partnera, adekwatne zaś jest „po co mi ktoś do życia”, gdy większość mogę sobie dostarczyć? Czy jednak może wybieram życie z kimś i czy jestem wobec tego gotowa na kompromisy? Co się stanie złego, gdy tym razem się nie popiszę? A konkurs na najbardziej błyskotliwą kobietę wieczoru wygra ktoś inny? Nie wiem, czy mam rację i co mają do tego pierwsze damy. Nie podoba mi się pasywność Agaty Dudy i nie widzę żadnych wspólnych mianowników z Melanią Trump. Ale szukam powodów naszych drwin. Tych psychologicznych mechanizmów, które kryją się za słowami obraźliwymi, które my, kobiety, wysyłamy kobietom po prostu innym niż my. „To trophy wife”, „Wyszła za niego dla kasy”, „Głupia księżniczka”. Co nam do tego? Czy naprawdę nie byłoby nam komfortowo pozwolić sobie na to, by czasami ktoś dla nas stworzył takie królestwo? Może problem polega na tym, że nie umiemy brać? Może branie utożsamiamy ze słabością? Może to rodzaj kontroli i niewyrażonej władzy w związku? To pytania, które kobiety takie jak ja powinny sobie zadać. Mój kolega, którego pytam o to, mówi „Ohme, nie wystarcza ci bycie szyją jak w tym powiedzeniu, w którym kobieta steruje głową mężczyzny”. Hm, nie wiem. Szyja jest długa, napięta i wciąż gotowa do wysiłku unoszenia ciężkiego łba. W sumie to niewdzięczna robota. Może naprawdę nie doceniamy pracy tych pierwszych dam, a także innych podobnych kobiet? Może powinnyśmy się od nich uczyć? g
MAŁGORZATA OHME, PSYCHOLOG, PSYCHOTERAPEUTA DZIECIĘCY I RODZINNY, WŁAŚCICIELKA PORTALU OH!ME.PL, PRACUJE W WIRTUALNEJ POLSCE.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.